sobota, 26 grudnia 2015

Tom II Rozdział 20 cz.2

Rozdział taki typowo świąteczny. Nawet wpasował się w ten wolny czas. Mam nadzieje, że miło spędzacie ten czas, a dzisiejszy rozdział jeszcze bardziej umili Wam święta. 

Nutka wciąż ta sama:
"Get Happy"
Lisa Edelstein & Hugh Laurie

Miłego czytania!
____________________________________

Rozdział 20 cz.2 "Bal Bożonarodzeniowy"
Wielka Sala pełna była ludzi. Większość z nich tańczyła na parkiecie, nieliczni siedzieli przy stołach nad szklankami wypełnionymi alkoholem. Nauczyciele rozmawiali rozstawieni w różnych miejscach sali. Na stole pod ścianą leżało jedzenie. Najwidoczniej czas na przekąski, jakby ktoś zgłodniał.
Impreza wstępnie miała trwać do czwartej. Zapowiadało się jednak, że będzie trwać znacznie dłużej.
Harry wszedł do sali i rozejrzał się za Hermioną, która odznaczała się od innych uczestników balu. Nie było jej jednak i Potter, klnąc na swoją głupotę, poszedł na Wieżę Astronomiczną. Nie spodziewał się tam zastać Dracona. Prawdę mówiąc, nie spodziewał się tam zastać nikogo.
- Czego chcesz? - spytał Malfoy nawet się nie odwracając.
- Chciałem pomyśleć, ale myślałem, że nikogo tu nie będzie - powiedział Harry podchodząc do barierki i stając metr od blondyna.
- Też miałem nadzieję zostać tutaj sam. Więc, jeżeli byś mógł, to spadaj - mruknął mało przekonująco Ślizgon.
- Pewnie zaraz powiesz, że sobie zarezerwowałeś to miejsce, bo przyszedłeś tu pierwszy…
- Żebyś wiedział - przytaknął Draco i w końcu spojrzał na swojego wroga.
- Nic z tego. Nie tak łatwo mnie zniechęcić.
- Zauważyłem - burknął Malfoy wracając do obserwacji nocnego nieba.
- Ostatnim razem byłeś bardziej chętny, by się ze mną zaprzyjaźnić.
- Poprzednim razem ojciec kazał mi to zrobić - warknął Ślizgon. - Nadal nie wiem, co nim kierowało, ale gdyby kazał zrobić mi to jeszcze raz, wiedz, że nigdy, przenigdy bym się nie zgodził. Nie ważne, jak bardzo potrzebne by to było.
Potter szczęśliwie pomyślał, że już niedługo Tom skończy eliksir i odzyska swojego Dracona.
Tak bardzo mu go brakowało. Ciągle chciał się do kogoś przytulić, wyżalić, ale nie mógł. Odwracał się, żeby coś powiedzieć, ale nikogo koło niego nie było. Czuł się tak bardzo samotny. Zupełnie, jakby został sam na świecie. On jeden, jedyny.
Łza spłynęła z kącika i powoli potoczyła się po policzku. W końcu skapnęła ze szczęki na barierkę, o którą się opierał. Szybko przetarł ręką policzek i dyskretnie pociągnął nosem.
Przecież nie rozklei się przy Draconie. Nigdy.
Odwrócił się na pięcie i wręcz zbiegł po schodach. Zwolnił kroku, kiedy do końca zostało mu zaledwie pięć schodków.
Ucieszył się, kiedy zobaczył Hermionę. Zaczął iść w jej stronę, ale nagle zza rogu wyszedł nauczyciel Czarnej Magii i złapał nic niepodejrzewającą dziewczynę od tyłu. Ta odwróciła się chcąc go skrzyczeć, ale kiedy zobaczyła kto to, uśmiechnęła się. Nauczyciel także się uśmiechnął i pocałował ją lekko.
Harry wycofał się na schody, by nikt go nie zobaczył i zaczął podglądać przyjaciółkę. Wydawało się, że nie jest to dla nich pierwszyzna. Mężczyzna obcałowywał jej szczękę schodząc powoli na szyję, a dziewczyna odchyliła głowę do tyłu dając mu lepszy dostęp. Kiedy zębami zahaczył o brzeg sukienki zaśmiała się i pociągnęła go do najbliższej sali. Wtedy Harry mógł wyjść z ukrycia i postanowił zaczekać na przyjaciółkę na korytarzu.
Mieli szczęście, że nikt korytarzem nie szedł, bo zapomnieli rzucić zaklęcie wyciszające, a po odgłosach dochodzących zza zamkniętych drzwi mógł sądzić, że świetnie się razem bawią.
Dochodziła pierwsza, kiedy drzwi się uchyliły i wyjrzała głowa Hermiony, która niemal od razu napotkała spojrzenie zielonych oczu przyjaciela. Harry pomachał jej wesoło ręką, a dziewczyna spąsowiała i natychmiast cofnęła się do klasy. Potter usłyszał podniesione głosy, ale nie był wstanie zrozumieć czego dotyczyła rozmowa. Domyślał się, że jednak jego.
Parę minut później Hermiona wyszła z głową uniesioną wysoko i zaczerwienionymi policzkami. Chyba miała nadzieję, że Harry nie wiedział, co tam robiła i z kim. Musiał jednak popsuć jej humor.
- Od kiedy spotykasz się z Moriatem?
- Musimy tutaj? - spytała szeptem i ruszyła korytarzem.
Harry nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się i ruszył za nią. Chwilę później usłyszał zamykane drzwi za plecami. Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Hermiona skręciła w stronę Wieży Gryffindoru. Weszła po schodach i wypowiedziała hasło. Harry wszedł za nią i razem opadli na kanapę.
- Jakiś miesiąc. Na początku roku zaproponował mi dodatkowe zajęcia, bym mogła nadrobić lekcje z tamtego roku. Jakoś samo wyszło - powiedziała i wzruszyła ramionami.
- Samo wyszło… To nie wychodzi od tak, samo. To nauczyciel - syknął.
- No i co z tego! Nie mam zamiaru zajść w ciążę. Nikt się nie dowie - warknęła, wstała gwałtownie  i stanęła plecami do przyjaciela. Nie mogła więc zobaczyć, jak bardzo zraniły go jej słowa.
- Nie żałuję. Mam dwójkę wspaniałych dzieci i niczego nie żałuję - mruknął i wyszedł nim Hermiona zrozumiała, jak zabrzmiały jej słowa.
Nagle zrobiło jej się zimno, a ramiona pokryła gęsia skórka. Drgnęła i podeszła do kominka. Wystawiła ręce do ognia, ale nie wiele pomogło. Poczuła pustkę w okolicy serca, oddech uwiązł w gardle. Po policzku spłynęły łzy. Hermiona złożyła ręce na piersi i roztarła ramiona. Pociągnęła nosem i wróciła na kanapę. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Z jednej strony, Harry ma rację. Moriat to nauczyciel, a jak się wyda, że umawia się z uczennicą, to wyleci. I ona i on. A tego bardzo by nie chciała. Z drugiej, ona też zasługuje na szczęście. I w końcu ktoś się nią zainteresował, mogła z nim porozmawiać na każdy temat. On ją rozumiał.
Podciągnęła nogi pod brodę i objęła je rękami. Czuła się taka samotna.
***
Harry był wściekły. Może trochę bardziej rozgoryczony, ale odczuwał także gniew. Nie żałował, że jego związek z Malfoy’em wyszedł na światło dzienne. Nie żałował, że zaszedł w ciążę. W żadnym momencie w ciągu dziewięciu miesięcy nie pomyślał, że mógłby usunąć dziecko. Nie podejrzewał, że przyjaciółka mogłaby coś takiego powiedzieć. Nawet w złości. Nie mieściło mu się to w głowie.
Nie wiedział, dokąd idzie. Szedł przed siebie aż stanął przed ścianą w lochach. Wiedział, że tu jest wejście do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, ale wcale nie chciał tu przychodzić. Zaraz obok było wejście do pokoju prefekta, w którym swego czasu mieszkał.
Przeszedł parę kroków i położył rękę na zimnym kamieniu. Pod pacami czuł wilgoć i wszelkie nierówności czarnych cegieł. Oparł się czołem o ścianę i zamknął oczy. Spróbował sobie przypomnieć, jak to było mieć Dracona przy sobie. Nigdy się nie nudził, nigdy nie odczuwał pustki i nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się od niego uzależnił. Nie potrafił bez niego żyć. Wiedział jednak, że musi być silny dla dzieci, które go potrzebują.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy.
W korytarzu rozległ się głos, który Harry rozpoznałby wszędzie z zamkniętymi oczami. Zacisnął mocniej powieki i zazgrzytał zębami.
- Biedny Harry Potter zabłądził.
- Malfoy - warknął Harry odpychając się od ściany i stając oko w oko z blondynem, na którego ramieniu uwiesiła się Pansy.
- A już myślałem, że jesteś zbyt upośledzony, by mówić - zaśmiał się Draco i spojrzał z wyzwaniem w oczach na Gryfona.
Harry pomyślał, że Malfoy ma tak zmienne nastroje jak kobieta w ciąży. Albo chłopak. Bardziej by to pasowało do Dracona. Za każdym razem zachowywał się inaczej. Raz był przyjazny, jak wredny, raz wkurzający, raz cichy. Nie można było go rozszyfrować.
- A ja myślałem, że fretki w ogóle nie potrafią mówić - odciął się Potter z satysfakcją zauważając pojawiające się w oczach blondyna iskierki gniewu.
- Ty myślałeś? - Na twarzy Dracona zagościło zdziwienie i podziw. - Niesamowite.
Harry zmrużył oczy i zacisnął pięści. Zdążył tylko zobaczyć jasną smugę, kiedy jego magia w postaci pantery rzuciła się na Parkinson. Pansy odsunęła się od Dracona, napięła jak struna i poleciała do przodu niczym kłoda. Draco próbował rzucić się jej na ratunek, ale jakaś siła powstrzymała go pociągając do pionu. Potter podniósł rękę i machnął nią w lewo. Malfoy wylądował na ścianie, a ręce zostały przywiązane do muru ponad jego głową.
Draco próbował coś powiedzieć, ale uniemożliwiło mu to zaklęcie rzucone przez bruneta. Gryfon z lubieżnym uśmiechem powoli zbliżał się do unieruchomionego chłopaka. Czuł się jak drapieżnik, który zagonił swoją ofiarę w ślepy róg i napawał się zwycięstwem.
- Teraz mi nie uciekniesz - wymruczał stając naprzeciwko niego i palcem przejechał po policzku. Draco odwrócił głowę i zapatrzył się w czerń korytarza.
Hary zaśmiał się cicho i ujął w palce podbródek blondyna. Mocował się z nim przez chwilę, ale w końcu postawił na swoim i sprawił, że Malfoy spojrzał mu w oczy.
- Draco, cokolwiek myślisz, nie skrzywdzę cię. Za kogokolwiek mnie uważasz, ja cię kocham i nic tego nie zmieni. Sprawię, że odzyskasz wspomnienia i będziesz mój. Tak bardzo cię kocham - wyszeptał i opadł na kolana. Jego ciałem wstrząsnął szloch. Pokręcił głową i roześmiał się przez łzy. - Tylko ty potrafisz sprawić, że jestem taki żałosny i słaby. Myśl o tobie powstrzymuje mnie przed samobójstwem. Tylko ty jednym słowem możesz sprawić, że roztopię się lub zagotuję ze złości. Tylko ty - szepnął wpatrując się w podłogę. Wstał jednym zwinnym ruchem i spojrzał w zimne oczy blondyna.
- Jesteś wariatem, Potter. Świrem, za którego uważałem cię od początku. Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek pomyślę inaczej, ale z tego, co mówisz wynika, że myślałem inaczej.
Harry odetchnął i uspokoił się trochę sądząc, że teraz będzie z górki. Przeliczył się.
- Ale to było kiedyś. Jesteś nienormalny, Potter. Wypuść mnie natychmiast, świrze. Co ty sobie myślisz? Możesz sobie każdego bezkarnie przywiązywać zaklęciem do ściany?! Niech no tylko dowie się o tym mój ojciec!
- Będziesz mnie straszył moim teściem. - Harry prychnął. - Chciałbym ci uświadomić, że w tym momencie raczej stanąłby po mojej stronie. - Harry z satysfakcją oglądał, jak oczy Dracona zmieniają barwę na ciemnoszarą i pojawiają się w nich iskierki furii.
- Jednak, Harry, prosiłbym cię, byś wypuścił mojego syna i odczarował pannę Parkinson.
Osoba, która wypowiedziała te słowa schowana była w cieniu, jednak nie było problemów z rozpoznaniem, kto mówił.
- Dobrze, Lucjuszu. Jak sobie życzysz. Ale chciałbym, byś zabrał Dracona nim się na mnie rzuci - powiedział Potter machając ręką. Pansy jęknęła i podniosła się do pozycji siedzącej przykładając rękę do czoła.
- W porządku.
Malfoy wyszedł z cienia i podszedł do syna, który wpatrywał się w niego ze zdradą w oczach. Gryfon machnął ręką i niewidzialne więzy puściły.
- Jeszcze się policzymy, Potter - zapowiedział Draco i poszedł z ojcem w głąb korytarza.
Pansy szybko się zebrała i poszła w tylko sobie znanym kierunku.
***
Wielka Sala była niemal pusta. Tylko najbardziej wytrwali pozostali na parkiecie. Nauczyciele oczywiście musieli ich pilnować, czy chcieli, czy nie. Snape siedział na końcu stołu z jedzeniem i alkoholem i spoglądał na każdego, kto jeszcze trzymał się na nogach.
Przeniósł wzrok na drzwi wejściowe, przez które weszła Lasandra pod rękę z Thomasem. Prawdę mówiąc mężczyzna wydawał mu się znajomy od kiedy pierwszy raz go zobaczył, jednak skoro Harry powiedział, że to jego przyjaciel, to nie miał powodu poddawać pod wątpliwość jego słów. Do tego cały czas ktoś przy nim był. Najwięcej kręciła się przy nim Lily, co Snape’owi nie pasowało. Czuł jak zazdrość pali go w gardle i zaciska się zimnymi szponami na sercu. Miał ochotę podejść, zdzielić Thomasa po twarzy, a Lasandrę zabrać daleko i schować.
W końcu Thomas usiadł na swoim miejscu przy stole, a Lasandra zniknęła za tylnymi drzwiami. To była jego szansa. Wziął ze stołu wcześniej przygotowaną Ognistą i dwie szklanki.
- Mogę? - spytał Severus wskazując wolne krzesło po prawej stronie Lorda.
- Oczywiście - odparł Thomas mierząc Mistrza Eliksirów wzrokiem. Ten odstawił szkło na stół, usiadł i od razu rozlał alkohol.
- Zaciekawiło mnie, skąd znasz Lasandrę - zaczął Snape popijając bursztynowy płyn.
- W ogóle, to nie zostaliśmy sobie właściwie przedstawieni. Thomas Venger. - Tom uśmiechnął się i wyciągnął rękę ponad stołem.
- Racja. Severus Snape. - Mistrz Eliksirów przyjął zaoferowaną dłoń i lekko potrząsnął.
- Wracając do twojego pytania… Lasandrę poznałem w Londynie, zdaje się, że w te wakacje. Odwiedzamy ten sam klub w mugolskiej części Londynu. Ten, który należy do twojego syna. A właśnie, gdzie on jest?
Severus wzruszył ramionami i przyłożył szklankę do ust.
Do sali weszły dwie osoby. Dwie tak bardzo do siebie podobne osoby, że Snape, spoglądając kątem oka w tamtą stronę uznał, że to była jedna osoba. Dopiero, kiedy Mistrz Eliksirów skupił na nich wzrok dostrzegł, że to Lucjusz i bardzo wkurzony Draco. Kłócili się po drodze. Ślizgon był prowadzony za rękę i próbował się wyrwać, co marnie mu szło.
- Puść mnie - syknął Draco po raz kolejny próbując się wyrwać.
- Nic z tego. Będziesz próbował zrobić krzywdę mężowi, a ja do tego nie dopuszczę - odparł spokojnie Lucjusz nie zatrzymując się.
Malfoy Senior kiwnął głową Severusowi i jego towarzyszowi, po czym poprowadził syna do jednego ze stolików. Draco był bardziej niż niezadowolony, ale usiadł i założył ręce na piersi. W jego spojrzeniu szalał sztorm, a zdrada wybijała się na powierzchnię.
- Oni są niemożliwi - mruknął Lucjusz dosiadając się do Toma i Severusa.
- Co znowu zrobił twój syn?
- Nie mój, nie mój, tylko twój syn. Oszołomił Parkinson i przywiązał Dracona do ściany.
- Zapowiada się ciekawie.
- Na tym się skończyło. Wolę nie wiedzieć, co by się stało gdybym nie przechodził tamtędy, chociaż wątpię, żeby Harry go skrzywdził. Raczej Draco mógłby nie wytrzymać.
- Dwa tak wybuchowe temperamenty... Musi być gorąco - mruknął Tom popijając alkohol i spoglądając na nich ponad krawędzią szklanki.
- Dziwne, że jak byli razem, to tego nie było widać. Dogadywali się bez problemów i raczej nie kłócili, z tego, co wiem.
- Znam Harry’ego niedługo, a już kilka razy doprowadził mnie na skraj wytrzymałości - zaśmiał się Tom.
- To właśnie on. Wszystko potrafi, jeżeli tylko chce.
- Wybaczcie, ale muszę się przewietrzyć.
Severus patrzył na oddalającego się Toma.
- Nie uważasz, że wygląda znajomo?
- Niby do kogo? - Lucjusz wypił Ognistą i odstawił szklankę dnem do góry.
- Podobny do Sam-Wiesz-Kogo.
- Popadasz w paranoję. Myślisz, że Harry zaprzyjaźniłby się z Riddlem? Po tym co mu zrobił?
- Obawiam się, że Riddle mógłby znaleźć sposób, by przeciągnąć go na swoją stronę. Na przykład obiecałby, że wyleczy Dracona.
- Mówiłeś, że to niemożliwe.
- Dla niego wszystko jest możliwe. Ma możliwości, których ja nie mam.
- Czarny Pan nie zgodziłby się na ukrywanie swojej tożsamości. Od razu chciałby pokazać, że jest Lordem. To nie może być on. - Lucjusz starał się przekonać przyjaciela, jednak sam nie wyglądał na pewnego.
- Czuję się przy nim dziwnie. Czułem się tak tylko przy Lordzie.
- To, że ten facet ma moc, to nie znaczy, że od razu jest Lordem.
- Wiem, wiem. Jednak nie daje mi to spokoju. Mam tylko nadzieję, że Harry nie był tak głupi by dogadać się z Riddlem.
- Na pewno nie.
***
Gryfon usłyszał kroki za sobą i podskoczył. Szybko wytarł nos w mankiet i obrócił się.
- A. To ty - mruknął widząc Lasandrę. Obrócił się z powrotem w stronę okna i zapatrzył w Zakazany Las majaczący w ciemności. Było widać białą mgłę spowijającą korony drzew niczym kołdra.
- Wszystko w porządku? - spytała, chociaż jej ton sugerował, że nie potrzebuje odpowiedzi na to pytanie.
Harry zaśmiał się gorzko nie odrywając czoła od szyby. Wpatrywał się teraz w zaparowaną szybę. Nawet nie miał siły wyciągnąć ręki i jej przetrzeć.
- Jasne. Tak po prostu potrzebowałem się przewietrzyć. Złapałem przy okazji katar i uczulenie na pyłki. Dlatego łzawią mi oczy, a z nosa się leje jak z kranu.
- Zrozumiałam.
- Tak? To dlaczego wciąż tu stoisz?
- Hmm… Bo wiem co to znaczy stracić kogoś bliskiego.
- Straciłaś syna. On zginął, więc możesz go opłakiwać. A ja? Draco się na mnie wyżywa, za każdym razem łamie mi serce. Kiedy myślę, że go odzyskałem… wymyka się. 
- Dziwisz mu się? Nie pamięta całego roku. Nie wie, co o tobie myśleć. Ty też zachowujesz się w stosunku do niego bardzo różnie. Raz warczysz, a raz mówisz, że go kochasz. Czasem widzę, że masz ochotę go zabić. To prawda, straciłam syna, ale mam wrażenie, jakbym odzyskała go trochę w tobie - szepnęła.
Harry spojrzał na nią z dziwnym błyskiem w oku, jednak po chwili wrócił do wpatrywania się w błonia.
- Byłabyś wspaniałą matką.
Lasandra uśmiechnęła się i pokiwała głową.
- Tu jesteście. Właściwie, to bal się skończył i wszyscy was szukają. Wszystko w porządku?
- Kolejny. Wszystko ok! - warknął Potter odsuwając od siebie Lasandrę i Toma. Zeskoczył z okna.
- Widzę - mruknął, ale nie drążył tematu. - Severus chce wiedzieć, czy wracasz z nim do Malfoy Manor, czy chcesz jechać jutro ze wszystkimi.
- Jutro. Dobranoc. - Powlókł się korytarzem w stronę Wieży.
- Prawie mu powiedziałam. - Lasandra odezwała się dopiero, gdy Harry zniknął jej z oczu i ucichły kroki.
- Nawet się nie waż. Nie jest jeszcze gotowy.
- Kiedy będzie? - syknęła.
Harry przyczaił się za rogiem. Wiedział, że ona coś ukrywa i nie wytrzyma. Dobrze podejrzewał, że Tom zna jej tajemnicę.
- Poczekaj chociaż do po świąt. On cię znienawidzi.
- A myślisz, że ten tydzień zrobi mu różnicę? Że jego nienawiść będzie mniejsza?
- Nie, ale nie psuj rodzinnej atmosfery.
- No właśnie… - przerwała, bo w bocznym korytarzu podniosły się krzyki.
Wychylili się za winkiel i zobaczyli Dracona i Lucjusza. Ewidentnie o coś się spierali.
- Nie będę siedział przez dwa tygodnie z nim w jednym domu!
- Owszem, będziesz. To twój mąż, mój… zięć i mam prawo spędzić święta rodzinnie.
- Wiesz, na co mnie narażasz?
- Wiem. Na szczęśliwe święta z rodziną.
Draco otworzył usta, jednak Lucjusz podniósł rękę i chłopak nic nie powiedział.
- To nie podlega dyskusji. Zobaczymy się jutro w domu.
Ślizgon kiwnął głową i wpatrywał się w plecy ojca.
- Zdecydowanie to będą rodzinne święta - mruknęła do Toma i pociągnęła go ku wyjściu, a Harry nie mógł iść za nimi, bo kroki zdradziłyby jego obecność.
***
Harry miał problem. Nie kupił w tym roku żadnych prezentów, bo, tak jakby, nie miał kiedy. Uratowała go Hermiona wręczając kilka paczek.
- Tu masz coś dla teściów, Severusa, mnie - uśmiechnęła się wskazując na prezent w kształcie książki. - Coś małego dla dzieci, Cecy, niań, Serpa i oczywiście, najmniejszy, ale nie najmniej ważny, dla męża. Nawet kupiłam coś dla Toma. Myślę, że mu się spodoba.
- A dla Lasandry?
- Też przychodzi?
- Podobno tak - mruknął i spojrzał na przyjaciółkę.
- Coś się wymyśli. Wieczorem już będzie.
Potter przytaknął i wyściskał Hermionę.
- Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Zginąłbyś marnie - szepnęła mu do ucha.
***
Wszyscy pomagali w przygotowaniu Wigilii. Nikt się nie obijał. No może oprócz Dracona, który kategorycznie odmówił zejścia na dół. Nie przeszkadzało to jednak w szczęściu reszty domowników.
W tym roku, na kolację przychodzili rodzice Hermiony, bo dziewczyna stwierdziła, że nie zostawi Harry’ego na pastwę Dracona, a nie chciała rodziców zostawiać samych. Harry zaprosił Toma, jednak ten odmówił. Powiedział, że musi zaatakować jakąś wioskę ku czci jakichś pogańskich bożków, czy coś, jednak Harry do końca mu nie uwierzył i po prostu stwierdził, że Tom się boi. A Riddle się obraził. Przynajmniej będzie spokój.
Severus zaprosił Lasandrę, a ta, ku niezadowoleniu Gryfona, przyszła. Jakby to ona nie mogła nie przyjść, a Tom - zjawić się.
Ślizgon zszedł dopiero na chwilę przed kolacją. Miał na sobie smoking, zieloną koszulę ze zdobieniami na kołnierzu i mankietach, muszkę i lakierowane buty, tak czyste, że można było się w nich przeglądnąć.
Harry, w swoim garniturze czuł się blado. Poza tym, nie zdążył jeszcze przybrać na wadze, więc wyglądał jak wieszak na ubrania. Garnitur, pomimo idealnych wymiarów, wisiał na nim i uwydatniał wszelkie wystające kości.
Narcyza, przy planowaniu stołu wzięła pod uwagę to, że Draco i Harry nie przepadają za sobą i usadziła ich jak najdalej od siebie. Hermiona i jej rodzice dostali miejsca bliżej Gryfona. Jak powiedziała Narcyza, lepiej dmuchać na zimne.
Dzielenie opłatkiem było bardzo ograniczone. Harry omijał Dracona, który połamał się tylko z Severusem i rodzicami. Minimalistycznie.
Kolacja przebiegła w spokojnej atmosferze. Bez obrażania się, wyzwisk czy głupich komentarzy. Można by rzec, że było nawet przyjemnie. Draco po prostu zamilkł. Zajmował się swoim talerzem, a gdy czegoś potrzebował, zwracał się do Cyzi lub Lucjusza.
- W tym roku też urządzacie bal sylwestrowy?
- Tak. Jednak bardziej chcemy zrobić coś w stylu balu przebierańców.
Harry zerknął na Dracona i zaraz odwrócił wzrok.
- Cyziu, mogę dać ci jutro listę osób, które chcę zaprosić. -  Nie było to pytanie. Wiedział, że może, ale wolał być w porządku.
Narcyza przytaknęła.
Reszta kolacji upłynęła w ciszy.
Dużo później, kiedy siedli na kanapie przy kawie i ciastku, Serp podszedł do Harry’ego i uwiesił mu się na ramieniu.
- Możemy otworzyć prezenty?
- Musisz się spytać mamy. Ja nie decyduję o tym.
Serp westchnął.
- Możesz. - Narcyza uśmiechnęła się.
Chłopiec rzucił się pod choinkę i wyjął największą paczkę.
- To dla mnie.
Podchodził do drzewka i roznosił każdemu prezenty niczym krasnoludek, pomocnik Mikołaja. Z pewną rezerwą zachowywał w związku z Draconem. Kładł paczki przed fotelem na którym siedział Ślizgon. Blondyn, jakby wiedział, które paczki są od Hermiony i Harry’ego, nie dotykał ich. Rozpakował prezenty od Severusa, rodziców i kolegów ze szkoły.
Harry zajął się swoimi paczkami. Od Hermiony dostał książkę. Jak zwykle. Severus w tym roku kupił mu zegarek. Miał kilka funkcji, jedną z nich była możliwość włożenia zdjęcia do środka. Od przyjaciół dostał płyty jego ulubionych zespołów, a od Serpa laurkę. Narcyza i Lucjusz przygotowali dla niego zdjęcia w antyramie. On z Draconem, z Izzy, Sebastianem, jedno z Hermioną i dwa z Serpem. Oczy zaszły mu łzami. Mrugał chcąc pozbyć się wilgoci pod powiekami.
- Chcieliśmy, żebyś miał kawałek rodziny ze sobą w szkole.
Gardło zacisnęło mu się ze wzruszenia. Kiwnął tylko głową.
Serp znowu się na nim uwiesił.
Harry usłyszał syk i zobaczył, jak Draco wychodzi. Z jednej strony chciał za nim iść, z drugiej - zostać. Nie wiedział, czy powinien. Jednak nie miał serca ściągać z siebie Serpa, więc siedział i tulił chłopca do siebie. Skoro jego brat go olał, został mu tylko Harry.
- Pójdziemy ulepić bałwana?
- Musisz się ciepło ubrać.
- Dobrze. - Serp zerwał się i pobiegł na górę.
- Hermiona, wybierzesz się z nami?
Kiwnęła głową i wstała z kanapy.
Najpierw rzucali się śnieżkami. Dopiero, gdy Serp sam wyglądał jak mały bałwanek, wzięli się za lepienie kulek.
***
- Masz marchewkę? - Harry przechylił się zza drzwi.
- Gdzieś powinna być. - Narcyza zniknęła w kuchni i wróciła z marchewką i garnkiem. - Bałwan musi mieć czapkę.
Harry odebrał rzeczy i wrócił do ogrodu.
Hermiona i Serp właśnie kończyli ustawiać głowę bałwanka, który, w ich wykonaniu, miał cztery kulki.
- To nie powinny być trzy? - spytał pochodząc do nich.
- Nasz ma cztery.
- A ma jakieś imię?
- Jeszcze nie. Może być… Bałwanek.
- Bałwanek? Sam jesteś jak bałwanek - zaśmiał się Harry i rzucił w Serpa śnieżką.
- Ejj. Poskarżę się tacie - mruknął, ale po chwili się uśmiechnął.
- Dobra, dobra. Chodź, ubierzemy bałwana.
Podniósł Serpa i dał mu marchewkę i garnek.
- A ręce?
- A skąd wezmę ci gałązki?
Serp pobiegł w stronę drzew i chwilę pogrzebał w śniegu. Zadowolony wrócił w rękach trzymając dwie gałązki.
- No dobra. Wygrałeś.
***
Draco nie wychodził z pokoju nawet na posiłki. Nie chciał nikogo widzieć.
Rodzice Hermiony pojechali w drugi dzień świąt, ale mieli wrócić na bal. Każdego dnia przyjeżdżali kolejni znajomi. Z każdym dniem Malfoy Manor wybuchało okrzykami radości, śmiechem i miłością. Jak to w święta.
Harry wybrał się na zakupy z Hermioną. Musiał zaktualizować garderobę dzieci, które rosły jak na drożdżach i ciągle potrzebowały większych ubranek, nowych zabawek i nowych wózków.
- Gdzie najpierw?
- Może… zabawki?
Spędzili dobre pięć godzin szukając ubranek i wybierając wózki. Harry wydał sporo pieniędzy, jednak stwierdził, że na dzieciach nie ma co oszczędzać.
- Wróciliśmy! - krzyknął przekraczając próg. Był obwieszony torbami, Hermiona podobnie i westchnął z ulgą, gdy postawił wszystko w holu.
- Coś cicho - mruknął i wyciągnął różdżkę z kieszeni, chociaż jej nie potrzebował. W mgnieniu oka, przed nim pojawił się kot i powoli kroczył przed Harrym.
Wszyscy byli w salonie, ale nikt się nie odzywał. Może dlatego, że na dywanie, pośród zabawek siedział Draco. Na rękach trzymał Izzy, przed nim, na brzuchu leżał Sebastian, a Serp układał klocki.
Potter bał się wejść dalej, by nie zmącić tej chwili. W końcu blondyn podniósł wzrok i zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał: uśmiechnął się do Harry’ego. Nie czekając oddał córkę w ręce Cyzi i podszedł do zszokowanego Gryfona.
- Harry - szepnął Malfoy i wyciągnął przed siebie rękę. Potter jednak cofnął się nim chociażby zdążył pomyśleć o tym, co robi. W oczach Dracona pojawił się ból, ale opuścił rękę.
- Co… Kim ty jesteś? Ty nie… ty nie możesz… nie możesz być Draconem. On mnie nie pamięta. To… Nie. Powiedzcie, że to jakiś głupi żart. Hermiona, uszczypnij mnie - poprosił błagalnie odwracając się do przyjaciółki, która nadal stała dwa kroki za nim.
Szybko policzył w myślach i wiedział, że to jeszcze nie czas. Tom nie mógłby tak szybko zrobić eliksiru, skoro mówił, że zajmie mu to cztery miesiące! Jeszcze co najmniej miesiąc.
- Mam dla ciebie list. Nie wiemy od kogo. Nie ma podpisu, adresu zwrotnego.
Trzy razy spróbował chwycić kopertę, nim mu się udało. Ręce trzęsły mu się tak bardzo, że rozerwał papier na pół. Wyjął ze środka pergamin w kolorze beżowym. Szybko przebiegł wzrokiem po tekście, ale nic nie rzuciło mu się w oczy. W końcu wrócił do początku.

Harry,
wiem, że możesz być zaskoczony. Uznajmy, że to prezent ode mnie. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Udało mi się wcześniej skończyć, bo otrzymałem pomoc. Nie mogę powiedzieć od kogo, bo ta osoba sobie tego nie życzyła, ale obiecała mi, że powie Ci o tym już niedługo.
Ciesz się tym, co masz. Odzyskałeś swój sens życia, zwyciężyłeś śmierć już któryś raz. Baw się, póki możesz. Czerp z życia jak najwięcej. Wiem, że macie dużo do nadrobienia i wyjaśnienia sobie, więc nie będę Cię zamęczał. Mam nadzieję, że nasza umowa nadal obowiązuje. Powiesz mu lub nie, Twoja wola. Pamiętaj jednak, że póki ty trzymasz się ustaleń, ja nie zamierzam łamać żadnych postanowień.
Wesołych Świąt, Harry.

Nie było podpisu, ale brunet go nie potrzebował. Zobaczył, że na pergaminie pojawiły się mokre plamy, tusz rozmazywał się, gdy łzy spadały na niego. Jego usta rozciągnęły się w najszerszym uśmiechu. Miał wrażenie, że maska, którą nosił do tej pory, kruszy się i odpada.

Dziękuję - wyszeptał w myślach, a w odpowiedzi otrzymał cichy śmiech.

6 komentarzy:

  1. Jej!
    Cud, miód i malina! No w końcu !! Tak się ciesze, że Draco odzyskał pamięć! Rozdział super, nie zauważyłam nic do czego mogłabym się przyczepić. Bardzo się ciesze, że Lily nie długo się ujawni. No ile można! Tyle czekałam na ten rozdział!
    Piosenka, jestem od niej uzależniona. Naprawdę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie. Mało się nie popłakałam ze szczęścia, mało bo u mnie to trudno o jakiekolwiek łzy xd W końcu Draco odzyskał pamięć. Tylko mam nadzieje, że nie będzie to w stylu ''odzyskałem pamięć, a o przykrościach jakie wyrządziłem nie pamiętam... '' Taaa Harry nieźle dostanie po łbie jak się Severus dowie, że się zbratał z Tomem, choć skoro Lily jest po jego stronie, to tak źle nie będzie.
    Rozdział jak zawsze przyjemnie się czytało i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam Nerra M.

    OdpowiedzUsuń
  3. no chyba cię wycałuje taki prezent na święta , jesteś moim aniołem

    OdpowiedzUsuń
  4. Ajj!!! Kochaam twojego bloga!! I nareszcie was dogonilam :3
    Twojego bloga czytam od miesiąca i starałam się was nadgonic i się wreszcie udało! Po pierwsze jestem strasznie szczęśliwa żeTo Draco w końcu odzyskał pamięć...mam tylko nadzieję że to będzie bardziej "Harry wybacz mi błagam za to że byłem takim oslem", a nie coś typu "Sorry memory nic nie pamiętam, ale dzieci wyrosly ślicznie". Tom zrobił wspaniały prezent dla Harrego ale csu mi się zdaje że trochę nasz Czarny Pan zamieszani w małżeństwie Złotego Chłopca/Męża/Ojca.
    Co mogę jeszcze dodać życzę mnóstwo czasu, tysiac pięćset sto dziewięcset pomysłów na sekundę i multum czasu!!
    Z poważaniem Kaiko

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    och pięknie, Harry odzyskał Draco takiego jakim był przed tym wypadkiem, och szkoda, że Lasandra nie powiedziała wtedy nic więcej, jestem szczęśliwa, no ale jak tak Harry zareagował to wielki ból, Severusowi coś się Tom nie podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, Harry odzyskał Draco takiego jakim był przed wypadkiem, wielka szkoda, że Lasandra nie powiedziała wtedy nic więcej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń