Zaliczyłam sesję, więc wstawiam rozdział ;)
Wiem, że powinien być wcześniej, ale nie byłam w stanie uczyć się i jednocześnie pisać. Mam nadzieję, że długość Wam to wynagrodzi.
Gin - cieszę się, że podoba Ci się, jak piszę. Nigdy nie jestem pewna, czy naturalnie oddaję przemyślenia i wątpliwości bohaterów. Boję się, że coś pominę i akcja będzie niepełna albo niezrozumiana.
Nerra M. - czytałam książki wszystkie, które do tej pory wyszły co najmniej po dwa razy. Serial nie jest idealny, ale jeszcze go do końca nie skreśliłam i z niecierpliwością oczekuje na kolejne odcinki. Poza tym podobają mi się aktorzy i nie patrząc na to, że ma być to na podstawie książki, to serial jest niezły sam w sobie. Co do zachowania Harry'ego. Jest dziecinny, ale czy nie za to go kochamy?
Maniaczka książek - Twoje błagania zostały wysłuchane... Czuję się w tym momencie jak jakieś bóstwo ;p Jak już napisałam wyżej, Harry jest dziecinny. I póki co, nikt tego nie zmieni.
Rozdział 22. "Nicość"
Wiem, że powinien być wcześniej, ale nie byłam w stanie uczyć się i jednocześnie pisać. Mam nadzieję, że długość Wam to wynagrodzi.
Gin - cieszę się, że podoba Ci się, jak piszę. Nigdy nie jestem pewna, czy naturalnie oddaję przemyślenia i wątpliwości bohaterów. Boję się, że coś pominę i akcja będzie niepełna albo niezrozumiana.
Nerra M. - czytałam książki wszystkie, które do tej pory wyszły co najmniej po dwa razy. Serial nie jest idealny, ale jeszcze go do końca nie skreśliłam i z niecierpliwością oczekuje na kolejne odcinki. Poza tym podobają mi się aktorzy i nie patrząc na to, że ma być to na podstawie książki, to serial jest niezły sam w sobie. Co do zachowania Harry'ego. Jest dziecinny, ale czy nie za to go kochamy?
Maniaczka książek - Twoje błagania zostały wysłuchane... Czuję się w tym momencie jak jakieś bóstwo ;p Jak już napisałam wyżej, Harry jest dziecinny. I póki co, nikt tego nie zmieni.
Nutka na dziś:
Ruelle - Invincible
Ta piosenka także jest z serialu Shadowhunters.
Miłego czytania!
_____________________________________________________Rozdział 22. "Nicość"
Pływał w
nicości. Czuł, jak otula go całego i nie miał najmniejszej ochoty opuszczać
tego stanu. Było mu tak wygodnie, ciepło, miło i przyjemnie. Toń wzywała go,
nęcąc obietnicą wiecznego spokoju.
Coś
jednak mu nie pasowało. Już kiedyś znajdował się w podobnym stanie i wiedział,
że wieczny spokój wcale nie jest taki dobry. To bywa zwodnicze.
Mimo, że
jego mózg nie pracował jeszcze zbyt dobrze, przetłumaczył sobie, co oznacza
wieczny spokój.
Śmierć.
Tylko
ona zapewniała brak trosk, cierpienia i bólu, ale także koniec szczęścia i
miłości. A czy on tego chciał? Zdecydowanie nie.
Szarpnął
się starając wyrwać się ciemności i spokojnej toni. Morze wzburzyło się i fala
przykryła jego głowę. Spanikował. Rzucał się, by wypłynąć na powierzchnię, ale
coś ciągle trzymało go w miejscu. Słyszał krzyki, ale szum fal zagłuszał
wszystko i nie był w stanie rozróżnić słów.
Sam
przez chwilę też chciał coś powiedzieć, ale ciemność, zimna i śliska, wlała mu
się do gardła. Zaczął się krztusić i pluć, ale ona spływała w dół gardła,
wdzierała się do płuc i zabierała możliwość wzięcia oddechu. Zupełnie, jakby
ciemność zamroziła mu płuca.
Nagle
wszystko ustało. Morze było spokojne jak wcześniej, Harry dryfował jak ponton
rozbitków, ale nie był niczego świadomy. A raczej był boleśnie świadomy jednej
rzeczy, chociaż nawet ona nie mogła go teraz wytrącić z równowagi. Zupełnie,
jakby morze uspokoiło go razem ze sobą i nie pozwalało pomyśleć choćby przez
chwilę o czymś innym, czy zaniepokoić się na przykład tym, że w tej chwili nie
oddychał.
***
- Tom?
Hermiona
widziała, że coś się zaczyna dziać. Bardziej to czuła, ale była tego pewna. Riddle
operował właśnie drugą rękę i nie zwracał na nic uwagi.
- Tom?
Granger
patrzyła na zoperowaną rękę leżącą wzdłuż ciała Harry’ego. Zaczynała lekko
drgać, a palce zaciskały się regularnie.
- Tom? -
tym razem odniosła głos i Riddle nie mógł jej dłużej lekceważyć.
- O co
ci znowu…
Nie
zdążył skończyć. Harry szarpnął się na łóżku i znieruchomiał na dosłownie
minutę. Potem jego ciało zaczęło drżeć.
-
Spróbuj go unieruchomić - sapnął Tom niemalże kładąc się na lewej stronie Pottera.
Hermiona zrobiła to samo po prawej.
Drgawki
zelżały, jednak Hermiona zauważyła, że jego klatka piersiowa nie unosi się.
Przyłożyła palce na szyję, gdzie powinien być puls, jednak nic nie wyczuła. W
tym momencie Potter znieruchomiał. Wszystkie mięśnie rozluźniły się sprawiając,
że wyglądał jak odcięta od sznurków lalka.
- On nie
oddycha - wyszeptała Hermiona niezdolna do ruchu. Jej ręka wciąż znajdowała się
na szyi Harry’ego zupełnie, jakby spodziewała się tam nagle wyczuć puls.
- Wiem,
ale musisz się odsunąć - powiedział Tom tonem nie znoszącym sprzeciwu. Hermiona
odsunęła się, ale wciąż nie mogła zrozumieć, co się dookoła niej dzieje.
Zupełnie, jakby ona była jedynie obserwatorką, a nie uczestniczką.
Tom
wskoczył na łóżko i usiadł okrakiem na biodrach chłopaka. Hermiona chciała
zaprotestować, powiedzieć coś o Draconie, ale Riddle, jakby wyczuwając to,
spojrzał na nią. Od razu odechciało się jej komentować cokolwiek. Wciąż
próbowała zrozumieć, co się właściwie przed chwilą stało, jednak jej mózg
skutecznie się przed tym bronił.
Usłyszała
jakiś hałas i rozejrzała się dookoła nieco zdezorientowana. Zmarszczyła brwi,
bo wydawało się jej, że głos dochodzi z miejsca obok niej, ale nie mogła
znaleźć jego źródła.
Tom
szarpnął nią, a Hermiona spojrzała w górę na zaczerwienioną od wysiłku twarz
Lorda.
- Może
byś pomogła - wysapał.
- Ja…
Jasne - jęknęła, ale nadal stała w miejscu, bo nie potrafiła zrozumieć, na czym
ta pomoc miałaby polegać.
- Chodź
tu i rób sztuczne oddychanie.
Riddle
szarpnął nią i ustawił przy głowie Pottera. Gryfonka nieprzytomnie spojrzała na
twarz przyjaciela i nagle uderzyła w nią myśl, że on nie żyje. Oczy przesłoniła
jej mgła.
Z
drugiej strony przebijała się myśl tak ostra, że przy niej diamentowe ostrze
jest jak toporek z epoki kamienia łupanego.
„Mogę go
uratować” - kołatało jej się w głowie i raniło wnętrze czaszki. Czuła krew
pulsującą w żyłach i szumiącą w uszach. Była boleśnie świadoma każdego swojego
ruchu, każdego kawałka swojej skóry. Wiedziała, że potrafi to zrobić i pokaże
to wszystkim.
Odetchnęła
i zrobiła wdech w usta Harry’ego tak, jak uczyła się w mugolskiej szkole. Po
chwili Tom wrócił do uciśnięć, a ona czekała na swoją kolej. Wiedziała, że im
się uda. Zawsze się udawało. Właściwie, to zawsze udawało się jemu.
Znów dwa
jej wdechy i trzydzieści uciśnięć Toma.
Widziała
perlący się na skroniach pot i włosy sklejające się w strąki. W porównaniu z nim, ona
miała tą lżejszą część, ale za każdym razem, jak robiła dwa głębokie wdechy, a
potem wydechy, to czuła lekkie zawroty głowy. Wiedziała, że to normalne, tak
jak to, że Tom w końcu zemdleje z wycieńczenia, a ona nie będzie w stanie
zrobić kolejnego dużego wdechu.
Obserwowała
Toma, który rytmicznie naciskał klatkę piersiową. Gdyby teraz położyła palce na
szyi, wyczułaby krew pulsującą w tym samym rytmie, co Tom. Riddle podniósł ręce
i spojrzał na Hermionę.
Gryfonka
położyła rękę na szyi i zamarła. Po chwili podniosła dłoń, popatrzyła na nią, a
potem znów przyłożyła. Uśmiechnęła się lekko i nachyliła nad ustami Harry’ego.
- Jest
puls, co prawda słaby, ale jest. Oddycha samodzielnie.
Tom
wypuścił wstrzymywane powietrze i niemal zsunął się z łóżka. Miał ochotę
położyć się i spać tydzień. Albo dwa.
- W
porządku? - spytała Hermiona spoglądając na niego.
-
Oczywiście. Skończmy tą rękę.
Dalej
wszystko przebiegło bez problemów. Stan Harry’ego był stabilny, a serce z każdą
chwilą pracowało mocniej i bardziej równomiernie. Oddech także wrócił do normy.
Oboje
opadli na krzesła stojące pod ścianą zmęczeni. Nie rozmawiali, tylko wpatrywali
się w jedyne zajęte w sali łóżko.
Trwali
tak bez ruchu do momentu, aż Harry jęknął i poruszył palcami. Pierwsza zerwała
się Hermiona i już po chwili stała obok przyjaciela gotowa, by mu pomóc.
- Co u
diabła? - spytał rozglądając się po pomieszczeniu. Jego wzrok w końcu padł na dziewczynę,
a potem na Toma. - Jest bardzo źle?
- Nie aż
tak, choć straciłeś sporo krwi, a twoje serce się zatrzymało.
Potter
mrugnął dwa razy i przeniósł wzrok z Riddle’a na przyjaciółkę.
- Czy…
czy ktoś jeszcze o tym wie?
- Na
razie nie, ale jak ktoś wejdzie do twojej łazienki i zobaczy ogromne kałuże
krwi… - zwiesiła głos.
- Mogłabyś
nas na chwilę zostawić? - poprosił Tom.
Hermiona
spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami, ale skinęła głową i wyszła.
-
Dlaczego? Co cię podkusiło, żeby to zrobić?
- Nie
wiem. Po prostu… po prostu się stało. Zupełnie, jakbym nie panował nad sobą.
Tom
patrzył na niego z niedowierzaniem. Potem bez słowa odwrócił się i wyszedł
zostawiając Harry’ego samego z myślami i wyrzutami sumienia.
Jedno
pytanie nie dawało Harry’emu spokoju.
Dlaczego ja to zrobiłem? Wiedział, że jest
beznadziejny, ale żeby targnąć się na swoje życie? To było bez sensu.
Miał
tyle do stracenia. Akurat teraz, jak odzyskał Dracona i matkę, chciał ze sobą
skończyć?
To było
dla niego zagadką. Poza tym jak chciał sobie przypomnieć ten moment, czy choćby
to, jak szedł do łazienki, to widział jedynie ciemność pod powiekami. Nic nie
słyszał, zupełnie, jakby ktoś go zaczarował i kazał to zrobić. Ale kto chciałby
jego śmierci? W tym momencie w Malfoy Manor nie było Dumbledore’a, a nikt nie
wchodził do niego do pokoju. Był tego pewien.
- Harry?
Podniósł
wzrok i napotkał spojrzenie brązowych oczu przyjaciółki.
-
Przepraszam - mruknął i wyciągnął przed siebie ręce. Od razu podbiegła do niego
i wpadła w jego objęcia.
- Nigdy
więcej mi tego nie rób. Najpierw Draco, teraz ty…
- Draco?
- spytał ostro i odsunął przyjaciółkę od siebie.
- No,
kiedy Voldemort cię porwał, to on… Udało nam się go uratować i chyba nawet nie
ma po tym blizn. A teraz ty… Jesteście najdziwniejszą parą, jaką kiedykolwiek
spotkałam. Jesteście tak w sobie zakochani, że nie potraficie żyć bez siebie
choć przez chwilę. Ale jak on cię nienawidził, to ta nienawiść cię napędzała, a
teraz nie potrafisz poradzić sobie z tym, że kochasz dwie osoby na raz. To cię
przerasta, prawda?
Kiwnął
głową, choć nie do końca był pewien, czy Hermiona ma rację. Chciał jej
powiedzieć o Lasandrze, ale nie potrafił znaleźć słów. Sam nadal nie wiedział,
co o niej myśleć. Czy się cieszyć, czy płakać. Coś w tej kobiecie ciągle go
niepokoiło i nie do końca wiedział, czy może jej zaufać. Może to, co mu
powiedziała, to było kolejne kłamstwo?
- Boisz
się go skrzywdzić, dlatego uciekasz. Ty go naprawdę kochasz i zasługujesz
chociaż na rozmowę z nim. Jeżeli okaże się, że nadal nie jesteś pewien, to mu
to powiesz. Nie możesz siebie ranić. To cię zabije.
Znów
kiwnął głową tym razem pewny, że ma racje.
- Możemy
wrócić?
-
Eliksir już pewnie zadziałał - powiedział Tom wchodząc. - Masz zawroty głowy?
- Nie.
-
Mdłości, mroczki przed oczami, osłabienie?
- Wszystko
jest w porządku.
- W
takim razie możesz iść. Przyjdę za jakąś godzinę. W końcu jutro jest bal.
Harry’ego
zatkało. Skakał wzrokiem od Hermiony do Toma i z powrotem nie wiedząc, co
powiedzieć.
- To…
Bal… Ty…
- Tak,
zostałem zaproszony. Stwierdziłem, że skoro nie było mnie na wigilii, to mogę
się poświęcić, znaleźć strój i przyjść na bal.
- Czy to
jest to, o czym nie chciałaś mi wtedy powiedzieć? - spytał Harry marszcząc
gniewnie brwi i wpatrując się w przyjaciółkę.
Hermiona
kiwnęła głową z nieśmiałym uśmiechem.
Potter
tylko westchnął i wstał z łóżka. Na wszelki wypadek nadal przytrzymywał się go,
ale nie poczuł żadnej słabości, nogi go trzymały, nie miał zawrotów głowy ani
mdłości. Wyglądało na to, że eliksiry spełniły swoje zadanie.
-
Możecie o tym nie wspominać? - spytał Gryfon zerkając na Toma i przyjaciółkę.
Pokiwali
głowami zgodnie i niemal w tym samym momencie uśmiechnęli się do niego.
- To
idziemy. Do zobaczenia - mruknął Harry zaciskając dłoń na medalionie i już ich
nie było.
***
Pierwsze
co, to Harry z pomocą Hermiony sprzątnął krew z łazienki, złożył z powrotem
lustro, a potem położył się do łóżka. Gdy tylko przykrył się kołdrą rozległo
się pukanie do drzwi. Harry niemal mógł zobaczyć rozpaczliwą minę Dracona,
kiedy próbuje się dostać do tego pokoju.
Gryfon
westchnął i spojrzał na przyjaciółkę, która zamarła z rękami opartymi na bokach
fotela. Wyglądała, jakby nie była pewna czy nadal siedzieć, czy wstać i
otworzyć drzwi.
- Wpuść
go - poprosił.
Hermiona
uśmiechnęła się i podeszła otworzyć drzwi.
Draco
wszedł niepewnie do pomieszczenia i stanął trzy kroki za progiem. Patrzył w
podłogę, a ręce miał splecione z tyłu. Wyglądał, jakby nie chciał tu być, co
przeczyło jego zachowaniu sprzed minuty.
- Draco?
Blondyn
drgnął, ale nie podniósł głowy. Ciągle wpatrywał się w podłogę.
- Draco?
- Czemu?
Harry
zamarł z otwartymi ustami nie będąc w stanie się ruszyć, ani zareagować.
- C-co?
- jęknął.
- Czemu
uciekłeś? Czemu nie chciałeś ze mną porozmawiać? Czemu mnie unikałeś przez
ostatnie dni? Czemu nie potrafiłeś stawić mi czoła jak mężczyzna?
Chyba
lepiej było, jak Malfoy trzymał głowę opuszczoną. W jego oczach szalał ogień i
wypalał wszystko na czym zatrzymał wzrok. Harry wzdrygnął się i tym razem on
uciekł spojrzeniem.
Nie
potrafił odpowiedzieć samemu sobie na te pytania, więc tym bardziej nie umiał
odpowiedzieć na nie Draconowi. Siedział tak wpatrując się w złączone na
pościeli ręce. Wyraźnie drżały, ale nie przeszkadzało mu to teraz. Chciał się
skoncentrować i coś wymyślić, ale wszystkie wymówki brzmiały upokarzająco, albo
strachliwie. Nie chciał wyjść na mięczaka, ale właśnie nim był. Nic niewartym
frajerem, który uciekł od swojego męża akurat wtedy, gdy go odzyskał. Zostawił
go samego z wiedzą i wyrzutami sumienia, które normalnego człowieka by zabiły.
Na pewno wyglądało to wtedy tak, jakby bał się Dracona i tego, że jego pamięć
wróciła. Wyglądał wtedy zapewne na cholernie winnego wszystkiego, co zrobił,
choć tak naprawdę nie zrobił nic.
- Ja… ja
się bałem. Byłem zagubiony. Nie wiedziałem, czy dam sobie radę. Ale… tobie było
pewnie tak samo trudno jak mnie. Nie powinienem… Ja…
- Wyduś
to z siebie.
- Ja nie
wiem, czy nadal kocham cię tak, jak to pamiętasz - powiedział na wydechu nie
podnosząc głowy i wstrzymał oddech.
- To co
robiłem jest niewybaczalne. Nie potrafię sobie wyobrazić, że wciąż mnie kochasz
po tym, co mówiłem i co robiłem.
- To nie
była twoja wina! - zaprotestował i spojrzał w górę.
-
Owszem, była. To mnie nie usprawiedliwia. - Draco się uspokoił i patrzył na
Harry’ego z mieszaniną smutku i pewnej akceptacji. Jakby był pogodzony z każdym
ewentualnym końcem tej rozmowy. - Jeżeli nie będziesz w stanie wybaczyć mi tych
rzeczy, zrozumiem. Nie winię cię, ale myślę, że powinieneś coś wiedzieć nim
wyjdę. Kocham cię Harry i nic tego nie zmieniło. - Odwrócił się i z pewnym
wahaniem ruszył do drzwi. Nim zdążył przekroczyć próg, Potter złapał go za
nadgarstek i pociągnął do siebie. Malfoy obrócił się i poleciał na Gryfona, a
ten umyślnie zrobił to za mocno, więc gdy blondyn na niego wpadł obaj upadli na
ziemię. Harry wykorzystał tę chwilę nieuwagi i obrócił ich tak, że siedział
okrakiem na biodrach Dracona.
- Też
cię kocham, głupku i nic na niebie i ziemi nie jest w stanie tego zmienić. -
Pochylił się i mocno wpił w usta męża. Tan zamruczał i zarzucił mu ręce na
szyję przyciągając go jeszcze mocniej do siebie. Potter położył się na nim, by
jeszcze bardziej zbliżyć się do niego.
***
Leżeli
przytuleni do siebie. Harry na plecach, Draco na boku z nogą przerzuconą przez
biodra drugiego chłopaka i ręką oplatającą pierś. Nie spali, bo nie mogli.
Harry’ego dręczyły wyrzuty sumienia, że okłamuje samego siebie, ale także
Malfoya. Cały czas miał wątpliwości, czy powinien powiedzieć mężowi o swoim
układzie z Riddlem czy nie. Z jednej strony nie musiałby tego ukrywać, chować
się i tłumaczyć zniknięć, a z drugiej obawiał się, że Draco odejdzie od niego,
bo przecież obiecał, że nie zbrata się z Tomem.
- Nie miałem czasu wcześniej zapytać... - zaczął Draco z zadziornym uśmieszkiem. - Dlaczego masz bandaże na nadgarstkach?
- Głupi wypadek - mruknął chowając ręce pod narzutę.
- Wypadek? Mam iść porozmawiać z Hermioną?
- Szantażujesz mnie? To może ja też powinienem? - spytał Harry i wstał. Chwycił dłonie blondyna i obrócił je wierzchem do dołu. Przyjrzał się nadgarstkom, na których było widać cieniutkie blizny wzdłuż zgięć. - Może powinienem spytać się jej, skąd ty masz te blizny?
Malfoy wyrwał ręce z uścisku i schował je za plecami.
- Głupi wypadek - burknął nie patrząc na Harry'ego, który uśmiechnął się z wyższością. - Podejrzewam, że ty przynajmniej wiesz, dlaczego to zrobiłem. Skoro wiesz, gdzie są...
- Hermiona mi powiedziała. Wymsknęło jej się. A ja... Nie wiem, dlaczego. Jeżeli miałbym być szczery, to tak na prawdę nie pamiętam, żebym w ogóle to zrobił. Mam pustkę, lukę w pamięci - mruknął. - Zupełnie, jakby ktoś wyciął mi wspomnienia, albo zaczarował, żebym to zrobił - dodał zmęczonym głosem.
Malfoy podniósł lekko głowę i przyjrzał się twarzy męża.
- Wierzę ci - powiedział.
Nie dodał nic więcej. Nie musiał. To jedno zdanie wystarczyło. Harry nie potrzebował zapewnień, że wszystko będzie dobrze, że się ułoży, bo póki żyje Dumbledore, nie mogą być tego pewni.
Potter położył się, a Malfoy powrócił na swoje miejsce.
- Jak to
się stało, że odzyskałeś pamięć? - spytał po chwili spoglądając na zamknięte oczy Dracona.
- Nie
wiem. Spałem, a gdy się obudziłem przypomniałem sobie ostatnie cztery miesiące.
Wszystko jest jakby spowite mgłą. Ostatnie wyraźne wspomnienie to wybuchający
kociołek. Wiem, że zachowywałem się jak ostatni burak i cham, ale nie znam
powodu.
-
Dumbledore spreparował składnik eliksiru. Podczas wybuchu twoje wspomnienia
zostały usunięte. Nie pamiętałeś całego roku. Nienawidziłeś mnie - jego głos
się załamał. Mimo tego, że od tamtego dnia minęły cztery miesiące, to nadal bolało. Pamiętał to
jak dziś, gdy Draco spoglądał na niego z nienawiścią w szarych oczach i jak nie
chciał go słuchać.
-
Przepraszam - szepnął Malfoy.
- To nie
twoja wina. To dyrek do tego doprowadził.
- Wiem,
ale to, co ci robiłem, to moja wina.
- Nie
miałeś na to wpływu. Po prostu mnie nie pamiętałeś.
- Nie
pozwolę, żeby coś takiego znowu się zdarzyło. A w ogóle, skąd wiesz, że to nie
Voldemort? Przecież Dumbledore nie miałby po co tego robić.
- Blaise
się powiedział - powiedział wymyślając na szybko odpowiedź.
- A co
ma do tego Zabini?
-
Pamiętasz, jak potrącił nasz stolik? To on zamienił korzeń dobry na ten
spreparowany. Dostał go od dyrektora.
-
Przyznał się?
Harry
się zawahał. Nie chciał go okłamywać, ale w tym momencie miał wrażenie, że
naciągnięcie prawdy będzie lepsze.
- Tak.
-
Podejrzewam, że został wydalony ze szkoły?
Potter
ponownie się zawahał. Blaise jeszcze nie wydobrzał po jego ataku. Przebywał w
Mungu, jego stan był stabilny, ale potrzebował całodobowej opieki Magomedyków.
- Tak.
Został wydalony.
Draco
otworzył oczy i spojrzał na niego.
- Czegoś
mi nie mówisz - mruknął taksując go wzrokiem.
Gryfon
odetchnął i starał się kontrolować swoją twarz. Nie chciał, żeby coś go
zdradziło.
- Blaise
został wydalony ze szkoły. O to pytałeś - odparł ważąc każde słowo.
- Ale…
- Ale
jest w Mungu.
Draco
podniósł się, wyprostował i spojrzał na niego wyczekująco.
- Nie
pamiętasz? - jęknął Gryfon i westchnął. - Czyli nie - powiedział widząc
zmarszczone brwi męża. - Po tym, jak dowiedziałem się, że nic nie pamiętasz,
poszedłem do niego. Moja magia mną kierowała. Prawie go zabiłem. - Harry
zaśmiał się smutno. - Po prostu jak pomyślałem, że gdyby on nie istniał… W
każdym razie… Żyje, ale nadal mu daleko do odzyskania pełnej sprawności.
Draco
milczał uparcie wpatrując się w męża. Trudno było określić, o czym myśli i co
czuje, jego twarz była obojętna, umysł zamknięty, a oczy zimne, bez wyrazu.
- Nie
chciałem tego. Nie myślałem racjonalnie. To było silniejsze ode mnie. Moja
magia…
- Nie
jestem zły na ciebie. Jestem zły na Zabiniego. To on do tego doprowadził.
Uważam, że należała mu się kara, ale myślę, że wydalenie ze szkoły by
wystarczyło.
- To nie
ja. To ona - powiedział i machnął ręką. Na łóżko wskoczyła pantera i otarła się
o jego wyciągniętą rękę.
Draco
wpatrywał się zaskoczony w kota wędrującego po pościeli.
- Ale… -
Draco pokręcił głową i uśmiechnął się. - Przecież materializacja magii… Tylko
nieliczni…
- Wiem.
W historii było tyle przypadków, że można by było je policzyć na palcach jednej
ręki.
- Kto…?
Przecież, skąd mogłeś o tym wiedzieć?
-
Hermiona poszperała i zaproponowała to jako wyjście do zabrania nadmiaru magii.
Nie była pewna, czy się uda, ale warto było spróbować.
- Udało
się.
-
Przynajmniej teraz mam nad nią kontrolę. Nadal nie mogę się z nią porozumieć,
ale pracuję nad tym. Ostatnio nie miałem za bardzo czasu… - zwiesił głos
przypominając sobie szpital.
Draco
ponownie się położył powracając do swojej poprzedniej pozycji. Ułożył głowę w
zagłębieniu szyi Harry’ego.
- Już
jestem - szepnął i pocałował go w obojczyk.
- Cieszę
się - odpowiedział Potter zamykając oczy i wsłuchując się w ciszę. Zasnął
ukołysany szmerem oddechu i równomiernym biciem serca ukochanego.
***
-
Martwisz się czymś - powiedziała Hermiona, kiedy po śniadaniu usiedli w salonie
przy kawie i ciastku.
Serp
biegał dookoła, a za nim latał Semanthiel. Mess zwinęła się na dywaniku przed
kominkiem.
-
Dziwisz mi się. Odzyskałem męża, prawie popełniłem samobójstwo, a teraz siedzę
sobie wśród przyjaciół, piję kawę i czekam na bal. To nie jest normalne.
Dodatkowo nie mam przebrania.
-
Słyszałam, że Tom ma zamiar przebrać się za siebie - zaśmiała się.
- Za
Voldemorta? Niezbyt oryginalne.
- Czemu?
Myślisz, że ktokolwiek inny by się na to porwał? On jest jedyny, bo nie boi się
swojego gniewu.
Potter
wzruszył ramionami i przesunął wzrokiem po siedzących w salonie osobach. Byli
wszyscy z Bandy, Lucjusz, Cyzia, Serp, Draco, Snape, Tom i Lasandra. Ta
ostatnia ciągle wpatrywała się w niego, jakby chciała przewiercić go wzrokiem
na wylot. Czuł się niekomfortowo i ciągle się wiercił. Draco siedzący obok
niego z Izzy na rękach zauważył, że ich nauczycielka ciągle przygląda się
brunetowi, ale stwierdził, że jeżeli Harry będzie chciał mu powiedzieć, to to
zrobi. Nie ma co na siłę się wpychać.
Za to
Hermiona była zupełnym przeciwieństwem i zapytała Harry’ego prosto z mostu:
-
Dlaczego Lasandra ciągle się na ciebie patrzy?
Potter
zamarł i spojrzał na przyjaciółkę.
- Możemy
porozmawiać na osobności?
Wstał i
oddał Sebastiana niani.
Idąc po
schodach nie był pewien, czy powiedzieć Hermionie prawdę. Nie wiedział, jak ona
zareaguje i po czyjej stanie stronie.
Chwilę
po tym, jak drzwi zamknęły się za nimi ponownie się otworzyły i do pokoju
wślizgnął się Draco.
- Nie
będziesz musiał dwa razy powtarzać - powiedział z chytrym uśmiechem.
Harry
kiwnął głową i opadł na fotel przed kominkiem. Przywołał sobie Ognistą i trzy
szklanki, nalał do nich bursztynowego płynu i swoją porcję wypił od razu.
Jego wzrok wędrował od Hermiony do Dracona i z powrotem. Nie mógł przyzwyczaić się do myśli, że może Draconowi wszystko powiedzieć, a ten go nie wyśmieje i nie zwymyśla.
Siedział przez chwilę zastanawiając się jak ubrać w słowa swoje myśli.
- Nie
wiem, jak wam to powiedzieć i w ogóle od czego zacząć.
- Od
początku i jak najprościej.
- Jak
najprościej to… Lasandra jest moją matką. A właściwie… Lasandra to Lily.
W pokoju
zapadła cisza przerywana jedynie trzaskaniem ognia w kominku.
- Może
od początku? - zasugerowała Hermiona słabym głosem.
Harry
westchnął i opowiedział im to, czego dowiedział się od Lasandry.
-
Upozorowała własną śmierć?
-
Dumbledore się nabrał?
-
Mieszkała w Ameryce?
-
Dumbledore nie wie?
Mówili
na zmianę, a Harry przeskakiwał wzrokiem od jednego do drugiego.
- Tak,
tak, tak, tak. Coś jeszcze chcecie wiedzieć?
- Nie
jesteś już nawet pół sierotą. Masz matkę i ojca - powiedziała Hermiona
uśmiechając się.
- Nie
pomyślałem o tym w ogóle - stwierdził zamyślony Potter. - Wygląda na to, że
tak.
- Tom… -
zaczęła Hermiona, ale ugryzła się w język. Draco spojrzał na nią pytająco i
zmarszczył brwi.
- Tom?
Ten wasz kolega? On mi kogoś przypomina, ale nie jestem w stanie sobie
przypomnieć kogo - mruknął Malfoy i zasępił się.
- Ma
taką pospolitą urodę - przytaknęła Hermiona.
- Pewnie
i tak mi się wydawało. Nie ważne - uśmiechnął się do Harry’ego.
- A co
ty o niej myślisz, Harry?
- Sam
nie wiem. Jestem na nią zły. Mogła mi to powiedzieć chociażby na naszym ślubie
- powiedział wskazując ręką na siebie i Dracona. - Dała mi wtedy list, a ja się
nie zorientowałem, że to ona. Pamiętasz Draco, kiedy mówiłem ci pod koniec
roku, że wydawało mi się, że widziałem mamę?
-
Oczywiście. Sam powiedziałem, że pewnie ci się przywidziało, bo stała w cieniu.
Potem okazało się, że Lasandra jest podobna do Lily i łatwo można było
powiedzieć, że w półmroku zobaczyłeś Lasandrę.
- Dziwię
się tylko, że Snape ci nie powiedział. Musiał wiedzieć.
-
Wiedział, ale obiecał jej, że będzie mogła sama mi powiedzieć.
- Co
zamierzasz teraz zrobić? - Draco przyglądał mu się ciekawością.
- Sam
nie wiem.
-
Wierzysz jej? - spytała Hermiona.
- A
czemu mam nie wierzyć? Myślisz, że ktoś mógłby coś takiego wymyślić? I niby po
co? - prychnął.
- Żeby
się do ciebie zbliżyć - syknęła. - Nie pomyślałeś, że może służyć dyrektorowi?
-
Kolejny podwójny agent? - parsknął i spojrzał na Dracona, który siedział
zmieszany. -
Lasandra służy Voldemortowi - wyjaśnił, a Malfoy wzdrygnął się.
- Ktoś o
tym wie?
- Ja i
Hermiona. Podejrzewamy, że Dumbledore też, ale skoro pozwolił jej pracować, to
jej ufa.
- Czemu
nikomu o tym nie powiedzieliście? - spytał.
- Bo…
właściwie…
- A jak
się dowiedzieliście? - W jego oczach widział rosnącą złość.
- Tak
jakby zabrała nas na spotkanie z Riddlem - powiedział szybko Harry i zasłonił
się rękami. Spoglądał pomiędzy palcami na męża i oczekiwał jego reakcji.
- Was?
Ciebie i Hermionę? A ktoś wiedział, że tam idziecie?
Harry
potrząsnął głową.
Draco
odetchnął i zacisnął pięści.
-
Dlaczego?
- Bo
myśleliśmy, że może znać sposób na przywrócenie ci pamięci.
- Że
może znać? Czyli nie znał?
- Nie
chciał się tego podjąć. Stwierdził, że to za trudne i zbyt niebezpieczne. Mógłbyś
umrzeć.
- I ty
mu uwierzyłeś. Pewnie cię okłamał. To cud, że nic wam się nie stało. Przecież
mogłeś zginąć. Poszedłeś do jego zamku sam z siebie…
-
Właściwie, to dopiero na miejscu okazało się, że Lasandra zabrała nas do Vol…
Sami-Wiecie-Kogo - powiedział i westchnął.
- Nie
pomyślałeś, że gdybyś się zgodził, to oczekiwałby od ciebie zapłaty. Zapewne w
postaci przyłączenia się do niego. Przecież tego właśnie ostatnio chciał. A
może Zabini cię okłamał. Może to Czarny Pan wszystko ukartował, spreparował
korzeń, a potem tylko czekał na to, aż się u niego pokażesz, a on będzie mógł
zaproponować ratunek w zamian za przymierze. Nie sądzisz, że to brzmi
logicznie.
- Brzmi,
ale Riddle nie znał bezpiecznej metody na odzyskanie twoich wspomnień.
- Możemy
wrócić do Lasandry? - spytała Hermiona.
- Nie
mam pojęcia, co z nią zrobić. Nie mogę tak po prostu rzucić jej się na szyję i
zapłakać. Sama musi ogłosić, kim jest naprawdę, bo ja za nią tego nie zrobię.
Niech nawet o tym nie myśli.
- Możesz
z nią rozmawiać.
- Nigdy
nie rozmawiałem z Lasandrą, nigdy nawet za nią nie przepadałem. Nagle mam
zacząć z nią rozmawiać i się zwierzać? To będzie wyglądać co najmniej dziwnie.
Nawet Snape’owi się nie zwierzam, a znam go trochę dłużej.
- Rób
jak uważasz, ale według mnie, powinieneś dać jej szansę i zobaczyć, jak się
wszystko potoczy - powiedziała i wstała. Rozejrzała się po pokoju, a potem
spojrzała na przyjaciela. - Wiem, że wszystko będzie dobrze. Musisz tylko w to
uwierzyć. - Wyszła nie oglądając się za siebie.
- Ona ma
rację - powiedział Draco po chwili ciszy. - Wiesz, jak bardzo nie lubię tego
mówić, ale faktycznie ma rację.
- Wiem i
to mnie dobija - mruknął Harry odchylając głowę na oparcie.
Draco
wślizgnął mu się na kolana i objął za szyję. Harry podniósł głowę i spojrzał
głęboko w szare oczy męża. Były teraz takie spokojne i ciepłe, co nie zdarzało
się zbyt często.
- I tak
uważam, że postąpiłeś głupio idąc do zamku Lorda z Hermioną i Lasandrą bez
powiedzenia komukolwiek dokąd się wybierasz. Teraz wiem, że ona nie pozwoliłaby
cię skrzywdzić, ale wtedy…
-
Robiłem to tylko po to, żeby cię odzyskać. Zrobiłbym wszystko…
- Nawet
sprzedał swoją duszę diabłu?
- Nawet
- szepnął i uśmiechnął się szeroko. Draco też się uśmiechnął i przyciągnął
bruneta mocno do siebie.
***
-
Idziecie na dół, bo zaraz… - Hermiona zatrzymała się i zakryła oczy ręką. -
Przepraszam, nie chciałam tak wpaść, ale… Możecie się ubrać, albo chociaż
zakryć?
Harry
zachichotał i machnął ręką, a narzuta z łóżka przyleciała do nich na fotel.
- Już -
powiedział Draco rozbawiony.
-
Wiecie, że za pół godziny zaczyna się bal?
- Tak.
Jednak nie wiemy, w co się ubrać. Zaraz zejdziemy na dół, nie martw się.
Hermiona
odetchnęła, spróbowała się uśmiechnąć, ale z nerwów jej się nie udało i wyszła
zamykając za sobą drzwi.
- Chyba
faktycznie przydałoby się ubrać i ogarnąć - mruknął Draco odwracając się do
Pottera. Ich twarze znajdowały się kilka centymetrów od siebie.
- Niee -
mruknął Harry i przysunął się jeszcze bliżej.
- Wiesz,
że jak teraz nie wstanę, to spóźnimy się na bal i to pewnie z godzinę albo
dwie?
- Wiem.
-
Dlatego będę tym bardziej ogarniętym i wstanę.
Malfoy
podniósł się zabierając ze sobą narzutę, a Harry warknął, a po chwili jęknął,
gdy zrobiło mu się zimno.
- Jak
się ubierzesz, to będzie ci cieplej - powiedział i z uśmiechem zniknął w
łazience.
Gryfon
usłyszał szum wody i niechętnie podniósł się z fotela. Podszedł do szafy i
wyciągnął z niej parę bokserek i jakieś skarpetki. Co do reszty stroju nie miał
pomysłu. Mógłby przebrać się za księżniczkę, siebie albo… Dracona. Uśmiechnął
się do siebie i stwierdził, że to będzie świetny pomysł.
Czekał
aż Draco wyjdzie z łazienki. Jego włosy były jeszcze wilgotne, a po piersi
spływały kropelki wody. Miał na sobie jedynie majtki i skarpetki, bo
najwyraźniej też nie miał pomysłu, w co się ubrać.
- Możemy
przebrać się za siebie - powiedział Harry mijając się z nim w drzwiach.
- Ja za
ciebie, a ty za mnie?
Harry
przytaknął i zamknął drzwi. Szybko wziął prysznic i wyszedł wycierając włosy.
- Znasz
jakieś zaklęcia? Nie mamy eliksiru wielosokowego, poza tym jest nielegalny i
trzyma tylko godzinę. - Draco siedział na łóżku, na sobie miał rozpiętą koszulę
i spodnie od smokingu.
- Wiem,
że eliksir można jakoś podkręcić. Chyba dodając krwi, a nie tylko włosów, ale
niewiele to pomaga. Myślę, że moja magia może nam pomóc. Właściwie potrzebujemy
tylko zmiany koloru włosów, skóry i oczu i tonu głosu. Reszty nie da się
przekazać.
- A
posturę? Jesteś bardzo chudy. Chudszy ode mnie i chudszy niż kiedykolwiek
byłeś.
-
Ostatnio jakoś nie miałem ochoty na spożywanie posiłków - mruknął wymijająco
Harry i przywołał panterę, która położyła się na łóżku obok blondyna. - To co
najpierw?
- Włosy
- zdecydował Draco po chwili namysłu.
Harry
machnął ręką, a pantera wygięła grzbiet i Draco był brunetem, a Harry
blondynem. Po chwili zmieniły się oczy, kolor skóry, Harry przytył, a Draco
schudł tak, że było mu widać żebra.
- O
Merlinie - wykrztusił Harry spoglądając na męża. Malfoy wstał, a spodnie
zsunęły mu się z bioder.
Gryfon
podszedł i jak zahipnotyzowany zaczął błądzić palcami po ciele męża. Nawet nie
zwrócił uwagi na to, że jego palce były bardzo blade, jakby nigdy nie widziały
słońca.
- Ja… ja
tak wyglądam? - spytał wpatrując się w zielone oczy.
Draco
przytaknął.
Harry
zamknął oczy i odsunął się.
- Nie wiedziałem…
nie sądziłem, że jest aż tak źle.
- Nadal
cię kocham Harry. To tylko wygląd. Wszystko wróci do normy, zaczniesz jeść i
będzie dobrze. Miałeś ciężki okres. To nic.
Potter
potrząsnął głową, a jasne kosmyki opadły mu na oczy.
- Trzeba
się ubrać - powiedział, ale jego głos nadal był lekko zachrypnięty.
Draco
zaklęciem przywołał swoje szaty z pokoju, a Harry podał mu swoje, które były
magicznie dostosowane do jego rozmiaru.
- Wiesz,
jak długo utrzymają się te zmiany?
-
Powinny całą noc. Moja magia będzie ich pilnować, więc nie muszę się na nich
skupiać.
-
Wygodne - mruknął Malfoy wiążąc krawat.
- Wiem,
co jeszcze - krzyknął Harry i dotknął swojego czoła. - Mam tu bliznę?
Draco
przytaknął, a po chwili taką bliznę miał u siebie na czole.
Malfoy
poszedł jeszcze na chwilę do łazienki i wrócił wpatrując się w swoje przedramię.
- A
Znak?
Harry
podszedł do niego i spojrzał na lewą rękę. Czarny Znak wyglądał, jakby zrobiono
go wczoraj. Gryfon mógłby przysiąc, że się porusza.
- Nie
możesz go mieć u siebie. Postaramy się go jakoś zamaskować.
Przysiedli
na krawędzi łóżka, a pantera pochyliła się nad przedramieniem Draco. Jej
widmowy język przejechał po Znaku, a ten w tym miejscu wyblakł, a potem
zupełnie zniknął. W miarę, jak u Malofya znaku ubywało, u Harry’ego się
pojawiał.
- To
niesamowite - mruknął blondyn wpatrując się w swoje czyste przedramię.
- On tam
nadal jest - powiedział Harry przesuwając dłonią tam, gdzie powinien być Znak.
- Tylko go nie widać.
- To i
tak jest niesamowite.
Rozległo
się pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju weszła Narcyza w bladoniebieskiej
sukni, która omiatała ziemię wokoło jej stóp. Na górze była idealnie dopasowana
do właścicielki, a na dole spływała łagodną falą. Do pleców miała przyczepione
skrzydła, która poruszały się lekko do przodu i do tyłu. Były tak duże, że
niemal sięgały ziemi.
-
Jesteście gotowi? - spytała.
- Prawie
- powiedział Harry uśmiechając się szeroko.
- Dobrze
wiedzieć, że masz taki dobry humor, Draco - odparła i także się uśmiechnęła.
Oboje
parsknęli śmiechem, a Narcyza przeskakiwała wzrokiem od jednego do drugiego nie
wiedząc z czego się śmieją.
- Jak
już się uspokoicie, to zejdźcie na dół. Wszyscy na was czekają.
- Moja
własna matka się pomyliła - mruknął Draco, kiedy uspokoiwszy się, zapiął
mankiety z zawiązał buty.
- To
znaczy, że dobrze to zrobiliśmy.
-
Ciekawe, kto jeszcze się nabierze. Musisz się zachowywać jak ja, mówić jak ja i
chodzić jak ja.
- Ty też
musisz to robić.
-
Udawanie mnie jest trudniejsze niż udawanie ciebie - prychnął Malfoy wychodząc
z pokoju.
- Wcale,
że nie. Muszę tylko patrzeć na wszystkich z góry, chodzić z wysoko uniesioną
głową i przeciągać samogłoski, co wychodzi mi znakomicie - powiedział udając
ton Dracona.
- Ja tak
nie mówię - obruszył się Malfoy schodząc po schodach.
-
Owszem, mówisz.
Blondyn
nie odpowiedział, za to zaczął się głupkowato uśmiechać.
- Co ty
robisz - syknął mu do ucha Gryfon.
- Udaję
ciebie - mruknął Draco i stanął obok Hermiony przed wejściem do sali balowej.
-
Jesteście wreszcie. Co robiliście tyle czasu?
- Musieliśmy
się odpowiednio przygotować - powiedział Harry tak, jak zrobiłby to Draco.
- Ja już
wiem, jak to przygotowanie wyglądało, Malfoy.
- Co tak
ostro, Hermiono - powiedział Draco i zaśmiał się.
- Po
prostu nie lubię, jak ktoś się spóźnia, Harry.
Draco
ponownie się zaśmiał, a Gryfon do niego dołączył.
- Widzę,
że ktoś tu ma dobry humor. - Tom podszedł do nich.
Malfoy
momentalnie przestał się śmiać i wyciągnął różdżkę. Stanął gotowy do walki.
Tom
rzeczywiście nie wyglądał jak on. Faktycznie przebrał się za Voldemorta. Nie
miał włosów, a kolor skóry był chorobliwie blady. Oczy jarzyły mu się na
czerwono jak dwa rubiny, a nos był płaski i składały się na niego jedynie dwie
wąskie dziurki, które były niczym rozcięcie nożem w skórze. Ubrany był w tak
czarne szaty, że ubranie Snape było przy nich szare. Długie palce z ostro
zakończonymi pazurami zaciśnięte były na różdżce.
- Chyba nie zostaliśmy sobie odpowiednio
przedstawieni - powiedział mierząc Dracona spojrzeniem, który zamarł z wyrazem
szoku na twarzy. - Wiem, że nie jesteś Harrym pomimo świetnej charakteryzacji.
Jestem pod wrażeniem tego, czego można dokonać z odrobiną magii. Nazywam się
Thomas Venger i jestem przyjacielem Harry’ego.
- Nawet
moja matka się nie zorientowała, a ty tak? - prychnął, ale opuścił różdżkę.
- Jestem
bardzo wrażliwy na punkcie magii - mruknął Tom i uśmiechnął się. - Wyczuwam, że
nie jesteś Harrym, przynajmniej nie naprawdę.
Draco
kiwnął głową.
- Jestem
Draco Malfoy - powiedział blondyn i wyciągnął przed siebie rękę.
Tom
uścisnął zaoferowaną dłoń i odwzajemnił uśmiech.
-
Poznałem Harry’ego w jego klubie parę miesięcy temu. Jednak ciebie tam nigdy
nie widziałem.
- Tak.
Byliśmy… pokłóceni - mruknął wymijająco Draco zezując na Pottera, jednak ten
zdawał się nie zwracać uwagi na męża pochłonięty rozmową z Hermioną.
-
Wnioskując z nazwiska, jesteście małżeństwem, prawda?
Malfoy
przytaknął ostrożnie nie wiedząc, czego może się spodziewać.
- Szkoda
- wyznał Tom i zaśmiał się z miny Dracona. - Twój mąż to gorący towar. Nie dziw
się, że nie jesteś jedyny, któremu się podoba.
Ślizgon
parsknął nerwowo i odetchnął z ulgą gdy pojawił się Snape i poprosił go na
chwilę na rozmowę.
Severus
poprowadził go w kąt i otworzył usta, jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć,
Draco się odezwał:
- Nie
jestem Harrym. To ja, Draco.
Snape
wpatrywał się w niego zmrużonymi oczami, a po chwili kiwnął i odprawił go
machnięciem ręki.
Chwilę
później Harry stał z boku z ojcem i słuchał, co ten ma mu do powiedzenia.
-
Słyszałem, że Lasandra powiedziała ci, kim jest.
- Owszem.
- Odkąd
się dowiedziałem namawiałem ją, by ci powiedziała. Sam chciałem to zrobić, ale
uparła się i wymusiła na mnie wieczystą przysięgę. Co zamierzasz teraz zrobić?
- Nie
wiem. Mam opory przed podejściem do niej i przytuleniem się. Dodatkowo nadal
wygląda jak Lasandra.
- Wiem -
mruknął Snape. - Myślisz, że jesteś w stanie jej wybaczyć i zaakceptować?
- Jeżeli
udało mi się zaakceptować ciebie, to czemu nie. Ona nie może być aż tak zła -
parsknął.
- Dzięki
- burknął Severus, ale uśmiechnął się lekko.
- W
końcu ty mnie nienawidziłeś, a ja nie pozostawałem ci dłużny. Lasandra nic mi
nie zrobiła, więc właściwie… Zobaczymy. Na pewno nie rzucę jej się od razu w
ramiona i nie zacznę płakać. Po prostu będę z nią normalnie rozmawiał i się
zobaczy. - Mistrz Eliksirów przytaknął bez słowa. - Poza tym, za kogo ty się
przebrałeś?
- Za
nietoperza.
Harry
parsknął śmiechem i nie zdołał się opanować przez dobrych kilka minut. Snape
naburmuszony odszedł zostawiając za sobą duszącego się syna.