wtorek, 21 października 2014

Rozdział 16.

A co mi tam. Taki prezent ode mnie. Dwa rozdziały w jeden dzień. Wiem, jestem szalona... <3
____________________________________________________________
Rozdział 16. "Prezenty!"
Harry obudził się następnego dnia po południu. Był sam w pokoju. Z tego co pamiętał dziś była niedziela. Chyba. Zależy ile spał. Podniósł się do siadu i syknął z bólu, kiedy dała o sobie znać rana na boku. Przyłożył rękę i pod palcami wyczuł ściśle go oplatający bandaż.
Ciekawe gdzie wywiało wszystkich? - zastanowił się i spuścił nogi z łóżka. Powoli stanął na nich i kiedy był pewien, że go utrzymają powoli zaczął sunąć w stronę łazienki. Krzywił się z bólu i co chwilę stawał łapiąc oddech, ale był z siebie niezwykle dumny, kiedy w końcu dotarł do pomieszczenia i załatwił się. Myjąc ręce spojrzał na lustro wiszące nad umywalką i cofnął się o krok. Spoglądał na niego chłopak o białej, wręcz porcelanowej twarzy, która w niczym nie przypominała alabastrowej cery Dracona. To była bladość choroby, dużej utraty krwi lub trupa. Harry wzdrygnął się i odwrócił do wyjścia.
- Hej, Draco - mruknął widząc stojącego w drzwiach chłopaka.
- Nie mogłeś zawołać? - warknął tamten ruszając się z miejsca i podchodząc do bruneta.
- Nie wiedziałem, że tam byłeś - usprawiedliwił się i z pomocą Malfoy’a dotarł do łóżka. - Ile spałem?
- Nie długo. Pół dnia. Jest już koło szesnastej.
- A co z… - przerwał nie wiedząc nawet, kto go zaatakował. Nie mógł skojarzyć faktów. Odpowiedź miał na końcu języka.
- To Zabini. Trochę go obiłem, ale niestety nie zdążyłem go zabić, bo Severus i Lucjusz mnie zatrzymali - warknął, a Harry zaśmiał się cicho i dotknął policzka chłopaka. Ten w zamyśleniu złapał dłoń, pocałował ją po wewnętrznej stronie i przytrzymał przy swoich ustach.
Był to tak intymny i delikatny gest, że Harry zarumienił się widząc poczynania blondyna.
- Ale chyba zrozumiał lekcję - mruknął, a słowa były lekko zniekształcone, bo nadal trzymał rękę bruneta przy swoich ustach. Harry czuł poruszające się wargi i ciepły oddech łaskoczący go w rękę. Nagle zapragnął po prostu przytulić się do blondyna. Malfoy poprowadził ukochanego do łóżka. 
- Draco - szepnął, a blondyn spojrzał na niego zza zasłony długich, niemal srebrnych rzęs. Trafnie odczytując zamiary Gryfona, położył się obok niego na łóżku wcześniej zdejmując buty i układając głowę Harry’ego na swojej klatce piersiowej tak, jak sam lubił. Lekko gładził głowę na piersi i wsłuchiwał się w tak spokojny oddech Pottera. Czuł, że ten go obejmuje tak, jakby od tego zależało jego życie, ale nie przeszkadzało mu to.
Był na właściwym miejscu i gdyby zaraz miał się skończyć świat, nie chciałby być nigdzie indziej. Tu było jego miejsce, przy boku tego upierdliwego, natrętnego, wkurzającego, irytującego, pociągającego, doprowadzającego go do szaleństwa, przystojnego, kochanego, jego nie bardzo Złotego Chłopca.
Draco nie miał pojęcia co by zrobił, gdyby go stracił. Jak bardzo byłby pogrążony w rozpaczy? Czy próbowałby popełnić samobójstwo? Jeżeli miałby dziecko na wychowanie, to raczej nie, choć dziecko przypominałoby mu, o tym kogo stracił. A może to uczyniło by go silniejszym? Nie do złamania? Miał by cel, żeby żyć. Nie poddałby się tak łatwo. A może. Kto wie? To tylko gdybanie. W życiu, Draco wcale nie jest tak silny i odważny. Samo myślenie o śmierci jego ukochanego boli i przyprawia o mdłości. Ale nie potrafił się powstrzymać. Coś mówiło mu, że nie będzie dobrze, że coś się stanie. Nie koniecznie dobrego.
Upiorne uczucie - i z tą myślą na skraju umysłu zasnął.
***
Ostatni tydzień przed świętami był po prostu nudny. Codziennie lekcje i referaty zadawane na święta, prace domowe na następny dzień. Harry jeszcze musiał brać trzy razy dziennie eliksir wzmacniający i przyspieszający się gojenie ran raz dziennie. Poruszał się jeszcze powoli, czasem bolał go bok i często robił się zmęczony, ale przynajmniej nie siedział bezczynnie w lochach. Udawał, że nic się nie stało. Nic ciekawego nie zdarzyło się przez ten tydzień.
W końcu nadszedł upragniony piątek. Dzień, w którym rozjadą się do domów na przerwę świąteczną i sylwestra.
Banda trzymała się razem, ale nie zamierzała się żegnać. Przynajmniej ci, którzy zostawali razem. Z tego, co Harry się orientował, wszyscy byli zaproszeni przez samego Mistrza Eliksirów do spędzenia świąt w Snape Manor, a później rozjadą się do domów w dniu, kiedy Harry, Snape i Malfoy’owie będą się przenosić do Malfoy Manor. Oczywiście całe ich rodziny były zaproszone, więc w tym roku dom Harry’ego będzie pełen ludzi. Wiedział, że wpada Luna z ojcem, Neville z babcią, Wesley’owie odmówili wymawiając się rodziną, Seamus i Dean także zrezygnowali - nadal nie czuli się zbyt pewnie przy nauczycielu, oraz oczywiście Hermiona z rodzicami. Ci ostatni nie mogli się wręcz doczekać, że poznają przyjaciela ich córki oraz jego ojca. Przecież Hermiona tyle o nich wspominała…
Harry wieczory ostatniego tygodnia szkoły spędzał na szukaniu prezentów dla przyjaciół. Jakoś udawało mu się zmylić Dracona i wydostawał się do Miodowego Królestwa i tak kupił ciekawy wisiorek dla blondyna, bransoletkę i książkę Hermionie, dobry koniak dla ojca. Lucjuszowi kupił wyśmienitą Ognistą Whiskey, dla Narcyzy znalazł pierścionek oraz kolczyki. Ostatnio znalazł dwie identyczne bransoletki i je zdecydował podarować Lunie i Ginny. Dla Seamusa kupił kolejną książkę o Quiddichu, dla Deana o magicznych zwierzętach wiedząc, jak jego przyjaciel się nimi interesuje, a Nevillowi na temat tajemniczych i rzadkich roślin. Bliźniakom postanowił kupić mugolską książkę o sztuczkach magicznych. Postanowił także sprezentować coś bratu Dracona. Nie wiedział za bardzo, co chłopczyk lubił, ani jaki był, więc postanowił kupić paczkę cukierków. Każdemu dziecku by się spodobała. Dla rodziców Hermiony postanowił oprawić w ramkę kolaż zdjęć jego i Hermiony. Tak na pamiątkę. Ojciec Luny był dość specyficzny, ale i dla niego znalazł się jakiś dobry alkohol. Babcia Neville’a była najtrudniejszą osobą, dla której musiał wymyślić prezent. Postanowił kupić czekoladki i apaszkę w kwiatowe wzory. Wydawała mu się odpowiednia.
W końcu siedzieli w pociągu, wszyscy w jednym przedziale. Trochę magii i cała dziesiątka siedziała niezwykle wygodnie. Harry opierał się plecami o Dracona, a ten obejmował go zaborczo w pasie i trzymał rękę na brzuchu chłopaka nieświadomie go głaszcząc. Wszyscy oprócz Hermiony spoglądali na to nieco zdziwieni, ale nic nie mówili, przez większość czasu. W końcu Ginny nie wytrzymała i wypaliła:
- Czemu głaszczesz Harry’ego po brzuchu?
- Hmm… - zmieszał się Draco i przesunął dłoń na biodro bruneta.
- Może im powiemy? - spytał Harry odwracając głowę i wzrokiem szukając przyzwolenia w oczach Ślizgona. Ten lekko skinął głową, ale spiął się i zacisnął dłoń na boku chłopaka.
Harry odetchnął głęboko i spojrzał na Hermionę. Widział w jej oczach i postawie pełne wsparcie więc się nieco rozluźnił. Czuł palce bijające się w jego ciało, ale starał się nie zwracać na nie uwagi.
- No bo… - mruknął niepewnie. Odchrząknął. - Bo ja… - zaciął się i jęknął z frustracji,
- Harry jest w ciąży - powiedział cicho Draco wyręczając tym samym bruneta.
Zapadła pełna napięcia cisza, po chwili przerwana jednak okrzykami radości i niedowierzania. Każdy podniósł się z miejsca i chciał uściskać obu chłopaków, ale powstało takie zamieszanie, wszyscy wpadali na siebie, że po chwili Hermiona wstała i krzyknęła, żeby się uspokoili. Wszyscy posłusznie wrócili na swoje miejsce i każdy po kolei podchodził i gratulował.
- Ile już wiesz? - spytała Ginny, kiedy zapadła cisza i każdy usiadł już z powrotem na swoim miejscu.
- Dwa tygodnie - powiedział.
- I nic nam nie powiedziałeś - mruknęła Luna.
- A co miałem powiedzieć - bronił się Harry. - Chciałem jakoś później, jakby było coś widać. Nie wiedziałem też jak zareagujecie - dodał już tak cicho, że tylko Draco go usłyszał.
- Czyli który to już tydzień? - spytał Fred.
- Piąty - odparł Harry.
- Prawie dwa miesiące - rzuciła w zamyśleniu Ginny.
Zapadła cisza i każdy zajął się sobą. A właściwie prawie każdy. Harry odwrócił się do Dracona i pocałował go. Potrzebował wsparcia. Ślizgon bardzo chętnie odwzajemnił pocałunek i objął bruneta obracając go tak, że ten prawie siedział mu na kolanach bokiem do niego. Harry uśmiechnął się nie przerywając pocałunku. Nagle pociąg zaczął zwalniać, ale im to nie przeszkadzało. Dopiero kiedy usłyszeli zniecierpliwione prychnięcie postanowili rozejrzeć się dookoła. Okazał się, że są już w Londynie i wszyscy czekają tylko na nich. Uśmiechnęli się przepraszająco i wzruszyli ramionami wywołując śmiech wśród bandy. Niechętnie podnieśli się z miejsca, zebrali wszystkie swoje rzeczy i opuścili pociąg wraz z przyjaciółmi.
Z bliźniakami, Ginny, Seamusem i Deanem pożegnali się po wyjściu z pociągu. Wyściskali się i zapewnili, że zobaczą się w sylwestra u Malfoy’ów.
Na peronie czekał na nich skrzat ze Snape Manor. Ubrany był w eleganckie czarne spodenki wyprasowane na kant, zieloną małą koszulę i krawat w kolorze srebrnym. Kapelusik na głowie miał zrobiony dwie dziury na uszy. Buciki elegancko wypastowane i świecące. Ogólnie wyglądał zadbanie i prezentował się nienagannie.
- Panicz Harry - powiedział i ukłonił się.
- Witaj Kresku. To są moi przyjaciele. Draco, Hermiona, Luna i Neville - mówił i wskazywał każdego ręką.
- Kresek będzie musiał przyprowadzić więcej skrzatów - powiedział i spojrzał zakłopotany na Harry’ego.
- Nie ma problemu. Zaczekamy. Tylko, czy mógłbyś zabrać teraz nasze bagaże?
- Oczywiście - uśmiechnął się skrzat i zniknął z cichym pop razem z bagażami.
Czekali parę minut, kiedy pojawiło się więcej skrzatów i skrzatek. Te miały na sobie srebrno-zielone sukienki i czarne pantofelki. Na głowie miały małe, damskie kapelusiki i wyglądały niesamowicie. Ukłoniły się z wdziękiem i podeszły do Hermiony i Luny. Chwilę później już ich nie było. Skrzaty szybko chwyciły chłopaków i teleportowali się do Snape Manor.
***
- Harry, jakie to ogromne - zachwycał się Neville.
- Yyyy… No... tak. - potwierdził i poprowadził ich do środka.
Wylądowali na polanie niedaleko domu. Skrzaty od razu znikły, zapewne w celu przygotowania obiadu.
Rezydencja naprawdę robiła wrażenie. Miała tylko parter i piętro, ale była bardzo rozległa. Ponad sześćdziesiąt pokoi musiało gdzieś się zmieścić.
Skierowali się do wejścia od strony ogrodu. Przeszli przez drzwi i znaleźli się ogromnym salonie z kanapami, fotelami, dwoma kominkami, półkami od sufitu do ziemi zastawionymi książkami.
- Harry - odezwał się Severus stojący w drzwiach naprzeciwko nich.
- Ojcze - skinął głową.
- Zapraszam do jadalni - powiedział, odwrócił się i podążył korytarzem nawet nie sprawdzając, czy idą za nim.
Nie mając innego wyjścia cała gromadka podreptała za Snape’em do jadalni.
Harry ociągał się z tyłu, więc Draco podszedł do niego i złączył ich ręce. Brunet uśmiechnął się lekko i dogonili przyjaciół.
Przed nimi dało się słyszeć zduszone jęki zachwytu, westchnięcia i okrzyki.
To zapewne reakcja na portrety i płaskorzeźby - pomyślał Harry, ale nie przejął się tym za bardzo.
W końcu dotarli do pomieszczenia z ogromnym stołem, przy którym stało kilkadziesiąt krzeseł. Przy jednym końcu stało kilka nakryć, więc skierowali się w tamtą stronę. Każdy z wahaniem zajął miejsce, Severus oczywiście na honorowym miejscu, Harry po jego prawej stronie, a zaraz obok niego Draco.
- Smacznego - powiedział profesor i na stole pojawiły się smakowicie wyglądające potrawy, a w kieliszkach wino. Dla Harry’ego oczywiście sok.
Jedli w ciszy. Nawet po skończonym deserze nikt się nie odezwał.
- Możecie iść - rzucił profesor podnosząc się od stołu i wychodząc tylnym wyjściem.
- Chodźcie, pokaże wam wasze pokoje.
Pokoje gościnne znajdowały się na pierwszym piętrze. Ze schodów poszli w prawo i Harry stanął przed drzwiami z czarnego drewna.
- To mój pokój - powiedział i wskazał na drzwi.
- I mój - dodał Draco uśmiechając się szelmowsko.
- No to nasz - mruknął Harry. - Ten pokój - wskazał na drzwi po lewej stronie swoich - jest Hermiony. Drzwi naprzeciwko, będą mieszkać twoi rodzice. - Podszedł pod następne drzwi w lewo. - Ten pokój zajmuje Neville. Pokój twojej babci jest naprzeciwko. Luna, twój jest następny i tak samo pokój twojego taty - naprzeciwko twojego. Wasze rzeczy już na was czekają. Możecie się rozpakować, niedługo powinni przyjechać dorośli - powiedział i pociągnął Dracona do ich pokoju.
- A gdzie będą spać moi rodzice? - spytał zasmucony blondyn.
- Tam gdzie zawsze. Z tego co wiem, to można powiedzieć, że mają tu swój własny pokój, tak jak Severus ma u was.
- No racja - uśmiechnął się.
- Mamy jeszcze chwilkę - mruknął Harry do ucha Draconowi owiewając jego szyję ciepłym oddechem i wywołując u niego dreszcze.
- To co, ja pójdę do łazienki. Chciałbym się umyć po podróży. - Draco skoczył na równe nogi i z chytrym uśmieszkiem rzucił się w stronę łazienki.
Tuż przed zamknięciem drzwi usłyszał pełne frustracji przekleństwo.
Zaśmiał się w duchu, rozebrał się i wszedł pod gorący prysznic. Na oślep sięgnął w stronę, gdzie powinny stać szampony i mydła, ale tam nic nie było. Nagle na plecach poczuł gorące wargi i ręce na biodrach. Odchylił z uśmiechem głowę, a usta przeniosły się wyżej na odsłonięty fragment ciała blondyna. Draco po chwili znudził się czekając, odwrócił się i przyciągnął Harry’ego do pocałunku.
***
- Harry! Draco! - Hermiona dobijała się do nich już od kilku dobrych minut.
- Weź połącz się z nim telepatycznie - przypomniała Luna.
- Zablokował mnie - poskarżyła się Gryfonka i ponownie walnęła w drzwi pięścią.
Tym razem podziałało i przez w szparę w drzwiach pojawiła się głowa Dracona.
- Tak? - spytał z rozbrajającym uśmiechem.
- Chodźcie na dół. Zaraz przyjadą rodzice - powiedziała i spróbowała zajrzeć w głąb pokoju.
- Eeee… już - mruknął i zniknął zatrzaskując drzwi.
Hermiona prychnęła, ale zaczekali na nich. Po pięciu minutach wyszli obaj i zeszli schodami do holu, a następnie dołączyli do Severusa czekającego przy drzwiach.
- Co tak długo? - spytał nawet nie zaszczycając syna spojrzeniem.
- No wiesz, musieliśmy się ubrać i w ogóle… - mruknął.
Severus chciał coś powiedzieć, ale drzwi otworzyły się i weszła przez nie Narcyza Malfoy w towarzystwie mamy Hermiony i babci Neville’a, zaś za nimi podążał Lucjusz z Serpem na rękach pogrążony w rozmowie z tatą Granger. Na samym końcu szedł Ksenofilius Lovegood.
- Witamy w Snape Manor - powiedział Severus witając się z państwem Granger i babcią Neville’a. - Nazywam się Severus Snape i jestem ojcem Harry’ego, który zaprosił tu państwa.
- Witam, nazywam się Matylda Granger, a to mój mąż Sebastian Granger. Jest nam niezmiernie miło, że w końcu poznaliśmy Harry’ego i jego ojca. Hermiona nam dużo wspominała.
- Mnie także miło poznać - odparł uprzejmie Snape. - Hermiono, zaprowadź swoich rodziców do ich pokoju.
- Oczywiście - zapewniła i poprowadziła rodziców na piętro.
- Ja jestem babcią Neville’a. Stefania Longbottom.
- Witam.
- Neville, pokaż mi mój pokój - poprosiła wnuka i razem weszli po schodach chwilę później znikając za zakrętem.
- My jesteśmy rodzicami tego tu blondyna i nam także miło poznać - powiedział rozbawiony Lucjusz stawiając na ziemi Serpensa.
Chłopczyk zaraz podbiegł z wesołym okrzykiem do brata, który wziął go na ręce i wyściskał.
- Witam cię Ksenofiliusie - przywitał się Snape uściskawszy ręce z ojcem Luny.
- Cześć Severusie - odparł tamten wypatrując swojej córki. Zobaczywszy ją uśmiechnął się i machnął na przywitanie. Po chwili udali się razem by Luna mogła wskazać mu jego pokój.
- Jak się czujesz Narcyzo? - spytał uprzejmie Harry podchodząc do kobiety.
- Bardzo dobrze. Słyszałam, że ty niedługo też będziesz w takim stanie jak ja - powiedziała i wskazała na widoczny u niej brzuch.
- Z tego co wiem, to tak - uśmiechnął się.
- Trochę się pomęczysz, a później będziesz miał pociechę - zapewniła i okrążyła go wraz z Lucjuszem i skierowali się do swojego pokoju.
- Harry, to jest Serpens. Serpens, to jest Harry.
Draco podszedł do niego z bratem na rękach. Chłopczyk wyglądał bardzo poważnie i wyciągnął przed siebie rękę.
- Miło mi poznać, Serpens - powiedział wesoło Harry.
- Mi też, Harry - Serp w końcu się uśmiechnął.
***
Dni mijały spokojnie w przyjacielskim gronie. Wszyscy od razu się zaprzyjaźnili i nie mieli nic przeciwko wspólnym wypadom do pobliskiego miasteczka jak i grom i zabawom w rezydencji.
Kiedy pewnego dnia spadł śnieg, Serpens siłą wyciągnął brata na dwór i jak idioci zaczęli rzucać się śnieżkami. Oczywiście dołączyli do nich pozostali i wrócili godzinę później zadowoleni, przemoczeni z rumieńcami na policzkach. Harry musiał na siebie uważać, ale nie przeszkadzało mu to w głupich zabawach z Serpem.
Gryfon od razu polubił tego dzieciaka. Cenił sobie jego inteligencję, poczucie humoru i zmysł odnalezienia się w sytuacji. Zawsze wiedział co powiedzieć, jak się zachować, nawet jak na takie małe dziecko. Razem robili żarty Draconowi, jak na przykład zamiana szamponu na farbę do włosów, lub wpuszczenie do rur eliksiru, który przy kontakcie ze skórą zmienia jej barwę na zielono żółtą w czarne i niebieskie kropki. Malfoy wtedy obraził się na cały dzień i nic nie było w stanie go udobruchać. W końcu jak się zemścił dolewając chłopakowi eliksiru, po którym stracił włosy, to zaczął się odzywać do Harry’ego. Na szczęście eliksir miał działanie także przyspieszające porost włosów, że już następnego dnia rano, miał je wszystkie na miejscu.
Ogólnie było bardzo wesoło.
W dzień wigilii przystrajali drzewko ozdobami. Harry robił to po raz drugi, a Draco po raz pierwszy. Można powiedzieć, że zamknęli się z tym drzewkiem w pokoju, bo nie wpuścili nikogo oprócz Serpa. Chłopczyk spojrzał na nich załzawionymi oczkami i nie mieli serca zostawić go za drzwiami. Ale na szczęście nie przeszkadzał, tylko grzecznie siedział i czekał na efekt.
A koniec był naprawdę piękny. Choinka była w kolorach niebieskim, fioletowym i złotym, co nadawało jej osobliwego blasku. Ozdoby były mugolskie i nie ruszały się, ale mimo tego cała choinka wyglądała jakby migotała wewnętrznym blaskiem. Bez światełek, tylko z malutkimi świeczkami na gałęziach wyglądała naprawdę magicznie. Podziwiając swoje dzieło, chłopacy przytulili się, a słysząc chrząknięcie jęknęli zgodnie i wzięli jeszcze między siebie Serpa.
W końcu musieli opuścić pokój, żeby Skrzaty mogły przygotować go na kolację, a chłopacy musieli i tak się przebrać. Podrzucili Serpa Narcyzie i udali się do swojego pokoju.
Wzięli szybki prysznic i stanęli przed szafą zastanawiając się, co ubrać.
- Jak myślisz. Biały garnitur, czy czarny? - spytał Draco przykładając do ciała dwa komplety ubrań. Biały i czarny.
- Zależy, czy chcesz wyglądać jak panna młoda, czy pan młody - sarknął Harry i włożył na siebie ciemno zieloną koszulę z mankietami ozdabianymi srebrną nicią.
- A ty?
- Ja idę w czarnym - odparł i założył czarne spodnie idealnie opinające go w talii i biodrach.
- To ja jednak ubiorę biały.
- Dobrze, Draconio - zaśmiał się Harry, ale przestał, kiedy oberwał butem. - Już, spokojnie. Ja nie mogę uderzyć kobiety - powiedział i szybko schował się w łazience zamykając drzwi na klucz.
Po drugiej stronie usłyszał krzyki i coś rozbiło się z dużym hukiem o ścianę zaraz obok drzwi. Zaśmiał się ponownie słysząc wiązankę przekleństw. Po paru minutach, kiedy zdawało się, że Draco ochłoną, uchylił drzwi i zerknął przez szparę, ale zdążył je zamknąć, nim dostał w głowę popielniczką. Znowu się zaśmiał i wyciągnął z rękawa różdżkę. Rzucił na siebie kilka zaklęć obronnych i jedno tworzące barierę, przez którą żadna rzecz się nie przedostanie.
- No już, Draco! - krzyknął i otworzył drzwi.
Malfoy stał po drugiej stronie pokoju z kwiatkiem w doniczce w ręku i przymierzał się do rzutu. Chyba celował w głowę. Rzucił, ale odbiło się od bariery i spadło obok Dracona.
- Draco, przepraszam - powiedział spokojnie Gryfon powoli podchodząc do blondyna.
- Nie zbliżaj się - warknął ostrzegawczo i odsunął się kilka kroków.
- No mówię przepraszam. Wiesz, że to tylko żarty - spróbował uśmiechnąć się nieśmiało i zrobił kolejne kilka kroków.
- Nie zbliżaj się - powtórzył blondyn, zrobił ostatnie dwa kroki i znalazł się pod ścianą.
- Draco, no - mruknął Potter podchodząc do Ślizgona i opierając się o niego, przyciskał go do ściany.
- Nie - powiedział hardo Malfoy i odwrócił głowę.
Harry uśmiechnął się do siebie, palcami chwycił brodę chłopaka i na siłę obrócił go tak, by spojrzał mu w oczy.
- To miał być tylko żart. Przepraszam - powiedział cicho, ale Draco doskonale go słyszał.
Blondyn jednak nie dawał za wygraną. Celowo odwracał wzrok i nie spoglądał na stojącego przed nim bruneta. Spróbował go nawet odepchnąć od siebie, ale Potter mocniej naprał swoim ciałem na ciało Ślizgona po czym złapał jego ręce i umieścił po obu stronach głowy. Po chwili jednak uśmiechnął się, szepnął cicho zaklęcie i z tryumfalnym uśmiechem przykuł Draconowi ręce do ściany. Ten począł się wyrywać, ale czując, że nie ma dostatecznie dużo siły, zwiesił głowę pokonany.
Gryfon odchylił się i chwycił w palce brodę blondyna i ponownie ustawił jego twarz na wprost swojej.
- Kocham cię, ty uparciuchu - szepnął i uśmiechnął się czule. 
Pochylił się nim Draco zdołał cokolwiek zrobić i wpił się w wargi Ślizgona z całą namiętnością i pożądaniem na jakie było go stać. Blondyn jęknął w jego usta i zaczął się angażować, ale Harry ani myślał mu na to pozwolić. Przesunął usta na jego szczękę, dotarł do ucha i lekko je ugryzł. Draco zaczął oddychać szybciej, ale brunetowi bynajmniej to nie przeszkadzało, jedynie wywołało to uśmiech na jego twarzy. Przesunął się dalej w dół sięgając jego obojczyka, a po chwili wracając do zagłębienia szyi gdzie zostawił malinkę. Zsunął się niżej jednocześnie zaklęciem pozbawiając Dracona koszuli. Ten wzdrygnął się czując na rozpalonym ciele dotyk zimnej ściany, ale po chwili o nim zapomniał skupiając się na tym, co Harry wyprawiał przed nim. Na jego policzkach zakwitł rumieniec, a oczy przesłoniła mgła pożądania, uległości i namiętności. Zrobiłby wszystko byle tylko Harry nie przestawał. Jęknął cicho, a po chwili nie mogąc się powstrzymać jęknął głośniej, na co Potter, zszedł jeszcze niżej poświęcając swojemu chłopakowi jak najwięcej uwagi.
- Harry - jęknął Malfoy i to jedno słowo zadziałało na Pottera trzeźwiąco. Jednym machnięciem uwolnił ręce Dracona z pęt i złapał go zanim zderzył się z podłogą. Szybko zaniósł go pod zimny prysznic i z zadowolonym uśmieszkiem nałożył na siebie zaklęcie nienamakalności i puścił zimną wodę z prysznica. Draco szybko odzyskał przytomność, ale spojrzał z wyrzutem na szczerzącego się chłopaka.
- I co się szczerzysz? - warknął, ale zreflektował się przypominając sobie wcześniejsze chwile.
- Tak o - powiedział i szybko wyszedł z łazienki pozwalając Malfoy'owi dojść do siebie.
Nie czekał długo. Po około dziesięciu minutach Draco wyszedł spod prysznica świeży, w pełni sprawny i zadowolony.
Szybko doskoczył do siedzącego na łóżku chłopaka i przewracając go na plecy położył się na nim.
- Też cię kocham, wariacie - powiedział i pocałował Pottera, ale z o wiele większą delikatnością, niż zrobił to wcześniej z nim Gryfon.
Malfoy objął go i przytulił.
- Dobra, to teraz się ubieraj - rzucił Harry wykręcając się blondynowi i idąc zadowolony w stronę szafy, żeby ubrać marynarkę.
***
Kolacja była naprawdę przepyszna. Skrzaty wykonały swoją pracę idealnie. Kiedy wszyscy skończyli jeść, na stole pojawił się deser lodowy. Pomimo tego, że każda osoba objadła się kolacją, z przyjemnością jedli lody.
Na koniec padła propozycja, żeby przenieść się do sali filmowej i obejrzeć coś ciekawego. Młodzież oczywiście się zgodziła tak jak i Lucjusz, natomiast Narcyza wymówiła się zmęczeniem, rodzice Hermiony także nie chcieli uczestniczyć w oglądaniu, babcia Neville’a postanowiła, że dotrzyma towarzystwa tym nieoglądającym.
Ekipa oglądająca filmy poszła więc do pokoju i włączyła pierwszy lepszy horror jaki znaleźli. W połowie filmu Snape zawołał Kreska, żeby przyniósł jakiś alkohol, szklanki i kilka soków oraz przekąski. Dostawili sobie też stół, żeby było gdzie to postawić i chwilę później wrócił skrzat wraz z napojami i jedzeniem. Harry chciał potajemnie nalać sobie trochę wódki do szklanki, ale Lucjusz widząc to wyrwał mu szklankę z reki i wylał mu wszystko na głowę.
- Z tego co wiem, to Draco ukrócił ci wszelki alkohol i papierosy.
- Tak - mruknął niezadowolony Harry.
Powrócili do oglądania filmu.
Przez całą noc obejrzeli trzy filmy, przy czym na ostatnim wszyscy oprócz Harry’ego już spali. Dlatego miał niezwykłą przyjemność obudzenia wszystkich, kiedy i ten film się skończył i zagonienia towarzystwa do sypialni. Sam ciągnął śpiącego Draco do sypialni i nie kłopocząc się zdejmowaniem z niego ubrań pchnął go na łóżko. Sam zrzucił ubranie zostając jedynie w bokserkach, położył się obok blondyna obejmując go ramieniem i zasnął z uśmiechem na ustach.
***
- Harry! - krzyknął Serp wbiegając do pokoju.
- Hej, Smyku - mruknął brunet, jednak nie podniósł się, tylko obrócił na drugi bok i poszedł dalej spać.
- Harry - jęknął chłopiec i pociągnął Gryfona za rękę. - Prezenty - dodał mając nadzieję, że to obudzi ciekawość starszego chłopaka.
- Jeszcze wcześnie - burknął Draco, który obudził się i teraz patrzył na swojego brata z niechęcią.
- Draco - jęknął znowu malec, wdrapał się do nich na łóżko i położył się pomiędzy nimi.
- Serp. Wyjdź - powiedział twardo Malfoy przeganiając brata z łóżka i przysuwając się do Harry’ego, żeby go objąć.
Chłopiec obrażony i zły wyszedł z pokoju, ale nie zamknął za sobą drzwi. Draco warknął i machnięciem różdżki naprawił to niedociągnięcie.
Wyciągnął się, ale poczuł, że coś go ogranicza. Spojrzał na swoje ubranie i zorientował się, że spał w garniturze. Przeniósł wzrok na Harry’ego, który spał w samych bokserkach. Wzruszył ramionami i machnięciem różdżki pozbył się swoich ubrań. Teraz nieograniczany przez materiał wyciągnął się i wygodnie położył obok Pottera. Zasnął prawie natychmiast.
***
Dwie godziny później zostali obudzeni przez Snape’a, który we własnej osobie nawiedził ich w sypialni. Nie mieli więc za bardzo wyjścia i musieli wstać. Lekko jeszcze zaspani ubrali na siebie pierwsze lepsze rzeczy i powlekli się na śniadanie.
Stół ponownie zastawiony był jedzeniem tak pysznym, że żal było nie jeść nawet wtedy, kiedy było się już pełnym. Po śniadaniu na stole pojawiła się kawa, herbata i ciasto, na które już nikt nie zwracał uwagi ze względu na zainteresowanie prezentami.
Każdy po kolei podchodził i wyszukiwał swoich prezentów.
Harry dostał książkę od Hermiony na temat magii umysłu, w której zawierała się telepatia, oklumencja, legilimencja i magia bezróżdżkowa, od Dracona mugolską książkę na temat ciąży i małych dzieci, co skwitował parsknięciem, ale też naszyjnik z wyłożoną diamencikami literą D, od Severusa czarne pióro i dziwne jajo szarego koloru, od Lucjusza i Narcyzy małego, czarnego węża o zielonych oczach, koło którego leżała karteczka z dopiskiem „To samiczka”. Neville podarował mu roślinę poprawiającą humor, Luna prenumeratę Żonglera i bransoletkę zmieniającą kolor zależnie od temperatury, rodzice Hermiony kupili mu bon do sklepu dziecięcego, co zapewne było pomysłem Hermiony, ciekawe tylko, co ona im powiedziała… Babcia Neville’a także kupiła mu bon do sklepu dziecięcego. Od bliźniaków dostał pokaźny zapas ich nowych produktów, od Ginny bransoletkę, sygnet i zapalniczkę z wygrawerowaną literką H. Seamus i Dean kupili mu zestaw do polerowania mioteł i grę planszową o quidditchu.
Sięgnął po węża i syknął do niego cicho:
- Jak się nazywasz?
- Nie mam jeszcze imienia, Panie.
- Mów mi Harry.
- Dobrze, Harry.
- Będziesz… Mess.
- Podoba mi się - przyznał wąż i owinął mu się wokół nadgarstka.
Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na Dracona, wokół którego leżała pokaźna sterta książek.
- Same książki? - spytał z wrednym uśmiechem.
- Żebyś wiedział. Żadnej inwencji twórczej. Żadnej - westchnął załamany.
- A nie otworzyłeś jeszcze mojego prezentu? - zdziwił się Harry nie widząc obok Dracona podłużnej czarnej paczki.
- Właśnie miałem się za nią zabrać - mruknął i podniósł rękę do góry, w której trzymał prezent od Gryfona.
Szybko rozerwał papier i otworzył pudełeczko. Na czarnym, jedwabnym materiale leżał naszyjnik. Wisiorek był w kształcie węża oplatającego ozdobną literę H. Po chwili wąż poruszył się i zmienił pozycję.
- Jest… niesamowity - powiedział cicho Draco rzucając się na szyję brunetowi.
- Wiedziałem, że ci się spodoba - mruknął wtulając się w zgięcie szyi Ślizgona.
- Bardzo.
- Harry! - krzyknął Serpens podbiegając do chłopaków.
- Czego chcesz Serp? - mruknął Draco odchylając się nieco do tyłu.
- Patrzcie co fajnego dostałem! - krzyknął znowu i położył przed nimi kosz słodyczy i kilka zabawek.
- Faktycznie fajne - stwierdził Harry podnosząc jednego miśka i rzucając nim w blondyna.
- Tylko nie zjedz wszystkich na raz, bo będzie cię bolał brzuch - ostrzegł Draco, wskazując na słodycze, któremu włączył się tok myślenia starszego brata.
- Odpuść mu. Święta są - mruknął przytulając do siebie Serpa.
- Tak, ale ja potem będę musiał się nim opiekować - burknął.
- Oj no dobra.
- Patrzcie co dostałam. - Hermiona podeszła do nich z prezentami w rękach.
- Faktycznie śliczne - pochwalił Draco patrząc na bransoletę, którą dostała do Harry’ego.
- Tak myślałem, że się spodoba.
Serp wyciągnął ich później na śnieg i spędzili tam cały dzień budując bałwana i igloo. Wrócili dopiero na kolację, co nie spodobało się Severusowi, który od razu porwał syna na rozmowę.
- Musisz na siebie uważać - warknął, kiedy znaleźli się w pokoju Snape’a.
- Przecież uważam.
- Jest za zimno. Nie możesz się przeziębić.
- Przecież ubieram się ciepło - zaoponował Harry. - Jesteś jeszcze gorszy od Dracona. Ciągle tylko pyta, czy nic mi nie jest, obchodzi się ze mną jak z jajkiem.
- Bo się o ciebie martwi. Zrozum, że tak jest chyba lepiej, niż żeby cię zostawił, lub się nie przejmował. Widać, że mu zależy. Doceń to. Dla niego to też jest trudne.
- Odpuść. Ja wszystko rozumiem, ale nie przywykłem do tego - mruknął i wyszedł z pokoju nie czekając na odpowiedź.
***
Siedział w bibliotece, bo potrzebował trochę spokoju. Wszyscy spoglądali na niego z troską, a przecież nie był z porcelany. Był tym samym chłopakiem, co wcześniej. To, że nosi w sobie dziecko nie zmieniło go. Nadal był silny i chciał to wszystkim pokazać, ale nie za bardzo wiedział jak.
Patrzył przez szybę na ogród i las w oddali.
Podciągnął mocniej nogi, oplótł je rękami i oparł brodę na kolanach.
Draco ukrócił mu alkohol i papierosy, co mógł zrozumieć. Dobro dziecka jest najważniejsze. Ale nie musiał co chwilę się pytać, czy wszystko w porządku! Bez przesady. To zakrawało na paranoję.
Bał się jednak tego, jak to będzie, kiedy już urodzi. Gdzie będzie dziecko, co ze szkołą? A co z nauką w trakcie ciąży? Severus powiedział, że nie będzie mógł czarować przez jakiś czas. Eliminuje to wtedy prawie wszystkie zajęcia. Będzie na nie chodził jako wolny słuchacz. Ciekawe co powiedzą nauczycielom i dyrektorowi. Jak oni na to zareagują?
Do tej pory najbardziej bał się reakcji przyjaciół. Jako, że ma to już za sobą, a oni wspierają go, to nie może stać się nic gorszego. No może Ron, jak się dowie, to będzie niczym wściekły hipogryf. Trzeba będzie go związać. Tak, to dobry pomysł.
Ciekawe, co z Voldemortem. Nie odzywa się, zaprzestał ataków. Ciekawe, co planuje. Może znowu wpadł na genialny plan i teraz stara się go zrealizować. Miejmy nadzieję, że znowu główną postacią przestawienia nie będzie Harry, ani nikt z jego przyjaciół i bliskich.
Bał się przyszłości. Będzie ona trudna i krwawa. To wiedział na pewno.
Czasem chciał zamknąć Dracona w złotej klatce i nigdy go nie wypuścić. To byłoby najlepsze rozwiązanie. Nikt nie mógłby go skrzywdzić. Wiedział też, że ptak taki jak Draco, nie da się schwytać. Ktokolwiek by próbował, zginąłby śmiercią tragiczną i bolesną. A może Harry’emu się uda?
- Nad czym tak dumasz? - rozległ się szept gdzieś zza pleców Gryfona.
- Właściwie to nad wszystkim. - Wzruszył ramionami.
- Martwisz się - bardziej stwierdził niż zapytał Lucjusz.
- A odkąd takim znawcą jesteś, hmm?
- Zdążyłem trochę cię poznać - mruknął mężczyzna i usiadł na parapecie naprzeciwko Harry’ego.
- Tak - westchnął brunet i spojrzał w oczy starszemu czarodziejowi.
- Bardziej sobą, czy dzieckiem, a może chodzi jeszcze o co innego? - zgadywał Malfoy.
- Trudno powiedzieć. Boję się o Dracona. Choć to chyba normalne. Boję się o dziecko, że Tom się dowie i wykorzysta to przeciwko mnie. On zawsze szukał sposobów, żeby do mnie dotrzeć. Nie potrafił tak po prostu, tylko wymyślał skomplikowane strategie i plany.
- Draco jest na tyle duży, że zaopiekuje się sobą - zaśmiał się Lucjusz. - Lepiej martw się o siebie i dbaj. Ciąża nie jest taką prostą sprawą. Przechodzę to trzeci raz i trzeci raz jestem przerażony. Martwię się o Cyzię. Jest taka…
- Krucha - podsunął Harry.
- Tak, krucha. A jednak potrafi unieść na barkach wychowanie Dracona, Serpa, zaraz dojdzie trzecie dziecko. Zawsze jestem pod wrażeniem jej odporności, wytrzymałości i niezłomności. Jest niesamowita. Pomimo tego boję się za każdym razem, że coś się stanie jej lub dziecku. Ten strach mam zakorzeniony gdzieś głęboko i mimo, że próbowałem się go pozbyć, nie wyszło mi i obawiam się, że mi się nie uda.
- Ale to co robi Draco zakrawa na paranoję. Chce mnie ze wszystkiego wyręczać, zabrania mi wszystkiego. Dobrze, że nie każe mi cały czas leżeć w łóżku.
- To co teraz powiem powinno zostać między nami. Być może zrozumiesz, dlaczego Draco taki jest. Cyzia poroniła dwa razy, zanim urodził się Draco. Mimo tego oddaliśmy go pod opiekę niani. Być może wspominał ci o tym. - Harry przytaknął. - Zanim urodził się Serp, Cyzia poroniła trzy razy. Byliśmy załamani, ale w końcu pewnego dnia okazało się, że jest w ciąży i nic nie wskazywało na to, że ma stracić dziecko. Draco bardzo to przeżywał tak jak ja i Narcyza. Było nam ciężko. Obawiam się, że to dlatego tak to przeżywa. Kiedy pojawił się Serp miał pewne problemy i był zazdrosny, ale pokochał tego dzieciaka. Zmienił się. Pewnie boi się tego jaki by był, gdyby Serp się nie urodził. A teraz będzie miał drugiego brata i własnego syna. To dla niego za dużo i może się gubić. Ze szczęścia, ale także ze strachu.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- A tak z innej beczki. Co to za wąż, co od was dostałem?
- Czarna Mamba. Uważaj, bo jest bardzo jadowita i będzie szybko rosła. A jak ją nazwałeś?
- Mess
- Mess? - Lucjusz zrobił głupią minę.
- Mess. A to jajko? Wiesz może co to za zwierzę?
- Dostałeś je od Severusa, prawda?
Harry przytaknął.
- To Czarny Feniks. Oddany właścicielowi do końca. Ma ogromną moc. Jest w stanie podnieść na duchu, ale także swoją pieśnią przekazać bezgraniczny smutek. Taki prezent, to nie byle co. Doceń Severusa.
- Doceniam. A i dzięki. - Harry uśmiechnął się szeroko.
- No, teraz biegnij do Draco, bo szuka cię chyba już drugą godzinę - zaśmiał się Lucjusz i z rozbawieniem w oczach obserwował jak Harry zeskoczył z parapetu i wybiegł przez otwarte drzwi.
- Nie wiem, czy to dobre, że mu to powiedziałeś - powiedziała cicho Narcyza wychodząc z cienia obok drzwi.
- Zobaczysz, że wszystko się ułoży. Będą szczęśliwi - odparł Lucjusz schodząc z parapetu i wyciągając ręce w stronę żony.
- Wiem. Boję się tylko o ich przyszłość - szepnęła i wtuliła się w męża.
- Ja też, Cyziu. Ja też - szepnął i pocałował ją w czubek głowy.
Za oknem wiatr cicho wygrywał melodię w trawie, drzewa chyliły się ku zachodzącemu słońcu. Czerwień i złoto rozlewały się po polach oświetlając wszystko niby ogniem. Księżyc z drugiej strony ziemi ukazywał swe oblicze, chłodne i opanowane. Dziś był w pełnej krasie i oglądał ziemskie życie. Powoli wygrywał walkę ze słońcem, które chowało się za horyzontem, świecąc coraz mocniej w akompaniamencie gwiazd.
Pośród nich, jedna świeciła niesamowitym blaskiem i mrugała wesoło do dwóch osób na ziemi. Bo świeciła już tylko dla nich. Tylko dla nich, jeszcze coś znaczyła.

Rozdział 15.

Narieen - Przepraszam, że kazałam tyle czekać na rozdział. Mam nadzieję, że treścią to wynagrodzę ;)
Miłego czytania!!
________________________________________________________________
Rozdział 15. "Święta"
- To już wiesz, gdzie spędzisz święta? - spytał pewnej grudniowej soboty Draco swojego chłopaka.
Byli w sypialni blondyna, a gospodarz kręcił się po pokoju niezdecydowany. To przystawał koło kominka zerkając na stojące na nim rzeczy, to podchodził do łóżka, na którym leżał Harry w rozpiętej koszuli, bokserkach i skarpetkach (stwierdził, że mu zimno i ich nie zdejmie). Brunet z rozmarzonym uśmiechem zerkał na Malfoy'a, który w tej chwili postanowił położyć się koło kochanka i obsypywał pocałunkami jego szczękę.
Do świąt pozostał zaledwie tydzień, a Harry nadal nie zdecydował, czy przyjeżdża na święta do Malfoy Manor, czy woli je spędzić ze swoim ojcem.
- Jeszcze nie - mruknął i wtulił się bardziej w blondyna.
- Ale Harry! - oburzył się Ślizgon. - Do świąt został tylko tydzień.
- Aż tydzień. W ten tydzień może się dużo wydarzyć.
- Ale muszę powiedzieć rodzicom i w ogóle… - jęknął Malfoy jednocześnie kładąc się na Potterze.
- Ej, złaź ze mnie. Twoje żebra wbijają się w moje! - krzyknął i zrzucił z siebie Dracona.
Ten niezadowolony jedynie prychnął i odwrócił się tyłem do drugiego chłopaka. Gryfon jednak nie za bardzo się tym przejął i przytulił się do pleców kochanka jednocześnie przerzucając rękę przez jego talię.
- Możemy zrobić w ten sposób, że na wigilię i pierwszy dzień świąt przyjedziecie do nas, a potem my do was na resztę świąt. Poza tym słyszałem coś o imprezie sylwestrowej organizowanej w Malfoy Manor. Podobno jest to tradycja. Będziesz miał coś przeciwko, jeżeli zaprosimy tam osoby z bandy? - spytał na koniec Harry cały czas przytulając się do pleców chłopaka. - Draco? - Potrząsnął lekko blondynem, kiedy nie uzyskał odpowiedzi.
- No dobrze - mruknął Malfoy.
- To teraz trzeba tylko obgadać to z Severusem i Lucjuszem. Może dziś wieczorem?
- Nie zły pomysł - zgodził się Draco.
- No to teraz podnoś się i idziemy na śniadanie - zarządził Harry podnosząc się z łóżka i przy okazji klepiąc chłopaka w pośladek.
- Au! - krzyknął Ślizgon i spróbował oddać, ale zaplątał się w kołdrę, a następnie spadł z łóżka przy akompaniamencie śmiechu Gryfona i swoich własnych przekleństw.
***
Było późne popołudnie, kiedy Harry postanowił zajrzeć do lochów. Ostrożnie przemierzał ciemne korytarze, które znał niemal na pamięć. Stanął przed drzwiami i podniósł rękę by zapukać, jednak nie zdążył, bo drzwi same się otworzyły. Opuścił rękę, wzruszył ramionami i przekroczył próg.
- Co cię do mnie sprowadza?
Severus podniósł głowę znad biurka i spojrzał na swego syna z zaciekawieniem.
- No bo niedługo są święta…
- Zdecydowałeś już, gdzie chcesz je spędzić?
- No właśnie o tym chciałem porozmawiać - powiedział i podszedł do kanapy, która stała przed kominkiem.
Z przyzwyczajenia położył nogi na stole nie przejmując się spojrzeniem Snape’a.
- Co ja ci mówiłem o kładzeniu nóg na stół? - warknął widząc co robi Gryfon.
- Chyba, że mam tak nie robić - mruknął bez przekonania. - Ale ciężarnemu odmówisz? - spytał i uśmiechnął się olśniewająco.
Severus mruczał coś pod nosem, co brzmiało jak „Niewdzięczne bachory” i „Kim ja się mam opiekować”.
- Ojciec, nie Avaduj mnie, tylko siadaj i słuchaj - mruknął i poprawił się na kanapie brunet.
Snape zajął fotel obok niego i w ciszy czekał, co powie jego syn.
- Jest pomysł, żeby razem z Malfoy’ami spędzić wigilię i pierwsze dni świąt u nas, w Snape Manor, a potem pojechać do nich, bo coś słyszałem, że organizują Bal Sylwestrowy.
- A co na to Malfoy’owie?
- Jeszcze nie widziałem się z Lucjuszem.
- No to będziesz mieć okazję z nim porozmawiać, jeżeli chwilę poczekasz.
- Dobra - zgodził się Harry i zapatrzył w ogień.
Snape pokręcił głową i powrócił do sprawdzania prac.
Właśnie miał przed sobą pracę swego syna, kiedy kominek rozjarzył się zielonym płomieniem i wyszedł z niego blond włosy, postawny mężczyzna z laską w prawej ręce.
- Harry - powiedział przybysz widząc, kto siedzi na kanapie.
- Cześć Lucjuszu. Musimy porozmawiać.
- Coś się stało?
- Nie. Mam pomysł, co do świąt.
- Mam się bać? - spytał Lucjusz Severusa, który właśnie podszedł się przywitać.
- Możesz zacząć - rzucił Snape siadając obok syna i gestem wskazując, by gość zajął jakieś miejsce.
- Wymyśliłem, - zaczął Harry, kiedy Lucjusz zajął miejsce i spojrzał na niego z uwagą - że możemy spędzić święta razem. Znaczy pierwsze dni w Snape Manor, a potem przenieść się do was i zostać do sylwestra.
- Nie jest to zły pomysł. Co o tym myślisz Severusie?
- Mi nie przeszkadza.
- A co twoją bandą? - zwrócił się Malfoy do Gryfona.
- No właśnie chciałem ich zaprosić na Bal, jeżeli nie będziesz miał nic przeciwko.
- Pod warunkiem, że nie będzie tam Wesley’a.
- Ale… którego?
- No, tego narwanego - powiedział z niecierpliwością Lucjusz.
- Dobrze. Nie miałem zamiaru go zapraszać.
- Musisz mi tylko dać imiona i nazwiska wszystkich swoich przyjaciół, żebym wiedział komu wysłać zaproszenia. A właściwie, żeby Cyzia wiedziała - uśmiechnął się lekko.
- Dostarczę - zapewnił i z uśmiechem na ustach opuścił pokój.
***
Przemierzał korytarze, a jego celem był Pokój Wspólny Ślizgonów. Przechodził właśnie obok nieużywanej sali lekcyjnej, kiedy poczuł ręce na swojej tali, które wciągnęły go w mrok pomieszczenia. Chciał krzyknąć, ale poczuł rękę na ustach i palce wbijające się boleśnie w biodro. Jęknął z bólu, a łzy zebrały się w kącikach. Próbował zobaczyć cokolwiek, ale było zbyt ciemno. Poczuł oddech na swojej szyi i uchu.
- Spróbuj jeszcze raz go dotknąć, a pożałujesz.
Harry z trudem rozpoznał, że mówiący jest mężczyzną. Gdyby mógł odpowiedziałby coś, ale usta nadal miał zasłonięte.
Nagle ręka trzymająca go za biodro puściła, ale za to poczuł coś bardzo ostrego wbijającego mu się w bok.
- Jeżeli jeszcze raz zobaczę cię z nim, nie ręczę za siebie - kolejny syk. - A to tak na pamiątkę - powiedział i jednym, ciągłym ruchem przesunął ręką w górę jednocześnie zagłębiając nieco ostrze w ciele Gryfona.
Harry zdawał sobie sprawę z krwi cieknącej z rany i kapiącej na podłogę. Słyszał ciche plask każdej kropelki i poczuł się słabo, ale zaraz przypływ mocy spowodowany wściekłością sprawił, że napastnik krzyknął, przeleciał przez salę, uderzył o ścianę z głuchym trzaskiem i osunął się po niej bezwładnie.
Gryfon oddychał ciężko i czuł, że kolana uginają się pod nim. Ostatkiem sił otworzył drzwi i wywlekł się na korytarz, gdzie zakręciło mu się w głowie i opadł na kolana, a potem zwinął się w pozycji embrionalnej i zemdlał.
***
Draco zaczął się poważnie denerwować. No bo przecież ile można rozmawiać z ojcem.
Od pięciu godzin czekał na Harry’ego w pokoju, a ten nadal się nie pojawił.
Malfoy przeklął głośno i wyszedł z dormitorium do Pokoju Wspólnego. Siedziało tam tylko kilka osób, a w tym Blaise, Pansy, jej dwie przyjaciółki, Crabe i Goyle. Zabini oczywiście trzymał się na uboczu, ale miał niezwykle zadowoloną minę, jednak co kilka minut krzywił się i lekko dotykał potylicy.
Draco warknął i skierował się ku wyjściu. Nim jednak dane było mu opuszczenie Pokoju Wspólnego, poczuł różdżkę wbijającą się między żebra.
- Możemy… porozmawiać? - usłyszał przy uchu syk i pokiwał głową na znak zgody. Nie wierzył własnemu głosowi.
Coś złego stało się Harry’emu, tego był pewien. Prawie pewien był tego, że to właśnie sprawka Zabiniego, który nie odrywając różdżki od jego pleców, kierował ich do pokoju blondyna.
- Czego chcesz? - mruknął Draco, kiedy byli już w środku.
Blaise popchnął go lekko, przez co zrobił parę kroków, ale był w stanie się odwrócić. Zobaczył, że jego były przyjaciel ogląda zdjęcia na kominku. Wszystkie przedstawiały jego i Harry’ego w różnych sytuacjach. Jedno przedstawiało ich całujących się, ale było idealnie zrobione z ukrycia. Brunet miał na policzkach rozkoszne rumieńce, a Malfoy zmierzwione włosy i lekko rozchylone, błyszczące oczy. Drugie z kolei przedstawiało ich siedzących w skórach na motocyklach lśniących w zachodzącym słońcu. Trzymali kaski w rękach, rozmawiali i śmiali się. Trzecie ewidentnie pozowane. Harry leżał na łóżku jak pan świata w rozpiętej koszuli niedbale zarzuconej na ramiona, papierosem w jednej ręce i kieliszkiem wina w drugiej. A Draco… Draco nie było na zdjęciu, bo to on je robił. Podobało mu się najbardziej ze wszystkich. Czwarte było zrobione na jednej z imprez, której nie pamiętali. To jedno zdjęcie było taką jakby przypominajką. Draco zdawał sobie sprawę, że w szufladzie leży jeszcze kilka ramek czekających na wypełnienie.
Blondyn poczuł nieokreślone uczucie widząc, jak Zabini ogląda te zdjęcia i przesuwa po nich lubieżnie palcami. Czuł, że te wspomnienia są teraz splamione, zdeptane i nic nie warte. Już zawsze będzie widział palce Blaisa przebiegające po nagim torsie Harry’ego.
- Ciebie - mruknął kończąc oglądać zdjęcia i przybliżył się do Malfoy’a.
- Już to przerabialiśmy - powiedział chłodno blondyn prostując się i przyjmując na twarz maskę obojętności, choć uczucia rozrywały go od środka. Najchętniej rzuciłby się na Zabiniego i starł mu ten cholerny uśmieszek z twarzy. Opanował się jednak i śledził każdy ruch Ślizgona.
- Owszem, ale… teraz nie masz wyboru. Mogę ci powiedzieć, gdzie jest twój kochaś… - nie skończył, bo Draco nie wytrzymał i doskoczył do niego łapiąc za gardło i przyciskając do kominka. Półka wbijała się Zabiniemu w plecy, ogień ogrzewał nogi, a głowa była dociśnięta boleśnie mocno do ściany.
- Gdzie on jest? - spytał Draco wypowiadając każde słowo cicho, ale z dobrze wyczuwalną groźbą.
- Myślisz, że ci powiem? - zaśmiał się Blaise, jednak ochota na żarty przeszła mu w momencie, kiedy Malfoy mocniej zacisnął swoje palce na jego szyi.
- Tak. Myślę, że mi powiesz - powiedział pewnym głosem i z uśmiechem, w którym zakamuflowana była groźba nachylił się do ucha Blaise’a. - Nie chcesz wiedzieć na co mnie stać - szepnął, a dreszcz przebiegł po plecach drugiego chłopaka.
- W drodze do gabinetu Profesora Snape’a jest jedna nieużywana sala - powiedział cicho, na tyle ile starczyło mu powietrza. Kiedy Draco odsunął się, Zabini opadł na ziemię krztusząc się i łapiąc za gardło.
- Idziesz ze mną - warknął Malfoy i szarpnął charczącego Ślizgona stawiając go na nogi.
Szybko przeszli przez salon i wypadli na korytarz. Malfoy trzymał profilaktycznie różdżkę w ręce opartą na gardle drugiego chłopaka, a ten prowadził go w mroku korytarzy do miejsca, gdzie był Harry.
Po chwili Draco w ciemności zobaczył jakiś kształt na ziemi, który po zrobieniu paru kroków okazał się Gryfonem.
Rzucił Drętwotę na Zabiniego i położył go obok Harry’ego, żeby mieć go na oku.
Pochylił się nad nim i stwierdził, że jest nieprzytomny. Chwycił go chcąc położyć płasko na ziemi, ale poczuł, że palce ma mokre. Podniósł je do twarzy i z przekleństwem na ustach rozpoznał krew. Szybko wziął Pottera na ręce i pobiegł z nim do komnat Snape’a. Tylko on mógł pomóc w tej sytuacji.
***
Pukanie wyrwało dwóch mężczyzn z rozmowy. Z konsternacją zobaczyli, że jest już sporo po północy. Spojrzeli po sobie zdziwieni, kto może się dobijać o tej porze, lecz ponownie rozległo się pukanie do drzwi, tym razem bardziej natarczywe. Severus zerwał się z kanapy ze złymi przeczuciami i podszedł do drzwi. Otworzywszy je zobaczył Dracona trzymającego nieprzytomnego Harry’ego i wiedział, że to nie wróży nic dobrego.
***
- Co się stało? - spytał nauczyciel siedząc już w pokoju przed kominkiem i spoglądając z wyczekiwaniem na Dracona.
- To Zabini - powiedział i nagle zerwał się na równe nogi uświadamiając sobie, że ten śmieć nadal leży w korytarzu porażony zaklęciem.
- Draco? - spytał spokojnie Lucjusz spoglądając na swojego syna z zadumą.
- Ja… Zaraz wracam - powiedział i szybko wybiegł z pokoju na korytarz.
- Sądzę, że powinniśmy pójść za nim - powiedział Snape i jak na komendę oboje podnieśli się i podążyli za Ślizgonem.
To co zobaczyli kiedy w końcu dotarli do miejsca, gdzie leżał Harry, zdziwiło ich niezmiernie.
Draco siedział okrakiem na biodrach Zabiniego i okładał go pięściami. Blaise nadal pod wpływem zaklęcia nie miał nawet jak się obronić. Jego twarz upaćkana była w krwi z rozbitego nosa i rozcięcia nad lewym okiem. Powoli pojawiały się siniaki na kości policzkowej. Draco trzymał się za prawą rękę i dyszał ciężko, ale wściekłość nadal nie wyparowała z oczu w kolorze burzowych chmur. Właśnie zbierał się do kolejnej serii ciosów, kiedy jego ręka unieruchomiona zaklęciem została zatrzymana w powietrzu, a Lucjusz złapał go za kołnierz i postawił na nogach. Starszy Malfoy spojrzał z niechęcią na leżącego w swojej i Harry’ego krwi chłopaka i niby niechcący kopnął go w żebra,  a drugi raz trafił w biodro. Uśmiechnął się przepraszająco do Severusa i wzruszył ramionami. Poprowadził Dracona w głąb korytarza słysząc jeszcze zaklęcie, które pozwoliło poruszać się chłopakowi, jego krzyki i przekleństwa oraz nad wyraz opanowany głos Severusa, który kazał mu się uciszyć i wskazywał dwa miesiące szlabanu z Filchem, który zacznie się po świętach.
- Możesz mi do cholery wytłumaczyć co się stało?! - krzyknął Lucjusz puszczając syna i popychając go na kanapę.
- No trochę się wkurzyłem. Miałem prawo, nie? W końcu prawie Harry umarł, a z nim dziecko - syknął i odwrócił obrażony głowę zakładając ręce na klatkę piersiową, jednak nie mógł powstrzymać wypływającego na jego usta uśmieszku zwycięstwa.
- Złamałeś mu nos. Miejmy tylko nadzieję, że Snape to jakoś załatwi - mruknął i zaczął wpatrywać się intensywnie w drzwi.
Po chwili przeszedł przez nie Mistrz Eliksirów. Zdjął on swoją szatę i powiesił na wieszaku zostając w czarnej koszuli i w tym samym kolorze, materiałowych spodniach.
Draco spojrzał niepewnie na chrzestnego i przeczesał zmierzwione i poplamione krwią włosy.
- I co z nim? - spytał cicho.
- Przeżyje - mruknął Severus siadając obok niego.
Draco kiwną głową z niejaką ulgą, ale nie mogąc znieść atmosfery w pokoju poszedł do śpiącego chłopaka.
Lucjusz patrzył na plecy syna i westchnął ciężko widząc, że jego prawa dłoń, teraz opuszczona luźno przy ciele cała jest we krwi i zadrapaniach.
- Co z Harrym? - spytał Malfoy przyjaciela.
- Nic. Dałem mu lekkie eliksiry, bo w jego stanie nie może przyjmować większości specyfików. Zatamowałem krwawienie i zmniejszyłem ranę na tyle, na ile mogłem. Powinien przez ten tydzień dojść do siebie na tyle, że nie będzie czuł bólu. I tak będzie musiał uważać i nie narażać się na zbyt duży wysiłek.
- A dziecko? Wszystko z nim w porządku?
- Teraz tak. Ubytek krwi stanowił dla niego zagrożenie, ale po podaniu odpowiedniego eliksiru wszystko jest dobrze.
***
Draco pochylił się nad ukochanym. Odgarnął mu parę kosmyków z twarzy i złożył na czole delikatny pocałunek. Usiadł na krześle przy łóżku i chwycił dłoń Harry’ego leżącą na pościeli.
Blondyn przeklinał się w duchu, że czekał tak długo. Nie wiedział ile Potter leżał sam z raną, ale po ilości krwi na korytarzu, musiała być to dłuższa chwila. Pluł sobie w brodę, że nie poszedł z nim, albo że tak późno zorientował się, że coś jest nie tak. Mógł się domyśleć, że Zabini będzie na niego czatował.
Westchnął i położył rękę na brzuchu chłopaka. Uśmiechnął się myśląc, że niedługo będzie miał dziecko. Nie ważne, czy syna, czy córkę, ale wychowa je w miłości i sam, a nie jak rodzice zrobili z nim. Będzie to mały arystokrata, ale z uczuciami, których nie będzie musiał ukrywać. Razem z Harrym dadzą mu dom, miłość, opiekę i wychowanie, którego im zabrakło. Kupią jakąś posesję i ochronią ją czarami, wybudują razem dom, nie na wzór starych grodów, zimnych i ogromnych, ale mały domek, nie większy niż potrzebują, z pokojem dla dzieci, przytulny i do życia. Będą mieli ogród i basen i co tylko będą chcieli.
Draco pomyślał o ich małżeństwie. Wyobraził sobie jak oświadcza się Harry’emu podczas wystawnej kolacji na Balu Sylwestrowym, on przyjmuje oświadczyny, potem jest ślub, a oni żyją długo i szczęśliwie.
Musiał niestety wziąć poprawkę na to, że gdzieś tam, poza murami tego zamku żyje Voldemort, który czai się na życie Pottera. To on musi go pokonać, zabić, żeby ich dziecko mogło żyć bezpiecznie. Oczywiście nikt nie powiedział, że Harry to przeżyje. I Draco doskonale sobie zdawał z tego sprawę. Może być różnie i wszystko mówi, że jednak życie wybierze ten gorszy scenariusz. Scenariusz pełen bólu, płaczu, krwi i śmierci. Będzie to jak makabryczny taniec losu. Na kogo wypadnie na tego bęc. Tylko dlaczego to wszystko zawsze musi dotyczyć Harry’ego? A przy okazji ludzi dookoła niego? Dlaczego to on ma pokutować za cały świat?