Narieen - Przepraszam, że kazałam tyle czekać na rozdział. Mam nadzieję, że treścią to wynagrodzę ;)
Miłego czytania!!
________________________________________________________________
Rozdział 15. "Święta"
- To już wiesz, gdzie
spędzisz święta? - spytał pewnej grudniowej soboty Draco swojego chłopaka.
Byli w sypialni blondyna, a gospodarz kręcił się po pokoju niezdecydowany. To przystawał koło kominka zerkając na stojące na nim rzeczy, to podchodził do łóżka, na którym leżał Harry w rozpiętej koszuli, bokserkach i skarpetkach (stwierdził, że mu zimno i ich nie zdejmie). Brunet z rozmarzonym uśmiechem zerkał na Malfoy'a, który w tej chwili postanowił położyć się koło kochanka i obsypywał pocałunkami jego szczękę.
Byli w sypialni blondyna, a gospodarz kręcił się po pokoju niezdecydowany. To przystawał koło kominka zerkając na stojące na nim rzeczy, to podchodził do łóżka, na którym leżał Harry w rozpiętej koszuli, bokserkach i skarpetkach (stwierdził, że mu zimno i ich nie zdejmie). Brunet z rozmarzonym uśmiechem zerkał na Malfoy'a, który w tej chwili postanowił położyć się koło kochanka i obsypywał pocałunkami jego szczękę.
Do świąt pozostał
zaledwie tydzień, a Harry nadal nie zdecydował, czy przyjeżdża na święta do
Malfoy Manor, czy woli je spędzić ze swoim ojcem.
- Jeszcze nie -
mruknął i wtulił się bardziej w blondyna.
- Ale Harry! -
oburzył się Ślizgon. - Do świąt został tylko tydzień.
- Aż tydzień. W ten
tydzień może się dużo wydarzyć.
- Ale muszę
powiedzieć rodzicom i w ogóle… - jęknął Malfoy jednocześnie kładąc się na
Potterze.
- Ej, złaź ze mnie.
Twoje żebra wbijają się w moje! - krzyknął i zrzucił z siebie Dracona.
Ten niezadowolony
jedynie prychnął i odwrócił się tyłem do drugiego chłopaka. Gryfon jednak nie
za bardzo się tym przejął i przytulił się do pleców kochanka jednocześnie
przerzucając rękę przez jego talię.
- Możemy zrobić w ten
sposób, że na wigilię i pierwszy dzień świąt przyjedziecie do nas, a potem my
do was na resztę świąt. Poza tym słyszałem coś o imprezie sylwestrowej
organizowanej w Malfoy Manor. Podobno jest to tradycja. Będziesz miał coś
przeciwko, jeżeli zaprosimy tam osoby z bandy? - spytał na koniec Harry cały
czas przytulając się do pleców chłopaka. - Draco? - Potrząsnął lekko blondynem,
kiedy nie uzyskał odpowiedzi.
- No dobrze - mruknął
Malfoy.
- To teraz trzeba
tylko obgadać to z Severusem i Lucjuszem. Może dziś wieczorem?
- Nie zły pomysł -
zgodził się Draco.
- No to teraz podnoś
się i idziemy na śniadanie - zarządził Harry podnosząc się z łóżka i przy
okazji klepiąc chłopaka w pośladek.
- Au! - krzyknął
Ślizgon i spróbował oddać, ale zaplątał się w kołdrę, a następnie spadł z łóżka
przy akompaniamencie śmiechu Gryfona i swoich własnych przekleństw.
***
Było późne popołudnie, kiedy
Harry postanowił zajrzeć do lochów. Ostrożnie przemierzał ciemne korytarze,
które znał niemal na pamięć. Stanął przed drzwiami i podniósł rękę by zapukać,
jednak nie zdążył, bo drzwi same się otworzyły. Opuścił rękę, wzruszył
ramionami i przekroczył próg.
- Co cię do mnie
sprowadza?
Severus podniósł
głowę znad biurka i spojrzał na swego syna z zaciekawieniem.
- No bo niedługo są
święta…
- Zdecydowałeś już,
gdzie chcesz je spędzić?
- No właśnie o tym
chciałem porozmawiać - powiedział i podszedł do kanapy, która stała przed
kominkiem.
Z przyzwyczajenia
położył nogi na stole nie przejmując się spojrzeniem Snape’a.
- Co ja ci mówiłem o
kładzeniu nóg na stół? - warknął widząc co robi Gryfon.
- Chyba, że mam tak
nie robić - mruknął bez przekonania. - Ale ciężarnemu odmówisz? - spytał i
uśmiechnął się olśniewająco.
Severus mruczał coś
pod nosem, co brzmiało jak „Niewdzięczne bachory” i „Kim ja się mam opiekować”.
- Ojciec, nie Avaduj
mnie, tylko siadaj i słuchaj - mruknął i poprawił się na kanapie brunet.
Snape zajął fotel
obok niego i w ciszy czekał, co powie jego syn.
- Jest pomysł, żeby
razem z Malfoy’ami spędzić wigilię i pierwsze dni świąt u nas, w Snape Manor, a
potem pojechać do nich, bo coś słyszałem, że organizują Bal Sylwestrowy.
- A co na to Malfoy’owie?
- Jeszcze nie
widziałem się z Lucjuszem.
- No to będziesz mieć
okazję z nim porozmawiać, jeżeli chwilę poczekasz.
- Dobra - zgodził się
Harry i zapatrzył w ogień.
Snape pokręcił głową
i powrócił do sprawdzania prac.
Właśnie miał przed
sobą pracę swego syna, kiedy kominek rozjarzył się zielonym płomieniem i
wyszedł z niego blond włosy, postawny mężczyzna z laską w prawej ręce.
- Harry - powiedział
przybysz widząc, kto siedzi na kanapie.
- Cześć Lucjuszu.
Musimy porozmawiać.
- Coś się stało?
- Nie. Mam pomysł, co
do świąt.
- Mam się bać? -
spytał Lucjusz Severusa, który właśnie podszedł się przywitać.
- Możesz zacząć -
rzucił Snape siadając obok syna i gestem wskazując, by gość zajął jakieś
miejsce.
- Wymyśliłem, -
zaczął Harry, kiedy Lucjusz zajął miejsce i spojrzał na niego z uwagą - że
możemy spędzić święta razem. Znaczy pierwsze dni w Snape Manor, a potem
przenieść się do was i zostać do sylwestra.
- Nie jest to zły
pomysł. Co o tym myślisz Severusie?
- Mi nie przeszkadza.
- A co twoją bandą? -
zwrócił się Malfoy do Gryfona.
- No właśnie chciałem
ich zaprosić na Bal, jeżeli nie będziesz miał nic przeciwko.
- Pod warunkiem, że
nie będzie tam Wesley’a.
- Ale… którego?
- No, tego narwanego
- powiedział z niecierpliwością Lucjusz.
- Dobrze. Nie miałem
zamiaru go zapraszać.
- Musisz mi tylko dać
imiona i nazwiska wszystkich swoich przyjaciół, żebym wiedział komu wysłać
zaproszenia. A właściwie, żeby Cyzia wiedziała - uśmiechnął się lekko.
- Dostarczę -
zapewnił i z uśmiechem na ustach opuścił pokój.
***
Przemierzał
korytarze, a jego celem był Pokój Wspólny Ślizgonów. Przechodził właśnie obok
nieużywanej sali lekcyjnej, kiedy poczuł ręce na swojej tali, które wciągnęły
go w mrok pomieszczenia. Chciał krzyknąć, ale poczuł rękę na ustach i palce
wbijające się boleśnie w biodro. Jęknął z bólu, a łzy zebrały się w kącikach.
Próbował zobaczyć cokolwiek, ale było zbyt ciemno. Poczuł oddech na swojej szyi
i uchu.
- Spróbuj jeszcze raz
go dotknąć, a pożałujesz.
Harry z trudem
rozpoznał, że mówiący jest mężczyzną. Gdyby mógł odpowiedziałby coś, ale usta
nadal miał zasłonięte.
Nagle ręka trzymająca
go za biodro puściła, ale za to poczuł coś bardzo ostrego wbijającego mu się w
bok.
- Jeżeli jeszcze raz
zobaczę cię z nim, nie ręczę za siebie - kolejny syk. - A to tak na pamiątkę -
powiedział i jednym, ciągłym ruchem przesunął ręką w górę jednocześnie
zagłębiając nieco ostrze w ciele Gryfona.
Harry zdawał sobie
sprawę z krwi cieknącej z rany i kapiącej na podłogę. Słyszał ciche plask
każdej kropelki i poczuł się słabo, ale zaraz przypływ mocy spowodowany
wściekłością sprawił, że napastnik krzyknął, przeleciał przez salę, uderzył o
ścianę z głuchym trzaskiem i osunął się po niej bezwładnie.
Gryfon oddychał
ciężko i czuł, że kolana uginają się pod nim. Ostatkiem sił otworzył drzwi i
wywlekł się na korytarz, gdzie zakręciło mu się w głowie i opadł na kolana, a
potem zwinął się w pozycji embrionalnej i zemdlał.
***
Draco zaczął się
poważnie denerwować. No bo przecież ile można rozmawiać z ojcem.
Od pięciu godzin
czekał na Harry’ego w pokoju, a ten nadal się nie pojawił.
Malfoy przeklął
głośno i wyszedł z dormitorium do Pokoju Wspólnego. Siedziało tam tylko kilka
osób, a w tym Blaise, Pansy, jej dwie przyjaciółki, Crabe i Goyle. Zabini
oczywiście trzymał się na uboczu, ale miał niezwykle zadowoloną minę, jednak co kilka minut krzywił się i lekko dotykał potylicy.
Draco warknął i
skierował się ku wyjściu. Nim jednak dane było mu opuszczenie Pokoju Wspólnego,
poczuł różdżkę wbijającą się między żebra.
- Możemy…
porozmawiać? - usłyszał przy uchu syk i pokiwał głową na znak zgody. Nie
wierzył własnemu głosowi.
Coś złego stało się
Harry’emu, tego był pewien. Prawie pewien był tego, że to właśnie sprawka
Zabiniego, który nie odrywając różdżki od jego pleców, kierował ich do pokoju
blondyna.
- Czego chcesz? -
mruknął Draco, kiedy byli już w środku.
Blaise popchnął go
lekko, przez co zrobił parę kroków, ale był w stanie się odwrócić. Zobaczył, że
jego były przyjaciel ogląda zdjęcia na kominku. Wszystkie przedstawiały jego i
Harry’ego w różnych sytuacjach. Jedno przedstawiało ich całujących się, ale było
idealnie zrobione z ukrycia. Brunet miał na policzkach rozkoszne rumieńce, a
Malfoy zmierzwione włosy i lekko rozchylone, błyszczące oczy. Drugie z kolei
przedstawiało ich siedzących w skórach na motocyklach lśniących w zachodzącym
słońcu. Trzymali kaski w rękach, rozmawiali i śmiali się. Trzecie ewidentnie
pozowane. Harry leżał na łóżku jak pan świata w rozpiętej koszuli niedbale
zarzuconej na ramiona, papierosem w jednej ręce i kieliszkiem wina w drugiej. A
Draco… Draco nie było na zdjęciu, bo to on je robił. Podobało mu się
najbardziej ze wszystkich. Czwarte było zrobione na jednej z imprez, której nie
pamiętali. To jedno zdjęcie było taką jakby przypominajką. Draco zdawał sobie
sprawę, że w szufladzie leży jeszcze kilka ramek czekających na wypełnienie.
Blondyn poczuł
nieokreślone uczucie widząc, jak Zabini ogląda te zdjęcia i przesuwa po nich
lubieżnie palcami. Czuł, że te wspomnienia są teraz splamione, zdeptane i nic
nie warte. Już zawsze będzie widział palce Blaisa przebiegające po nagim torsie
Harry’ego.
- Ciebie - mruknął
kończąc oglądać zdjęcia i przybliżył się do Malfoy’a.
- Już to
przerabialiśmy - powiedział chłodno blondyn prostując się i przyjmując na twarz
maskę obojętności, choć uczucia rozrywały go od środka. Najchętniej rzuciłby
się na Zabiniego i starł mu ten cholerny uśmieszek z twarzy. Opanował się
jednak i śledził każdy ruch Ślizgona.
- Owszem, ale… teraz
nie masz wyboru. Mogę ci powiedzieć, gdzie jest twój kochaś… - nie skończył, bo
Draco nie wytrzymał i doskoczył do niego łapiąc za gardło i przyciskając do
kominka. Półka wbijała się Zabiniemu w plecy, ogień ogrzewał nogi, a głowa była
dociśnięta boleśnie mocno do ściany.
- Gdzie on jest? -
spytał Draco wypowiadając każde słowo cicho, ale z dobrze wyczuwalną groźbą.
- Myślisz, że ci powiem?
- zaśmiał się Blaise, jednak ochota na żarty przeszła mu w momencie, kiedy
Malfoy mocniej zacisnął swoje palce na jego szyi.
- Tak. Myślę, że mi
powiesz - powiedział pewnym głosem i z uśmiechem, w którym zakamuflowana była groźba nachylił się do ucha Blaise’a. - Nie chcesz wiedzieć na co
mnie stać - szepnął, a dreszcz przebiegł po plecach drugiego chłopaka.
- W drodze do
gabinetu Profesora Snape’a jest
jedna nieużywana sala - powiedział cicho, na tyle ile starczyło mu powietrza.
Kiedy Draco odsunął się, Zabini opadł na ziemię krztusząc się i łapiąc za
gardło.
- Idziesz ze mną -
warknął Malfoy i szarpnął charczącego Ślizgona stawiając go na nogi.
Szybko przeszli przez
salon i wypadli na korytarz. Malfoy trzymał profilaktycznie różdżkę w ręce
opartą na gardle drugiego chłopaka, a ten prowadził go w mroku korytarzy do miejsca,
gdzie był Harry.
Po chwili Draco w ciemności zobaczył jakiś kształt na ziemi, który po
zrobieniu paru kroków okazał się Gryfonem.
Rzucił Drętwotę na
Zabiniego i położył go obok Harry’ego, żeby mieć go na oku.
Pochylił się nad nim
i stwierdził, że jest nieprzytomny. Chwycił go chcąc położyć płasko na ziemi,
ale poczuł, że palce ma mokre. Podniósł je do twarzy i z przekleństwem na
ustach rozpoznał krew. Szybko wziął Pottera na ręce i pobiegł z nim do komnat
Snape’a. Tylko on mógł pomóc w tej sytuacji.
***
Pukanie wyrwało dwóch
mężczyzn z rozmowy. Z konsternacją zobaczyli, że jest już sporo po północy. Spojrzeli po sobie zdziwieni, kto może się dobijać o tej porze, lecz
ponownie rozległo się pukanie do drzwi, tym razem bardziej natarczywe. Severus
zerwał się z kanapy ze złymi przeczuciami i podszedł do drzwi. Otworzywszy je
zobaczył Dracona trzymającego nieprzytomnego Harry’ego i wiedział, że to nie
wróży nic dobrego.
***
- Co się stało? -
spytał nauczyciel siedząc już w pokoju przed kominkiem i spoglądając z
wyczekiwaniem na Dracona.
- To Zabini -
powiedział i nagle zerwał się na równe nogi uświadamiając sobie, że ten śmieć
nadal leży w korytarzu porażony zaklęciem.
- Draco? - spytał
spokojnie Lucjusz spoglądając na swojego syna z zadumą.
- Ja… Zaraz wracam -
powiedział i szybko wybiegł z pokoju na korytarz.
- Sądzę, że
powinniśmy pójść za nim - powiedział Snape i jak na komendę oboje podnieśli się
i podążyli za Ślizgonem.
To co zobaczyli kiedy
w końcu dotarli do miejsca, gdzie leżał Harry, zdziwiło ich niezmiernie.
Draco siedział
okrakiem na biodrach Zabiniego i okładał go pięściami. Blaise nadal pod wpływem
zaklęcia nie miał nawet jak się obronić. Jego twarz upaćkana była w krwi z
rozbitego nosa i rozcięcia nad lewym okiem. Powoli pojawiały się siniaki na
kości policzkowej. Draco trzymał się za prawą rękę i dyszał ciężko, ale
wściekłość nadal nie wyparowała z oczu w kolorze burzowych chmur. Właśnie
zbierał się do kolejnej serii ciosów, kiedy jego ręka unieruchomiona zaklęciem
została zatrzymana w powietrzu, a Lucjusz złapał go za kołnierz i postawił na
nogach. Starszy Malfoy spojrzał z niechęcią na leżącego w swojej i Harry’ego
krwi chłopaka i niby niechcący kopnął go w żebra, a drugi raz trafił w biodro.
Uśmiechnął się przepraszająco do Severusa i wzruszył ramionami. Poprowadził
Dracona w głąb korytarza słysząc jeszcze zaklęcie, które pozwoliło poruszać się
chłopakowi, jego krzyki i przekleństwa oraz nad wyraz opanowany głos Severusa,
który kazał mu się uciszyć i wskazywał dwa miesiące szlabanu z Filchem, który
zacznie się po świętach.
- Możesz mi do
cholery wytłumaczyć co się stało?! - krzyknął Lucjusz puszczając syna i
popychając go na kanapę.
- No trochę się
wkurzyłem. Miałem prawo, nie? W końcu prawie Harry umarł, a z nim dziecko -
syknął i odwrócił obrażony głowę zakładając ręce na klatkę piersiową, jednak nie mógł powstrzymać wypływającego na jego usta uśmieszku zwycięstwa.
- Złamałeś mu nos.
Miejmy tylko nadzieję, że Snape to jakoś załatwi - mruknął i zaczął wpatrywać
się intensywnie w drzwi.
Po chwili przeszedł
przez nie Mistrz Eliksirów. Zdjął on swoją szatę i powiesił na wieszaku
zostając w czarnej koszuli i w tym samym kolorze, materiałowych spodniach.
Draco spojrzał
niepewnie na chrzestnego i przeczesał zmierzwione i poplamione krwią włosy.
- I co z nim? -
spytał cicho.
- Przeżyje - mruknął
Severus siadając obok niego.
Draco kiwną głową z
niejaką ulgą, ale nie mogąc znieść atmosfery w pokoju poszedł do śpiącego
chłopaka.
Lucjusz patrzył na
plecy syna i westchnął ciężko widząc, że jego prawa dłoń, teraz opuszczona
luźno przy ciele cała jest we krwi i zadrapaniach.
- Co z Harrym? -
spytał Malfoy przyjaciela.
- Nic. Dałem mu
lekkie eliksiry, bo w jego stanie nie może przyjmować większości specyfików.
Zatamowałem krwawienie i zmniejszyłem ranę na tyle, na ile mogłem. Powinien
przez ten tydzień dojść do siebie na tyle, że nie będzie czuł bólu. I tak
będzie musiał uważać i nie narażać się na zbyt duży wysiłek.
- A dziecko? Wszystko z nim w porządku?
- Teraz tak. Ubytek
krwi stanowił dla niego zagrożenie, ale po podaniu odpowiedniego eliksiru
wszystko jest dobrze.
***
Draco pochylił się
nad ukochanym. Odgarnął mu parę kosmyków z twarzy i złożył na czole delikatny
pocałunek. Usiadł na krześle przy łóżku i chwycił dłoń Harry’ego leżącą na
pościeli.
Blondyn przeklinał
się w duchu, że czekał tak długo. Nie wiedział ile Potter leżał sam z raną, ale
po ilości krwi na korytarzu, musiała być to dłuższa chwila. Pluł sobie w brodę,
że nie poszedł z nim, albo że tak późno zorientował się, że coś jest nie tak.
Mógł się domyśleć, że Zabini będzie na niego czatował.
Westchnął i położył
rękę na brzuchu chłopaka. Uśmiechnął się myśląc, że niedługo będzie miał
dziecko. Nie ważne, czy syna, czy córkę, ale wychowa je w miłości i sam, a nie
jak rodzice zrobili z nim. Będzie to mały arystokrata, ale z uczuciami, których
nie będzie musiał ukrywać. Razem z Harrym dadzą mu dom, miłość, opiekę i
wychowanie, którego im zabrakło. Kupią jakąś posesję i ochronią ją czarami,
wybudują razem dom, nie na wzór starych grodów, zimnych i ogromnych, ale mały
domek, nie większy niż potrzebują, z pokojem dla dzieci, przytulny i do życia.
Będą mieli ogród i basen i co tylko będą chcieli.
Draco pomyślał o ich
małżeństwie. Wyobraził sobie jak oświadcza się Harry’emu podczas wystawnej
kolacji na Balu Sylwestrowym, on przyjmuje oświadczyny, potem jest ślub, a oni
żyją długo i szczęśliwie.
Musiał niestety wziąć poprawkę na to, że gdzieś tam, poza murami tego zamku żyje Voldemort, który czai się na życie Pottera. To on musi go pokonać, zabić, żeby ich dziecko mogło żyć bezpiecznie. Oczywiście nikt nie powiedział, że Harry to przeżyje. I Draco doskonale sobie zdawał z tego sprawę. Może być różnie i wszystko mówi, że jednak życie wybierze ten gorszy scenariusz. Scenariusz pełen bólu, płaczu, krwi i śmierci. Będzie to jak makabryczny taniec losu. Na kogo wypadnie na tego bęc. Tylko dlaczego to wszystko zawsze musi dotyczyć Harry’ego? A przy okazji ludzi dookoła niego? Dlaczego to on ma pokutować za cały świat?
Musiał niestety wziąć poprawkę na to, że gdzieś tam, poza murami tego zamku żyje Voldemort, który czai się na życie Pottera. To on musi go pokonać, zabić, żeby ich dziecko mogło żyć bezpiecznie. Oczywiście nikt nie powiedział, że Harry to przeżyje. I Draco doskonale sobie zdawał z tego sprawę. Może być różnie i wszystko mówi, że jednak życie wybierze ten gorszy scenariusz. Scenariusz pełen bólu, płaczu, krwi i śmierci. Będzie to jak makabryczny taniec losu. Na kogo wypadnie na tego bęc. Tylko dlaczego to wszystko zawsze musi dotyczyć Harry’ego? A przy okazji ludzi dookoła niego? Dlaczego to on ma pokutować za cały świat?
Yey!! Nowy rozdział, naprawdę kobieto lubisz się chyba nade mną znęcać ponieważ czekanie na nowe rozdziały jest gorszy niż Crucio....ale było warto ! Już pędzę do następnego :) Pozdrawiam// Narieen
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały, mam nadzieję, że Zabini więcej nie pomyśli o czymś takim, Draco pokazał teraz jak bardzo zależy mu na Harrym i ich dziecku...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, oby Zabini więcej nie pomyśli o czymś takim, no pięknie Draco pokazał teraz jak bardzo zależy mu na Harrym i ich dziecku... co mi się bardzo spodobało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga