wtorek, 21 października 2014

Rozdział 15.

Narieen - Przepraszam, że kazałam tyle czekać na rozdział. Mam nadzieję, że treścią to wynagrodzę ;)
Miłego czytania!!
________________________________________________________________
Rozdział 15. "Święta"
- To już wiesz, gdzie spędzisz święta? - spytał pewnej grudniowej soboty Draco swojego chłopaka.
Byli w sypialni blondyna, a gospodarz kręcił się po pokoju niezdecydowany. To przystawał koło kominka zerkając na stojące na nim rzeczy, to podchodził do łóżka, na którym leżał Harry w rozpiętej koszuli, bokserkach i skarpetkach (stwierdził, że mu zimno i ich nie zdejmie). Brunet z rozmarzonym uśmiechem zerkał na Malfoy'a, który w tej chwili postanowił położyć się koło kochanka i obsypywał pocałunkami jego szczękę.
Do świąt pozostał zaledwie tydzień, a Harry nadal nie zdecydował, czy przyjeżdża na święta do Malfoy Manor, czy woli je spędzić ze swoim ojcem.
- Jeszcze nie - mruknął i wtulił się bardziej w blondyna.
- Ale Harry! - oburzył się Ślizgon. - Do świąt został tylko tydzień.
- Aż tydzień. W ten tydzień może się dużo wydarzyć.
- Ale muszę powiedzieć rodzicom i w ogóle… - jęknął Malfoy jednocześnie kładąc się na Potterze.
- Ej, złaź ze mnie. Twoje żebra wbijają się w moje! - krzyknął i zrzucił z siebie Dracona.
Ten niezadowolony jedynie prychnął i odwrócił się tyłem do drugiego chłopaka. Gryfon jednak nie za bardzo się tym przejął i przytulił się do pleców kochanka jednocześnie przerzucając rękę przez jego talię.
- Możemy zrobić w ten sposób, że na wigilię i pierwszy dzień świąt przyjedziecie do nas, a potem my do was na resztę świąt. Poza tym słyszałem coś o imprezie sylwestrowej organizowanej w Malfoy Manor. Podobno jest to tradycja. Będziesz miał coś przeciwko, jeżeli zaprosimy tam osoby z bandy? - spytał na koniec Harry cały czas przytulając się do pleców chłopaka. - Draco? - Potrząsnął lekko blondynem, kiedy nie uzyskał odpowiedzi.
- No dobrze - mruknął Malfoy.
- To teraz trzeba tylko obgadać to z Severusem i Lucjuszem. Może dziś wieczorem?
- Nie zły pomysł - zgodził się Draco.
- No to teraz podnoś się i idziemy na śniadanie - zarządził Harry podnosząc się z łóżka i przy okazji klepiąc chłopaka w pośladek.
- Au! - krzyknął Ślizgon i spróbował oddać, ale zaplątał się w kołdrę, a następnie spadł z łóżka przy akompaniamencie śmiechu Gryfona i swoich własnych przekleństw.
***
Było późne popołudnie, kiedy Harry postanowił zajrzeć do lochów. Ostrożnie przemierzał ciemne korytarze, które znał niemal na pamięć. Stanął przed drzwiami i podniósł rękę by zapukać, jednak nie zdążył, bo drzwi same się otworzyły. Opuścił rękę, wzruszył ramionami i przekroczył próg.
- Co cię do mnie sprowadza?
Severus podniósł głowę znad biurka i spojrzał na swego syna z zaciekawieniem.
- No bo niedługo są święta…
- Zdecydowałeś już, gdzie chcesz je spędzić?
- No właśnie o tym chciałem porozmawiać - powiedział i podszedł do kanapy, która stała przed kominkiem.
Z przyzwyczajenia położył nogi na stole nie przejmując się spojrzeniem Snape’a.
- Co ja ci mówiłem o kładzeniu nóg na stół? - warknął widząc co robi Gryfon.
- Chyba, że mam tak nie robić - mruknął bez przekonania. - Ale ciężarnemu odmówisz? - spytał i uśmiechnął się olśniewająco.
Severus mruczał coś pod nosem, co brzmiało jak „Niewdzięczne bachory” i „Kim ja się mam opiekować”.
- Ojciec, nie Avaduj mnie, tylko siadaj i słuchaj - mruknął i poprawił się na kanapie brunet.
Snape zajął fotel obok niego i w ciszy czekał, co powie jego syn.
- Jest pomysł, żeby razem z Malfoy’ami spędzić wigilię i pierwsze dni świąt u nas, w Snape Manor, a potem pojechać do nich, bo coś słyszałem, że organizują Bal Sylwestrowy.
- A co na to Malfoy’owie?
- Jeszcze nie widziałem się z Lucjuszem.
- No to będziesz mieć okazję z nim porozmawiać, jeżeli chwilę poczekasz.
- Dobra - zgodził się Harry i zapatrzył w ogień.
Snape pokręcił głową i powrócił do sprawdzania prac.
Właśnie miał przed sobą pracę swego syna, kiedy kominek rozjarzył się zielonym płomieniem i wyszedł z niego blond włosy, postawny mężczyzna z laską w prawej ręce.
- Harry - powiedział przybysz widząc, kto siedzi na kanapie.
- Cześć Lucjuszu. Musimy porozmawiać.
- Coś się stało?
- Nie. Mam pomysł, co do świąt.
- Mam się bać? - spytał Lucjusz Severusa, który właśnie podszedł się przywitać.
- Możesz zacząć - rzucił Snape siadając obok syna i gestem wskazując, by gość zajął jakieś miejsce.
- Wymyśliłem, - zaczął Harry, kiedy Lucjusz zajął miejsce i spojrzał na niego z uwagą - że możemy spędzić święta razem. Znaczy pierwsze dni w Snape Manor, a potem przenieść się do was i zostać do sylwestra.
- Nie jest to zły pomysł. Co o tym myślisz Severusie?
- Mi nie przeszkadza.
- A co twoją bandą? - zwrócił się Malfoy do Gryfona.
- No właśnie chciałem ich zaprosić na Bal, jeżeli nie będziesz miał nic przeciwko.
- Pod warunkiem, że nie będzie tam Wesley’a.
- Ale… którego?
- No, tego narwanego - powiedział z niecierpliwością Lucjusz.
- Dobrze. Nie miałem zamiaru go zapraszać.
- Musisz mi tylko dać imiona i nazwiska wszystkich swoich przyjaciół, żebym wiedział komu wysłać zaproszenia. A właściwie, żeby Cyzia wiedziała - uśmiechnął się lekko.
- Dostarczę - zapewnił i z uśmiechem na ustach opuścił pokój.
***
Przemierzał korytarze, a jego celem był Pokój Wspólny Ślizgonów. Przechodził właśnie obok nieużywanej sali lekcyjnej, kiedy poczuł ręce na swojej tali, które wciągnęły go w mrok pomieszczenia. Chciał krzyknąć, ale poczuł rękę na ustach i palce wbijające się boleśnie w biodro. Jęknął z bólu, a łzy zebrały się w kącikach. Próbował zobaczyć cokolwiek, ale było zbyt ciemno. Poczuł oddech na swojej szyi i uchu.
- Spróbuj jeszcze raz go dotknąć, a pożałujesz.
Harry z trudem rozpoznał, że mówiący jest mężczyzną. Gdyby mógł odpowiedziałby coś, ale usta nadal miał zasłonięte.
Nagle ręka trzymająca go za biodro puściła, ale za to poczuł coś bardzo ostrego wbijającego mu się w bok.
- Jeżeli jeszcze raz zobaczę cię z nim, nie ręczę za siebie - kolejny syk. - A to tak na pamiątkę - powiedział i jednym, ciągłym ruchem przesunął ręką w górę jednocześnie zagłębiając nieco ostrze w ciele Gryfona.
Harry zdawał sobie sprawę z krwi cieknącej z rany i kapiącej na podłogę. Słyszał ciche plask każdej kropelki i poczuł się słabo, ale zaraz przypływ mocy spowodowany wściekłością sprawił, że napastnik krzyknął, przeleciał przez salę, uderzył o ścianę z głuchym trzaskiem i osunął się po niej bezwładnie.
Gryfon oddychał ciężko i czuł, że kolana uginają się pod nim. Ostatkiem sił otworzył drzwi i wywlekł się na korytarz, gdzie zakręciło mu się w głowie i opadł na kolana, a potem zwinął się w pozycji embrionalnej i zemdlał.
***
Draco zaczął się poważnie denerwować. No bo przecież ile można rozmawiać z ojcem.
Od pięciu godzin czekał na Harry’ego w pokoju, a ten nadal się nie pojawił.
Malfoy przeklął głośno i wyszedł z dormitorium do Pokoju Wspólnego. Siedziało tam tylko kilka osób, a w tym Blaise, Pansy, jej dwie przyjaciółki, Crabe i Goyle. Zabini oczywiście trzymał się na uboczu, ale miał niezwykle zadowoloną minę, jednak co kilka minut krzywił się i lekko dotykał potylicy.
Draco warknął i skierował się ku wyjściu. Nim jednak dane było mu opuszczenie Pokoju Wspólnego, poczuł różdżkę wbijającą się między żebra.
- Możemy… porozmawiać? - usłyszał przy uchu syk i pokiwał głową na znak zgody. Nie wierzył własnemu głosowi.
Coś złego stało się Harry’emu, tego był pewien. Prawie pewien był tego, że to właśnie sprawka Zabiniego, który nie odrywając różdżki od jego pleców, kierował ich do pokoju blondyna.
- Czego chcesz? - mruknął Draco, kiedy byli już w środku.
Blaise popchnął go lekko, przez co zrobił parę kroków, ale był w stanie się odwrócić. Zobaczył, że jego były przyjaciel ogląda zdjęcia na kominku. Wszystkie przedstawiały jego i Harry’ego w różnych sytuacjach. Jedno przedstawiało ich całujących się, ale było idealnie zrobione z ukrycia. Brunet miał na policzkach rozkoszne rumieńce, a Malfoy zmierzwione włosy i lekko rozchylone, błyszczące oczy. Drugie z kolei przedstawiało ich siedzących w skórach na motocyklach lśniących w zachodzącym słońcu. Trzymali kaski w rękach, rozmawiali i śmiali się. Trzecie ewidentnie pozowane. Harry leżał na łóżku jak pan świata w rozpiętej koszuli niedbale zarzuconej na ramiona, papierosem w jednej ręce i kieliszkiem wina w drugiej. A Draco… Draco nie było na zdjęciu, bo to on je robił. Podobało mu się najbardziej ze wszystkich. Czwarte było zrobione na jednej z imprez, której nie pamiętali. To jedno zdjęcie było taką jakby przypominajką. Draco zdawał sobie sprawę, że w szufladzie leży jeszcze kilka ramek czekających na wypełnienie.
Blondyn poczuł nieokreślone uczucie widząc, jak Zabini ogląda te zdjęcia i przesuwa po nich lubieżnie palcami. Czuł, że te wspomnienia są teraz splamione, zdeptane i nic nie warte. Już zawsze będzie widział palce Blaisa przebiegające po nagim torsie Harry’ego.
- Ciebie - mruknął kończąc oglądać zdjęcia i przybliżył się do Malfoy’a.
- Już to przerabialiśmy - powiedział chłodno blondyn prostując się i przyjmując na twarz maskę obojętności, choć uczucia rozrywały go od środka. Najchętniej rzuciłby się na Zabiniego i starł mu ten cholerny uśmieszek z twarzy. Opanował się jednak i śledził każdy ruch Ślizgona.
- Owszem, ale… teraz nie masz wyboru. Mogę ci powiedzieć, gdzie jest twój kochaś… - nie skończył, bo Draco nie wytrzymał i doskoczył do niego łapiąc za gardło i przyciskając do kominka. Półka wbijała się Zabiniemu w plecy, ogień ogrzewał nogi, a głowa była dociśnięta boleśnie mocno do ściany.
- Gdzie on jest? - spytał Draco wypowiadając każde słowo cicho, ale z dobrze wyczuwalną groźbą.
- Myślisz, że ci powiem? - zaśmiał się Blaise, jednak ochota na żarty przeszła mu w momencie, kiedy Malfoy mocniej zacisnął swoje palce na jego szyi.
- Tak. Myślę, że mi powiesz - powiedział pewnym głosem i z uśmiechem, w którym zakamuflowana była groźba nachylił się do ucha Blaise’a. - Nie chcesz wiedzieć na co mnie stać - szepnął, a dreszcz przebiegł po plecach drugiego chłopaka.
- W drodze do gabinetu Profesora Snape’a jest jedna nieużywana sala - powiedział cicho, na tyle ile starczyło mu powietrza. Kiedy Draco odsunął się, Zabini opadł na ziemię krztusząc się i łapiąc za gardło.
- Idziesz ze mną - warknął Malfoy i szarpnął charczącego Ślizgona stawiając go na nogi.
Szybko przeszli przez salon i wypadli na korytarz. Malfoy trzymał profilaktycznie różdżkę w ręce opartą na gardle drugiego chłopaka, a ten prowadził go w mroku korytarzy do miejsca, gdzie był Harry.
Po chwili Draco w ciemności zobaczył jakiś kształt na ziemi, który po zrobieniu paru kroków okazał się Gryfonem.
Rzucił Drętwotę na Zabiniego i położył go obok Harry’ego, żeby mieć go na oku.
Pochylił się nad nim i stwierdził, że jest nieprzytomny. Chwycił go chcąc położyć płasko na ziemi, ale poczuł, że palce ma mokre. Podniósł je do twarzy i z przekleństwem na ustach rozpoznał krew. Szybko wziął Pottera na ręce i pobiegł z nim do komnat Snape’a. Tylko on mógł pomóc w tej sytuacji.
***
Pukanie wyrwało dwóch mężczyzn z rozmowy. Z konsternacją zobaczyli, że jest już sporo po północy. Spojrzeli po sobie zdziwieni, kto może się dobijać o tej porze, lecz ponownie rozległo się pukanie do drzwi, tym razem bardziej natarczywe. Severus zerwał się z kanapy ze złymi przeczuciami i podszedł do drzwi. Otworzywszy je zobaczył Dracona trzymającego nieprzytomnego Harry’ego i wiedział, że to nie wróży nic dobrego.
***
- Co się stało? - spytał nauczyciel siedząc już w pokoju przed kominkiem i spoglądając z wyczekiwaniem na Dracona.
- To Zabini - powiedział i nagle zerwał się na równe nogi uświadamiając sobie, że ten śmieć nadal leży w korytarzu porażony zaklęciem.
- Draco? - spytał spokojnie Lucjusz spoglądając na swojego syna z zadumą.
- Ja… Zaraz wracam - powiedział i szybko wybiegł z pokoju na korytarz.
- Sądzę, że powinniśmy pójść za nim - powiedział Snape i jak na komendę oboje podnieśli się i podążyli za Ślizgonem.
To co zobaczyli kiedy w końcu dotarli do miejsca, gdzie leżał Harry, zdziwiło ich niezmiernie.
Draco siedział okrakiem na biodrach Zabiniego i okładał go pięściami. Blaise nadal pod wpływem zaklęcia nie miał nawet jak się obronić. Jego twarz upaćkana była w krwi z rozbitego nosa i rozcięcia nad lewym okiem. Powoli pojawiały się siniaki na kości policzkowej. Draco trzymał się za prawą rękę i dyszał ciężko, ale wściekłość nadal nie wyparowała z oczu w kolorze burzowych chmur. Właśnie zbierał się do kolejnej serii ciosów, kiedy jego ręka unieruchomiona zaklęciem została zatrzymana w powietrzu, a Lucjusz złapał go za kołnierz i postawił na nogach. Starszy Malfoy spojrzał z niechęcią na leżącego w swojej i Harry’ego krwi chłopaka i niby niechcący kopnął go w żebra,  a drugi raz trafił w biodro. Uśmiechnął się przepraszająco do Severusa i wzruszył ramionami. Poprowadził Dracona w głąb korytarza słysząc jeszcze zaklęcie, które pozwoliło poruszać się chłopakowi, jego krzyki i przekleństwa oraz nad wyraz opanowany głos Severusa, który kazał mu się uciszyć i wskazywał dwa miesiące szlabanu z Filchem, który zacznie się po świętach.
- Możesz mi do cholery wytłumaczyć co się stało?! - krzyknął Lucjusz puszczając syna i popychając go na kanapę.
- No trochę się wkurzyłem. Miałem prawo, nie? W końcu prawie Harry umarł, a z nim dziecko - syknął i odwrócił obrażony głowę zakładając ręce na klatkę piersiową, jednak nie mógł powstrzymać wypływającego na jego usta uśmieszku zwycięstwa.
- Złamałeś mu nos. Miejmy tylko nadzieję, że Snape to jakoś załatwi - mruknął i zaczął wpatrywać się intensywnie w drzwi.
Po chwili przeszedł przez nie Mistrz Eliksirów. Zdjął on swoją szatę i powiesił na wieszaku zostając w czarnej koszuli i w tym samym kolorze, materiałowych spodniach.
Draco spojrzał niepewnie na chrzestnego i przeczesał zmierzwione i poplamione krwią włosy.
- I co z nim? - spytał cicho.
- Przeżyje - mruknął Severus siadając obok niego.
Draco kiwną głową z niejaką ulgą, ale nie mogąc znieść atmosfery w pokoju poszedł do śpiącego chłopaka.
Lucjusz patrzył na plecy syna i westchnął ciężko widząc, że jego prawa dłoń, teraz opuszczona luźno przy ciele cała jest we krwi i zadrapaniach.
- Co z Harrym? - spytał Malfoy przyjaciela.
- Nic. Dałem mu lekkie eliksiry, bo w jego stanie nie może przyjmować większości specyfików. Zatamowałem krwawienie i zmniejszyłem ranę na tyle, na ile mogłem. Powinien przez ten tydzień dojść do siebie na tyle, że nie będzie czuł bólu. I tak będzie musiał uważać i nie narażać się na zbyt duży wysiłek.
- A dziecko? Wszystko z nim w porządku?
- Teraz tak. Ubytek krwi stanowił dla niego zagrożenie, ale po podaniu odpowiedniego eliksiru wszystko jest dobrze.
***
Draco pochylił się nad ukochanym. Odgarnął mu parę kosmyków z twarzy i złożył na czole delikatny pocałunek. Usiadł na krześle przy łóżku i chwycił dłoń Harry’ego leżącą na pościeli.
Blondyn przeklinał się w duchu, że czekał tak długo. Nie wiedział ile Potter leżał sam z raną, ale po ilości krwi na korytarzu, musiała być to dłuższa chwila. Pluł sobie w brodę, że nie poszedł z nim, albo że tak późno zorientował się, że coś jest nie tak. Mógł się domyśleć, że Zabini będzie na niego czatował.
Westchnął i położył rękę na brzuchu chłopaka. Uśmiechnął się myśląc, że niedługo będzie miał dziecko. Nie ważne, czy syna, czy córkę, ale wychowa je w miłości i sam, a nie jak rodzice zrobili z nim. Będzie to mały arystokrata, ale z uczuciami, których nie będzie musiał ukrywać. Razem z Harrym dadzą mu dom, miłość, opiekę i wychowanie, którego im zabrakło. Kupią jakąś posesję i ochronią ją czarami, wybudują razem dom, nie na wzór starych grodów, zimnych i ogromnych, ale mały domek, nie większy niż potrzebują, z pokojem dla dzieci, przytulny i do życia. Będą mieli ogród i basen i co tylko będą chcieli.
Draco pomyślał o ich małżeństwie. Wyobraził sobie jak oświadcza się Harry’emu podczas wystawnej kolacji na Balu Sylwestrowym, on przyjmuje oświadczyny, potem jest ślub, a oni żyją długo i szczęśliwie.
Musiał niestety wziąć poprawkę na to, że gdzieś tam, poza murami tego zamku żyje Voldemort, który czai się na życie Pottera. To on musi go pokonać, zabić, żeby ich dziecko mogło żyć bezpiecznie. Oczywiście nikt nie powiedział, że Harry to przeżyje. I Draco doskonale sobie zdawał z tego sprawę. Może być różnie i wszystko mówi, że jednak życie wybierze ten gorszy scenariusz. Scenariusz pełen bólu, płaczu, krwi i śmierci. Będzie to jak makabryczny taniec losu. Na kogo wypadnie na tego bęc. Tylko dlaczego to wszystko zawsze musi dotyczyć Harry’ego? A przy okazji ludzi dookoła niego? Dlaczego to on ma pokutować za cały świat?

3 komentarze:

  1. Yey!! Nowy rozdział, naprawdę kobieto lubisz się chyba nade mną znęcać ponieważ czekanie na nowe rozdziały jest gorszy niż Crucio....ale było warto ! Już pędzę do następnego :) Pozdrawiam// Narieen

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    wspaniały, mam nadzieję, że Zabini więcej nie pomyśli o czymś takim, Draco pokazał teraz jak bardzo zależy mu na Harrym i ich dziecku...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, oby Zabini więcej nie pomyśli o czymś takim, no pięknie Draco pokazał teraz jak bardzo zależy mu na Harrym i ich dziecku... co mi się bardzo spodobało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń