Miłego czytania!
________________________________________
Rozdział 2. "Harry"
________________________________________
Rozdział 2. "Harry"
Spotkanie w sprawie Harry’ego miało się odbyć w
tydzień po narodzinach Cecy. Ustalili, że spotkanie odbędzie się w Zakonie,
ponieważ tam leżał Potter, a przy okazji przyjaciele będą mogli go odwiedzić.
Wybierali się na nie Lucjusz, Snape, Draco i
Hermiona. Cyzia także chciała pójść, ale z racji dziecka i słabej kondycji
postanowiła zostać w domu. Osoby z bandy miały spędzić ten dzień w Malfoy
Manor.
Severus wraz z Lucjuszem i Hermioną czekali na
blondyna w salonie, skąd mieli świstoklikiem przenieść się w odpowiednie
miejsce. Świstoklik aktywował się za dziesięć minut, a Dracona ciągle nie było.
- Gdzie jest ten narcyz? - warknął Snape i wstał z
zamiarem pójścia do jego pokoju, kiedy Malfoy Junior pojawił się w drzwiach.
Miał na sobie garnitur idealnie podkreślający jego
atletyczną budowę. Włosy idealnie ułożone nie miały prawa przesunąć się choćby
o milimetr. Oczy, jak zwykle w kolorze burzowych chmur, patrzyły z wesołością
na zebrane osoby.
- Co tak długo? - spytał Lucjusz podchodząc do
Hermiony i pomagając jej wstać.
Dziewczyna była ubrana w bordową sukienkę sięgającą
ziemi, w stylu tych z epoki Wiktoriańskiej. Na górze miała gorset przeplatany
czarną wstążką, który podkreślał talię, a od pasa w dół była rozkloszowana i
układała się w kształt bańki. Suknia miała ozdoby złote, a na szyi Gryfonki
zawieszony był złoty łańcuszek. Włosy spięte złotą klamrą dopełniały wytwornego
ubioru.
Lucjusz w czarnym garniturze, podobnie Snape
wyglądali przy niej dość blado.
Z resztą. Co tu dużo mówić. Hermiona zawsze
przyćmiewała wszystkich urodą, strojem, a przede wszystkim wiedzą.
- Wyglądasz… prześlicznie - powiedział Draco
podchodząc do przyjaciółki i całując ją w policzek. Ta zarumieniła się lekko,
ale bardziej dlatego, że chciała, niż dlatego, że była zawstydzona.
Draco pomyślał, że piękniej wyglądała tylko wtedy w klubie, ale szybko zreflektował się i spróbował o tym nie myśleć. W końcu idzie po swojego narzeczonego i nie może zdradzić się z tym, co zaszło między nim a Hermioną. Byliby skończeni.
Draco pomyślał, że piękniej wyglądała tylko wtedy w klubie, ale szybko zreflektował się i spróbował o tym nie myśleć. W końcu idzie po swojego narzeczonego i nie może zdradzić się z tym, co zaszło między nim a Hermioną. Byliby skończeni.
- Świstoklik powinien się aktywować… - zaczął Snape,
kiedy młodzież złapała kartkę, ale nie zdążył dokończyć, bo znajome szarpnięcie
w okolicy pępka odebrało mu głos.
***
Leżał na plecach i zastanawiał się, czy otworzyć
oczy.
Dziś, po wielu dniach udręki i chęci, brakowało mu
tylko zdecydowania.
Odetchnął trzy razy i powoli uchylił powieki.
Delikatnie poruszał głową na boki i z ulgą stwierdził, że nie jest w lochu
Voldemorta.
Nad nim był sufit. Co było niezbyt zaskakujące. Po
lewej od łóżka stała szafka nocna a na niej jego różdżka i okulary, których nie
potrzebował.
W trakcie tamtych wakacji u Severusa, ten pewnego
dnia stwierdził, że trzeba coś zrobić z tymi obrzydliwymi okularami. Snape
uwarzył eliksir naprawiający wadę wzroku dostosowany do Pottera. Chłopak go
wypił i od tamtej pory, do szkoły nosił okulary zerówki, żeby jeszcze bardziej
przypominał Jamesa. Podobno miał zbyt intensywny kolor oczu.
Teraz nie musiał ich nosić. Nie miał przed kim
udawać. Poza tym, jak wróci do Hogwartu, to ma zamiar przyznać się do Snape’a,
zostać jego synem i w ogóle będzie mężem Draco, i jest w ciąży…
Nabrał powietrza i zerknął w dół. Sięgnął ręką,
żeby się upewnić, że to nie jest omam wzrokowy. Miał brzuszek! Pogładził się po
nim i wypuścił powietrze. Uśmiechnął się szeroko. Przetrwał! Razem z dzieckiem.
Opadł na poduszki przymykając oczy. Poczuł się
zmęczony. Nic nawet nie zrobił, ale był taki zmęczony. Obrócił się na bok i
oparł głowę na złączonych dłoniach. Teraz mógł iść spokojnie spać.
***
Znaleźli się w małej sali. Na ścianach i pod
sufitem zawieszone były świeczki - jedyne źródło światła. Na wszystkich
czterech ścianach wisiały portrety albo arrasy. Pod nimi widać było goły
kamień. Nagle w jednej ze ścian pojawiły się drzwi, w których w następnej
chwili ukazał się mężczyzna w ciemnej szacie. Gestem poprosił, aby poszli za
nim. Przeszli do większego pomieszczenia z kanapami, kominkiem, półkami na
książki i biurkiem pod oknem.
Postanowili usiąść na kanapie. Gospodarz zajął
fotel po prawej.
Hermiona przyglądała się mężczyźnie. Był w wieku
między dwadzieścia a trzydzieści lat, miał bladą cerę, ciemne oczy i czarne
włosy. Usta krwiście czerwone, a zęby śnieżnobiałe. Ubrany w ciemną, ale nie
czarną szatę sprawiał wrażenie władczego i pewnego siebie. Palce długie jak u
pianisty miał splecione i opierał je na kolanach.
- Severusie, to niegrzeczne z twojej strony, że nie
przedstawiłeś mi swoich przyjaciół, choć jeżeli się nie mylę, to Lucjusz i
Draco Malfoy’owie - wskazał na blondwłosych mężczyzn.
- Owszem, a to panna Hermiona Granger - powiedział
Snape wskazując na Gryfonkę. Ta uśmiechnęła się skromnie i kiwnęła głową. - A
to, jak się pewnie domyśliliście jest Jonathan Veniger.
- Przepraszam za śmiałość, ale gdzie zgubiłeś
małżonkę, Lucjuszu?
- Została w domu. Właśnie urodziła nam się córka i
żona musi odpoczywać - odparł Malfoy skrywając niechęć.
- Możemy zobaczyć Harry’ego? - spytał Draco, który tracił cierpliwość.
- Myślę, że tak - odparł mężczyzna.
Wstał z fotela i ruszył do drzwi. Stanął na chwilę
i obejrzał się przez ramię. Podniósł brew w geście zdumienia, że nie idą za
nim, ale szybko zerwali się na nogi i podążyli za swym gospodarzem.
- Jonathanie, rozmawialiście z nim? - spytał Snape
doganiając mężczyznę.
- Nie, ponieważ utrzymywał się w śpiączce. Sam -
dodał ostatnie słowo widząc, że Severus chce coś dodać.
- Jak to sam?
- Nie wiem, ale myślę, że ma to związek z chęcią
ochrony dziecka.
Po paru minutach drogi dotarli pod drzwi
niewyróżniające się niczym spośród innych mijanych wcześniej. Jonathan złapał
za klamkę i uchylił je wpuszczając swoich gości do pomieszczenia.
Pod ścianami ciągnął się rząd łóżek okrytych nieskazitelną
pościelą. Tylko jedno było zajęte.
Draco skierował swoje kroki w to miejsce i już po
chwili pochylał się nad swoim narzeczonym.
Nie mógł oderwać wzroku od jego spokojnej twarzy,
od włosów, jak zwykle rozrzuconych w nieładzie po poduszce, od rąk
przytulających kołdrę, od odznaczającego się brzucha. Harry był nadzwyczaj
chudy, co Draco nie raz mu wypominał, ale teraz było widać brzuszek.
To już czwarty
miesiąc - pomyślał Draco i pogłaskał narzeczonego po
głowie. Złożył na jego czole delikatny pocałunek i odsunął się, by reszta mogła
go zobaczyć.
Hermiona skorzystała z okazji i lekko przytuliła
śpiącego chłopaka szepcząc mu coś do ucha.
Snape stał parę kroków od łóżka wraz z Lucjuszem i
nie podszedł. Wydawał się nawet odetchnąć z ulgą, kiedy wyszli na korytarz.
- Możemy teraz pójść na kolację i omówić interesy?
***
Leniwie przeciągnął się i ziewnął. Przetarł oczy,
potargał włosy i usiadł. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Dostrzegł na lewej
ścianie okno, za którym ukazywał się księżyc w pełni i to on był jedynym
źródłem światła w pomieszczeniu. Widział łóżka po swojej prawej i lewej
stronie, oraz te stojące pod przeciwną ścianą. Widział także ciemny prostokąt
drzwi odznaczający się na jasnej ścianie.
Przypomniał sobie, że ostatnią pełnię widział u
Voldemorta, jak był zamknięty w celi. Czyli od tamtego czasu minął miesiąc.
Musiał być już marzec, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Pogłaskał się po brzuchu i głęboko wciągnął
powietrze. Trzymał je przez chwilę w płucach mocno się nad czymś zastanawiając.
Wypuścił je ustami i ponownie zaciągnął się nosem. Powietrze nie było sterylnie
czyste jak wcześniej. Unosiła się w nim delikatna nutka pewnego zapachu, który
znał. Coś na kształt cytrusów i malin…?
Smakował powietrze jeszcze przez chwilę i opadł na
poduszki nagle porażony odkryciem. Jedno słowo, jedno imię kołatało mu się w
umyśle. Draco. Jego narzeczony, jego kochanek, jego miłość, jego serce tu było.
Jest uratowany, jeżeli jest jeszcze z czego go ratować.
Szeroki uśmiech wypłynął na jego twarz, a on sam
zatopił się w poduszkach. Było dobrze, a nawet lepiej niż sobie wyobrażał.
Jeżeli był tu Draco, to musiał tu być również
Lucjusz, a w takim razie był tu także jego ojciec. Cała wesoła gromadka.
Odetchnął jeszcze kilka razy, ale z bólem w sercu
zauważył, że powietrze znowu stało się jałowe i bez zapachu. Wzruszył ramionami i usiadł ponownie. Wpadł
mu do głowy pomysł, że może poszukać Dracona.
Spuścił nogi po lewej stronie łóżka i szybko zsunął
się na podłogę. Wyprostował się, lecz pożałował tego w następnej sekundzie.
Nogi, zbyt słabe, by utrzymać jego ciężar, zgięły się w kolanach. Zdołał jednak
podtrzymać się łóżka. Sprawnie usiadł i odetchnął.
To jednak było za szybko.
Zaśmiał się ze swojej słabości. Jak ma utrzymać
ciążę, skoro nie jest w stanie utrzymać się na nogach?
Śmiejąc się w duchu położył się z powrotem i
przymknął oczy. Szybko odpłynął w świat marzeń i snów.
***
- Co więc proponujesz? - spytał Snape po zjedzonej
kolacji.
Skrzaty szybko uprzątnęły brudne naczynia ze stołu
i podały pysznie pachnące ciasto z jabłkami.
- Harry na pewno wróci do szkoły. Postawimy straże
dookoła i nałożymy dodatkowe zaklęcia. Dopilnujemy, żeby Harry wrócił do
zdrowia i pełnej sprawności. Oczywiście ślub odbędzie się w najbliższym
dogodnym terminie, ale zważając na to, że jest już marzec, myślę, że najlepiej
odłożyć to na koniec roku szkolnego, czyli do czerwca, może początku lipca.
- Ale pamiętaj, że Harry ma jeszcze jeden rok nauki
- przypomniał Severus popijając wino.
- Miałem nadzieję, że na ten ostatni rok przeniesie
się tutaj i będzie pobierał nauki ode mnie.
- Nie - odparł prosto Snape nawet nie patrząc na
rozmówcę.
- Ja także uważam, że Harry powinien skończyć
szkołę całą, poza tym, będzie miał dziecko do wychowania - przypomniał Lucjusz
zerkając na niespokojnego syna.
- A gdzie on będzie dziecko wychowywał w Hogwarcie?
- zaśmiał się Jonathan.
- Będę w stanie załatwić im obojgu osobny pokój z
całym potrzebnym asortymentem. Poza tym, to tylko rok, a właściwie dziesięć
miesięcy.
- Termin ma na sierpień, tak? Mniej więcej w
połowie? Jeżeli się trochę przeciągnie i urodzi pod koniec sierpnia, to i tak
do szkoły pójdzie później. Będzie miał noworodka w szkole. Nie uważasz, że to
trochę bez sensu? - zaśmiał się mężczyzna opadając na oparcie.
- To co według ciebie będzie lepsze, Jonathanie? -
spytał Snape dolewając sobie wina.
- No nie wiem. Może, żeby ktoś przez ten rok zajął
się dzieckiem, w domu, a on będzie wpadał na weekendy, skoro nie chcesz się
zgodzić na to, by tutaj zamieszkał, miał tu dziecko i je wychowywał.
- Też chyba mam coś do powiedzenia - zauważył Draco
i wyprostował się na krześle. - To mój narzeczony, wkrótce mąż, a także moje
dziecko. Uważam, że pomysł trzymania noworodka w Hogwarcie, podczas gdy my
będziemy na lekcjach jest głupi. - Draco odetchnął głęboko nie wierząc, że
proponuje to po tym, jak sam został tak wychowany i nienawidził za to rodziców.
- Dobrym pomysłem jest danie dziecka pod opiekę mamki na te dziesięć miesięcy,
ale będziemy się z nim widywać co weekend, chyba że coś nam wyskoczy. To
przecież szkoła i musimy ją zdać - powiedział na jednym wydechu i rozejrzał się
po zgromadzonych.
Hermiona patrzyła na niego trudnym do zdefiniowania
wzrokiem, ale kryło się tam zrozumienie i cień poparcia. Lucjusz siedział w
zamyśleniu analizując słowa syna. W jego oczach błysnął szok i niedowierzanie
zapewne kiedy zrozumiał, że ta propozycja dla Dracona źle się kojarzy i musi decydować
o losach własnego dziecka. Malfoy Senior widział jednak znaczące różnice tych
dwóch sytuacji, choć podjęta decyzja była niemal taka sama.
Lucjusz z Narcyzą chcieli mieć idealnego potomka,
zdolnego odczuwać, ale kryjącego emocje, prawdziwego Malfoy’a i wierzyli, że
ich uczucia go skrzywią, wypaczą. Dlatego oddali go pod opiekę mamki, która
wychowała go w dystansie do uczuć. Dostali jednak zimnego, bezwzględnego
okrutnika, który nie wiedział co to miłość. Widział tylko korzyści płynące z
pieniędzy i pozycji. Dlatego kiedy urodził im się Serp, zdecydowali się
wychować go sami, a Draco, pomimo wcześniejszych reakcji, pokochał brata i
złamał się. Dało się go jeszcze naprawić.
A teraz Draco mając przed sobą wizję noworodka w
Hogwarcie, własną naukę, przyszłość siebie, Harry’ego i tegoż właśnie dziecka,
podejmuje tę samą decyzję. Tylko on to robi po to, by dziecko miało odpowiednie
warunki do wychowywania się. Będą je odwiedzać w każdy weekend, spędzać z nim
czas, a mamka będzie ich zastępować w resztę dni, ale będą rodziną i będą
kochać. Draco nie popełni tego błędu co Lucjusz i Narcyza, a jeżeli będzie
chciał lub robił to przypadkiem, Harry mu na to nie pozwoli.
Snape sączył wino i spoglądał na chrześniaka.
Chciał dla nich dobrze, nie chciał rozdzielać ich z dzieckiem. Jednak to, co
powiedział Draco, było całkowitą prawdą. Wiedział jakie to było dla niego
trudne, ale całkowicie się ze Ślizgonem zgadzał.
- To postanowione. Harry wraca do Hogwartu na
resztę roku i potem na następny rok.
- A ty bierzesz go na naukę po drugich urodzinach
dziecka. Pod warunkiem, że przychodzi do ciebie tylko na lekcje, a mieszka z
rodziną - zastrzegł Snape kończąc wino.
Jonathan zastanawiał się przez chwilę, ale widząc
minę Mistrza Eliksirów niechętnie skinął głową.
- Kiedy będziemy mogli go zabrać? - spytał Draco
cicho.
- Myślę, że już. Jeżeli się obudzi i będzie
normalnie funkcjonował, nie widzę powodów, by trzymać go tu dłużej. Tylko
Severusie będziesz musiał dopilnować diety i eliksirów, z resztą sam wiesz.
- Wiem - odparł Snape i wstał od stołu. - Jeżeli
tak, to nie widzę powodów, abyśmy dłużej tu zostali.
Lucjusz skinął głową i także wstał, podobnie jak
młodzież. Prowadzeni przez Jonathana, ponownie udali się do sali, w której
leżał Harry.
Draco wyszedł na przód i gdy tylko weszli do sali,
dopadł łóżka narzeczonego i lekko potrząsnął go za ramię.
- Harry - szepnął. - Harry - spróbował głośniej i
mocniej potrząsnął śpiącym chłopakiem. Ten niechętnie uchylił powieki mrucząc
coś, ale po chwili skupił wzrok na blondynie wiszącym nad nim i porwał go w
ramiona.
- Draco - szepnął nie mogąc powiedzieć nic
głośniej. Gardło go drapało i było nieznośnie suche.
- Nie próbuj mówić nic głośniej. Najlepiej się w
ogóle nie odzywaj - poradził Jonathan podając mu szklankę wody. - Miałeś
poważnie uszkodzone struny głosowe. Eliksiry zdołały je naprawić, ale
nadwyrężanie ich, to nie jest dobry pomysł.
Harry skinął głową z roztargnieniem wpatrując się w
Dracona i nie mogąc oderwać od niego oczu. Malfoy także stał jak urzeczony.
Snape odchrząknął, a chłopcy podskoczyli jak
oparzeni. Draco zaśmiał się i złapał Harry’ego za rękę stając obok niego.
- Dasz radę iść? - spytał Snape.
Potrząśnięcie głową.
- Mógłbyś wyczarować Świstoklik bezpośrednio do
Malfoy Manor? - spytał Lucjusz Jonathana.
- Jeżeli jesteś w stanie wyczarować hasło, żeby
przedostać się przez bariery, to czemu by nie - powiedział wzruszając
ramionami.
Mężczyźni zajęli się organizacją transportu, a
Harry zdał się dopiero teraz zauważyć Hermionę stojącą obok Snape’a, parę
metrów od łóżka.
Z wyrazem niedowierzania na twarzy puścił dłoń
chłopaka i rozłożył ręce.
Chodź - przekazał jej telepatycznie, a dziewczyna chwilę później była w jego
ramionach i szlochała.
- Hermi - szepnął, choć nie był pewien, czy
powiedział to sam, ustami, czy w myślach.
- Harry - powiedziała jakby w tym jednym słowie
zawarte były wszystkie jej uczucia, myśli i słowa, które chciała przekazać.
Nagle, w przebłysku, pojawiła jej się twarz Dracona w tym feralnym dniu. Jego zamroczone pożądaniem oczy, w których zdawała się widzieć, gdzieś na dnie, głęboko poczucie winy. Przypomniała sobie, jak się po tym czuła, jakie miała wyrzuty sumienia. Pomyślała jaką przykrość sprawiłaby Harry'emu gdyby się dowiedział. Co stałoby się z jej przyjacielem. Nigdy by jej tego nie wybaczył. Zostawiłby Dracona, zamknął się w sobie. Poczułby się zdradzony przez przyjaciółkę i swojego narzeczonego, w którego nie wątpił nigdy. W którym się zakochał jak w nikim innym przedtem. Poczuła łzy winy spływające po policzkach. Zerknęła na blondyna i w myślach przesłała mu swoje wątpliwości. W zamian otrzymała rozgoryczenie i nakaz zapomnienia. Jednak wiedziała, że on też przeżywa to samo. Czuła to cąłym sercem. Jego rozdarcie pomiędzy powiedzeniem prawdy i zmierzeniem się ze złością bruneta lub przeczekanie i posiadanie nadziei na to, że się nigdy nie wyda. Gryfonka jednak wiedziała, że to się nie uda. Są rzeczy, które się po prostu czuje. To nie była zdrada z premedytacją, lecz błąd. Lecz czy da się coś takiego tłumaczyć w ten sposób. Wątpiła. Rozmyślania trwały zaledwie ułamek sekundy, lecz dla niej była to wieczność niezdecydowania, poczucia winy i goryczy porażki.
Harry nie zdając sobie sprawy z uczuć targających jego przyjaciółką odsunął ją od siebie i ręką wytarł jej łzy.
Uśmiechnął się lekko i ręką przejechał po brzuchu. Dziewczyna patrzyła przez
chwilę i także się uśmiechnęła, szeroko, z serca.
To jedyne co mogę mu dać - pomyślała.
- Możemy iść - odezwał się Lucjusz podchodząc do
nich z kawałkiem drewna.
Hermiona wyprostowała się i wygładziła suknię.
Snape i Draco pomogli wstać Harry’emu i przytrzymując go z dwóch stron trzymali
go w pionie. Severus, Malfoy’owie, Hermiona i Harry chwycili kawałek drewna i
po wypowiedzeniu kilku słów przez Lucjusza zniknęli z Zakonu pozostawiając po
sobie jedynie zapach w sterylizowanej sali i rozkopane łóżko. Na szczęście Harry
zabrał wszystkie swoje rzeczy z szafki łącznie z okularami. Postanowił jeszcze
raz przemyśleć wprowadzenie tak nagłych zmian.