Przybywam z nowym rozdziałem! Cieszycie się? Mam nadzieję, że tak, bo ja już nie mogłam się doczekać, żeby wam go przekazać.
W końcu zdałam na prawo jazdy i od tygodnia chodzę szczęśliwa. ;) Studia rozpieszczają, bo nie muszę się uczyć (na razie). Zobaczymy co będzie przed sesją...
Nerra M. - aż normalnie nie wiem, co odpowiedzieć na Twój komentarz. Draco? Nie będę nic zdradzać, ale zacznie się dużo dziać już niedługo. Tom? No cóż... Zamiesza. To chyba tyle ;p Po prostu czytaj i czekaj na rozwój wydarzeń.
Ginny Weasley - co do nazwiska, to tak szłam w ciemno. Jakoś tak strzeliłam i dopiero teraz sprawdziłam, że to po francusku znaczy "zemsta", Taki zbieg okoliczności. Myślę, że Snape'owi trochę ulżyło, więc dlatego taki spokojny. Co do Lasandry... Już mnie trochę ta baba zaczyna wkurzać ;p
Nutka na ten rozdział to piosenka z serialu Dr House
"Get Happy" - Lisa Edelstein & Hugh Laurie
Miłego czytania i apeluję o komentarze. Bardzo mnie wspomagają, a także pokazują, że nie jesteście obojętni wobec mojego opowiadania i, że się wam podoba.
_________________________________________________________________
Rozdział
20. cz. 1 "Bal Bożonarodzeniowy"
Bal
Bożonarodzeniowy jak zwykle miał się odbyć z Wielkiej Sali. W tym roku
królowała czerwień i czerń. Białe płatki śniegu kontrastowały z tymi dwoma
kolorami nadając sali osobliwy wygląd.
Na
środku przejścia leżał gruby, czerwony dywan, który wytłumiał wszelkie kroki.
Stoliki
były okrągłe; przy każdym mogło usiąść sześć osób. Banda do swojego
dostawiła jedno krzesło i Luna dosiadła się do nich. Brakowało im Dracona, ale
ten siedział ze Ślizgonami i patrzył na każdego z wyższością.
Dyrektor
zastukał w kieliszek i wstał.
- Witam
was na Balu Bożonarodzeniowym. Już jutro rozjedziecie się do domów, by spędzić
święta w rodzinnym gronie - mówiąc to zerkał między Dracona a Harry’ego, a ten
miał ochotę go przekląć. - Powitajmy naszych dzisiejszych gości. Pan Lucjusz
Malfoy, jako jeden ze sponsorów dzisiejszej imprezy. - Rozległy się oklaski od
strony Bandy, a nawet kilka gwizdów. Reszta Wielkiej Sali patrzyła na nich
rozszerzonymi oczami. - Pan Thomas Venger, także sponsor. - Mężczyzna wstał i
wpatrywał się w Pottera. Po chwili do Harry’ego dotarło, kto to jest. Na chwilę
wciągnął powietrze i wlepiał w mężczyznę zaskoczone spojrzenie. Ten tylko
bezczelnie się uśmiechnął i usiadł.
Do
Harry’ego przestało docierać cokolwiek. Nie mógł uwierzyć, że Tom tu jest i tak
po prostu siedzi sobie przy stole z innymi, rozmawia, śmieje się i jest…
człowiekiem. Nawet rozmawia z Lucjuszem, który jest jego byłym sługą! Że
Dumbledore się nie zorientował… Dodatkowo wykorzystał nazwisko, pod którym
Harry zakamuflował go w szpitalu! A wtedy marudził, że mu się nie podoba, że mógł wymyślić lepsze. Hipokryta.
Potter
otrząsnął się i powrócił myślami do obecnej chwili. Trafił akurat na moment
toastu. Wziął kieliszek w rękę, wstał i uniósł go jak wszyscy lekko do góry.
Nawet nie zarejestrował, za co go wznosi.
Po
chwili wszyscy usiedli, a na stołach pojawiły się talerze dla każdego z pięknie
pachnącym kurczakiem w sosie oraz warzywami podsmażanymi na patelni.
Po
obiedzie uczniowie przenieśli się na parkiet, a stoły zostały odsunięte ze
środka, by zrobić miejsce na parkiet.
Hermiona
dorwała go jak tylko wstał od stołu. Poprowadziła go na bok za rękę i obróciła
do siebie.
- Nie
wspominałeś, że Tom tu będzie.
- Nie
wiedziałem.
- Jasne
- syknęła. Jej ton wyraźnie mówił, że mu nie wierzy.
-
Naprawdę. Gdybym wiedział, uprzedziłbym cię.
Hermiona
westchnęła i odeszła.
Jako, że
Lucjusz sponsorował imprezę, nie mogło zabraknąć alkoholu. Stał on na długim
stole pod ścianą, do którego podchodzili uczestnicy imprezy, nalewali sobie, co
chcieli i odchodzili. Tam też udał się Harry. Po chwili poczuł, że ktoś stanął
za nim. Wziął szklankę Ognistej do ręki i odwrócił się.
- Cześć,
Lucjuszu - mruknął do mężczyzny.
- Witaj,
Harry.
- Jak ci
się udało przekonać radę do alkoholu?
-
Stwierdziłem, że albo daję kasę i jest alkohol, albo niech sobie sami wszystko
organizują.
-
Słusznie - zaśmiał się Harry.
-
Miałbym uczestniczyć w bezalkoholowej imprezie? Daj spokój. Ile ja mam lat?
Pięć?
- Czasem
mi się wydaje, że właśnie tyle masz - powiedział Snape podchodząc do nich. Jak
zwykle był ubrany w czarne szaty, pod którymi miał czarne spodnie i ciemną
koszulę ze srebrnymi obszyciami na mankietach i kołnierzyku.
Harry
rozejrzał się po sali i zobaczył, że powoli zbliża się do nich Tom z
kieliszkiem wina w ręce.
Potter
musiał przyznać przed samym sobą, że wyglądał niezwykle pociągająco. Czarne
włosy miał związane na karku wstążką tego samego koloru, przez co było widać
smukłą szyję. Linia szczęki była wyraźnie zarysowana. Wysokie kości policzkowe
obleczone skórą wyglądały, jakby chciały ją przebić. Gryfon dopiero teraz
zauważał te szczegóły i z każdym wymierzał sobie policzek, że nie dotarły do
niego wcześniej. Czerwone, pełne usta wykrzywione były w pogardliwym uśmieszku,
a turkusowe oczy wpatrzone prosto w niego.
Harry
oblał się rumieńcem, którego ciepło poczuł aż na klatce piersiowej. Czym
prędzej odwrócił wzrok i uciekł do kąta, gdzie miał nadzieję, że nikt go nie
znajdzie. Zapomniał, że Tom cały czas go obserwował. Stał plecami do sali pijąc
swoją Ognistą i dopiero, kiedy poczuł oddech na szyi uzmysłowił sobie, że to
nie był dobry pomysł.
- Czemu
przede mną uciekasz? - wymruczał Riddle wodząc palcami po jego odsłoniętym
karku.
- Nie
uciekam. Po prostu… - nie wiedział, co ma powiedzieć. Wszystkie myśli uciekły,
została tylko pustka.
-
Widziałem, jak mi się przyglądałeś. Uważasz, że jestem przystojny. - To nie
było pytanie. Tom był tego pewien.
-
Chciałbym ci przypomnieć, że mam męża - powiedział chłodno, ale nadal się nie
odwrócił. Nie zrobił tego z dwóch powodów. Po pierwsze Tom stał bardzo blisko
niego i gdyby się odwrócił, stałby z nim nos w nos. Po drugie nie byłby wtedy w
stanie powstrzymać się przed pocałowaniem starszego mężczyzny. Ta myśl uderzyła
w niego, a on potrząsnął głową. Wiedział to od jakiegoś czasu, ale nie
dopuszczał tego do siebie. Od dawna chciał go pocałować, ale na krańcu umysłu
zawsze widział twarz Dracona.
- Wiem,
ale aktualnie obściskuje się z Parkinson w schowku na miotły w bocznym
korytarzu.
- Nie
prawda! - krzyknął Potter i z rumieńcem wściekłości odwrócił się przodem do
sali oraz Toma. Zaraz tego pożałował. Stali tak blisko siebie, że Harry mógł
zobaczyć ciemniejsze plamki w oczach Riddle’a, a ich oddechy mieszały się ze
sobą.
-
Prawda, prawda. Nie zapominaj, że ja jestem połączony z tobą, a ty z nim.
Jestem poza tym lepszym legilimentą niż ty i jego marne bariery mnie nie
powstrzymają. - Drwiący uśmiech wykrzywił twarz Lorda, a Harry bezwiednie
przysunął się jeszcze bliżej do niego.
Uśmiech
starszego mężczyzny poszerzył się, zmieniając z drwiącego na zwycięski i chwile
później ich usta połączyły się w pocałunku. Harry przymknął powieki i zarzucił
swoje ręce na szyję Toma przyciągając go jeszcze mocniej do siebie. Riddle
wsunął język między wargi chłopaka i przesunął nim po podniebieniu. Harry
zadrżał i zacisnął pięści na włosach Voldemorta.
Tak
bardzo brakowało mu bliskości drugiej osoby, a aż do tej chwili nie zdawał
sobie z tego sprawy. Tych krótkich spotkań na pokaz z byłymi kochankami nie
można było brać pod uwagę. To były zaledwie pocałunki, które robił, by wywołać
zazdrość w Draconie.
Przez
jego umysł przepłynęła myśl, że Draco albo Snape mogą w każdej chwili ich
zobaczyć i zdecydowanie odsunął Toma od siebie.
- Nie -
powiedział zachrypniętym głosem i przymknął powieki. Był pewien, że Tom
uśmiecha się z wyższością.
- Boisz
się męża i ojca? Rzuciłem zaklęcie, więc nikt nasz nie zauważy. Nie bój się mój
drogi - mruknął mu do ucha owiewając je gorącym oddechem i wywołują kolejny
dreszcz.
- Nie o
to chodzi - skłamał Harry z zamkniętymi oczami. - To jest nie w porządku. Ja…
ja kocham Dracona. Poza tym źle się czuję - powiedział i spojrzał mężczyźnie
prosto w oczy. Tom ujrzał w nich, że Potter wierzy w te słowa, więc westchnął i
odsunął się o krok.
- Jak
sobie chcesz - mruknął, machnął ręką i odszedł.
Harry
chciał go zatrzymać, ale nie wiedział, co miałby powiedzieć. Osunął się na
ziemię i ukrył twarz w dłoniach.
***
- Witaj
Tom. - Na korytarzu rozległ się damski głos, którego nie mógł zignorować.
Rozpoznałby ten głos zawsze i wszędzie. Przystanął i rozejrzał się.
Ale to
nie możliwe. Przecież…
- Wiesz,
że to ja - powiedział głos.
- Wiem.
- Więc,
co przeszkadza ci uwierzyć?
-
Wszystko - mruknął i ruszył dalej.
-
Czekaj.
Z cienia
wynurzyła się kobieta ubrana w ciemno zieloną suknię balową z mnóstwem koronek,
halek i ozdób. Włosy opadały falami na plecy i poruszały się przy każdym ruchu.
Jej oczy błyszczały bystro, a usta rozciągnięte były w uśmiechu.
-
Zmieniłaś się - powiedział podchodząc do niej powoli.
- Ty
wcale - zaśmiała się i podała mu rękę. Ucałował ją lekko.
- Jak
zawsze szarmancka i uwodzicielska.
- Chyba
mówisz o sobie - powiedziała uśmiechając się kokieteryjnie.
- Jak
widzę poczucie humoru zostało.
- A i
owszem.
- Ile to
lat minęło?
- Nie
mów, że nie wiesz. Szesnaście - powiedziała z wyrzutem, jednak nadal
uśmiechała się lekko.
-
Faktycznie.
-
Przejdziemy się? - zaproponowała i przyjęła ofiarowane jej ramię.
Ruszyli
korytarzem oświetlonym przez pochodnie. Wszyscy bawili się w Wielkiej Sali,
więc korytarze były puste. Nie musieli się martwić, że na kogoś wpadną.
- Do
dziś nie wiem, jak to zrobiłaś.
- Jak co
zrobiłam? - spojrzała na niego z niezrozumieniem w oczach.
- Jak
upozorowałaś własną śmierć! - warknął znowu przystając i odwracając się w jej
stronę.
- To było
proste. Mała iluzja. Ale byłam zaskoczona, że się nie zorientowałeś.
- Zawsze
miałem do ciebie słabość i chyba nie chciałem uwierzyć, że cię zabiłem. Wolałem
mieć to za sobą. Tyle, że twój bachor mnie pozbawił ciała!
- Jesteś
taki słodki, gdy się złościsz - zaszczebiotała kobieta idąc dalej i zostawiając
Toma za sobą.
- Ale
Lily, musisz mi powiedzieć, dlaczego!
- To
proste. Przepowiednia musiała się wypełnić. Tyle, że już wtedy zrozumiałam, że
nie chodzi o ciebie, lecz o Dumbledore’a. Kilkakrotnie namawiał mnie, żebym
wstąpiła do Zakonu, to samo próbował zrobić z Severusem. Wszystkich zmyliło to,
że w przepowiedni jest Czarny Pan. Nikt nie pomyślał, że przywódca Jasnej
Strony może być zły. Albus od zawsze wiedział, że Harry będzie mu równy. Nie
chronił mnie i Harry’ego przed tobą, bo miał nadzieję, że go zabijesz i nie
będzie miał się o co martwić. Gdy tak się nie stało oddał Harry’ego do
wujostwa i liczył na to, że wyrośnie na wystraszonego chłopca, który zaufa
każdemu, kto powie mu prawdę. Jednak przeliczył się. Harry wyrósł silniejszy i
odporniejszy na wszystko, w dodatku zaprzyjaźnił się z Hermioną, potem dostał
ode mnie list, poznał Severusa, stworzył bandę i zakochał się w Draconie. Albus
nie miał na niego żadnego wpływu. Musiał być wściekły. W końcu spróbował
zniszczyć chłopaka przez odebranie wspomnień Malfoy’owi, ale nie wyszło. Jestem
pewna, że planuje coś jeszcze.
Tom
westchnął i spróbował wszystko sobie poukładać.
- A
gdzie ty się ukrywałaś?
- W
Ameryce. Potem przejęłam tożsamość zmarłej w ataku gangsterskim młodej
czarodziejki i wróciłam do Anglii. Albus wiedział, kim jestem. Dołączyłam do
Zakonu i…
-
Czekaj, czekaj… do Zakonu?
-
Musiałam. Nie miałam, gdzie się zaczepić, poza tym musiałam mieć na oku
dyrektora i dostać się jakoś do Harry’ego.
- To
jakie jest twoje nazwisko, kiedy się ukrywasz?
-
Lasandra Emet.
Tom
zaniemówił. Wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami.
- Ale…
Ty…
- Tak.
Jestem twoją Śmierciożerczynią, a ty nic nie podejrzewałeś. Myślałam, że jak
przyjmę znak podczas działania eliksiru Wielosokowego, to coś się stanie, ale
efekt był taki, że w swojej prawdziwej postaci, na moim przedramieniu nic nie
ma. - Wysunęła przed siebie lewą rękę, a prawą podciągnęła rękaw sukni.
Tom
wziął w ręce jej dłoń i dokładnie zaczął oglądać przedramię.
- To
niemożliwe.
- A
jednak.
- I ty
przez ten cały czas służyłaś mi, a ja o tym nie wiedziałem?
- Owszem
- przytaknęła.
- A w
tym roku przyszłaś na stanowisko nauczycielki OPCM?
- Tak.
- Ktoś
jeszcze wie?
-
Severus. Nie wie, że ci służę, ale wie, kim jestem.
- A
Harry?
- Nie. I
na razie nie może się dowiedzieć.
- Ale to
twój syn! Ma prawo wiedzieć - oburzył się Tom.
-
Obiecaj, że mu nie powiesz.
-
Obiecuję - mruknął od niechcenia.
- To
możemy wracać. Zatańczysz ze mną, Tom?
- Chcesz
wrócić jako Lily?
- Po to
mam maskę - uśmiechnęła się i machnęła ręką. Na jej twarzy pojawiła się czarna
maska na oczy. Miała zakrzywione ku górze końce, które nadawały jej drapieżny
wygląd, dziury na oczy były wydłużone i przypominały nieco przymrużone kocie
ślepia.
- Twoje
włosy są bardzo charakterystyczne.
- Tak
jak Lasandry. Nie zorientują się - mruknęła i pociągnęła go w stronę Wielkiej
Sali.
***
- Masz
się bawić, a nie siedzieć w kącie - warknęła Hermiona podchodząc do niego ze
szklankami z alkoholem.
- Tak.
Już - mruknął i wstał.
Rozejrzał
się po sali. Próbował sobie wmówić, że wcale nie szuka Toma ani Dracona, ale
nie potrafił. Przez chwilę mignęła mu w tłumie blond czupryna. Miał nadzieję,
że Draco cały czas był w sali, a Riddle blefował.
Spojrzał
w stronę drzwi wejściowych i zobaczył dwie postacie. Toma ubranego w czarny
garnitur, pod którym widać było idealnie białą koszulę i muszkę oraz kobietę o
płomiennych, rudych włosach. Wpatrywała się w niego swoimi przenikliwymi,
zielonymi oczami. Tom za to w ogóle nie zwracał na niego uwagi. Szedł
prowadzony przez kobietę, w której Harry rozpoznał Lasandrę.
Pantoflarz
- pomyślał kąśliwie Potter, po czym przypomniał sobie, że to jego podwładna i
roześmiał się w myślach. Jak on może pozwalać, żeby ona tak go traktowała.
Jednak zrozumiał, że Riddle nie może się ujawnić.
Zaraz
jednak zadał sobie pytanie, gdzie oni byli. Razem.
Jego
wcześniejszy, jeszcze nie do końca wygasły gniew wezbrał w nim. Poczuł, jak
wokół niego zbiera się moc, nad którą nie będzie w stanie zapanować. Zacisnął
dłonie w pięści.
Otrzeźwiła
go dopiero myśl, że zachowuje się, jakby był zazdrosny. O kogo? O Voldemorta?
Robią razem interesy, ale nic więcej. Ten pocałunek to był jego błąd.
Gniew
zaczął go opuszczać i spojrzał w bok na zdezorientowaną Hermionę.
- Harry,
co to było?
- Nic -
mruknął i spróbował odejść, ale poczuł na ramieniu silny uścisk i domyślił się,
że Hermiona tak łatwo nie odpuści.
-
Powiedz. Teraz! - warknęła przysuwając się do niego.
Kiwnął
głową i ruszył do wyjścia. Szedł powoli z wyraźnymi trudnościami, jednak starał
sobie radzić samemu. Hermiona szła krok za nim nadal trzymając go za rękę, by
jej nie uciekł. W normalnych okolicznościach zaśmiałby się, bo wyglądało to
komicznie. Zupełnie, jakby prowadziła dziecko do kąta.
Usiedli
na ławce przed szkołą. Harry zapatrzył się na księżyc, który jak na złość był w
pełni i oświetlał błonia srebrną poświatą. Było widać wszystko jak w dzień.
Srebrna
suknia Hermiony obszyta drobnymi kryształkami diamentów lśniła, jakby były
zamontowane na niej lampki. Mieniła się w srebrnym blasku i podkreślała
wszelkie krągłości dziewczyny przylegając do niej jak druga skóra. Suknia była
bez ramiączek, wiązana z tyłu. Odsłaniała szyję i barki dziewczyny. Rozcięcie
od końca sukienki, które kończyło się na biodrze pozwalało jej chodzić i
sprawiało, że każdy jej krok wyglądał na mieszaninę niewymuszonej gracji i
seksapilu. Wysokie obcasy sprawiały, że idąc kołysała biodrami. Włosy upięte
wysoko, na tę okazję ufarbowane na blond. Kilka kosmyków spływało po bokach
twarzy i na kark, nadawało jej wygląd księżniczki. Oczy podkreślone złotym
cieniem dla lekkiego kontrastu i usta pomalowane krwistoczerwoną szminką.
Według Harry’ego wyglądała absolutnie obłędnie.
- Więc?
- Stanęła przed nim z rękami na biodrach i nieustępliwą miną. Dla większego
efektu tupnęła nogą.
Mimo
tego, jak bardzo szanował i kochał przyjaciółkę, postanowił skłamać.
- Draco.
Widziałem, jak wychodził z Parkinson z sali. Trochę się wkurzyłem.
-
Trochę? Miałam wrażenie, że jeszcze chwila, a wysadzisz zamek w powietrze!
-
Wydawało ci się.
- Wcale
nie. Jesteś coraz silniejszy. Nie czujesz tego? Co z twoją magią? Gdzie masz
kota?
-
Ostatnio miałem dużo na głowie. W szpitalu był cały czas przy mnie, a teraz,
przez ostatni tydzień byłem zbyt rozkojarzony - mruknął.
- Lepiej
ci już? - spytała kładąc mu ręce na ramionach.
- Tak.
Lepiej. Chodź, bo zimno - powiedział.
Uśmiechnęli
się do siebie i weszli do szkoły. Nie zauważyli, że za ich plecami zaczął padać
pierwszy w tym roku śnieg.
***
Draco
przechadzał się po sali i wypatrywał. W sumie sam nie wiedział kogo, ale
rozglądał się i z każdą ujrzaną twarzą jego frustracja rosła. Zobaczył tego
sponsora Thomasa wychodzącego z sali, potem Pottera opuszczającego ją z Granger
już po tym, jak mężczyzna wrócił z ich nauczycielką. Poza tym, wyglądało to,
jakby się znali. Chwilę później Potter i jego szlamowata przyjaciółka wrócili i
usiedli przy stoliku z Gryfonami.
Zaklął,
bo zorientował się, że chciałby zatańczyć z Potterem. Ale czemu właśnie z nim?
Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Zamiast tego odwrócił się do Pansy,
która wpatrywała się w niego maślanymi oczkami. Westchnął i wyciągnął ku niej
rękę. Oczywiście
się zgodziła i skoczyła na równe nogi, nim się rozmyślił.
Wirowali
na parkiecie, ale tylko ułamek umysłu Dracona poświęcony był temu zajęciu.
Akurat tyle, żeby nie zabić siebie, partnerki i reszty ludzi na parkiecie.
Reszta jego myśli poświęcona była brunetowi, na którego kolanach siedziała
Hermiona i śmiała się tak, jakby ktoś powiedział najprzedniejszy żart. Czemu mu
to tak bardzo przeszkadzało?
Czemu
był zazdrosny?
Bo
Potter to twój mąż, musisz być o niego zazdrosny - podpowiedział mu głos w
głowie, który od prawie czterech miesięcy podsuwał mu wspomnienia, sny i myśli.
Przyzwyczaił się do tego głosu i czuł się dziwnie, gdy chociaż raz dziennie go
nie usłyszał. Przypomniał sobie również, że to głos jego tatuażu, który
aktualnie był na jego plecach i drapał go lekko pazurami.
Gdy
piosenka się skończyła, Draco odprowadził Pansy do stołu i wbrew zdrowemu
rozsądkowi zaczął lawirować między stolikami, by jak najszybciej dostać się do
Pottera. W ostatniej chwili zapanował nad swoimi nogami i poszedł do stołu z
alkoholem. Nalał sobie ponczu i stanął z boku, by nie rzucać się w oczy. Nie
udało mu się to i chwilę później podszedł do niego Potter z nieśmiałym
uśmiechem.
- Cześć
Malfoy. Czy miałbyś ochotę zatańczyć?
Nim
Draco zdołał zapanować nad swoimi ustami, wewnętrzny głos przejął kontrolę nad
jego ciałem. Czuł, jak jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, ręka odstawiła szklankę
i wylądowała w wyciągniętej w oczekiwaniu dłoni Pottera. Głowa przechyliła się
na chwilę do przodu i do tyłu. Nie ma odwrotu.
Harry
poprowadził ich na skraj parkietu i obrócił się przodem do partnera.
Stawiał
kroki opornie i starał się nadążyć za muzyką. Draco parę razy chciał rzucić
jakąś niemiłą uwagę, ale przypominał sobie, co Harry przeszedł. Miał jednak
wrażenie, że Harry spina się i stara, by mu zaimponować swoją siłą i
sprawnością.
Patrzyli
sobie w oczy, zupełnie, jakby chcieli coś w nich znaleźć. Potter jednak z każdą
chwilą smutniał, a jego oczy traciły blask.
- Jeżeli
masz wyglądać jak zbity psiak, to ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Potem
będą mnie oskarżać, że coś ci zrobiłem - prychnął Malfoy i zmienił ręce.
- Bo
zrobiłeś - odparł Harry ostro i odetchnął kilka razy, by się uspokoić.
Malfoy
się zatrzymał i spojrzał na Gryfona.
- Nie
wiem, jak mogłem się w tobie zakochać. Nie rozumiem, jak mogłem popatrzeć na
ciebie przychylnym wzrokiem. Jak mogłem dotknąć cię z własnej woli. Po prostu
nie rozumiem.
Draco
zostawił go i szybkim krokiem wyszedł z sali.
Harry
został sam. Odprowadzał wzrokiem Malfoy’a. Jego serce znowu było złamane.
Roztrzaskane na milion malutkich kawałeczków, których nikt nie był w stanie
pozbierać.
Poczuł
ciężar samotności i tego, że nie da rady przekonać do siebie Dracona ponownie.
Jedyne, co mogło przywrócić mu wspomnienia, to eliksir, który robił Tom.
Harry
poszedł usiąść. Po drodze zahaczył o stół z alkoholem. Zgarnął z niego kilka
butelek Ognistej i szklankę. Hermiona znalazła go, gdy był w trakcie trzeciej
butelki. Nie wiedział już, gdzie się znajduje i co się z nim dzieje. Świat
dookoła niego falował i rozmywał się przy szybszym ruchu. Stwierdził, że to
fascynujące i zaczął szybko obracać głową na boki. Niestety nie był do dobry
pomysł, bo zrobiło mu się niedobrze. Przyłożył rękę do ust i poczuł
obezwładniające mdłości. Jedyne, co zdążył zrobić, to rzucić się w stronę
najbliższego kosza na śmieci.
Zadowolony
z opróżnienia swojego żołądka powrócił do stolika, gdzie czekała na niego
przyjaciółka.
- Co ty
robisz? - syknęła mu do ucha.
- A sso
ja moge robić? - wybełkotał patrząc na nią.
- Jak ty
wyglądasz? - zapytała oburzona.
- Nor… -
zawiesił się i zmarszczył brwi. - Nolma… - spróbował znowu. - Jak zawsze -
warknął sfrustrowany.
- Jesteś
totalnie pijany - syknęła Hermiona i zabrała ze stołu dwie butelki Ognistej.
Odstawiła je na stolik obok, ale w czasie, gdy to robiła, Harry przeczuwając,
że chce zabrać resztę, otworzył stojącą przed nim butelkę i przystawił ją do
ust.
Hermiona
zaklęła pod nosem widząc poczynania przyjaciela i rzuciła się w jego stronę, by
zabrać mu alkohol. Harry zdążył wyczarować barierę i Hermiona dobijała się do
niego pięściami. Gryfon jednak nic sobie z tego nie zrobił i wypił do końca
butelkę. Potem sięgnął po kolejną i także ją wypił. Spojrzał z wyższością na
przyjaciółkę i machnął ręką. Bariera zniknęła, a brunetka spojrzała na
przyjaciela.
- Harry!
Tak nie można!
- Nie? -
mruknął zdziwiony i spróbował wstać. Zrobił to za szybko i stracił równowagę.
Poleciał na stolik obok i zwalił się razem z nim na ziemię.
Hermiona
sapnęła wściekła i wyszła z sali nie chcąc mieć z nim nic do czynienia.
Na
szczęście kapela grała głośno, ich stolik był w kącie sali i nikt, kto nie
patrzył w tę stronę nie zorientował się, co się dzieje.
***
Tom
rozglądał się po sali jednocześnie tańcząc z Lasandrą. Nigdzie nie mógł
dostrzec Pottera, choć wiedział, że ten nigdzie nie wychodził. Spróbował
wyczytać coś z jego myśli, ale były tak chaotyczne, że nie dał rady. Szepnął
parę słów do Lily i rozdzielili się, by go poszukać.
Pierwsza
znalazła do rudowłosa. Pochyliła się nad synem i potrząsnęła nim za ramiona.
Harry otworzył oczy i spróbował skupić się na niewyraźnej postaci nad nim.
Czerwień włosów odcinała się od czerni, a zielone oczy, zupełnie jak jego,
wwiercały się w jego duszę. Uśmiechnął się i otworzył usta.
- Mamo -
jęknął i podniósł rękę, by dotknąć twarzy kobiety.
Ale
przecież jego mama nie żyje. Skąd w ogóle wzięło mu się to porównanie? Jak mógł
tę kobietę pomylić z matką. Już raz to zrobił. Przed ślubem, pod koniec tamtego
roku. Ale to była Lasandra. Tak, to Lasandra.
Nagle w
głowie zaczęły szaleć głupie myśli i roześmiał się. Kątem oka zauważył, że
Lasandra przypatruje mu się ze zdziwieniem, po czym wyprostowała się i
podniosła rękę. Zaraz pojawił się też mężczyzna o długich włosach i przystojnej
twarzy.
-
Pachnie jak zgorzenia - powiedział Tom i zatkał nos.
- Tak.
Chyba sam wypił z pięć butelek wierząc temu, co stoi na stole.
- Ale,
żeby aż pięć butelek? Dorosły mężczyzna miałby problem z taką ilością alkoholu.
- Nie
zapominaj, że jego chroni magia.
- No,
ale bez przesady - jęknął Tom.
Harry
zamachał wyciągniętą w górę ręką zwracając na siebie uwagę dorosłych. Roześmiał
się, gdy na niego spojrzeli.
- Trzeba
go stąd zabrać tak, by nikt tego nie zauważył.
- Trudno
będzie - zamyśliła się Lasandra. Dyskretnie rozejrzała się po sali i uklękła
obok Harry’ego. Włożyła ręce pod jego plecy i lekko go uniosła. - Teleportuj
nas. Już.
Tom
kucnął i chwycił dłoń Gryfona.
Chwilę
później znajdowali się w salonie Riddle’a, a dokładniej na jego dywanie.
- Musimy
go jakoś otrzeźwić - mruknął Tom chodząc po pomieszczeniu.
-
Najlepiej będzie eliksirem - zgodziła się Lily wstając i prostując wygniecenia
na sukni.
- Chodź
- rzucił Lord i wyszedł z pokoju nawet się nie oglądając.
Oczywiście
przyzwyczajenie zwyciężyło i powlokła się za nim ponurymi korytarzami. Weszli
do pomieszczenia po lewej stronie korytarza. Stoły pod ścianami, na których
stały kociołki i palniki kazały przypuszczać, że znajdują się w pracowni Lorda.
- Tu mam
wszystkie potrzebne składniki - powiedział kładąc rękę na szafie w rogu
pomieszczenia.
Voldemort
podszedł do wieszaka, na którym powiesił marynarkę i kamizelkę. Wziął za to czarną
jak smoła szatę i zarzucił sobie na ramiona.
- Pomóc
ci? - spytała Lily stojąc w drzwiach i przyglądając się poczynaniom Toma.
-
Chętnie - powiedział i zerknął na nią z ciekawością ukrytą w turkusowych
tęczówkach.
Riddle
podpalił ogień pod kociołkiem i wlał do niego bazę pod eliksir. Kiedy ta
zaczęła się gotować dodał pierwszy składnik. Wywar zmienił kolor na zielony, a
potem, zahaczając o każdy kolor tęczy przeszedł do fioletu. Wtedy Tom dodał
kilka stokrotek i kroplę Ognistej, którą wziął z gabinetu. Wywar zabulgotał
gniewnie, a Lily nachyliła się nad nim, by zobaczyć, jak ponownie zmienia
kolor.
- Pokrój
te korzenie i zetrzyj liście Namiętki.
-
Dobrze, Panie - powiedziała usłużnie sięgając po nóż, jednak Tom spojrzawszy na
nią zobaczył, że jej usta wykrzywione są w uśmiechu.
Powoli
dodawał utarte liście pomiędzy kawałkami korzenia. Wywar uspokoił się i co
chwilę pojawiała się bańka na jego powierzchni, która pękała z cichutkim „pop”.
Po dziesięciu minutach gotowania eliksir zrobił się przeźroczysty niczym
krystaliczna woda. Miał miętowy posmak dzięki liściom Namiętki. Można było go
porównać z eliksirem na kaca. W trakcie robienia go jednak nie dodawało się
alkoholu. Eliksir na wytrzeźwienie miał zredukować jego poziom, więc musiał
wiedzieć, jaki rodzaj alkoholu płynął w żyłach delikwenta.
Tom wraz
z Lily wrócili do salonu, a Harry leżał dokładnie w tym samym miejscu, co przed
chwilą. Jego klatka piersiowa niemal się nie poruszała, ale Tom słyszał
chaotycznie płynące myśli, więc wiedział, że chłopak żyje. Przez chwilę
przemknęła mu przed oczami jego twarz i wspomnienie Pottera, jak się całowali.
Drgnął i
poczuł, jak ciepło rozlewa się wewnątrz niego. Musiał przyznać, że podobało mu
się to, jak chłopak na niego działa. I zdecydowanie Gryfon nie zdawał sobie z
tego sprawy. Był tak naiwny i niewinny, choć przecież miał dwójkę wspaniałych
dzieci, więc nie mógł być prawiczkiem, a jak raz zaglądnął do myśli Pottera był
pewien, że zobaczył, iż ten miał co najmniej kilku kochanków prócz Dracona. I nie
był aniołem w łóżku.
Tom
spróbował odgonić od siebie te myśli wiedząc, że ma do czynienia z matką
chłopaka, która na pewno nie będzie zadowolona, że on ma takie myśli o jej
synu. Choć, kto wie? W końcu sama nie była do końca normalna.
Tom
klęknął po drugiej stronie chłopaka niż Lily i podał jej fiolkę z eliksirem. Ta
wzięła go jak małe dziecko i wlała mu do gardła przeźroczystą ciecz. Potter
zakrztusił się i jęknął. Powoli otworzył oczy i przeskakiwał wzrokiem od Toma
do Lasandry i z powrotem.
- Gdzie
ja jestem? - wychrypiał i podniósł wolną rękę do głowy.
- U mnie
w zamku. Powiedzieć, że spiłeś się jak świnia, to mało powiedziane - zaszydził
Riddle z satysfakcją zauważając, że Harry skrzywił się, gdy powiedział to dość
głośno.
- Ile
wypiłem?
- Około
pięciu butelek. Podziwiam, że nie zszedłeś tam od razu.
- Taa -
szepnął Potter. - Co to był za eliksir? - spytał zamykając oczy.
- Na
wytrzeźwienie.
- Super.
A ma jakieś skutki uboczne?
- Nie? A
co? - zmartwiła się Lasandra.
- Bo
czuję się, jakby odparował on z połową moich szarych komórek. Głowa mi pęka -
jęknął i wzdrygnął się na ten dźwięk.
-
Powinieneś być wdzięczny. Po takiej ilości wypitego alkoholu trzeźwiałbyś ze
dwa dni.
-
Dziękuję Panie i Władco - sarknął Potter uciskając palcami skronie. - A masz
coś na kaca?
Tom
tylko westchnął i podał mu fiolkę. Harry opróżnił ją na raz i uśmiechnął się
błogo, kiedy ból głowy zaczął ustępować. Obrócił się w lewo i spojrzał na
Lasandrę, która nadal trzymała go w objęciach.
- Wiesz,
mogłabyś już mnie puścić - powiedział niepewnie, nie chcąc jej urazić.
- Proszę
bardzo - mruknęła puszczając go i podnosząc się z kolan. Gryfon nie do końca
jeszcze przygotowany opadł na ziemię uderzając się w głowę, na szczęście dla
niego, na parkiecie leżał dywan, który złagodził uderzenie.
- W
ogóle… wyglądasz inaczej, Lasandro - powiedział z wahaniem Potter i wstał.
Zmrużył oczy i przyjrzał się nauczycielce.
- Wydaje
ci się. To pewnie przez maskę…
- Nie.
Masz trochę inne rysy i jakby… intensywniej zielone oczy? Włosy też jakby bardziej
rude.
- To na
pewno przez kominek - powiedziała wystraszona starając się opanować.
- Może -
zawahał się Potter i odwrócił wzrok.
Lasandra
dyskretnie odetchnęła z ulgą.
-
Przepraszam, muszę iść do łazienki.
Obaj
kiwnęli głowami i spojrzeli na siebie. Oznaczało to, że muszą zostać sami ze
sobą przez najbliższe parę minut.
Na
policzki Harry’ego wstąpił rumieniec, kiedy przypomniał sobie pocałunek.
Odwrócił się plecami do Toma i przeskoczył przez kanapę, żeby na niej usiąść.
- Nagle
taki wstydliwy? - zaszydził Lord niespiesznie pokonując pokój i siadając na
fotelu obok kanapy.
- Nie
wiem, o co ci chodzi - mruknął Potter wpatrując się uparcie w dywan.
- Wiesz.
Ale jak nie chcesz, to nie musimy o tym rozmawiać. Powiedz mi, dlaczego się tak
upiłeś.
- Wystarczy
ci, że powiem, że nie z twojego powodu?
- Nie.
Chcę wiedzieć - nalegał Voldemort.
- Nie
twoja sprawa - warknął Harry i podniósł głowę. W jego oczach widać było gniew,
a tęczówki pociemniały.
-
Myślałem, że mi ufasz - powiedział z udawanym smutkiem Lord i obserwował zmianę
na twarzy Pottera. Chłopak lekko się zawahał i przygryzł wargę. Wyglądał w tym
momencie tak pociągająco, a z drugiej strony tak krucho, że Tom miał mieszane
uczucia. Jednocześnie chciał się na niego rzucić i całować, dopóki Harry nie
zacznie wić się pod nim z rozkoszy i chciał go przytulić, ochronić przed całym
światem. Powstrzymał się jednak od jednego i drugiego, bo chciał się
dowiedzieć, dlaczego Potter niemal nieświadomie popełnił samobójstwo.
- Draco
- szepnął Harry tak cicho, że Tom musiał się nachylić, by cokolwiek usłyszeć.
- Co
znowu ta fretka zrobiła?
-
Właściwie nic - wzruszył ramionami. - Po prostu mnie nie pamięta. I chyba
czasem ma przebłyski wspomnień, ale uważa, że nadal nie może zrozumieć, jak
zakochał się we mnie - teraz Harry niemal płakał. Pociągnął parę razy nosem, a
po policzku spłynęła mu jedna, samotna łza.
Voldemort
wbrew sobie usiadł na kanapie obok Harry’ego i palcem starł słony strumyczek.
Gryfon obrócił się w jego stronę i objął go, nim Lord cokolwiek powiedział.
-
Dlaczego zawsze musisz się na mnie wieszać? - burknął Tom niezdarnie obejmując
Pottera.
- Bo
zawsze jesteś w pobliżu? - wymamrotał Harry wtulając się mocniej w Riddle’a. -
A poza tym, nie mam poduszki przy sobie.
- Taa…
Bo on taki miękki i puszysty jest - sarknęła Lasandra wchodząc do pokoju i
widząc, co się dzieje na kanapie.
- Żebyś
wiedziała - powiedział Harry i uśmiechnął się.
Według
Toma wyglądał słodko z promiennym uśmiechem, śladami łez na policzkach, lekko
zaczerwienionymi oczami i zapuchniętymi powiekami. Szybko otrząsnął się z tych
myśli i odsunął od siebie Pottera, by nie przyciągnąć go do siebie i nie
pocałować.
Nie mogę
- powtarzał sobie w myślach, ale nie pomagało. W końcu wstał i wyczarował
kieliszek wina.
-
Alkoholiku ty - zaśmiał się Potter.
- Ja
alkoholik? Mam przypomnieć, kto wypił pięć butelek Ognistej?
- Nie -
burknął Potter i założył ręce na piersi.
- No
właśnie.
Harry
spojrzał na Lasandrę, która przyglądała się Tomowi. Mógłby przysiąc, że jej
włosy straciły blask i zmatowiały, a oczy miały inną barwę niż jeszcze kilka
minut temu. Także rysy się zmieniły. Złagodniały, a kości policzkowe zrobiły
się mniej wyraźne. Musiał się dowiedzieć, kim jest ta kobieta i dlaczego
wygląda tak bardzo inaczej. Przecież to nie możliwe, żeby alkohol, albo światło
zrobiło tak wiele. Choć, możliwe, że był lekko przymulony i kac wywołał to, że
wszystko postrzegał bardziej intensywnie. Zniknęła także jej maska. Przeczucie
tknęło go między żebra, że ta maska mogła być kluczem do odgadnięcia, kim jest
ta kobieta, ale teraz stracił szansę. Odwrócił wzrok i zapatrzył się w kominek.
-
Właściwie, która jest godzina? - spytał spoglądając na Toma.
- Koło
dwunastej.
-
Chciałbym wrócić i przeprosić Hermionę. Wydaje mi się, że się na mnie obraziła
- mruknął i wstał z jękiem, kiedy kości w kręgosłupie głośno zaprotestowały.
- No to
już. Teleportuj się. Nikt cię tu nie trzyma - powiedział Tom wzruszając
ramionami.
Rozległo
się ciche pyk i w salonie została Lasandra i Tom.
- Gdzie
schowałaś eliksir wielosokowy? - spytał Lord mierząc wzrokiem Lasandrę od stóp
do głów.
- Moja
słodka tajemnica - szepnęła powoli się do niego zbliżając.
- Harry
prawie cię rozpoznał, a przynajmniej zauważył różnicę. Mam wgląd w jego myśli.
Musisz się pilnować, bo ma wielką ochotę się tego dowiedzieć.
- Powiem
mu, ale jeszcze nie teraz. Nie teraz - mruknęła wyjmując z dłoni Toma kieliszek
i odstawiając go na stolik.
- A co
masz zamiar teraz zrobić? - spytał uśmiechając się lekko.
Dobrze
wiedział, ale chciał się z nią podroczyć. Jego uśmiech poszerzył się, kiedy na
policzkach Lily pojawił się rumieniec.
- Mniej
gadania, a więcej działania - powiedziała składając na jego ustach pocałunek.
- A
mógłbym cię prosić, byś wyglądała jak ty? Czy będzie nietaktem, gdy powiem, że
zawsze mnie pociągałaś i chciałem cię mieć? - szepnął tuż przy jej uchu.
- Nie -
odszepnęła i uśmiechnęła się zwycięsko, choć Tom nie mógł tego zobaczyć.
Lily
odchyliła się do tyłu i zaklęciem zniwelowała działanie eliksiru. Oczy nabrały
intensywnej zielonej barwy, a włosy nieznacznie się wydłużyły i stały się
bardziej lśniące.
Tom uśmiechnął się i ponownie połączył ich usta.
Tom uśmiechnął się i ponownie połączył ich usta.
Ha! Wiedziałam! Lily żyje!
OdpowiedzUsuńTeraz nie wiem, kto bardziej zachował się jak dupek.. Draco, Harry, czy może Tom... Mam nie odparte wrażenie, że Voldek nie chce pomóc Harry'emu w odzyskaniu wspomnień Dracona, bo sam ma ochotę dobrać się do portek Harry'ego..
*Wali się głową o ścianę* Draco wiesz, że cię kocham ( spokojnie Harry'uś - tyko bez nerwów, możemy się dogadać, że ty go bardziej xd ), ale ty mnie już dobijać zaczynasz xd. Mądry jesteś, ale teraz to zupełny głupi idiota z ciebie *Nie wierzy, że właśnie to powiedziała o Draconie*
Szczerze? mam już Ciebie dość... ( choć z drugiej strony w moim opku to Harry zachowuje się czasem jak kretyn...- Nie ważne xd ). Tom mam do ciebie taką małą prośbę ... weź się ogarnij, a nie cudzych mężów podrywasz. Wiem, że bycie potężnym czarnoksiężnikiem wszech czasów zobowiązuje, ale to już jest przegięcie... xd
Poza tym rozdział świetny, oby tak dalej! Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg :)
Pozdrawiam oraz życzę weny i czasu ( przede wszystkim)
Witam cię.
OdpowiedzUsuńRozdział mnie tak bazo zszokował. Jak mogłaś mi to zrobić jak? Przecież mówiłam, że nie chce czytać ja Tom i Harry się całują!!! *Strzela focha* To już robi się nudne dla mnie czyt. kłótnie Harry'ego i Miony. Proszę cię ile można? Draconie Malfoy'u ! Ja ci tu dam takie teksty do Potter'a! * zwija ręce w pięści* Ja ci dam!!
Oh Lily,Lily. Zdradasz Severusa z Voldkiem? Naprawdę? Myślałam, że stać cię na kogoś lepszego. Gratulacje Lassandro twój syn prawie cię rozpoznał. Brawo!!
Tom, Tom. Nawet się nie waż się dotknąć Harry'ego poniżej pasa, bo inaczej Draco cie zabije własnymi rękoma. xD
Draco. Uwierz w miłość.
Harry. Uspokój się. Debil! Zajmij się swoją magią aby zapomnieć o Draco.
Rozdział dobry, dobry nie powiem xD Piosenka bardzo dobra :D Masz moje uznanie ;) Wiesz tylko u ciebie umiem się tak rozpisać. A wiedz rzadko się rozpisuje w komentarzach. Gratuluje zdania prawka ;)
Tradycyjnie : Pozdrawiam i życzę weny i wszystkiego czego potrzebujesz do napisania rozdziału :D
Gin :*
Heeej!
OdpowiedzUsuńTylko jedno. Niech Draconowi wróci pamięć >.<
~Merkury
Hej,
OdpowiedzUsuńwięc to naprawdę jest matka Harrego, a Severus dokładnie o tym wie, co za fredka, Harry się spił całkowicie, na to wygląda, że łączy ich coś głębszego, podejrzewałabym, że Tom jest jego ojcem, ale to jest niemożliwe, bo jest nim Severus, ale kiedyś miał Harremu coś przekazać, zrobił to czy nie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, więc to naprawdę jest matka Harrego, a Severus wie o tym, co za fredka... podejrzewam, że Tom jest jego ojcem, ale to jest niemożliwe, bo jest nim Severus, ale kiedyś to miał Harremu coś przekazać, zrobił to czy nie?
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga