Oto i jest nowy rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba. Oczywiście wiem, że mieszam, ale już niedługo, bardzo niedługo wszystko się wyjaśni. Obiecuję!
___________________________________
Rozdział 18. „Świstoklik”
___________________________________
Rozdział 18. „Świstoklik”
Pierwszego stycznia
wszyscy obudzili się na kacu. No może nie wszyscy. Tylko Harry miał świetny
humor i wesoło skakał po pokoju denerwując tym Dracona.
Słońce świeciło
jasno, jak dla blondyna, za jasno. Wiatr za głośno wiał, drzewa za głośno
uchylały się pod naporem powietrza. Po prostu wszystko było nie tak, jak
powinno.
- Harry - jęknął
Malfoy. - Wracaj do łóżka.
- Nie.
Draco z westchnięciem
obrócił się twarzą do poduszki i zasnął.
Harry natomiast z
uśmiechem na twarzy pobiegł do kuchni coś zjeść.
Wszystkie skrzaty bardzo
chętnie go obsłużyły i pół godziny później szedł najedzony z powrotem do
pokoju. Kiedy do niego wszedł usłyszał dźwięk prysznica i wpadł na genialny
pomysł. Szybko zrzucił z siebie wszystkie ubrania i dołączył do Dracona pod
ciepłą wodą.
- Harry - mruknął
Ślizgon czując usta na swoich barkach.
- Tak, Draco?
- Nie przestawaj, bo
zabiję - warknął, ale obrócił się i przyciągnął narzeczonego do pocałunku.
- Nie zamierzałem -
odparł Gryfon i ponownie zatopił się w tych kształtnych, pociągających ustach.
***
- Za dwa dni wracacie
do Hogwartu - powiedział Lucjusz z lekkim smutkiem w głosie.
Przy stole w Malfoy
Manor siedziało czternaście osób. Dziesięć z nich wpatrywało się w pana domu ze
smutnym potwierdzeniem w oczach.
- Niestety - mruknął
nieszczęśliwie Potter i oparł głowę o ramię blondyna.
Zrobił to tylko po
to, by sięgnąć prawą ręką ku jego talerzowi i szybko zrzucić sobie jego
zawartość na swój talerzyk.
- Ja nie chcę koło
niego siedzieć! - krzyknął sfrustrowany Draco widząc poczynania Harry’ego.
- Sam koło niego
usiadłeś - stwierdził Snape nawet nie zaszczycając ich spojrzeniem.
- Bo tu było nakryte
- zaprotestował Malfoy i chwycił swój talerz.
Usiadł trzy miejsca
dalej wywołując śmiech zebranych.
- Bardzo śmieszne -
gderał i ponownie nałożył sobie grzanki i sałatkę owocową.
Reszta śniadania
minęła w spokojnie.
Tak samo z resztą,
jak następne dwa dni. Wszyscy wrócili do siebie do domów, żeby się spakować.
Draco spędził ostatnie dni na pisaniu wypracowań, a Harry mu w tym pomagał.
***
Największym zaskoczeniem
dla Harry’ego było to, że kiedy wrócił do swojego pokoju w Snape Manor, to na
łóżku leżał jego wąż i Czarny Feniks. Ptak był na razie mały, ale z tego co
wiedział w ciągu tygodnia nabierze rozmiarów dorosłego ptaka, a w miesiąc
dorośnie i spłonie. A potem w kółko to samo.
Podszedł do łóżka i
pogłaskał ptaka po piórach. Ten zabawnie przekręcił głowę i spojrzał na niego uważnie.
Witaj, Panie - rozległo się w głowie Harry’ego, a ten z
wrażenia aż podskoczył i zleciał z łóżka.
- Eee… Mówi mi Harry
- powiedział niepewnie z powrotem siadając na łóżku.
Dobrze, Harry. Nazywam się Semathiel.
- Ładne imię -
przyznał Harry. - Muszę wyczarować żerdź, na której mógłbyś spać.
***
Spotkali się następnego
dnia na peronie dziewięć i trzy czwarte. Wszyscy razem wgramolili się do
pociągu szukając wolnego przedziału. Kiedy znaleźli, musieli trochę go
powiększyć, czym zajęli się bliźniacy i już wszyscy w wyśmienitych nastrojach
zasiedli na miejscach i wdali się w dyskusję na temat prezentów jakie dostali i
świętach.
Harry pokazał
przyjaciołom węża i Semanthiela. Szczególnie Hermiona była zainteresowana
Feniksem.
Nawet nie spostrzegli
się, kiedy dotarli na miejsce. Szybko przesiedli się z pociągu do powozów i
chwilę później byli w zamku. Oczywiście musieli zejść na powitalną ucztę.
Usiedli wszyscy razem przy stole Gryffindoru. Ron patrzył z jawną niechęcią na
Dracona, który to niby przypadkiem objął narzeczonego w pasie i przysunął go do
siebie tak, że ten się o niego opierał. Blondyn całkowicie zapomniał, że Harry
jest niebezpieczny podczas posiłków, ale kiedy zobaczył talerz lewitujący w
stronę Pottera wstał i przeniósł się kilka miejsc dalej.
Standardowo Wielka
Sala huczała od plotek. Ktoś nawet zauważył mały pierścionek na palcu Harry’ego
i zaraz zaczęły się domysły, kto mu się oświadczył, albo komu on się
oświadczył. Spekulacji było mnóstwo, a każda głupsza od poprzedniej. Niektórzy
mówili, że to Granger. Inni zaś widzieli na tym miejscu Malfoy’a ku
niezadowoleniu dziewczyn i znacznej części chłopaków. Parę osób mówiło, że to
Ron, a kilka pukało się w głowę, po przecież Ron patrzył z nienawiścią na
Pottera. W końcu, kiedy zobaczyli rękę Dracona na talii Harry’ego było bardziej
niż pewne, że to właśnie on zdobył serce Złotego Chłopca.
Tylko nie wiadomo
jak. Przecież jeszcze niedawno się nienawidzili. Ale jeszcze przed świętami
Draco siadał przy stole Gryfonów. Jak to się stało, że przeszło to
niezauważone? Może tak, że wszyscy interesowali się domniemanym związkiem
Blaisa i Rona. Tak, To na pewno musiał być powód tak poważnego niedopatrzenia.
Ktoś nawet zauważył,
że Harry przytył. I to dość porządnie. Dla jednych było to jednoznaczne z
końcem jego kariery szukającego, dla innych szansa, że Draco to zauważy i rzuci
go z powodu wyglądu. A wtedy on będzie załamany i komuś łatwiej będzie go
przejąć w swe sidła. Nikt nie wpadł na to, że Harry jest w ciąży. Na szczęście
nikt.
Nie wiadomo co by to
było. Znaczy wiadomo aż za dobrze. Zaraz dowiedziałby się Prorok, czego nie potrzebowali, cała szkoła miałaby o czym gadać. Zaczęło by się dochodzenie
czyje to dziecko, czy tak można, czy trzeba go wyrzucić ze szkoły, czy gorszy
uczniów. Po prostu mnóstwo niepotrzebnego zamieszania.
***
Styczeń mijał
spokojnie, aż pewnego weekendu Draco wpadł do jego pokoju i oznajmił, że jadą
na zakupy. Harry nie miał wyjścia, bo został wręcz zaciągnięty siłą. Razem z
Severusem teleportowali się do mugolskiej części Londynu i poszli do sklepów w
poszukiwaniu garnituru na ślub.
Harry oponował
mówiąc, że ma garnitur i drugiego nie potrzebuje, ale na Malfoy’a nie było
mocnych.
Po kilku godzinach mieli
już garnitur, a nawet dwa, parę butów, koszulę, krawat, spinki do mankietów, a
Malfoy kupił mu nawet bieliznę.
Zahaczyli też o sklep
z zabawkami, do którego mieli bony. Kupili wózek, cały zielony ze srebrnymi i
czarnymi wstawkami, butelki, pieluchy, śpioszki, smoczki i całą górę zabawek.
Harry siedział ze spuszczoną głową i klął na swojego narzeczonego, a ten jak
głupi latał po sklepie i co chwilę przynosił mu do oglądania buciki, czapeczki,
zabaweczki i ubranka. Nie wiedząc jeszcze, czy to będzie chłopiec czy
dziewczynka, Draco starał się przynosić rzeczy neutralne, pasujące w obu
przypadkach.
- Idźmy już - jęknął
Harry, kiedy Draco przyniósł mu do oglądania książeczki z bajkami.
- A może kupimy
jeszcze kojec? Albo łóżeczko?
- Tak - mruknął
Gryfon wychodząc ze sklepu.
- No to już -
powiedział ucieszony blondyn wybiegając ze sklepu.
- Kupiłeś?
- Tak. I to i to.
- To gdzie to masz?
- Zmniejszyłem -
pochwalił się i wyciągnął przed siebie rękę z dwoma kwadracikami wielkości
kostki do gry.
- To możemy
zmniejszyć wózek - mruknął Snape. Był on tak samo znudzony jak Harry.
- Jak chcecie -
rzucił Draco i pobiegł kupić coś do picia.
- Ojciec, zabierz
mnie stąd - poprosił brunet.
- Jak tylko mój
chrześniak wróci.
Jak powiedział tak
zrobili. Deportowali się na błonia Hogwartu i wrócili do Zamku zmęczeni.
Draco i Harry
położyli swoje zakupy w pokoju tego pierwszego i powiększyli je zaklęciem.
- Wiesz, że za
tydzień jest ślub? - spytał cicho Draco.
- Wiem - mruknął
Harry patrząc się na garnitur.
- Chcesz tego?
- Ja… - zawahał się
Harry. - Ja chcę ciebie. Tylko i wyłącznie. Na zawsze.
***
Tego samego dnia
wieczorem, znajomi postanowili zrobić im wieczór kawalerski.
Jak gdyby nigdy nic
pojechali do klubu motorami, zaparkowali w garażu i przeszli tylnymi drzwiami
do sali.
Harry trochę się
zdziwił widząc, że światła są wyłączone, muzyka nie gra. Zrobił parę kroków i
włączył zasilanie. Odwrócił się i zobaczył na środku sali wielki napis „Wieczór
kawalerski”. Z uśmiechem i głośnym okrzykiem odwrócił się do Hermiony i
wyściskał ją domyślając się, że to ona jest autorką dzieła.
- Dzięki - powiedział
cicho i puścił ją odwracając się do zaskoczonego Dracona.
- Spodziewałeś się? -
spytał i przytulił go mocno.
- Nie - pokręcił
przecząco głową i uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił. Całym sercem. -
Idziemy się bawić? - krzyknął i rzucił się na środek parkietu.
Sporo czasu później
byli tak zmęczeni, że przenieśli się do sali na dole. Znaleźli sobie oddzielny
stolik i zaprosili jednego ze striptizerów. Bawili się świetnie mimo tego, że
Harry nie mógł pić. W takim towarzystwie nie było mu to potrzebne.
Zajął się Draconem
zupełnie nie zwracając uwagi na tancerza. Rzucił mu tylko napiwek i machnięciem
ręki podziękował.
- To nasz wieczór -
mruknął do ucha Malfoy’owi.
- Ostatni jako singli -
dodał blondyn.
- Żałujesz?
- Nie mam czego -
zapewnił i oddał pocałunek przyciągając Harry’ego mocno do siebie i oplatając
go nogami mocno w biodrach.
***
- Panie - powiedział
mężczyzna w czerni wchodząc do pomieszczenia i kłaniając się głęboko.
- Czego? - warknęła
osoba siedząca na tronie szczelnie zasłonięta kapturem.
- Nasz szpieg
dowiedział się, że Potter jest w ciąży i to z Malfoy’em. Zamierzają wziąć ślub
jutro.
- Dlaczego dowiaduję
się tego dopiero teraz? - syk przeciął ciemność niczym sztylet.
- Dowiadujesz się
jako pierwszy.
- A który to miesiąc?
- Jedenasty tydzień.
- Prawie trzeci
miesiąc. Idź już - machnął ręką zatracając się w planach.
Czyli idzie lepiej
niż mógłby sobie wymarzyć. Kto by pomyślał. Malfoy i Potter. Para doskonała.
W pomieszczeniu
rozległ się śmiech przyprawiający o dreszcze. Nie wyrażał on radości lecz
jedynie mściwą satysfakcję.
***
Wesele miało się
odbyć w sali balowej Malfoy Manor, a ślub w ogrodzie.
Pomimo tego, że było
zimno, na całą posiadłość zostało rzucone zaklęcie ogrzewające i jakiegoś
rodzaju zaklęcie kopuły, które tworzyło swoistą bańkę dookoła i sprawiało, że
ciepło nie usiekało, a zimno nie mogło się dostać do środka.
Przez cały tydzień,
po lekcjach, Draco i Harry zabierali się do posiadłości i pomagali Narcyzie w
organizacji imprezy. Wybierali posiłki, kwiaty, muzykę, wypisywali zaproszenia.
W piątek mieli
wszystkiego dość i zgodnie powiedzieli, że nie zamierzają się tam tego dnia
pojawić. Udali się za to do Londynu na kolację w małej knajpce. Spędzili razem
czas, odstresowali się i wyciszyli. Byli sami i nikt nie zadawał im co chwilę
pytań. Cieszyli się sobą. Po prostu.
Do Zamku wrócili do
koło dwudziestej. Nie spiesząc się przemierzali korytarze w stronę Wieży
Gryffindoru. Trzymali się za ręce i byli niezmiernie szczęśliwi. Nie zwracali
uwagi na uczniów, którzy rzucali im zdziwione, zaskoczone spojrzenia, bądź
takie pełne zrozumienia. Czasem zdarzała się osoba patrząca z nienawiścią lub obrzydzeniem,
ale takimi osobami tym bardziej nie zawracali sobie głowy.
Byli szczęśliwi, bo
następnego dnia mieli połączyć się na zawsze. Jeszcze nie magicznie, ale na
razie słownie, co już znaczyło dla nich bardzo dużo.
- Harry! - zbeształa
go Hermiona kiedy tylko przekroczyli dziurę za portretem.
- Hermi, daj spokój -
powiedział i uśmiechnął się do przyjaciółki.
- Nie, nie dam. Jutro
wasz wielki dzień, a nie byliście pomóc!
- Spędziliśmy tam
cały tydzień!
- Ale dziś mieliście
wybrać obrączki i wygrawerować napis - syknęła i nie czekając na nic pociągnęła
ich do wyjścia.
Chłopcy westchnęli
zgodnie, ale dali się poprowadzić do Pokoju Życzeń, a stamtąd aportowali się do
Malfoy Manor. Szybko przemierzyli ogrody i na Narcyzę natknęli się w salonie
rozdającą rozporządzenia skrzatom.
- Mamo - zwrócił jej
uwagę Draco.
- Narcyzo - przywitał
się Harry.
- Jesteście w końcu -
powiedziała i dała znak ręką, by podążyli za nią. Przeszli do gabinetu, w
którym na biurku leżały dwa pudełeczka. - Jeden dla ciebie, Harry. Drugi dla
Draco.
- To ja wezmę i pójdę
do ogrodu - powiedział Harry i uścisnął dłoń ukochanego. Zgarnął ze stołu
pudełeczko po lewej i ulotnił się z pokoju.
Draco drżącą ręką
sięgnął po pudełko. Uchylił je i zobaczył złoty pierścień. Usiadł na krześle i
odetchnął. Zarejestrował, że Hermiona i Narcyza wyszły zamykając za sobą cicho
drzwi.
Został sam.
Spróbował oczyścić
umysł. Odetchnął kilka razy, a następnie skupił się na twarzy Harry’ego. Co
mógł mu napisać? Coś unikatowego, coś, co będzie ważne tylko dla niego.
Skupił się na
emocjach targających jego umysłem. Miłość, szczęście, radość, poczucie
bezpieczeństwa, przynależności do tej jednej osoby.
W grę nie wchodziło
nic trywialnego. To musiało być coś… jedynego w swoim rodzaju.
Nagle wpadła mu do
głowy myśl, którą odrzucił z powodu… prostoty, głupoty…. Jednak ona nie dawała
spokoju. Jedna fraza. Jedno zdanie wgryzło się w jego myśli nie chciała
odpuścić. W końcu to Draco się poddał.
Wyciągnął różdżkę i
machnął wymawiając cicho zaklęcie. Jeszcze tylko obejrzał swoje dzieło i
zadowolony z efektu schował obrączkę do pudełeczka i wyszedł z gabinetu.
***
Harry intensywnie
myślał. Zupełnie zapomniał o grawerunku. Tak właściwie, to nie miał żadnego
pomysłu. Nic nie wydawało mu się odpowiednie. Nic prostego nie wchodziło w grę.
Trywialne frazesy o miłości nie miały sensu. To miało być coś, co ich połączy,
będzie przypominało o ich miłości, oddaniu.
Przeklął pod nosem i
wziął w palce obrączkę. Zaczął nią obracać, a w głowie kiełkowała mu myśl.
Przywołał stare wspomnienie. Natknął się kiedyś na frazę, która teraz pasowała
idealnie.
Uśmiechnął się do
siebie i wysunął z rękawa różdżkę. Machnął nią, wypowiedział zaklęcie i
spojrzał na swoje dzieło. Teraz wystarczyło oddać pudełeczko z obrączką druhowi
i było po wszystkim.
***
Słońce zaglądało nieśmiało
w okna, kiedy obaj chłopacy byli już na nogach i biegali po pokoju szukając
różnych części garderoby oraz, co było bardzo możliwe, własnych głów.
- Harry! - krzyknął
blondyn z łazienki. - Widziałeś mój sygnet?
- Nie! - odkrzyknął
Gryfon wchodząc pod łóżko tak, że wystawał od pasa w dół.
- Co ty tam robisz? -
zdziwiła się Hermiona wchodząc do pokoju.
- Szuka butów -
rzucił Draco z łazienki.
- A nie masz ich
przypadkiem w szafie? - spytała i wskazała ręką pudełko wystające z szafy.
- Faktycznie -
westchnął Harry wychodząc spod łóżka cały w kurzu i pajęczynach.
Zaczął kichać i
próbował strzepnąć z siebie brud, ale tylko pogarszał sprawę.
- Czekaj - warknęła
Hermiona podchodząc do niego. Szybko machnęła różdżką i było po kłopocie. - Pomyśl
czasem - upomniała go i pocałowała w policzek.
- Ej, on jest mój -
powiedział Draco przechodząc obok nich i posyłając zabójcze spojrzenie
Hermionie i zawadiacki uśmiech chłopakowi.
- A ty Hermiona się
nie przebierasz? - spytał Harry wskazując ręką na jej szkolny mundurek.
- Stwierdziłam, że
skoro wy jesteście jeszcze nie ubrani w garnitury, to po co ja mam się
spieszyć.
- Ale my się ubieramy
na miejscu. Pechem jest zobaczenie panny młodej w sukni ślubnej przed ślubem -
upomniał Draco z powrotem idąc do łazienki z rękami we włosach.
- Ale to nie ja
jestem panną młodą - żachnął się Potter.
- Jak to nie? -
spytał złośliwie Draco wychylając się z łazienki.
- Sam chciałeś być
kobietą w naszym związku - przypomniał Gryfon.
- Owszem, ale to było
zanim okazało się, że jesteś w ciąży - wystawił mu język Malfoy i wrócił do łazienki.
- Chyba nie muszę
przypominać, czyja to sprawka - powiedział sceptycznie Harry w stronę łazienki.
Potem odwrócił się w stronę Hermiony i dodał: - A reszta druhen? Luna i Ginny?
- One już ubrane.
Teraz się malują.
- To uważam, że też
powinnaś - powiedział i wręcz siłą wypchnął Hermionę z pokoju.
Oparł się o drzwi i
odetchnął.
- Nie sądziłem, że
będzie z tym takie zamieszanie - zrobił dwa kroki do przodu i stanął na środku
pokoju zastanawiając się, co jeszcze ubrać lub wziąć. Jego wzrok spoczął na
śpiącym na żerdzi feniksie i Mess drzemiącej na jego poduszce. Podszedł do
okna i uchylił je na wypadek, gdyby Semathiel zechciał się przelecieć.
- Pamiętaj, że mamy
jeszcze do zjedzenia śniadanie w Wielkiej Sali. Wyobraź sobie. Severus, my dwaj
i druhowie w garniturach, a dziewczyny w identycznych sukienkach.
- To będzie śliczny
widok. Szczególnie ciekawe, jak będzie wyglądał Snape - zaśmiał się Harry
podchodząc do Dracona stojącego w drzwiach łazienki.
- Jak człowiek -
usłyszeli za sobą głos, którego nie spodziewali się usłyszeć, przynajmniej w
Wieży Gryffindoru.
- Hej, ojciec -
powiedział cienko Harry, odwrócił się i otworzył szeroko usta ze zdziwienia.
Snape wyglądał
olśniewająco. Czarne spodnie idealnie podkreślały jego długie i szczupłe nogi,
koszula koloru ciemnej zieleni (nie dało się Mistrza Eliksirów namówić na inną)
pod czarną marynarką zapiętą na jeden guzik, czyste włosy i lekki, sarkastyczny
uśmiech na twarzy dopełniały całości.
- Dobra - warknął Snape.
- Obudź się, bo Draco chyba czuje się zazdrosny - powiedział i ledwo udało mu
się ukryć uśmiech.
- Śmieszne - obruszył
się blondyn i podszedł do szafy w celu wyciągnięcia butów swoich i Harry’ego.
- A właściwie, po co
przyszedłeś? - spytał Harry niechętnie odrywając oczy od ubrania ojca i
spoglądając w jego oczy.
- Po was - odparł i
oparł się o ścianę obok drzwi.
- Was w sensie nas -
wskazał ręką na siebie i Dracona, - czy was w sensie całą bandę?
- Was dwójkę. Resztę
widziałem kierującą się do Wielkiej Sali. Brakowało tam tylko Hermiony.
- Pewnie zaraz do
nich dołączy - powiedział Harry i odwrócił się, by wziąć od blondyna swoje buty
i usiadł na łóżku, żeby je założyć.
- Musimy mieć
specjalną obstawę? - sarknął brunet zakładając buty.
- Nie, ale pomyślałem,
że tak będzie w porządku - przyznał Snape.
- Jak chcesz, ale
uprzedzam, że będziesz tematem plotek i celem maślanych spojrzeń uczennic i
uczniów - powiedział Harry stając obok ojca z Draconem u boku.
- Wiem. - Wzruszył
ramionami, obrócił się i wyszedł z ich pokoju nie czekając, aż za nim podążą.
Już kiedy szli
korytarzami, cała trójka w garniturach, powodowali falę szmerów, plotek i
krzyków. Dodatkowo to, że Draco i Harry trzymali się za ręce, jeszcze bardziej
podburzało uczniów.
Przechodząc dało się
słyszeć „Idą za Snape’em, pewnie coś nabroili, ale dlaczego mają na sobie
garnitury i dlaczego Snape wygląda, jakby zaraz miał się uśmiechnąć?”
Starali się nie
zwracać uwagi na te komentarze i uszczypliwości, ale czasem po prostu nie
dawali rady i chichotali pod nosem.
Zatrzymali się na
chwilę przed drzwiami Wielkiej Sali, a potem wkroczyli do niej z głowami
podniesionymi do góry i od razu skierowali się do stołu Gryfonów kiwając lekko
w stronę Snape’a w podziękowaniu.
- Eskorta Severusa? -
zagadnęła Hermiona podając im dwa talerzyki z kanapkami.
- Owszem - uśmiechnął
się Harry z wdzięcznością i wziął od niej oba talerzyki. Jednym zwinnym ruchem
zrzucił wszystkie kanapki na jeden talerz, a pusty oddał Draconowi, który bez
słowa odwrócił się od niego nakładając sobie sałatkę.
- Ej, dlaczego nie
nałożyłaś mi tej sałatki - jęknął do Hermiony widząc poczynania swojego
narzeczonego.
- Bo ostatnio jej nie
chciałeś. Powiedziałeś, że nie lubisz marchewki.
- Ja nie lubię
marchewki?! - wrzasnął zwracając na siebie uwagę wszystkich osób w Wielkiej
Sali.
- Uspokój się -
syknęła Hermi i sięgnęła po miskę sałatki i nałożyła mu na drugi talerz.
Zadowolony Harry
zaczął wcinać sałatkę, ale po chwili skrzywił się i wyciągnął spomiędzy zębów
marchewkę na brzeg talerza. Zaraz obok niego Hermiona komentowała jego
zachowanie, ale on był tak zajęty wyciąganiem kawałków pomarańczowego warzywa
z jedzenia, że nie zwracał na nic innego uwagi.
- A mówiłam, że
mówiłeś, że jej nie lubisz - skomentowała, kiedy Harry skończył jeść, a talerz
wyglądał jak specjalnie przystrojony na brzegach marchewką.
- Wcale, że nie
mówiłaś - burknął i sięgnął po kanapkę z szynką, a potem posmarował ją dżemem.
- To może ja się
przesiądę - mruknęła Hermiona przesiadając się dwa miejsca dalej.
Gryfon tylko wzruszył
ramionami i powrócił do kanapki.
Akurat kiedy kończył
swój sok dyniowy podszedł Snape i zakomunikował, że muszą się zbierać, żeby
zdążyć. Cała banda z westchnięciem podniosła się z miejsc. Luna widząc to także
się podniosła z miejsca przy swoim stole i chciała podejść do nich, kiedy jeden
chłopak z jej stołu z obleśnym uśmiechem złapał ją za rękę i pociągnął tak, że
wylądowała u niego na kolanach. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że
przygląda się temu cała banda i ma mord w oczach, a szczególnie jedna
dziewczyna ledwo panowała nad sobą, bo powiedział:
- Hej maleńka. Gdzie
się wybierasz w tak pięknej, różowej sukience? - Z każdym słowie jego ręka
wędrowała coraz wyżej od kolana, poprzez udo. - Pasuje do ciebie, wiesz.
Chętnie widziałbym cię bez niczego w moim łóżku, z czymś dużym w…
- Nie kończ - syknęła
Ginny przerywając wywód chłopaka i przystawiając mu różdżkę do skroni.
- Choć Luna -
powiedział Draco stając obok rudowłosej i wyciągając rękę w kierunku Krukonki.
Ta szybko strząsnęła
z siebie ręce Krukona, odwróciła się i nachyliła do jego ucha. Wyszeptała parę
słów, a oczy Krukona niemal wyszły z orbit i cały czerwony odwrócił się do
stołu i niemal ukrył się pod nim ze wstydu.
- Coś ty mu
powiedziała? - zapytał Ślizgon kiedy byli już za drzwiami.
- Nic, co chciałbyś
kiedykolwiek usłyszeć - powiedziała z tajemniczym uśmieszkiem i dołączyła do
Ginny przytulając się do niej.
- Nigdy nie zrozumiem
kobiet - rzekł Harry zrównując się z narzeczonym.
- To tak jak ja -
zgodził się z nim Draco.
Nie odezwali się
przez resztę drogi.
W końcu dotarli do
Pokoju Życzeń i każdy dostał swój świstoklik. W jednym momencie wszyscy poczuli
znajome szarpnięcie i zniknęli z zamku.
***
Narcyza, pomimo dość
zaawansowanej ciąży, nie potrafiła odpuścić. Przyrzekła sobie kiedyś, że jak
jej syn będzie brał ślub, to wszystko będzie idealne i zaplanowane przez nią.
Oczywiście Harry i Draco mówili co i jak ma być, ale ona i tak wiedziała, że
może coś pozmieniać według własnego uznania, a oni nie będą mieli nic przeciwko.
I tak w sobotę rano
stała na środku ogrodu i wydawała ostatnie polecenia dotyczące rozstawienia
ławek, umieszczenia bukietów i orkiestry. Chciała by wszystko było jak w bajce.
Dopracowane w każdym calu. Tak bardzo się bała, że coś się nie uda.
- Musisz na siebie
uważać - powiedział jej do ucha Lucjusz obejmując ją od tyłu i całując w kark.
- Uważam. Po prostu
chcę, by wszystko było idealnie.
- Ale jest. Draco
docenia to jak się starasz. Wiesz, że Harry najchętniej wziąłby cichy ślub w
towarzystwie najbliższych, ale zrobił ukłon w stronę Dracona i pozwolił
wyprawić duży ślub i wesele. Równocześnie dał ci pole do popisu.
- Wiem - przytaknęła.
- A gdzie Serp?
- Przebiera się.
Wygląda jak Draco kiedy był mały.
- Żeby tylko nie był
taki jak on.
- Nie będzie - powiedział
uspokajająco Lucjusz, jeszcze raz pocałował żonę w kark i wrócił do domu, by
zaczekać na powoli zjawiających się gości.
Ty się nade mną znęcasz! T.T Ja tu z siebie wychodzę czekając na kolejne rozdziały xd. Wiem, wiem niecierpliwa jestem .. ale warto było czekać ! Rozdział jak zawsze świetny, faktycznie namieszane, ale według mnie dodaje to smaczek do opowiadań, wiesz czekanie na wyjaśnienia i ect
OdpowiedzUsuńCoś mi chodzi po głowie, że Voldi ma chrapkę na Pottera, cóż tak mi się przynajmniej zdaje. Draco widzę, że jest w swoim zakupowym żywiole xd Szpieg powiadasz ? hmm ciekawe kto nim jest obstawiam Rona. Głównie, dlatego że jego na ogól nie lubię, zawsze zazdrościł Harry'emu choć sam się do tego nie przyzna xd Pff xd
Pozostaje mi tylko czekanie na następne rozdziały. Życzę weny oraz chęci i czasu (choć z tym pewnie trochę gorzej). Pozdrawiam N.N.M
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ślub w końcu jest, wszyscy są zaskoczeni, że Harry i Draco są razem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, w końcu mamy ten ślub, no i wszyscy są zaskoczeni, że Harry i Draco są razem...
Dużo weny
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga