piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 18.

Oto i jest nowy rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba. Oczywiście wiem, że mieszam, ale już niedługo, bardzo niedługo wszystko się wyjaśni. Obiecuję!
___________________________________
Rozdział 18. „Świstoklik”
Pierwszego stycznia wszyscy obudzili się na kacu. No może nie wszyscy. Tylko Harry miał świetny humor i wesoło skakał po pokoju denerwując tym Dracona.
Słońce świeciło jasno, jak dla blondyna, za jasno. Wiatr za głośno wiał, drzewa za głośno uchylały się pod naporem powietrza. Po prostu wszystko było nie tak, jak powinno.
- Harry - jęknął Malfoy. - Wracaj do łóżka.
- Nie.
Draco z westchnięciem obrócił się twarzą do poduszki i zasnął.
Harry natomiast z uśmiechem na twarzy pobiegł do kuchni coś zjeść.
Wszystkie skrzaty bardzo chętnie go obsłużyły i pół godziny później szedł najedzony z powrotem do pokoju. Kiedy do niego wszedł usłyszał dźwięk prysznica i wpadł na genialny pomysł. Szybko zrzucił z siebie wszystkie ubrania i dołączył do Dracona pod ciepłą wodą.
- Harry - mruknął Ślizgon czując usta na swoich barkach.
- Tak, Draco?
- Nie przestawaj, bo zabiję - warknął, ale obrócił się i przyciągnął narzeczonego do pocałunku.
- Nie zamierzałem - odparł Gryfon i ponownie zatopił się w tych kształtnych, pociągających ustach.
***
- Za dwa dni wracacie do Hogwartu - powiedział Lucjusz z lekkim smutkiem w głosie.
Przy stole w Malfoy Manor siedziało czternaście osób. Dziesięć z nich wpatrywało się w pana domu ze smutnym potwierdzeniem w oczach.
- Niestety - mruknął nieszczęśliwie Potter i oparł głowę o ramię blondyna.
Zrobił to tylko po to, by sięgnąć prawą ręką ku jego talerzowi i szybko zrzucić sobie jego zawartość na swój talerzyk.
- Ja nie chcę koło niego siedzieć! - krzyknął sfrustrowany Draco widząc poczynania Harry’ego.
- Sam koło niego usiadłeś - stwierdził Snape nawet nie zaszczycając ich spojrzeniem.
- Bo tu było nakryte - zaprotestował Malfoy i chwycił swój talerz.
Usiadł trzy miejsca dalej wywołując śmiech zebranych.
- Bardzo śmieszne - gderał i ponownie nałożył sobie grzanki i sałatkę owocową.
Reszta śniadania minęła w spokojnie.
Tak samo z resztą, jak następne dwa dni. Wszyscy wrócili do siebie do domów, żeby się spakować. Draco spędził ostatnie dni na pisaniu wypracowań, a Harry mu w tym pomagał.
***
Największym zaskoczeniem dla Harry’ego było to, że kiedy wrócił do swojego pokoju w Snape Manor, to na łóżku leżał jego wąż i Czarny Feniks. Ptak był na razie mały, ale z tego co wiedział w ciągu tygodnia nabierze rozmiarów dorosłego ptaka, a w miesiąc dorośnie i spłonie. A potem w kółko to samo.
Podszedł do łóżka i pogłaskał ptaka po piórach. Ten zabawnie przekręcił głowę  i spojrzał na niego uważnie.
Witaj, Panie - rozległo się w głowie Harry’ego, a ten z wrażenia aż podskoczył i zleciał z łóżka.
- Eee… Mówi mi Harry - powiedział niepewnie z powrotem siadając na łóżku.
Dobrze, Harry. Nazywam się Semathiel.
- Ładne imię - przyznał Harry. - Muszę wyczarować żerdź, na której mógłbyś spać.
***
Spotkali się następnego dnia na peronie dziewięć i trzy czwarte. Wszyscy razem wgramolili się do pociągu szukając wolnego przedziału. Kiedy znaleźli, musieli trochę go powiększyć, czym zajęli się bliźniacy i już wszyscy w wyśmienitych nastrojach zasiedli na miejscach i wdali się w dyskusję na temat prezentów jakie dostali i świętach.
Harry pokazał przyjaciołom węża i Semanthiela. Szczególnie Hermiona była zainteresowana Feniksem.
Nawet nie spostrzegli się, kiedy dotarli na miejsce. Szybko przesiedli się z pociągu do powozów i chwilę później byli w zamku. Oczywiście musieli zejść na powitalną ucztę. Usiedli wszyscy razem przy stole Gryffindoru. Ron patrzył z jawną niechęcią na Dracona, który to niby przypadkiem objął narzeczonego w pasie i przysunął go do siebie tak, że ten się o niego opierał. Blondyn całkowicie zapomniał, że Harry jest niebezpieczny podczas posiłków, ale kiedy zobaczył talerz lewitujący w stronę Pottera wstał i przeniósł się kilka miejsc dalej.
Standardowo Wielka Sala huczała od plotek. Ktoś nawet zauważył mały pierścionek na palcu Harry’ego i zaraz zaczęły się domysły, kto mu się oświadczył, albo komu on się oświadczył. Spekulacji było mnóstwo, a każda głupsza od poprzedniej. Niektórzy mówili, że to Granger. Inni zaś widzieli na tym miejscu Malfoy’a ku niezadowoleniu dziewczyn i znacznej części chłopaków. Parę osób mówiło, że to Ron, a kilka pukało się w głowę, po przecież Ron patrzył z nienawiścią na Pottera. W końcu, kiedy zobaczyli rękę Dracona na talii Harry’ego było bardziej niż pewne, że to właśnie on zdobył serce Złotego Chłopca.
Tylko nie wiadomo jak. Przecież jeszcze niedawno się nienawidzili. Ale jeszcze przed świętami Draco siadał przy stole Gryfonów. Jak to się stało, że przeszło to niezauważone? Może tak, że wszyscy interesowali się domniemanym związkiem Blaisa i Rona. Tak, To na pewno musiał być powód tak poważnego niedopatrzenia.
Ktoś nawet zauważył, że Harry przytył. I to dość porządnie. Dla jednych było to jednoznaczne z końcem jego kariery szukającego, dla innych szansa, że Draco to zauważy i rzuci go z powodu wyglądu. A wtedy on będzie załamany i komuś łatwiej będzie go przejąć w swe sidła. Nikt nie wpadł na to, że Harry jest w ciąży. Na szczęście nikt.
Nie wiadomo co by to było. Znaczy wiadomo aż za dobrze. Zaraz dowiedziałby się Prorok, czego nie potrzebowali, cała szkoła miałaby o czym gadać. Zaczęło by się dochodzenie czyje to dziecko, czy tak można, czy trzeba go wyrzucić ze szkoły, czy gorszy uczniów. Po prostu mnóstwo niepotrzebnego zamieszania.
***
Styczeń mijał spokojnie, aż pewnego weekendu Draco wpadł do jego pokoju i oznajmił, że jadą na zakupy. Harry nie miał wyjścia, bo został wręcz zaciągnięty siłą. Razem z Severusem teleportowali się do mugolskiej części Londynu i poszli do sklepów w poszukiwaniu garnituru na ślub.
Harry oponował mówiąc, że ma garnitur i drugiego nie potrzebuje, ale na Malfoy’a nie było mocnych.
Po kilku godzinach mieli już garnitur, a nawet dwa, parę butów, koszulę, krawat, spinki do mankietów, a Malfoy kupił mu nawet bieliznę.
Zahaczyli też o sklep z zabawkami, do którego mieli bony. Kupili wózek, cały zielony ze srebrnymi i czarnymi wstawkami, butelki, pieluchy, śpioszki, smoczki i całą górę zabawek. Harry siedział ze spuszczoną głową i klął na swojego narzeczonego, a ten jak głupi latał po sklepie i co chwilę przynosił mu do oglądania buciki, czapeczki, zabaweczki i ubranka. Nie wiedząc jeszcze, czy to będzie chłopiec czy dziewczynka, Draco starał się przynosić rzeczy neutralne, pasujące w obu przypadkach.
- Idźmy już - jęknął Harry, kiedy Draco przyniósł mu do oglądania książeczki z bajkami.
- A może kupimy jeszcze kojec? Albo łóżeczko?
- Tak - mruknął Gryfon wychodząc ze sklepu.
- No to już - powiedział ucieszony blondyn wybiegając ze sklepu.
- Kupiłeś?
- Tak. I to i to.
- To gdzie to masz?
- Zmniejszyłem - pochwalił się i wyciągnął przed siebie rękę z dwoma kwadracikami wielkości kostki do gry.
- To możemy zmniejszyć wózek - mruknął Snape. Był on tak samo znudzony jak Harry.
- Jak chcecie - rzucił Draco i pobiegł kupić coś do picia.
- Ojciec, zabierz mnie stąd - poprosił brunet.
- Jak tylko mój chrześniak wróci.
Jak powiedział tak zrobili. Deportowali się na błonia Hogwartu i wrócili do Zamku zmęczeni.
Draco i Harry położyli swoje zakupy w pokoju tego pierwszego i powiększyli je zaklęciem.
- Wiesz, że za tydzień jest ślub? - spytał cicho Draco.
- Wiem - mruknął Harry patrząc się na garnitur.
- Chcesz tego?
- Ja… - zawahał się Harry. - Ja chcę ciebie. Tylko i wyłącznie. Na zawsze.
***
Tego samego dnia wieczorem, znajomi postanowili zrobić im wieczór kawalerski.
Jak gdyby nigdy nic pojechali do klubu motorami, zaparkowali w garażu i przeszli tylnymi drzwiami do sali.
Harry trochę się zdziwił widząc, że światła są wyłączone, muzyka nie gra. Zrobił parę kroków i włączył zasilanie. Odwrócił się i zobaczył na środku sali wielki napis „Wieczór kawalerski”. Z uśmiechem i głośnym okrzykiem odwrócił się do Hermiony i wyściskał ją domyślając się, że to ona jest autorką dzieła.
- Dzięki - powiedział cicho i puścił ją odwracając się do zaskoczonego Dracona.
- Spodziewałeś się? - spytał i przytulił go mocno.
- Nie - pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił. Całym sercem. - Idziemy się bawić? - krzyknął i rzucił się na środek parkietu.
Sporo czasu później byli tak zmęczeni, że przenieśli się do sali na dole. Znaleźli sobie oddzielny stolik i zaprosili jednego ze striptizerów. Bawili się świetnie mimo tego, że Harry nie mógł pić. W takim towarzystwie nie było mu to potrzebne.
Zajął się Draconem zupełnie nie zwracając uwagi na tancerza. Rzucił mu tylko napiwek i machnięciem ręki podziękował.
- To nasz wieczór - mruknął do ucha Malfoy’owi.
- Ostatni jako singli - dodał blondyn.
- Żałujesz?
- Nie mam czego - zapewnił i oddał pocałunek przyciągając Harry’ego mocno do siebie i oplatając go nogami mocno w biodrach.
***
- Panie - powiedział mężczyzna w czerni wchodząc do pomieszczenia i kłaniając się głęboko.
- Czego? - warknęła osoba siedząca na tronie szczelnie zasłonięta kapturem.
- Nasz szpieg dowiedział się, że Potter jest w ciąży i to z Malfoy’em. Zamierzają wziąć ślub jutro.
- Dlaczego dowiaduję się tego dopiero teraz? - syk przeciął ciemność niczym sztylet.
- Dowiadujesz się jako pierwszy.
- A który to miesiąc?
- Jedenasty tydzień.
- Prawie trzeci miesiąc. Idź już - machnął ręką zatracając się w planach.
Czyli idzie lepiej niż mógłby sobie wymarzyć. Kto by pomyślał. Malfoy i Potter. Para doskonała.
W pomieszczeniu rozległ się śmiech przyprawiający o dreszcze. Nie wyrażał on radości lecz jedynie mściwą satysfakcję.
***
Wesele miało się odbyć w sali balowej Malfoy Manor, a ślub w ogrodzie.
Pomimo tego, że było zimno, na całą posiadłość zostało rzucone zaklęcie ogrzewające i jakiegoś rodzaju zaklęcie kopuły, które tworzyło swoistą bańkę dookoła i sprawiało, że ciepło nie usiekało, a zimno nie mogło się dostać do środka.
Przez cały tydzień, po lekcjach, Draco i Harry zabierali się do posiadłości i pomagali Narcyzie w organizacji imprezy. Wybierali posiłki, kwiaty, muzykę, wypisywali zaproszenia.
W piątek mieli wszystkiego dość i zgodnie powiedzieli, że nie zamierzają się tam tego dnia pojawić. Udali się za to do Londynu na kolację w małej knajpce. Spędzili razem czas, odstresowali się i wyciszyli. Byli sami i nikt nie zadawał im co chwilę pytań. Cieszyli się sobą. Po prostu.
Do Zamku wrócili do koło dwudziestej. Nie spiesząc się przemierzali korytarze w stronę Wieży Gryffindoru. Trzymali się za ręce i byli niezmiernie szczęśliwi. Nie zwracali uwagi na uczniów, którzy rzucali im zdziwione, zaskoczone spojrzenia, bądź takie pełne zrozumienia. Czasem zdarzała się osoba patrząca z nienawiścią lub obrzydzeniem, ale takimi osobami tym bardziej nie zawracali sobie głowy.
Byli szczęśliwi, bo następnego dnia mieli połączyć się na zawsze. Jeszcze nie magicznie, ale na razie słownie, co już znaczyło dla nich bardzo dużo.
- Harry! - zbeształa go Hermiona kiedy tylko przekroczyli dziurę za portretem.
- Hermi, daj spokój - powiedział i uśmiechnął się do przyjaciółki.
- Nie, nie dam. Jutro wasz wielki dzień, a nie byliście pomóc!
- Spędziliśmy tam cały tydzień!
- Ale dziś mieliście wybrać obrączki i wygrawerować napis - syknęła i nie czekając na nic pociągnęła ich do wyjścia.
Chłopcy westchnęli zgodnie, ale dali się poprowadzić do Pokoju Życzeń, a stamtąd aportowali się do Malfoy Manor. Szybko przemierzyli ogrody i na Narcyzę natknęli się w salonie rozdającą rozporządzenia skrzatom.
- Mamo - zwrócił jej uwagę Draco.
- Narcyzo - przywitał się Harry.
- Jesteście w końcu - powiedziała i dała znak ręką, by podążyli za nią. Przeszli do gabinetu, w którym na biurku leżały dwa pudełeczka. - Jeden dla ciebie, Harry. Drugi dla Draco.
- To ja wezmę i pójdę do ogrodu - powiedział Harry i uścisnął dłoń ukochanego. Zgarnął ze stołu pudełeczko po lewej i ulotnił się z pokoju.
Draco drżącą ręką sięgnął po pudełko. Uchylił je i zobaczył złoty pierścień. Usiadł na krześle i odetchnął. Zarejestrował, że Hermiona i Narcyza wyszły zamykając za sobą cicho drzwi.
Został sam.
Spróbował oczyścić umysł. Odetchnął kilka razy, a następnie skupił się na twarzy Harry’ego. Co mógł mu napisać? Coś unikatowego, coś, co będzie ważne tylko dla niego.
Skupił się na emocjach targających jego umysłem. Miłość, szczęście, radość, poczucie bezpieczeństwa, przynależności do tej jednej osoby.
W grę nie wchodziło nic trywialnego. To musiało być coś… jedynego w swoim rodzaju.
Nagle wpadła mu do głowy myśl, którą odrzucił z powodu… prostoty, głupoty…. Jednak ona nie dawała spokoju. Jedna fraza. Jedno zdanie wgryzło się w jego myśli nie chciała odpuścić. W końcu to Draco się poddał.
Wyciągnął różdżkę i machnął wymawiając cicho zaklęcie. Jeszcze tylko obejrzał swoje dzieło i zadowolony z efektu schował obrączkę do pudełeczka i wyszedł z gabinetu.
***
Harry intensywnie myślał. Zupełnie zapomniał o grawerunku. Tak właściwie, to nie miał żadnego pomysłu. Nic nie wydawało mu się odpowiednie. Nic prostego nie wchodziło w grę. Trywialne frazesy o miłości nie miały sensu. To miało być coś, co ich połączy, będzie przypominało o ich miłości, oddaniu.
Przeklął pod nosem i wziął w palce obrączkę. Zaczął nią obracać, a w głowie kiełkowała mu myśl. Przywołał stare wspomnienie. Natknął się kiedyś na frazę, która teraz pasowała idealnie.
Uśmiechnął się do siebie i wysunął z rękawa różdżkę. Machnął nią, wypowiedział zaklęcie i spojrzał na swoje dzieło. Teraz wystarczyło oddać pudełeczko z obrączką druhowi i było po wszystkim.
***
Słońce zaglądało nieśmiało w okna, kiedy obaj chłopacy byli już na nogach i biegali po pokoju szukając różnych części garderoby oraz, co było bardzo możliwe, własnych głów.
- Harry! - krzyknął blondyn z łazienki. - Widziałeś mój sygnet?
- Nie! - odkrzyknął Gryfon wchodząc pod łóżko tak, że wystawał od pasa w dół.
- Co ty tam robisz? - zdziwiła się Hermiona wchodząc do pokoju.
- Szuka butów - rzucił Draco z łazienki.
- A nie masz ich przypadkiem w szafie? - spytała i wskazała ręką pudełko wystające z szafy.
- Faktycznie - westchnął Harry wychodząc spod łóżka cały w kurzu i pajęczynach.
Zaczął kichać i próbował strzepnąć z siebie brud, ale tylko pogarszał sprawę.
- Czekaj - warknęła Hermiona podchodząc do niego. Szybko machnęła różdżką i było po kłopocie. - Pomyśl czasem - upomniała go i pocałowała w policzek.
- Ej, on jest mój - powiedział Draco przechodząc obok nich i posyłając zabójcze spojrzenie Hermionie i zawadiacki uśmiech chłopakowi.
- A ty Hermiona się nie przebierasz? - spytał Harry wskazując ręką na jej szkolny mundurek.
- Stwierdziłam, że skoro wy jesteście jeszcze nie ubrani w garnitury, to po co ja mam się spieszyć.
- Ale my się ubieramy na miejscu. Pechem jest zobaczenie panny młodej w sukni ślubnej przed ślubem - upomniał Draco z powrotem idąc do łazienki z rękami we włosach.
- Ale to nie ja jestem panną młodą - żachnął się Potter.
- Jak to nie? - spytał złośliwie Draco wychylając się z łazienki.
- Sam chciałeś być kobietą w naszym związku - przypomniał Gryfon.
- Owszem, ale to było zanim okazało się, że jesteś w ciąży - wystawił mu język Malfoy i wrócił do łazienki.
- Chyba nie muszę przypominać, czyja to sprawka - powiedział sceptycznie Harry w stronę łazienki. Potem odwrócił się w stronę Hermiony i dodał: - A reszta druhen? Luna i Ginny?
- One już ubrane. Teraz się malują.
- To uważam, że też powinnaś - powiedział i wręcz siłą wypchnął Hermionę z pokoju.
Oparł się o drzwi i odetchnął.
- Nie sądziłem, że będzie z tym takie zamieszanie - zrobił dwa kroki do przodu i stanął na środku pokoju zastanawiając się, co jeszcze ubrać lub wziąć. Jego wzrok spoczął na śpiącym na żerdzi feniksie i Mess drzemiącej na jego poduszce. Podszedł do okna i uchylił je na wypadek, gdyby Semathiel zechciał się przelecieć.
- Pamiętaj, że mamy jeszcze do zjedzenia śniadanie w Wielkiej Sali. Wyobraź sobie. Severus, my dwaj i druhowie w garniturach, a dziewczyny w identycznych sukienkach.
- To będzie śliczny widok. Szczególnie ciekawe, jak będzie wyglądał Snape - zaśmiał się Harry podchodząc do Dracona stojącego w drzwiach łazienki.
- Jak człowiek - usłyszeli za sobą głos, którego nie spodziewali się usłyszeć, przynajmniej w Wieży Gryffindoru.
- Hej, ojciec - powiedział cienko Harry, odwrócił się i otworzył szeroko usta ze zdziwienia.
Snape wyglądał olśniewająco. Czarne spodnie idealnie podkreślały jego długie i szczupłe nogi, koszula koloru ciemnej zieleni (nie dało się Mistrza Eliksirów namówić na inną) pod czarną marynarką zapiętą na jeden guzik, czyste włosy i lekki, sarkastyczny uśmiech na twarzy dopełniały całości.
- Dobra - warknął Snape. - Obudź się, bo Draco chyba czuje się zazdrosny - powiedział i ledwo udało mu się ukryć uśmiech.
- Śmieszne - obruszył się blondyn i podszedł do szafy w celu wyciągnięcia butów swoich i Harry’ego.
- A właściwie, po co przyszedłeś? - spytał Harry niechętnie odrywając oczy od ubrania ojca i spoglądając w jego oczy.
- Po was - odparł i oparł się o ścianę obok drzwi.
- Was w sensie nas - wskazał ręką na siebie i Dracona, - czy was w sensie całą bandę?
- Was dwójkę. Resztę widziałem kierującą się do Wielkiej Sali. Brakowało tam tylko Hermiony.
- Pewnie zaraz do nich dołączy - powiedział Harry i odwrócił się, by wziąć od blondyna swoje buty i usiadł na łóżku, żeby je założyć.
- Musimy mieć specjalną obstawę? - sarknął brunet zakładając buty.
- Nie, ale pomyślałem, że tak będzie w porządku - przyznał Snape.
- Jak chcesz, ale uprzedzam, że będziesz tematem plotek i celem maślanych spojrzeń uczennic i uczniów - powiedział Harry stając obok ojca z Draconem u boku.
- Wiem. - Wzruszył ramionami, obrócił się i wyszedł z ich pokoju nie czekając, aż za nim podążą.
Już kiedy szli korytarzami, cała trójka w garniturach, powodowali falę szmerów, plotek i krzyków. Dodatkowo to, że Draco i Harry trzymali się za ręce, jeszcze bardziej podburzało uczniów.
Przechodząc dało się słyszeć „Idą za Snape’em, pewnie coś nabroili, ale dlaczego mają na sobie garnitury i dlaczego Snape wygląda, jakby zaraz miał się uśmiechnąć?”
Starali się nie zwracać uwagi na te komentarze i uszczypliwości, ale czasem po prostu nie dawali rady i chichotali pod nosem.
Zatrzymali się na chwilę przed drzwiami Wielkiej Sali, a potem wkroczyli do niej z głowami podniesionymi do góry i od razu skierowali się do stołu Gryfonów kiwając lekko w stronę Snape’a w podziękowaniu.
- Eskorta Severusa? - zagadnęła Hermiona podając im dwa talerzyki z kanapkami.
- Owszem - uśmiechnął się Harry z wdzięcznością i wziął od niej oba talerzyki. Jednym zwinnym ruchem zrzucił wszystkie kanapki na jeden talerz, a pusty oddał Draconowi, który bez słowa odwrócił się od niego nakładając sobie sałatkę.
- Ej, dlaczego nie nałożyłaś mi tej sałatki - jęknął do Hermiony widząc poczynania swojego narzeczonego.
- Bo ostatnio jej nie chciałeś. Powiedziałeś, że nie lubisz marchewki.
- Ja nie lubię marchewki?! - wrzasnął zwracając na siebie uwagę wszystkich osób w Wielkiej Sali.
- Uspokój się - syknęła Hermi i sięgnęła po miskę sałatki i nałożyła mu na drugi talerz.
Zadowolony Harry zaczął wcinać sałatkę, ale po chwili skrzywił się i wyciągnął spomiędzy zębów marchewkę na brzeg talerza. Zaraz obok niego Hermiona komentowała jego zachowanie, ale on był tak zajęty wyciąganiem kawałków pomarańczowego warzywa z jedzenia, że nie zwracał na nic innego uwagi.
- A mówiłam, że mówiłeś, że jej nie lubisz - skomentowała, kiedy Harry skończył jeść, a talerz wyglądał jak specjalnie przystrojony na brzegach marchewką.
- Wcale, że nie mówiłaś - burknął i sięgnął po kanapkę z szynką, a potem posmarował ją dżemem.
- To może ja się przesiądę - mruknęła Hermiona przesiadając się dwa miejsca dalej.
Gryfon tylko wzruszył ramionami i powrócił do kanapki.
Akurat kiedy kończył swój sok dyniowy podszedł Snape i zakomunikował, że muszą się zbierać, żeby zdążyć. Cała banda z westchnięciem podniosła się z miejsc. Luna widząc to także się podniosła z miejsca przy swoim stole i chciała podejść do nich, kiedy jeden chłopak z jej stołu z obleśnym uśmiechem złapał ją za rękę i pociągnął tak, że wylądowała u niego na kolanach. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że przygląda się temu cała banda i ma mord w oczach, a szczególnie jedna dziewczyna ledwo panowała nad sobą, bo powiedział:
- Hej maleńka. Gdzie się wybierasz w tak pięknej, różowej sukience? - Z każdym słowie jego ręka wędrowała coraz wyżej od kolana, poprzez udo. - Pasuje do ciebie, wiesz. Chętnie widziałbym cię bez niczego w moim łóżku, z czymś dużym w…
- Nie kończ - syknęła Ginny przerywając wywód chłopaka i przystawiając mu różdżkę do skroni.
- Choć Luna - powiedział Draco stając obok rudowłosej i wyciągając rękę w kierunku Krukonki.
Ta szybko strząsnęła z siebie ręce Krukona, odwróciła się i nachyliła do jego ucha. Wyszeptała parę słów, a oczy Krukona niemal wyszły z orbit i cały czerwony odwrócił się do stołu i niemal ukrył się pod nim ze wstydu.
- Coś ty mu powiedziała? - zapytał Ślizgon kiedy byli już za drzwiami.
- Nic, co chciałbyś kiedykolwiek usłyszeć - powiedziała z tajemniczym uśmieszkiem i dołączyła do Ginny przytulając się do niej.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet - rzekł Harry zrównując się z narzeczonym.
- To tak jak ja - zgodził się z nim Draco.
Nie odezwali się przez resztę drogi.
W końcu dotarli do Pokoju Życzeń i każdy dostał swój świstoklik. W jednym momencie wszyscy poczuli znajome szarpnięcie i zniknęli z zamku.
***
Narcyza, pomimo dość zaawansowanej ciąży, nie potrafiła odpuścić. Przyrzekła sobie kiedyś, że jak jej syn będzie brał ślub, to wszystko będzie idealne i zaplanowane przez nią. Oczywiście Harry i Draco mówili co i jak ma być, ale ona i tak wiedziała, że może coś pozmieniać według własnego uznania, a oni nie będą mieli nic przeciwko.
I tak w sobotę rano stała na środku ogrodu i wydawała ostatnie polecenia dotyczące rozstawienia ławek, umieszczenia bukietów i orkiestry. Chciała by wszystko było jak w bajce. Dopracowane w każdym calu. Tak bardzo się bała, że coś się nie uda.
- Musisz na siebie uważać - powiedział jej do ucha Lucjusz obejmując ją od tyłu i całując w kark.
- Uważam. Po prostu chcę, by wszystko było idealnie.
- Ale jest. Draco docenia to jak się starasz. Wiesz, że Harry najchętniej wziąłby cichy ślub w towarzystwie najbliższych, ale zrobił ukłon w stronę Dracona i pozwolił wyprawić duży ślub i wesele. Równocześnie dał ci pole do popisu.
- Wiem - przytaknęła. - A gdzie Serp?
- Przebiera się. Wygląda jak Draco kiedy był mały.
- Żeby tylko nie był taki jak on.
- Nie będzie - powiedział uspokajająco Lucjusz, jeszcze raz pocałował żonę w kark i wrócił do domu, by zaczekać na powoli zjawiających się gości.

3 komentarze:

  1. Ty się nade mną znęcasz! T.T Ja tu z siebie wychodzę czekając na kolejne rozdziały xd. Wiem, wiem niecierpliwa jestem .. ale warto było czekać ! Rozdział jak zawsze świetny, faktycznie namieszane, ale według mnie dodaje to smaczek do opowiadań, wiesz czekanie na wyjaśnienia i ect
    Coś mi chodzi po głowie, że Voldi ma chrapkę na Pottera, cóż tak mi się przynajmniej zdaje. Draco widzę, że jest w swoim zakupowym żywiole xd Szpieg powiadasz ? hmm ciekawe kto nim jest obstawiam Rona. Głównie, dlatego że jego na ogól nie lubię, zawsze zazdrościł Harry'emu choć sam się do tego nie przyzna xd Pff xd
    Pozostaje mi tylko czekanie na następne rozdziały. Życzę weny oraz chęci i czasu (choć z tym pewnie trochę gorzej). Pozdrawiam N.N.M

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    wspaniały rozdział, ślub w końcu jest, wszyscy są zaskoczeni, że Harry i Draco są razem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    rozdział jest wspaniały, w końcu mamy ten ślub, no i wszyscy są zaskoczeni, że Harry i Draco są razem...
    Dużo weny
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń