Kolego/Koleżanko z anonima. Życzyłeś/łaś częstszych rozdziałów. Oto on ;)
_____________________________________
Rozdział 3. „Złota Klatka”
_____________________________________
Rozdział 3. „Złota Klatka”
Wylądowali w pokoju Dracona, co było na rękę
zważając na to, że Harry był bardzo słaby, a to tutaj miał nocować. Blondyn
szybko pozbył się niechcianych gości z pokoju, ale na Hermionę nie było
mocnych. Skoczyła tylko na chwilę do swojego tymczasowego pokoju, przebrała
się w coś wygodniejszego niż suknia i wróciła, ku niezadowoleniu właściciela
pokoju, do swojego przyjaciela. Tłumaczyła to tym, że porozumiewa się z Harrym
telepatycznie i będzie mogła robić za translator, choć Draco stwierdził, że to
dobra okazja, żeby utworzył z Harrym połączenie.
Brunet natomiast chciał spać. Chciał się wreszcie
położyć w znajomym łóżku, ze swoim narzeczonym. Był bardzo zmęczony.
- Harry - szepnęła Hermiona siedząc na łóżku i
spoglądając na przyjaciela. - Wszystko w porządku?
Tak, tylko jestem
okropnie zmęczony. Możemy odłożyć naszą rozmowę na jutro, albo na pojutrze?
- No dobra - mruknęła niechętnie, uściskała go,
pocałowała w policzek, to samo zrobiła z Draconem, życzyła dobrej nocy i
wyszła.
- Coś ty jej powiedział. Jak ja prosiłem, by
wyszła, za nic nie chciała tego zrobić.
Harry jedynie wzruszył ramionami z miną mówiącą,
żeby nie pytał.
- Nie ważne. Rozumiem, że idziemy spać? - spytał
Draco i uśmiechnął się widząc potakującego ochoczo bruneta.
Blondyn jednym machnięciem zgasił świeczki, położył
się obok narzeczonego i przytulił do jego pleców przekładając mu rękę przez
biodro.
- Dobranoc Harry - powiedział cicho i wtulił się
głową w jego kark.
Dobranoc Draco - usłyszał, ale nie był pewien, czy Harry powiedział to na głos, czy te
słowa pojawiły się w jego głowie.
***
Obudził go krzyk. Usiadł rozglądając się dookoła.
Po swojej lewej miał miotającego się Harry’ego. Pochylił się nad nim i złapał
za ramiona.
- Harry - szepnął Draco i lekko potrząsnął go za
ramiona.
Potter trochę się uspokoił, ale jęczał coś
niezrozumiale.
- Harry - powiedział Malfoy nieco głośniej, ale
brunet nadal jęczał.
Ślizgon zerwał się z łóżka i pobiegł do Snape’a.
Nie przejmował się tym, że jest środek nocy. Zapukał do drzwi chrzestnego, a
ten otworzył chwilę później zupełnie, jakby stał tuż za nimi i czekał na
niego.
- Harry ma koszmar. Nie mogę go dobudzić -
powiedział zdyszany po biegu, a za chwilę znów miał pokonać ten sam dystans.
Severus zniknął na chwilę w ciemności pokoju, by
pojawić się z naręczem eliksirów. Draco wziął od niego połowę i udali się do
pokoju Ślizgona.
Mistrz Eliksirów usiadł obok syna.
- Nie, zostawcie mnie - jęknął Harry dość
niezrozumiale i położył się na lewym boku. - Aaaaa! - krzyknął i owinął się
rękoma.
Snape siłą odwrócił Pottera na plecy i z pomocą
Dracona wlał mu do gardła uspokajający eliksir, a także eliksir Słodkiego Snu,
by nie męczyły go już żadne koszmary.
Mężczyzna siedział jeszcze przez chwilę, po czym
wyszedł zostawiając dokładną instrukcję Malfoy’owi, co i jak ma podawać
Harry’emu z zostawionych eliksirów.
Malfoy położył się na swoim miejscu i przysunął się
do chłopaka.
- Harry - szepnął i złożył na czole narzeczonego
pocałunek. - Już wszystko jest dobrze. Jesteś bezpieczny - powiedział cicho
jakby chciał przekonać samego siebie, że tak faktycznie jest.
Z przyzwyczajenia poprawił kołdrę dookoła nich,
wtulił się mocniej w ukochanego i nim się spostrzegł, zasnął.
Draco budził się przez koszmary Harry’ego kilka
razy każdej nocy. Zazwyczaj udawało mu się wybudzić bruneta ze snu, uspokoić i
ponownie nakłonić do zaśnięcia, jednak zdarzały się takie noce, że Gryfon był
tak omotany w koszmarze, że jedynie eliksiry pomagały go uspokoić. Trwało to
prawie miesiąc. Dopiero po tym czasie Potter zaczął odzyskiwać równowagę umysłu.
Koszmary oczywiście zdarzały się, ale ich częstotliwość zmniejszyła się do
trzech-czterech w ciągu tygodnia.
W czasie tego miesiąca Draco, Hermiona i Snape
codziennie rano teleportowali się do szkoły, a po lekcjach wracali do Malfoy
Manor i tam spędzali resztę dnia w towarzystwie Cecy, Cyzi i Harry’ego. Draco
wraz z Potterem próbowali utworzyć więź, ponieważ Gryfon nadal za bardzo nie
mógł mówić. Bardzo ułatwiło im to komunikację na odległość i możliwość
przesyłania uczuć i obrazów. Zdecydowanie w trakcie rekonwalescencji Harry’ego
bardzo zbliżyli się do siebie.
W ciągu dnia Cyzia zajmowała się córką, więc
Lucjusz został oddelegowany do dbania o Harry’ego, choć żadnemu z nich się to
nie podobało. Brunet dostał małą tabliczkę i kredę, by mógł na niej pisać,
gdyby czegoś potrzebował, oraz otrzymał kartkę z zaleceniami, jakie ćwiczenia
ma wykonywać, żeby wzmocnić ciało. Dodatkowo skrzaty w określonych godzinach
dostarczały mu posiłki, które miał zjeść w całości.
W efekcie w półtora miesiąca później, czyli w
połowie kwietnia, Harry mógł wrócić do szkoły.
W poniedziałek, czternastego kwietnia, Harry stał
przed drzwiami Wielkiej Sali wraz z Draconem i Hermioną.
- Ale ja nie wiem - jęknął Gryfon i cofnął się dwa
kroki.
- Za to my wiemy - warknęła dziewczyna i pociągnęła
Pottera na poprzednie miejsce.
- Oni będą się krzywo na mnie patrzeć. Zobaczcie
jaki mam brzuch. Na pewno nie pomyślą, że przytyłem, szczególnie, że spędziłem
u Voldemorta półtora miesiąca!
- To dobra okazja, by oznajmić nasz związek - dodał
Draco uśmiechając się przymilnie.
- Znowu nie masz aż tak dużego brzucha -
zaprzeczyła Hermiona przyglądając się przyjacielowi.
Brzuch był już widocznie zarysowany, ale pod
luźnymi szatami nie było tego aż tak widać. Oczywiście tylko od przodu. Z boku
było go bardzo widać jednak Hermiona nie zamierzała mówić mu tego.
- Idziemy - zarządził Draco i pchnął drzwi
jednocześnie łapiąc Harry’ego za rękę i ciągnąc go za sobą.
Potter zobaczył, jak wszystkie spojrzenia kierują
się na niego i złączoną z Malfoy’em jego dłoń. Spłoną rumieńcem, ale nie
zatrzymywał się. Usiadł na swoim miejscu, a obok niego Draco i Hermiona. Był im
za to dozgonnie wdzięczny.
- Oni się gapią - mruknął Harry wpatrując się w
swój talerz i co jakiś czas zerkając w górę.
- Na mnie się gapią. Przecież siedzę u Gryfonów.
- Ale już wcześniej tu siedziałeś - zauważył Harry.
- Zauważyli, że jestem w ciąży - szepnął.
- A może to dlatego, że trzymałem cię za rękę? -
podrzucił Draco.
- Może - zgodził się Potter, ale siedział jak na
szpilkach.
- Zjedz coś - syknęła Hermiona i nałożyła mu tost,
jajko i trochę dżemu.
- Dzięki.
A Wielka Sala aż huczała od plotek.
Dlaczego Harry i Malfoy trzymali się za ręce? Czy
przypadkiem Harry nie był porwany przez Voldemorta? Dlaczego gazety nic o tym
nie pisały? Kiedy został uratowany?
Nikt nie znał odpowiedzi na te pytania. No może
oprócz bandy i pewnego nauczyciela.
Snape przyglądał się trójce uczniów z nieodgadnioną
miną.
- Severusie, dlaczego twój uczeń siedzi z twoim
synem przy moim stole? - spytała Minerwa nachylając się do Mistrza Eliksirów.
- Już wcześniej tam siadał. A poza tym, czy jest
gdzieś napisane, że nie… A skąd wiesz, że to mój syn? - Oczy Snape’a
rozszerzyły się w szoku, ale po chwili na twarz wróciła dawna maska
obojętności.
- Dowiedziałam się od Dumbledore’a, choć nie
popieram tego, co kazał ci wtedy zrobić.
- Nie wiem, czy ci wiadomo, ale od jutra twój uczeń
i mój uczeń zamieszkają razem w pokoju w lochach.
Minerva krzyknęła zaskoczona zwracając na siebie
uwagę uczniów z całej Sali. Harry odetchnął przez chwilę, że zajęli się kimś
innym niż nim.
- A czemu? - spytała cicho.
- Ponieważ są zaręczeni, oraz Harry potrzebuje
spokoju przez następne miesiące.
- Ale on ma swój własny pokój w Wieży. Nie mówił
ci?
- Ale uważam, że ze względu na dziecko i pana Malfoy’a
powinien mieszkać ze swoim przyszłym mężem.
- Jakie dziecko? - jęknęła.
- Harry jest w ciąży. W piątym miesiącu.
- Przecież to zabronione - uniosła się znowu
zwracając na siebie uwagę. Szybko jednak ściszyła głos i nachyliła się do
Severusa. - Powinieneś o tym wiedzieć.
- Nie, jeżeli zrobili to obaj świadomie, obaj mieli
szesnaście lat.
- Ale zrobili to w szkole - syknęła.
- Nie powiedziałem, że w szkole - mruknął, wstał od
stołu i ukłonił się lekko zaskoczonej nauczycielce transmutacji.
Przed wyjściem przekazał jeszcze Harry’emu
wiadomość, żeby spotkali się w jego gabinecie jeszcze przed pierwszą lekcją.
***
- Od jutra będziesz mieszkał z Draco. Będziesz miał
wszystko, czego potrzebujesz. Twoje ubrania i rzeczy będą przeniesione jak
będziesz na lekcjach, więc rano zabierzesz książki, pójdziesz na śniadanie, a
potem na zajęcia, a po nich skierujesz się do lochów. Zadowolony?
- Tak - mruknął i opadł na kanapę.
- Coś się stało?
- Nie, tylko jestem zmęczony. A co się stało
McGonagall?
- Pytała się o Dracona i tak jakby powiedziałem
jej, że będziecie razem mieszkać i że spodziewasz się dziecka.
Harry otworzył usta, ale nie był w stanie nic
powiedzieć. Zamknął je, a potem znowu otworzył. Spróbował kilka razy i za
piątym udało mu się wykrztusić słowo.
- Nie zareagowała za dobrze, prawda?
- Nie - Snape uśmiechnął się kącikiem ust i razem z
synem udał się na eliksiry.
***
Tygodnie mijały im w nad wyraz przyjemnej
atmosferze. Nikt ich nie niepokoił. Voldemort przestał atakować. Uczniowie
przyzwyczaili się do widoku Dracona i Harry’ego razem, trzymających się za ręce
i mieszkających razem, bo informacja, że dostali osobny pokój, obiegła Zamek
lotem błyskawicy. Nikt oczywiście nie wiedział, kto i skąd ma takie informacje.
Także informacja o tym, że Harry jest w ciąży wydostała
się na zewnątrz i cała szkoła podzieliła się na trzy obozy. Jeden, który
wspierał Harry’ego i Dracona, drugi, który był oburzony i wręcz obrzydzony, a
trzeci, któremu było to obojętne. Drugi obóz szybko doniósł tę informację do
Proroka, ale osoby najbardziej tym zainteresowane w ogóle nie zwracały na to
uwagi.
Snape brał czasem Harry’ego na badania, ale
najwidoczniej dziecko rozwijało się prawidłowo pomimo drastycznych warunków.
- Ale to chłopiec czy dziewczynka? - spytał Draco
pewnego razu, kiedy Harry wrócił z badań.
- Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć - zaczął
zagryzając wargę i siadając na łóżku.
- Najlepiej od razu - zaśmiał się Malfoy i
pocałował narzeczonego.
- I chłopiec i dziewczynka - rzucił na jednym
wydechu i zaśmiał się z zaskoczonej miny chłopaka. - To bliźniaki - powiedział
domyślając się, że Ślizgon zaczyna sobie coś wyobrażać.
- Och - westchnął i przytulił Gryfona. - Trzeba
będzie pomyśleć nad imionami.
- A kiedy Narcyza zamierza ochrzcić małą?
- U nas odbywa się to trochę inaczej. Nie ma
księdza i wody i takich bzdetów, tylko rodzice chrzestni składają przysięgę
przy dziecku i nakładają na nie odrobinę swojej sygnatury magicznej. Coś jak
podpis.
- To będziemy musieli znaleźć dwie matki chrzestne
i dwóch ojców chrzestnych do naszych dzieci.
- Tym będziemy się martwić później. Najpierw
wybierzmy imiona.
***
- Ale Severusie, to przecież ładne imię.
- Zgadzam się, że Sebastian jest ładnym imieniem,
ale nie zgadzam się, żeby na drugie miał Oliver.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- To jak ma mieć na drugie?
- Może być Jonathan, Aleksander…
- Może być Aleks - potwierdził Draco ściskając
pocieszająco rękę chłopaka.
- No dobrze - powiedział naburmuszony i wziął ze
stołu swój budyń z kawałkami arbuza.
- A dziewczynka jak?
- Isabelle Clarissa.
- Ładnie - zgodził się Snape.
- Chociaż to ci się podoba - mruknął Harry z
budyniem w ustach. - Mam też do ciebie sprawę.
- Jaką znowu?
- Weź ojciec, bo zamknę się w sobie - zagroził
Potter i wyskrobał resztkę budyniu z miseczki.
- Bo dziurę zrobisz - mruknął Snape widząc
poczynania syna.
- Ha ha.
- No to powiesz w końcu, czego chcesz?
- Chcę żebyś mnie prawnie zaadoptował albo raczej
przyjął do rodziny, jako że jesteś moim biologicznym ojcem - powiedział i
przytulił się mocniej do siedzącego obok Dracona. Blondyn pogłaskał go po ręce.
Snape siedział z szeroko otwartymi oczami i nie
wiedział co powiedzieć.
- Żyjesz? - spytał niepewnie.
- Tak - szepnął Snape.
Malfoy podniósł się z miejsca i podszedł do barku.
Chwilę w nim pogrzebał i wyciągnął Ognistą i szklankę. Podał naczynie
profesorowi i napełnił. Ten wypił jednym haustem i podstawił po dolewkę. Po
czwartej kolejce zaczął odzyskiwać kolory na twarzy i spojrzał na syna.
- Jesteś tego pewien?
- Tak. Nie chcę się już ukrywać. Ileż można. I tak
będę niedługo mężem Draco, ale chcę żebyś był prawnie moim opiekunem. Jeżeli to
zrobimy, to na pewno pojawi się w gazecie, cała szkoła zaraz będzie o tym
wiedziała, więc nie będziemy musieli udawać, że się nienawidzimy. To jest
męczące - mruknął.
- Dobrze. Przygotuję wszystkie potrzebne papiery.
Wiesz, że będzie się to wiązało z zakończeniem zaklęcia adopcyjnego rzuconego
przez Jamesa? Będziesz podobny do mnie.
- Wiem. I mi to odpowiada. Jeżeli tylko nie będę
miał przetłuszczonych włosów… - powiedział i zaśmiał się, kiedy oberwał w głowę
od ojca.
- One nie są przetłuszczone, tylko gładkie.
- Oczywiście… - mruknął i roześmiał się w czym
wspomógł go Draco, a po chwili także Snape.
***
Czuł się jak charłak. Od miesiąca nie mógł
czarować, a nawet gdyby chciał, nie dałby rady, bo jego poziom mocy magicznej
był prawie równy zeru. Draco musiał nawet pomagać mu wiązać buty, bo przez ten
brzuch nie mógł się schylać. Wszystkie jego ubrania trzeba było powiększać, a
on sam czuł się jak wieloryb. W dodatku biegał co chwilę do toalety, jadł jak za
trzech, czasem o dziwnych porach i całkiem nienormalne rzeczy. Malfoy starał
się nie siadać obok niego, żeby nie zwymiotować, albo cokolwiek zjeść, bo Harry
zgarniał ze stołu wszystko, co nadawało się do jedzenia.
- Draco - jęknął Potter.
Blondyn uchylił jedną powiekę i zerknął na zegarek.
- Jest trzecia w nocy, Harry.
- Ale jestem głodny - mruknął Ślizgonowi do ucha
jednocześnie owiewając go ciepłym powietrzem i wywołując dreszcz u blondyna.
- A co byś zjadł? - spytał Malfoy mrużąc oczy i
zastanawiając się, czy Harry domyśli się, o co mu chodzi.
- No nie wiem. Arbuza, ananasa, aaaa może ciebie -
szepnął i pocałował go namiętnie jednocześnie błądząc rękoma po alabastrowej
skórze.
- Podoba mi się ta ostatnia opcja - odparł Draco i
zatopił się w zielonych oczach.
***
Pogoda rozpieszczała i zniechęcała do siedzenia w
szkole. Uczniowie tłumnie uczyli się na błoniach i ubóstwiali ONMS i
Zielarstwo, zawodnicy z drużyny chętnie chodzili na treningi i grali w meczach.
Harry był poszkodowany, bo Snape i Draco zabronili
mu siadać na miotle czy choć zbliżać się do boiska. Mógł jedynie, w
towarzystwie Hermiony oglądać mecze.
Miejsce Harry’ego w drużynie zajęła Ginny. Radziła
sobie nieźle, ale Draco bez problemu pokonał ją w meczu Slytherin - Gryffindor.
Był to pierwszy przegrany mecz Gryfonów ze Ślizgonami od pierwszej klasy
Harry’ego.
Mimo to, świętowali hucznie, choć Potter siedział w
kącie naburmuszony z sokiem dyniowym w kubku. Bo oczywiście nie mógł nic pić.
Następnego dnia jako jedyny z całej Wieży pamiętał co się działo. I jakoś nie
kwapił się do tego, żeby się tą wiedzą dzielić.
Imprezę zrobili oczywiście w Pokoju Życzeń, by mieć
pod dostatkiem alkoholu. Nawet Draco się pojawił mówiąc, że woli bawić się z
Gryfonami niż ze Ślizgonami.
Pewnego dnia jednak, siedząc na błoniach Harry
poderwał się na nogi i stał przez chwilę w szoku.
- Co się stało? - spytał Draco spoglądając
niepewnie na chłopaka.
- Klub - powiedział cicho brunet i spojrzał na
Malfoy’a.
- Spokojnie. Z tego co wiem, to Lucjusz i Snape w
trakcie twojej nieobecności zajęli się wszystkim. Zadbali o płacę dla
pracowników, dopilnowali papierów i innych bzdetów. Nie stresuj się tak.
- To dobrze - mruknął i znowu położył się tak, że
głowę miał na nogach narzeczonego, a ten wrócił do głaskania go po włosach. -
Choć i tak muszę się tam wybrać w najbliższy weekend.
- Pojadę z tobą. Ale załatwimy jakiś samochód. Nie
będziesz się tłukł motocyklem.
- Ale dlaczego - jęknął Harry.
- Mam ci powiedzieć dlaczego? Czy wolisz, żebym ci
pokazał? - warknął Draco i odsunął się od Gryfona.
Harry spojrzał na niego z bólem w oczach, odwrócił
się do niego tyłem i oparł głowę na rękach. Spomiędzy zaciśniętych powiek
pociekły łzy.
- Bo ty już mnie nie kochasz. Jestem gruby,
nieatrakcyjny i nic nie mogę - jęknął.
- Ależ Harry. Nic takiego nie powiedziałem - sapnął
Draco i spróbował przytulić narzeczonego, ale ten szybko się odsuwał.
- Co znowu? - spytała Hermiona podchodząc do nich z
Ginny.
- Obraził się.
- Kolejny raz? - zdziwiła się Ginny.
Kolejny. Ostatnim razem Harry’emu poszło o to, że
chciał spać z drugiej strony łóżka, żeby miał bliżej do toalety. Draco
stwierdził, że on woli po tej, a Potter wpadł w histerię, że zawsze jest mu pod
górkę, że to wina Draco i teraz niczego mu nie ułatwia. Obraził się na dobre
kilka dni, a Malfoy za nic nie mógł go udobruchać. Nic nie działało. Nawet
budyń, który Harry uwielbia. Dosłownie nic.
- O co tym razem?
- Że nie pozwoliłem mu jechać motocyklem do klubu -
warknął i spróbował ponownie przysunąć się do Pottera. Ten sprawnie się wywinął
i nadal siedział tyłem do blondyna.
- Harry - szepnęła Hermiona przysuwając się do
przyjaciela.
- Kochasz mnie? - spytał rozczulająco. Jeszcze z
tymi zapłakanymi oczami i smutną miną wyglądał rozbrajająco. Nie dało się go o
nic oskarżyć ani na niego złościć.
- Oczywiście, że cię kocham - powiedziała i
przytuliła chłopaka. Ten ponad jej ramieniem pokazał język Draconowi, który
przesunął się za plecy Gryfonki.
Malfoy sapnął z zaskoczenia i zaczął wymachiwać
rękoma oburzony.
- Bo zaraz zrobisz jak helikopter i odlecisz - zaśmiał
się Potter wycierając łzy z policzków
- Jak tak można pokazywać mi język? - oburzył się,
ale spróbował podejść do narzeczonego.
- Przecież nie gryzę - zaśmiał się Gryfon widząc
jakie podchody robi blondyn.
- Ale nie wiem, czy znowu się nie odsuniesz -
westchnął Ślizgon.
- Ale kochasz mnie, prawda?
- Kocham cię całego - zapewnił i usiadł obok niego
nachylając się do jego ucha. - Kocham twoje oczy za to jaki mają kolor i jak
potrafię dzięki nim czytać z ciebie jak z książki. One są twoją duszą, a ja pokochałem
ją całą. Kocham twoje włosy, których nie da się ułożyć w żaden normalny sposób.
Kocham twoje usta za to, że są takie miękkie i jak rozkosznie je zagryzasz, gdy
nad czymś myślisz. To sprawia, że ja nie potrafię się na niczym skupić. Kocham
twoje ręce za to jak potrafią mnie rozpalić, kocham twój brzuch za to, że
skrywają się tam nasze dzieci, coś najwspanialszego, co mnie kiedykolwiek
spotkało, oczywiście oprócz ciebie. Kocham twoje nogi, które pozwalają
przemieszczać się takiej wspaniałości jaką jesteś ty, Harry. Kocham cię całego
takiego jakim jesteś i jakim będziesz. Na zawsze i mam ochotę powtarzać to co
chwilę. Kocham cię Harry Potterze i co jeszcze mam zrobić, żebyś zapamiętał to
do końca życia?
- Po prostu mnie pocałuj - szepnął i uśmiechnął się
szeroko na widok szczerego uśmiechu na ustach kochanka.
***
Uroczystość ochrzczenia Cecy odbyła się na początku
czerwca. Przybyło wiele zacnych osobistości, na chwile przybył nawet sam
Minister Magii.
Harry od rana chodził naburmuszony. Każde słowo kwitował
prychnięciem, a sam wygłaszał najwspanialsze mowy, którymi ludzie powinni się
zachwycać. Dwadzieścia minut przed ceremonią zapadł się pod ziemię i nawet
Hermiona i Snape nie byli w stanie go namierzyć.
- Draco, wiesz gdzie jest Harry? - spytała Hermiona
podchodząc do blondyna.
- Ostatni raz widziałem go przy stole, a potem
poszedł gdzieś tam - powiedział wskazując w stronę ogrodu. - O nie… -
powiedział cicho, podbiegł do Lucjusza, szepnął mu coś na ucho i puścił się
biegiem w stronę ogrodu.
Hermiona nie czekając na nic wyszukała Severusa
wzrokiem i gestem przekazała mu gdzie idzie. Kiwnął głową i także udał się w
tamtą stronę.
- Harry! - krzyknął Draco będąc przy wejściu do
ogrodu. Nie uzyskawszy odpowiedzi zaklął i wszedł głębiej do ogrodu.
Ślizgon spróbował skontaktować się telepatycznie z
chłopakiem, ale na daremno. Wysyłał mu swoje uczucia i obawy, ale nic to nie
dawało. Nagle przypomniał sobie o zaklęciu tropiącym. Wyciągnął różdżkę z
kieszeni, machną nią wypowiadając kilka słów, a na końcu imię Harry’ego.
Niebieska wiązka światła wskazywała drogę. Przeszedł dziesięć metrów prosto,
skręcił w lewo, następnie w prawo i musiał rzucić Lumos, żeby oświetlał mu drogę. Bał się coraz bardziej, ale nie
chciał się do tego przyznać. Sam kiedyś zgubił się w tym ogrodzie, który
pozbawiony ogrodzenia, zamienia się w niezwykle gęsty i nieprzebyty las, w
którym mieszkają nimfy, które są najgroźniejsze ze wszystkich zwierząt
mieszkających w tej puszczy. Dodatkowo Harry nie może się bronić.
Draco zaklął pod nosem, że nie wpadł na to, że
Potter może tu wejść w momencie kiedy zobaczył, że zmierza w tym kierunku.
Pierwszą rzeczą jaką zrobi, kiedy wydostanie stąd
narzeczonego, to ogrodzi teren murem i nałoży kilka silnych zaklęć
odpychających i zniechęcających.
- Harry! - krzyknął Malfoy ponownie, lecz tym razem
usłyszał po swojej lewej stronie krzyk i nie zważając na wiązkę zaklęcia rzucił
się w tamtą stronę.
Korzenie drzew wystające z ziemi na początku
przeskakiwał bez większego problemu, jednak po kilkuset metrach począł o nie
zaczepiać, a nisko zwieszone niczym siatka gałęzie także nie pomagały w
poruszaniu się. Tak jak się spodziewał w pewnym momencie wylądował twarzą w
ziemi. Z jękiem podniósł się i skupił na tatuażu. Przeklął swoją głupotę, że
nie pomyślał o tym wcześniej. Chwilę później stał koło Pottera, który wciśnięty
w średniej wielkości grotę, starał nie rzucać się w oczy.
- Draco - jęknął Harry i szybko wstał na nogi
następnie rzucając się w ramiona ukochanego.
- Co ci przyszło do głowy, żeby tutaj wchodzić! - krzyknął
Malfoy odsuwając chłopaka od siebie na wyciągnięcie ramion. Zmierzył go
spojrzeniem, ale widząc podarte spodnie, ubrudzone ziemią ręce, potargane
włosy, w których zaplątały się liście i smugę na twarzy zmiękło mu serce.
Nie potrafił się gniewać na swojego chłopaka, kiedy
wyglądał jak dziecko wojny i rozpaczy. Taki bezbronny i opuszczony. A przecież
miał Dracona, Hermionę, ojca, Lucjusza, Cyzię, przyjaciół. Nie był sam, a mimo
to czasem w jego intensywnie zielonych oczach widać było tak dojmującą samotność.
- Chodźmy już - powiedział tylko i poprowadził ich
do wyjścia.
Na szczęście nie spotkali nic niebezpiecznego i
godzinę później, Harry w naprawionym garniturze wraz z Hermioną i gośćmi brał
udział w chrzcinach Cecy. Gryfon, jako, że jego magia była znikoma, na razie
złożył podpis na dokumentach, ale swoją sygnaturę magiczną oraz wszelkie inne
potrzebne rzeczy z magią związane uzupełni dopiero po narodzinach dzieci.
***
- Witaj Harry - wysyczał głos gdzieś w okolicy jego
lewego ucha.
Podskoczył jak oparzony i odwrócił się w tę stronę,
jednak niczego ani nikogo nie dostrzegł. Odetchnął głębiej i zrobił krok do
przodu, czego po chwili pożałował.
Nie znalazł żadnego oparcia pod nogą i poleciał w
dół krzycząc w niebo głosy. Po chwili lotu wylądował w łóżku. Zamknął mocno
oczy i skulił się przyciągając nogi do klatki piersiowej. Przez myśl
przeleciało mu, że nie powinien móc tak zrobić, ale nie wiedział do końca
dlaczego. Oplótł kolana rękami i czekał. Kiedy kilka minut później nic się nie
stało powoli rozchylił powieki.
Był w swojej sypialni. Momentalnie się rozluźnił i
wstał z łóżka. Podszedł do lustra wiszącego ponad komodą i krzyknął widząc
swoje odbicie.
W szklanej tafli zobaczył swoją twarz pociętą,
zakrwawioną, w niektórych miejscach widać było, że rany zaczęły się już
zrastać, a na nosie w ogóle nie było skóry. Drżącą ręką dotkną policzka,
przesunął nią na czoło, a z kości policzkowych skóra przesunęła się wraz z tym
ruchem. Krzyknął ponownie i odsunął się poza zasięg zwierciadła.
Powstrzymywał się chwilę, jednak ciekawość
zwyciężyła. Zerknął do lustra, ale jego twarz wyglądała już normalnie.
Odetchnął z ulgą.
- Harry - usłyszał swoje imię szeptane. Dźwięk
dochodził z prawej strony, czyli gdzieś z okolic łóżka.
Zrobił krok w lewo i spojrzał na tamto miejsce w
zwierciadle. Szybko jednak odwrócił wzrok, bo widok zakrwawionego Dracona bez
połowy twarzy i z rozciętą szyją, z której sączy się krew nie należał do
najprzyjemniejszych.
Potter zerknął przez ramię na łóżko, ale było ono
puste, a przede wszystkim czyste, bez żadnej choćby najmniejszej kropelki krwi.
Gryfon zdezorientowany podszedł do drzwi łazienki i
licząc w myślach do trzech otworzył drzwi. Nic na niego nie wyleciało, nic się
nie rzuciło, czyli jest jakiś postęp. Podszedł do toalety, podniósł klapę, a
tam w wodzie pływała dwójka dzieci. Niemowlaki, najprawdopodobniej wcześniaki.
Były złączone główkami i nóżkami tworząc
dziwaczne koło. Woda w której pływały była zabarwiona na czerwono. Niemowlaki
zaczęły się kręcić zgodnie z kierunkiem ruchu zegara, a Harry patrzył na to
zahipnotyzowany zastanawiając się, co mu to przypomina, a był pewien, że
powinien to z czymś kojarzyć. Przekrzywił głowę i z zamyśleniem opuścił klapę.
Przesunął się w prawo do lustra, a w nim zobaczył siebie, z sinym wybroczeniem na
szyi. Dotknął tego miejsca i pogładził zastanawiając się. Wzruszył ramionami i
odwrócił się. To, co ujrzał sprawiło, że zwymiotował na podłogę.
Wyjścia strzegł powieszony Severus, któremu ktoś
dodatkowo przybił ręce do ściany i nogi do drzwi na wzór Jezusa. Oczy miał
szeroko otwarte, z ust wychodziły larwy. Na wysokości brzucha, pod szmatami,
które były niegdyś ubraniem, coś się szamotało. Harry zrobił dwa kroki do tyłu
i oparł się plecami o ścianę. Nie drgnął choćby o milimetr. Nagle w
pomieszczeniu rozległ się ogłuszający pisk, a z tułowia Snape’a wyszedł jakiś
stwór. Wyglądał jak przetrącone zwierzę, miał pięć nóg albo łap, twarz startą
jakby ciągnięto go po asfalcie, ogon i jedno zielone oko. Pełzł w stronę
Pottera, który zaczął się drzeć, a w miarę jak głośność jego krzyku rosła, to z
tyłu jego głowy ktoś natrętnie powtarzał jego imię. W końcu kiedy zabrakło mu
tchu, a potwór zamierzał się na niego rzucić, coś wyciągnęło go spod wody
na powierzchnię.
Otworzył oczy i z ulgą przyjął, że siedzi na łóżku
w swoim pokoju, a obok siebie ma Dracona, który z szybko gasnącym niepokojem w
oczach wpatrywał się w niego. Czuł na sobie przesiąkniętą potem piżamę i włoski
lepiące się do czoła i karku. Skotłowana pościel leżała w nogach, ale nie miał
siły po nią sięgnąć pomimo tego, że w lochach było stosunkowo chłodno.
- Draco - szepnął Harry i odszukał ręką jego ręki.
- Jestem tutaj z tobą. Nic ci się nie stanie -
mówił blondyn.
Mówił tak długo i
bezsensownie powtarzając się kilka razy, ale musiał, żeby stworzyć chociaż
ułudę bezpieczeństwa w tym świecie zawładniętym przez Czarnego Pana, gdzie na
każdym kroku mogło im się coś stać. Niestety nie da się żyć w złotej klatce,
choć nie wiadomo jak by się chciało.
Piękna sielanka, piękne słowa Dracona , ale jak on to może mówić wiedząc , że zdradził!? No jak, jak się pytam?! I to z kim eh.. * spokojnie Nari wdech i wydech . Już to przecież przerabiałaś*. Ok ... znowu mnie poniosło. Rozdział słodki, sielankowy wręcz. Koszmary Harry'ego jej ogólnie uwielbiam krwawe koszmary, ale nie chciałabym widzieć w nich swoich bliskich. Co do telepatii to raczej sprawa zaufania. To jak powierzenie swoich myśli komuś innemu - zaufanie. Czemu Draco boi się mu powiedzieć , że zdradził? Nie ufa Harry'emu? Boi się, że go straci? I słusznie! Ale jak jeśli mu ufa i żałuje tego co zrobi niech mu sam powie, Harry rozważy za i przeciw.. i możliwe , że mu wybaczy. Zaufanie.
OdpowiedzUsuńDobra bo znowu się rozpisałam nie o tym co trzeba.
W każdym bądź razie rozdział raczej sielankowy, sam raz na poprawienie humoru:)
Czekam z niecierpliwością na następny i jeszcze raz dziękuję za informację.
Pozdrawiam Lilith vel Narieen
Hej, zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Szczegóły na ucieczka-od-smierci.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPanna Riddle
No więc, dziękuje za spełnienie mojego marzenia :") tak jestem dziewczyną. Ten rozdział jest jeszcze lepszy od poprzedniego ♡ kocham twoje ff znowu nic dodać nic ująć!!! Szczerze mówiąc dopiero dzisiaj zobaczyłam że jest nowy rozdział bo nie spodziewałam się że spełnisz moje życzenie. No więc znowósz życzę weny i szybkich rozdziałów, buziaki ;*
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały, piękne słowa Draco, szok Severusa, że Harry chce aby wszyscy się dowiedzieli, że jest jego ojcem świetny, i ten tekst „weź ojciec, bo się w sobie zamknę” piękny, ach to będą bliźniaki, dziewczynka i chłopiec
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspanialy rozdział, słowa Draco pięknie, i ten szok Severusa, że Harry chce aby wszyscy się dowiedzieli, że jest jego ojcem - rewelacja, tekst „weź ojciec, bo się w sobie zamknę” och uśmiałam się, ach to będą bliźniaki, dziewczynka i chłopiec... pięknie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga