Hey ;)
Miałam bardzo ciężki tydzień w szkole i wstawiam rozdział dziś, bo pisanie mnie odpręża.
Za to, na następny, będziecie musieli poczekać dłużej. Podejrzewam, że aż wrócę z obozu, czyli około 14 lipca.
Karolina - Twój komentarz podniósł mnie na duchu, że ktoś czyta w ogóle mojego bloga i że mu się podoba. Dziękuję.
_______________________________________________
Miałam bardzo ciężki tydzień w szkole i wstawiam rozdział dziś, bo pisanie mnie odpręża.
Za to, na następny, będziecie musieli poczekać dłużej. Podejrzewam, że aż wrócę z obozu, czyli około 14 lipca.
Karolina - Twój komentarz podniósł mnie na duchu, że ktoś czyta w ogóle mojego bloga i że mu się podoba. Dziękuję.
_______________________________________________
Rozdział 7. "Nie bardzo Złoty Chłopiec..."
Draco został wepchnięty przez drzwi do małego pomieszczenia. Pochodnie zapaliły się chwilę później i rozświetliły mrok. W przeciwległej ścianie zobaczył zarys drzwi i szybko podszedł do nich, ale niestety
nie chciały się otworzyć. Z westchnięciem odwrócił się plecami do nich i
zobaczył coś połyskującego w drugim kącie pokoju. Szybko udał się tam, ale to
coś uciekło. Draco sfrustrowany warknął i podążył za uciekającym przedmiotem.
Bawił się z nim w kotka i myszkę przez dobre dwadzieścia minut, aż w końcu
przypomniał sobie, że ma różdżkę. Krótkie Accio
zakończyło sprawę. W ręku trzymał klucz. Wrócił do drzwi i otworzył je.
Wszedł do jasno
oświetlonego pomieszczenia, które wielkością dorównywało Wielkiej Sali. Na
środku stało dziesięć motocykli. Podszedł bliżej i znalazł kartkę przyczepioną
do pierwszego.
Witaj Draco.
Mam nadzieję, że ci się podoba. Sam wymyślałem. Musisz znaleźć mój
motocykl. Masz trzy szanse. Wierzę, że ci się uda.
Do dzieła.
Twój Harry.
Blondyn stał nie
będąc w stanie się poruszyć.
Jak ja mam do cholery
to zrobić?! - pomyślał wściekły. - Przecież ja nawet nie wiedziałem, że ma
motocykl. No może trochę ubrania na to wskazywały… No nic. - wzruszył ramionami
- Muszę coś zrobić.
Obejrzał pierwszy, na
którym powieszona była kartka. Nie wiedzieć czemu miał przeczucie, że ten
motocykl jest bardzo… babski. Może należy do Hermiony… Podszedł do drugiego,
ale nawet nie musiał go oglądać, żeby wiedzieć, że na pewno nie należy do Pottera. Trzeci był czerwony i bardzo mały, a czwarty srebrny, więc Draco od
razu je odrzucił. Piąty bardzo pasował do Harry’ego, ale Malfoy wolał obejrzeć
wszystkie i dopiero zdecydować. Szósty miał wypalone inicjały N.L., siódmy był
identyczny jak ósmy.
Najpewniej należą do
Seamusa i Deana. - przeleciało mu przez myśl.
Dziewiąty był duży,
potężny i czuło się od niego moc. Draco
był prawie pewny, do kogo należy ta bestia, ale dziesiąty przykuł jego uwagę.
Był czarny z chromowaną kierownicą. Draco kiedyś marzył o tym, żeby jeździć na
motocyklu. Miał nawet takie plany, żeby po szkole zdać na prawo jazdy i sobie
jeden kupić, polecieć do Stanów i tam zwiedzić cały kraj na motorze. A ten
potwór był ucieleśnieniem jego marzeń. Był po prosty piękny. Na baku miał
namalowane płomienie i czaszkę, z której oczu wychodził wąż. I on jakby się
poruszał… Nie, on na pewno się poruszał.
Draco usłyszał syk i
odwrócił się do źródła dźwięku. To Harry szedł w jego stronę.
- Mówi, że poznał
swojego pana - powiedział brunet do Dracona.
- Jak to, swojego pana? -
zdziwił się blondyn.
- Normalnie. Ten
motocykl należy do ciebie.
- Ale jakim cudem?
- Żadnym cudem.
Pomyślałem, że skoro masz należeć do gangu motocyklowego, to powinieneś mieć na
czym jeździć. A tak z innej beczki. Wiesz, który jest mój?
- Chyba tak -
niepewność w głosie Malfoy’a była wręcz namacalna.
- Więc?
- Ten - wskazał
dłonią na ten stojący obok jego motoru.
- Tak - uśmiechnął
się i gwizdnął.
Jakby ze ściany
zaczęła wychodzić reszta osób. Każdy podszedł do swojej maszyny i tak jak Draco
myślał. Pierwszy był Hermiony, drugi Seamusa, trzeci Ginny, czwarty Luny, piąty
Deana, szósty oczywiście Neville’a, siódmy i ósmy bliźniaków, dziewiąty
Harry’ego, a dziesiąty należał teraz do Dracona. Blondyn zachowywał się jakby
gwiazdka nadeszła wcześniej. Na jego twarzy gościł uśmiech, a nawet dosięgną on
oczu.
- A teraz drugi test
- przekrzyczał wszystkich Harry.
- Ale jak to.
Przecież to był drugi test.
- Nie. Drugi, to
tatuaż.
- Ale ja już… - nie
skończył, kiedy zorientował się, że nie powinien tego mówić.
- Tak, wiemy, że już
jeden masz, ale ten będzie inny. Będzie na swój sposób powiązany z twoją duszą,
magicznym rdzeniem i naszymi tatuażami. Będziesz wiedział, kiedy coś jest nie
tak z jednym z nas, a my będziemy wiedzieli, jak coś będzie nie tak z tobą.
Będziemy mogli teleportować się bezpośrednio do ciebie. Poza tym, tatuaż to coś
w rodzaju ducha ochronnego. Jeżeli będziesz chciał, żeby był niewidoczny, to
się schowa, a jeżeli nie, to będzie cały czas widoczny. Poza tym nie przestrasz
się jak będzie się przemieszczał i zmieniał rozmiar. One tak mają -
powiedział teatralnym szeptem na co inni zachichotali.
- A ty jaki masz?
Harry nie
odpowiedział, ale ściągnął bluzę i położył ją na motocyklu. Potem przez głowę
zdjął koszulkę i powiedział coś w języku węży. W tedy odwrócił się plecami
do Dracona, a blondyn zobaczył jak na jego ciele pojawia się piękna, czarna
pantera z jadowicie zielonymi oczami. Poruszyła się lekko i syknęła coś. Harry
zachichotał.
- Powiedziała, że
rozpoznaje bratnią duszę. Między innymi, ze względu na nią, nie mogłem się z
nikim związać. Potrafi być taka upierdliwa…
- Ale dlaczego ona
mówi w języku węży? Skoro to jest kot, to powinna miauczeć, czyż nie?
- Owszem, miauczy
czasami, ale jest to po części moja dusza, więc i ona zna ten język i łatwiej
mi się z nią nim posługiwać. Przynajmniej nikt inny nie rozumie.
- A nas doprowadza to
czasami do szału - wtrącił Fred.
- Ale wężomowa jest
taka seksowna - dodał George.
- A kto będzie moim
oprawcą? - zmienił temat Draco.
- Hermiona. To ona
znalazła i udoskonaliła to zaklęcie. Najpierw jednak… Umiesz animagię?
- Nie.
- Ok. Hermi? Mogła
byś?
- Oczywiście -
uśmiechnęła się, wyciągnęła różdżkę i skierowała ją na Malfoy’a. - Deprehensio Animam - szepnęła, a z jej
różdżki wypłynęła czerwona smuga światła.
Oplotła
zafascynowanego blondyna i wniknęła w jego duszę. Hermiona zakończyła zaklęcie
i opuściła rękę.
- Tygrys. Jego forma
animagiczna to tygrys.
- Wow - wykrztusiła
Ginny.
- No tak. Czasem się
zdarza - powiedział Malfoy z udawaną skromnością rozśmieszając wszystkich zebranych.
Blondyn chciał coś
powiedzieć do Harry’ego, ale on gdzieś zniknął. Blondyn zauważył jednak
czarnego kota skaczącego z motocykla na motocykl w stronę Hermiony. Ta uśmiechnęła
się i wzięła kota na ręce. Ten ułożył się wygodnie w jej ramionach i zamruczał.
Pantera jednak długo nie umiała usiedzieć w jednym miejscu i teraz ocierała się
o nogi Dracona. Ten zaskoczony pogłaskał ją, a chwilę później na jej miejscu
pojawił się Harry.
- O to moja
animagiczna forma.
- Piękna.
- Mhmmm… Dobra. Nie
będziemy się teraz rozczulać. Mamy mało czasu, a potem chcę jeszcze zrobić
imprezę z okazji nowego członka!
Wszyscy zgromadzeni
przenieśli się do głównej sali Pokoju Życzeń. Draco został położony na łóżku,
które pojawiło się na ich życzenie, a reszta usiadła na kanapie przy stole.
Zaraz na nim pojawiły się butelki z alkoholem, a dodatkowo obok Harry’ego
popielniczka i paczka papierosów. Wziął jednego i odpalił. Wszyscy rozmawiali,
śmiali się, a Draco czekał na swoją oprawczynie, która aktualnie, z braku
miejsca, siedziała na kolanach Harry’ego i pija drinka. Draco poczuł ukłucie
nieznanego uczucia. To była, chyba na pewno, zazdrość. Chciał wstać i zrobić
coś Pannie Wiem To Wszystko, ale przypomniał sobie, że to ona tu rządzi, a on
nie ma żadnej władzy, a poza tym to jest tylko jego przyjaciółka. Popatrzył na
nich jeszcze raz, a potem odwrócił głowę.
Nagle przypomniał sobie, jak Harry chciał go pocałować w jednej z nieużywanych klas. Nie wiedział, czemu tak zareagował. Wydawało mu się to odpowiednie. Teraz żałował. Gdyby teraz podszedł do nich, Harry musiałby grać i mogłoby mu coś nie wyjść. Byliby zagrożeni przez Draco. Przez jego głupotę i nieodpowiedzialność.
Malfoy warknął na siebie w myślach. Nigdy nie przypuszczałby, że kiedyś będzie bał się tego, co zrobi Gryfon. Albo bardziej skutków tego co zrobi.
Rozgonił niechciane myśli i oczyścił umysł. Leżał na brzuchu bez koszulki i przygotowywał się mentalnie na przyjęcie gościa. Jak mu Harry powiedział, jeżeli się będzie opierał, to nic z tego nie wyjdzie i tygrys może go tylko uszkodzić, a jeśli będzie chciał z nim współżyć, to musi być spokojny i otwarty. Uśmiechnął się i poczuł jak materac ugina się pod ciężarem Hermiony.
Nagle przypomniał sobie, jak Harry chciał go pocałować w jednej z nieużywanych klas. Nie wiedział, czemu tak zareagował. Wydawało mu się to odpowiednie. Teraz żałował. Gdyby teraz podszedł do nich, Harry musiałby grać i mogłoby mu coś nie wyjść. Byliby zagrożeni przez Draco. Przez jego głupotę i nieodpowiedzialność.
Malfoy warknął na siebie w myślach. Nigdy nie przypuszczałby, że kiedyś będzie bał się tego, co zrobi Gryfon. Albo bardziej skutków tego co zrobi.
Rozgonił niechciane myśli i oczyścił umysł. Leżał na brzuchu bez koszulki i przygotowywał się mentalnie na przyjęcie gościa. Jak mu Harry powiedział, jeżeli się będzie opierał, to nic z tego nie wyjdzie i tygrys może go tylko uszkodzić, a jeśli będzie chciał z nim współżyć, to musi być spokojny i otwarty. Uśmiechnął się i poczuł jak materac ugina się pod ciężarem Hermiony.
- Spokojnie. Rozluźnij
się - nakazała i przyłożyła różdżkę do łopatki.
Draco poczuł prąd
przechodzący przez jego ciało i spiął mimowolnie mięśnie. Syknął kiedy ból się
nasilił, ale pamiętając słowa Hermiony i Harry’ego, oddychał głęboko i starał
się rozluźnić. Nawet nie wiedział kiedy zamknął oczy. Poczuł jak materac się
ugina, więc otworzył je i napotkał spojrzenie zielonych oczu małej pantery. Kot
zwinął się obok niego w kulkę i zasnął, a Draco czuł wsparcie bijące od strony
zwierzątka.
- Ginny - powiedziała
cicho Hermiona i rudowłosa szybko podeszła do Dracona i mruknęła coś
niezrozumiale.
Wesley’ówna nacięła
sobie palec sztyletem i upuściła kroplę na plecy Malfoy’a. Ta momentalnie się
wchłonęła. Następna podeszła Luna, a potem chłopacy. Harry na samym końcu
zmienił się na chwilę w człowieka, zrobił to co jego poprzednicy i powrócił do
spania.
Godzinę później
Hermiona oznajmiła, że skończyła. Wszyscy podnieśli się, żeby zobaczyć jak to
wyszło i nikt nie mógł wyjść z podziwu. Blondyn nie miał siły, żeby się
podnieść, więc było mu wszystko jedno. Harry nadal jako kot prychnął, kiedy
obudzili go swoimi rozmowami i zachwytami. Wstał, przeciągnął się i spojrzał na
dzieło swojej przyjaciółki. Miauknął z zachwytem i trącił noskiem Dracona. Ten
wymamrotał coś niezrozumiale i odwrócił się od kota. Zwierzę jednak nie
zaprzestało prób zwrócenia jego uwagi. Pantera weszła na niego i zaczęła
po nim skakać. Jednak to także nie przyniosło pożądanego efektu. Sfrustrowany
kot w końcu polizał blondyna po twarzy, na co ten skrzywił się i zrzucił z
siebie Harry’ego.
- Oj Draco. Ja nie
wiem czy to ci ujdzie płazem - powiedziała Hermiona patrząc na wściekłego
kotka. Ten prychnął i odwrócił się do nich ogonem. Podszedł do baru, gdzie
zamienił się w człowieka i zamówił szklankę Ognistej.
- Wiesz… wydaje mi
się, że mi wybaczy - odezwał się po długim namyśle. Wstał, lekko krzywiąc się
na ból pleców i podszedł do bruneta. Ten jednak nie zamierzał się odwrócić.
Draco kierując się intuicją i wyłączając racjonalne myślenie, zaczął dobierać mu się do szyi, ale Harry chyba wziął nawyki od swojej
animagicznej postaci i prychnął.
- Oj kotku - mruknął
Draco. - Przepraszam.
- Trzeba było
wcześniej pomyśleć. To bolało.
- Oj no przepraszam.
Nie chciałem, ale wiesz… Jak ktoś po mnie skacze, a potem liże po twarzy, to
chyba można się lekko zdenerwować, prawda?
- Tak, ale nie trzeba
od razu z siebie zrzucać, na tą twardą i zimną podłogę. Z resztą jestem takim
małym, niewinnym, ślicznym kotkiem. Jak mogłeś! - krzyknął, a wszyscy się na
niego popatrzyli.
- Przepraszam -
szepnął Draco i przygryzł płatek ucha.
- Hmmm… No dobrze.
Przeprosiny przyjęte - burknął Harry, a zaraz potem został odwrócony i
przyciągnięty do pocałunku. - Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał cichutko Harry nieco zdezorientowany, kiedy
oderwali się od siebie.
- Siła wyższa -
wzruszył ramionami, uśmiechnął się jak wariat i dostał po głowie. - A tak w
ogóle, to jaki będzie ten trzeci test?
- Prawo jazdy na
motor. Tylko, że magiczna wersja. My nauczymy cię wszystkiego, a potem zdasz
egzamin i dostaniesz świstek.
- I to wszystko?
- Tak, to wszystko.
Przez całą noc pili i
zasnęli wszyscy razem na łóżkach dostarczonych przez Pokój. Harry spał razem z
Draco, na łóżku obok nich dziewczyny, a chłopaki w dość dziwnych pozycjach na
pozostałych dwóch łóżkach.
- Merlinie - jęknął Gryfon,
kiedy następnego dnia otworzył oczy.
Podniósł się lekko
jednocześnie zrzucając z siebie Dracona. Ten jednak nieprzejęty spał dalej.
Potter spojrzał na zegarek wiszący na ścianie, z powrotem walną się na łóżko i
zasnął.
Kilka godzin później,
pierwsza obudziła się Hermiona. W głowie jej huczało, wzrok był rozmazany, a
fryzura - lepiej nie mówić. Wstała, przeszła się kilka kroków i zaczęła budzić
Harry’ego.
- Harry - mruknęła mu
do ucha. - Harry - spróbowała znowu, tyle że głośniej.
Potter burknął coś i
machnął ręką.
- Spać - wymamrotał i
obrócił się na drugi bok.
Granger westchnęła i
wróciła do swojego łóżka.
Harry obudził się na
dobre jakieś trzydzieści minut później. Czuł się jakby go ktoś skopał butelką
Ognistej. Ziewnął rozdzierająco i wstał z posłania. Popatrzył lekko
nieprzytomnie na pozostałych, a w jego umyśle zaczął formować się szatański
pomysł.
- Zgredku? -
powiedział, a po chwili pojawił się przed nim Skrzat. - Mógłbyś dla nas
załatwić eliksir na kaca?
- Oczywiście, Zgredek
już przynosi - powiedział i aportował się z cichym „pop”.
- Draco, Draco,
wstawaj - szepnął do ucha swojemu
chłopakowi, ale nie przyniosło to żadnego efektu.
- Zgredek przyniósł -
zakomunikował skrzat, postawił fiolki na stoliku, a jedną podał Harry’emu. Ten
wypił eliksir niemalże z czcią i po chwili przestała go boleć głowa i mógł
wszystko zobaczyć. Stanął w bezpiecznej odległości od łóżek i wyciągnął różdżkę
z kieszeni. Chwilę później wszystkie śpiące osoby pływały w łóżkach.
- Wstawać! Zaraz
będzie śniadanie - zakomunikował i zachichotał widząc mordercze miny obudzonych
osób.
- Jak mogłeś! Jak ja
teraz wyglądam! - przeraziła się Hermi i szybko skoczyła na nogi. Nie
przewidziała tego, że może jej się zakręcić w głowie i tylko dzięki szybkiej
interwencji Złotego Chłopca nie upadła na ziemię.
- To ci powinno pomóc
- podał jej fiolkę, a ona opróżniła ją jednym łykiem.
- Dzięki - westchnęła
i wysuszyła ubrania.
Pozostali powoli
zwlekli się z łóżka i także otrzymali eliksir na kaca.
- Haaaaarry - zawył
Draco, który jako ostatni wstał z posłania.
- Tak? - uśmiechnął
się niewinnie Harry.
- Zabiję cię! Moje
pięknie ułożone włosy są teraz totalnie do niczego! A moje ubranie? Jak ja
wyglądam?!
- Jak zwykle pięknie
- powiedział Złoty Chłopiec.
- No dobrze…
Powiedzmy, że ci zaufam w tej kwestii.
- Ależ mnie się
zawsze ufa! - krzyknął oburzony Potter.
- Tak, a potem ląduje
u Puszka - skomentowała Hermiona.
- Albo w Komnacie
Tajemnic - powiedziała Ginny.
- Albo ratując
Syriusza - dodał Neville.
- Albo w Turnieju
Trójmagicznym - wtrącił Seamus.
- Albo w
Ministerstwie - podsumowali Luna, Neille i Hermiona.
- No ok. Już wiem, że
wszystko jest przeze mnie. Nie musicie przypominać - burknął obrażony Harry i
wyszedł z Pokoju Życzeń.
- Czy ktoś wie, o co
mu tym razem poszło? - zapytała Luna.
- Oczywiście, że o
nic. Po prostu jest przewrażliwiony. Przyzwyczaisz się Draco - powiedziała
lekkim tonem Hermiona i także ewakuowała się do siebie.
- Więc do zobaczenia
na śniadaniu - uśmiechnęły się Luna i Ginny.
- Tak, tak -
przytaknął Malfoy.
- Nie przejmuj się…
- … przejdzie mu.
- Eeee… Dzięki Fred i
George. Zapamiętam.
- Weź mapę i Pelerynę. Będzie ci łatwiej wrócić do siebie.
- Dobrze - odparł automatycznie.
- Weź mapę i Pelerynę. Będzie ci łatwiej wrócić do siebie.
- Dobrze - odparł automatycznie.
Bliźniacy wyszli i
Draco został sam, więc miał chwilę, żeby pomyśleć. Po wczorajszym jego stosunek
do Pottera nieznacznie się zmienił. Nie był w nim zakochany, co to to nie. Ale
powoli zaczynał traktować go przyjaciela. Impulsem do tego, było też to, że
przyjął go do swojej bandy choć ledwo go znał. Znaczy, że w głębi duszy mu
ufał. Było to dość niezwykłe. Potter ufa Malfoy’owi.
Potrząsnął głową,
żeby pozbyć się niechcianych na razie myśli.
Zgarnął Pelerynę i mapę do ręki. Ucieszył się, że mapa jest aktywowana. Jeden kłopot z głowy. Szybko nałożył na siebie magiczny płaszcz i wyszedł na korytarz.
***
Zgarnął Pelerynę i mapę do ręki. Ucieszył się, że mapa jest aktywowana. Jeden kłopot z głowy. Szybko nałożył na siebie magiczny płaszcz i wyszedł na korytarz.
***
Po pięciu minutach
stanął przed ścianą, w której było tajne przejście do Pokoju Wspólnego
Slytherinu. Nie chciał jednak, żeby wydało się, że nie wrócił na noc, więc czekał
z nadzieją, że ktoś będzie wychodzić i wtedy wejdzie. Nie musiał czekać długo,
bo jakaś drugoklasistka szła na śniadanie i skorzystał z okazji i wślizgnął się
do środka. Na szczęście salon był pusty. Szybko wszedł do swojego pokoju i
zostawiwszy pelerynę na łóżku, a mapę na stoliku udał się pod prysznic.
Po dwudziestu
minutach wyszedł z łazienki i podszedł do szafy. Zrzucił ręcznik i usłyszał
gwizdnięcie. Poderwał głowę do góry i ujrzał Harry’ego siedzącego na jego
łóżku.
- Co… Jak… Ty? -
zapytał nieskładnie Malfoy.
- A tak jakoś.
Przeszkadzam?
- Nie… - odpowiedział
po namyśle i zaczął się ubierać.
Kiedy skończył
spojrzał na Harry’ego, który dosypiał na jego łóżku. Na sobie miał niestety
szaty szkolne, ale kto wie, co on nosi pod spodem. Potrząsnął głową, żeby
pozbyć się tych myśli i podszedł po cichu do bruneta. Powoli wyciągnął różdżkę
z szaty i oblał Harry’ego zimną wodą.
Potter momentalnie
zerwał się jak oparzony i stanął w bezpiecznej odległości od Dracona. Z jego
włosów i ubrania kapała woda, a oczy ciskały błyskawice.
- To za rano - rzucił
Draco.
- Dzięki - warknął
Potter wyciągając różdżkę. Jednak nie zamierzał mścić się na Draco. Zemsta
najlepiej smakuje na zimno.
Szybko wysuszył
ubranie i podszedł do Dracona.
- Musimy iść na
śniadanie? - zapytał z miną zbitego szczeniaka Harry ciągnąc Malfoy’a w stronę
łóżka.
- Tak. Poza tym, ja
jako Prefekt Naczelny powinienem zgłosić Dyrektorowi Dumbledorowi o tym, jaką
to wczoraj imprezę urządziliście… - powiedział hardo blondyn i wyrwał rękę z
uścisku Harry’ego.
- Och Draco…
- Nie ma, nie ma.
Idziemy na śniadanie. Aaa… lepiej się schowaj pod peleryną, bo nikt nie
przywykł do widywania Gryfonów w Slytherinie.
Oczywiście Draco nie
wpadł na to, by zapytać się jak Harry dostał się tutaj nie podnosząc alarmu
wśród Ślizgonów.
- Dobrze. A gdzie
masz moją mapę?
- Leży na stole.
Przed drzwiami
Wielkiej Sali rozdzielili się i poszli do swoich stołów. Tam powitali ich
przyjaciele wypytując gdzie spędzili noc. A przynajmniej tak było w przypadku
Draco. Blaise cały czas się do niego nie odzywał, ale patrzył na Harry’ego
nieprzyjemnie. Malfoy miał złe przeczucia.
Ten dzień Draco
przesiedział nad lekcjami, bo Harry musiał pojechać coś załatwić. W sumie
mógłby posiedzieć z bandą, ale oni, jak na złość, też wybyli i nigdzie nie mógł
ich znaleźć. Dopiero wieczorem, został wręcz porwany ze swojego pokoju i
zaprowadzony do Pokoju Życzeń na pierwszą lekcję teorii do zaliczenia prawa
jazdy.
***
Następnego dnia,
czyli w poniedziałek miał podwójne eliksiry, OPCM i zielarstwo, a wszystko z
Gryfonami. Nie wiedział, czy się z tego powodu cieszyć czy nie. Przez dwie
pierwsze lekcje spoglądał na Pottera. Harry pracował z Hermioną, a kiedy ona
zorientowała się, że blondyn ich obserwuje zwróciła mu uwagę, żeby przestał, ze
względu na Snape’a. W czasie lekcji, jak zwykle Draco przygotował swój eliksir
bezbłędnie i miał wolną połowę drugiej lekcji. Harry męczył się nad sowim
eliksirem i co jakiś czas był instruowany przez Granger co ma robić. Severus
chodził od stolika do stolika i albo warczał, albo… warczał trochę mniej. Jako
że stolik Dracona był zraz obok ich, usłyszał jak Severus komentuje nieudolność
Pottera i mówi, że ma zostać po lekcji, bo muszą porozmawiać. Tylko Snape
powiedział to… normalnym tonem. A może mu się tylko zdawało. Może powiedział to
na tyle cicho, że nie dosłyszał jakiegoś warknięcia, albo źle to
zinterpretował.
Gdy zadzwonił
dzwonek, Draco ociągał się z wyjściem z klasy. W końcu został tylko on, Harry i
profesor. Popatrzył się na Pottera, ale ten ledwo zauważalnie kiwnął głową i
Malfoy nie miał wyjścia, jak tylko wyjść. Zanim jednak zamknął za sobą drzwi
usłyszał jeszcze podniesione głosy Severusa i Harry’ego.
Albo ten chce sobie zarobić na szlaban, albo na utratę sporej ilości
punktów - przeleciało Draconowi przez myśl.
***
- Posłuchaj mnie
uważnie! Co ty sobie myślisz? - zapytał się mężczyzna w czerni.
- Och, ojcze!
Wszystko jest w porządku - zaśmiał się młodszy czarodziej. - Panuję nad
sytuacją.
- No nie wiem. On się
cały czas na ciebie gapi! - mruknął zbulwersowany mężczyzna.
- Och, TO ci tak
bardzo przeszkadza - westchnął chłopak. - Boisz się, że zbałamuci twego ukochanego
synka? - sarknął.
- Nie! - zaprzeczył
szybko mężczyzna. - Po prostu chcę, żebyś uważał na siebie.
- Będę - przyrzekł
chłopak z rozbawioną miną. - My się tylko kolegujemy.
- Zawsze to się tak
zaczyna.
- Wiesz już coś w
sprawie tego listu? - zmienił temat młodszy czarodziej.
- Niestety nie. Nadal
próbuję coś znaleźć. Musisz na siebie uważać. Obawiam się, że tu może być
szpieg.
- Dobra, dobra… będę
uważać - westchnął i skierował się do wyjścia.
- To w ten piątek? -
zapytał mężczyzna, zanim chłopak zdążył zamknąć za sobą drzwi.
- Owszem -
odpowiedział, a na jego twarzy zagościł niebezpieczny uśmieszek.
***
Draco szybko pobiegł
pod salę obrony, gdzie czekała już cała klasa. Stanął lekko na uboczu i
obserwował. Kiedy wodził oczami po wszystkich, nagle natknął się na spojrzenie
brązowych oczu. Uśmiechnął się lekko, a właścicielka czekoladowego
spojrzenia odwróciła głowę rozbawiona. Kontynuował przegląd osób, aż w końcu
zobaczył oczy koloru Avady, w których widoczne było rozbawienie i lekkie
zmęczenie biegiem z lochów.
Lekcja OPCM-u
zleciała szybko, natomiast Zielarstwo ciągnęło się jak flaki z olejem. Na
szczęście była to ich ostatnia lekcja tego dnia.
Draco poszedł na
lunch zmęczony jak nigdy. Usiadł ciężko na krześle i prawie zasnął z głową
na stole. Tylko upomnienia od Pansy pomogły mu utrzymać względną przytomność.
Potem powlókł się do
lochów, jednak przy wejściu został złapany przez bandę Gryfonów, która uparła
się, że czas na lekcje praktyczną, zanim jeszcze nie spadnie śnieg. Zaciągnęli
Dracona do Wieży Gryffindoru, żeby go odpowiednio ubrać. Pod peleryną nikt go
nie widział i bez problemu przedostali się przez zatłoczony Pokój Wspólny do
dormitorium Harry’ego. Na szczęście, tak jak Draco, Potter mieszkał sam.
- Więc jednak macie
tu minimum luksusu… - skomentował Draco.
- Jednak tak -
skwitował Potter i zaciągnął blondyna przed lustro. Hermiona przyglądała się mu
krytycznie i po długim namyśle powiedziała:
- Masz podobną budowę
do Harry’ego, więc nie będzie problemu z uszyciem spodni dla ciebie. Daj mi
dwadzieścia minut. Aha, jaką ma mieć kurtkę? - zwróciła się do bruneta.
- Ramoneskę,
najlepiej podobną do mojej.
- Ok - powiedziała i
wyszła.
Chłopacy, Ginny i
Luna usiedli i zaczęli rozmawiać. Draco siedział lekko speszony, ale kiedy coś
wskoczyło mu na kolana od razu odzyskał pewność siebie. Pogłaskał panterę i w
nagrodę kot zamruczał. Po około czterdziestu minutach wróciła Hermiona
trzymając w rękach ubranie dla Dracona.
- Proszę -
powiedziała z uśmiechem i wręczyła mu spodnie. Kurtkę natomiast rzuciła na
łóżko.
- Dziękuję.
- Idź do łazienki.
Po chwili wrócił do
pokoju. Trochę dziwnie się czuł w takich spodniach, ale kiedy zobaczył reakcję
zebranych w pokoju osób wiedział, że warto się trochę pomęczyć.
- No to idziemy - zakomenderował Harry i wszyscy niechętnie
oderwali wzrok od Dracona.