No i jest!
Dwa tygodnie minęły, więc wstawiam.
Całkowicie zapomniałam o blogu, ale na szczęście napisałam go wcześniej i nie będziecie musieli czekać ;p Poza tym, ostatnio mnie w ogóle w domu nie było... Ale wakacje. Następny pojawi się w drugim tygodniu września, tak myślę...
No, ale już nie marudzę ;)
Miłego czytania!
__________________________________________________
Dwa tygodnie minęły, więc wstawiam.
Całkowicie zapomniałam o blogu, ale na szczęście napisałam go wcześniej i nie będziecie musieli czekać ;p Poza tym, ostatnio mnie w ogóle w domu nie było... Ale wakacje. Następny pojawi się w drugim tygodniu września, tak myślę...
No, ale już nie marudzę ;)
Miłego czytania!
__________________________________________________
Rozdział 11. "Ron"
Draco dotarł do końca
strony i zabrakło mu siły do przewrócenia kartki. Odchylił się na krześle i
popatrzył na łóżko. Otworzył ze zdziwienia oczy i uznał, że lewitująca poduszka,
to nie jest normalny widok. Powoli wstał i podszedł do łóżka. W ostatniej
chwili złapał lecącą w jego stronę poduszkę. Złapał ją za koniec i uderzył w
powietrze. Nie napotkała oporu. Draco za to został popchnięty i poleciał na
łóżko. Momentalnie się odwrócił i zobaczył nad sobą twarz Harry’ego.
- Hej - powiedział i
uśmiechnął się do zaskoczonego blondyna.
- Hej - odparł i
także się uśmiechnął. - Czy mi się tylko wydaje, czy my byliśmy umówieni na
jutro…
- Byliśmy… Ale nie
mogłem wytrzymać i przyszedłem. Chociaż jeżeli nie chcesz, to mogę sobie pójść
- powiedział Harry i odsunął się od Dracona.
- Nie. Ja też nie
mogłem spokojnie myśleć. Nawet nie potrafiłem się skupić na zadaniu z Czarnej
Magii.
- O czym piszesz? -
zapytał od niechcenia brunet.
- O Klątwie Dusz…
- Wybrałem ten sam
temat, ale napisałem referat dwa tygodnie temu, więc mam z nim spokój. Ja za to
pisałem z eliksirów i pięć razy musiałem brać nowy pergamin, bo kleks sam pchał
się na papier.
- Uuu… A ty o czym
piszesz?
- O Dokenie.
- Jest wspomniana w
podręczniku do Czarnej Magii w rozdziale o Klątwie Dusz. Możesz to wykorzystać.
- Faktycznie. Nie
skojarzyłem. Dzięki za podpowiedź - uśmiechnął się i pocałował blondyna.
- Mógłbyś zawsze mi
tak dziękować…
- Nie mogę cię za
bardzo rozpuścić. A teraz zbieraj się, wychodzimy.
- Gdzie?
- Musisz nauczyć się
animagii…
- Trudne to? -
zapytał kiedy byli już na korytarzu przed Pokojem Życzeń.
- Tak. U ciebie
będzie o tyle łatwiej, że wiesz czym jest twoja dusza.
- Aha. Ile zajęło ci
nauczenie się zmiany?
- Jakieś dwa
miesiące. Z pomocą Hermiony, Severusa i oczywiście zaklęcia.
- No tak - mruknął
Draco.
Weszli do
pomieszczenia i ich oczom ukazał się pokój wyłożony materacami.
- Po co ich tyle? -
zapytał Malfoy.
- Jakbyś chciał mdleć
- uśmiechnął się Harry i poszedł na środek sali. - Dobra, zaczynamy. Chodź do
mnie bliżej i zdejmij koszulkę. Pozwolę ci zostać w samych spodniach -
powiedział łaskawie i stanął za blondynem. - Rozluźnij się. Pomyśl o swoim
zwierzęciu. Wyobraź sobie jak wygląda, jest duże czy małe, jakie ma futro, jaki
kolor, czy jest miękkie, puszyste, przyjemne… Dotknij go. Pogłaszcz po pysku,
przejedź ręką przez grzbiet. Wczuj się w niego, usłysz jego tętno, oddech,
spójrz mu w oczy… Zgraj się z nim. Złącz się. Jakbyś był tym tygrysem… - Harry
mówił cicho, ale stanowczo. Jego głos płyną i docierał w każde zakamarki umysłu
i ciała.
Nagle Draco stracił
przytomność i upadł na podłogę, na szczęście, wyłożoną materacami. Potter
klęknął koło niego i położył sobie jego głowę na swoich nogach. Głaskał go po
głowie czekając, aż blondyn odzyska przytomność.
Po około pięciu
minutach Malfoy otworzył oczy i popatrzył na niego nieprzytomnie. Poruszył się
lekko i skrzywił.
- Niewygodnie tutaj -
mruknął, a Harry uśmiechnął się.
- No co ty nie
powiesz...
- No.
- Jak się czujesz? -
zapytał brunet.
- Źle. Kręci mi się w
głowie… Zanim zemdlałem, to miałem wrażenie, że się zmieniam.
- Nic nie zauważyłem.
Stałeś sobie przede mną, a chwilę potem leżałeś na ziemi. Nie zmieniłeś się.
Najwidoczniej rdzeń się powoli przyzwyczaja.
Powtórzyli to jeszcze
kilkanaście razy z różnym skutkiem. Kilka razy Draco zemdlał, dwa razy wyrósł
mu ogon na chwilę, ale zaraz zniknął.
Koło godziny
dziewiątej Harry zawołał Zgredka i poprosił, żeby przyniósł im coś do jedzenia.
Skrzat z ochotą się zgodził i po chwili wrócił z tacą kanapek i dzbanem soku dyniowego.
Po zjedzeniu kolacji Gryfon wysłał telepatyczną wiadomość do Hermiony, że
siedzi w Pokoju Życzeń i jeżeli chce to może przyjść. Natychmiast otrzymał
odpowiedź, że już idzie.
- Hermi zaraz tu
będzie - oznajmił Draconowi, który aktualnie leżał oparty o jego klatkę
piersiową, a Gryfon opierał się o ścianę z papierosem w ręce.
- Tylko ona? -
Odwrócił głowę blondyn.
- Znając życie nie -
odparł uśmiechnięty Harry.
Kilka chwil później
do pomieszczenia wpadła wkurzona Hermiona. Włosy były w idealnym nieładzie, którego nie powstydziłby się nawet Gryfon, sukienka założona była na lewą stronę, ale wcale
na tym nie traciła, buty niosła w ręce, za to makijaż był zrobiony idealnie w
każdym calu.
- Harry Potterze!
Oficjalnie obiecuję, że teraz zabiję cię… tym butem - wskazała na trampka,
którego trzymała w lewej ręce.
- O nie! -
przestraszył się Złoty Chłopiec i próbował się ochronić Draconem. Ten ze
zbolałą miną podniósł ręce do góry i krzyczał.
- Nie po twarzy, nie
po twarzy, byle nie w twarz - powtarzał zawzięcie, a ponad rękami widział
zbliżającą się powoli do niech Hermionę. - To ja się zwijam - odwrócił się do
Harry’ego i pocałował go na pożegnanie. - Zrobię ci taki pogrzeb, którego na
pewno nie zapomnisz. Trumna czarna z… czaszkami… Tak, idealny pomysł - mówił
oddalając się od zagrożenia. Kiedy był w bezpiecznej, bezhermionowej strefie
kontynuował. - Jeszcze w środku wyłożę ją różowym pluszem, żeby było ci miękko,
dobrze? Żebyś do niej pasował, ubiorę cię w odblaskowy, żółty garnitur…
Harry wyglądał jakby
się dusił Hermiona stanęła na chwilę i popatrzyła się na przyjaciela. Powoli
się uspokajał, więc Granger znowu zaczęła iść w jego stronę z zamiarem
zabójstwa.
- Hermi, a kto ci
będzie pomagał z motorem jak się zepsuje? Kto będzie odganiał od ciebie
natrętów? Kto ci załatwi najlepszych chłopaków w klubie? No nie powiesz chyba,
że ten wczoraj był zły - uśmiechnął się triumfalnie na widok rumieńców
wypływających na twarz Hermiony.
- No powiedzmy… - zlitowała
się nad brunetem. Ten odprężył się i wyprostował. - Ale jeżeli jeszcze raz
uciekniesz mi z pokoju bez zrobionych zadań… To pożałujesz.
- Zapamiętam! -
zasalutował i przywołał do siebie Dracona. Ten z niepewną miną przeszedł obok
Hermiony i dostał od niej w pośladek.
- Au! - krzyknął. -
Harry, ona mnie bije - poskarżył się na Gryfonkę. Ta zrobiła minę niewiniątka i
udawała, że nie wie o co chodzi.
- Co? Ja? Nie… -
potrząsnęła głową i wyciągnęła paczkę papierosów. - Ktoś chętny?
- A właściwie dlaczego
jesteś sama? - zapytał Harry kiedy siedzieli we trójkę pod ścianą, a Hermiona
spięła włosy poprawiła sukienkę i założyła buty.
- Reszta też chciała
iść, nawet Ron, ale kiedy zobaczyli mnie pędzącą przez Pokój Wspólny w
rozwianych włosach, sukience ubranej w pośpiechu i w dodatku bez butów
przestraszyli się, że postradałam zmysły. Dopiero Ginny uspokoiła ich, że mam
makijaż, więc nie może być tak źle. Chociaż wydaje mi się, że zaraz przyjdą,
żeby posprzątać to, co z ciebie zostało.
- No to się lekko
rozczarują - podsumował Malfoy i przytulił się do chłopaka.
- A Ron też
przyjdzie? - spytał Harry niepewnie.
- Raczej tak. Jeżeli
w końcu może, to nie przegapi takiej okazji.
- Ale ostatnio
podobno coś krzyczał o szumowinach - przypomniał Harry.
- On nie jest w naszej
grupie, prawda? - zapytał Draco w tym samym momencie.
- Nie, nie jest. Na
szczęście. Tak, krzyczał, ale najwidoczniej zapomniał. W dodatku nie może cię
dotknąć, chociaż może cię obrazić słownie.
- Nie martwi mnie to.
Bardziej właśnie bałem się tego, że się na mnie rzuci - mruknął Ślizgon.
- O to się nie musisz
martwić.
W czasie kiedy
czekali na resztę wypili na trójkę jedną Ognistą. Trochę się rozluźnili i
rozmawiali o wszystkim. Chwilę przed tym jak do pokoju weszła reszta,
Harry wstał i pociągnął na nogi Hermionę i Dracona.
- Witam panie -
przywitał się z Ginny i Luną całując je w policzek i przytulając. - Witam
panów. - Z męską częścią przybyłego grona uścisnął sobie ręce. Widział kątem
oka, jak Hermiona wita się z wszystkimi całusem w policzek, a z Ronem podała
sobie ręce. Draco powoli witał się z Nevillem, Georgem, Luną, Ginny, Fredem,
Seamusem, Deanem i… Wystawił rękę do Rona z wymuszonym uśmiechem na ustach.
- Co ty tu robisz,
Malfoy? - warknął Wesley i stanął naprzeciwko blondyna w wojowniczej pozie.
- Aktualnie? Stoję i
się na ciebie patrzę, a co? - odparł zaczepnie Draco.
- Nie waż się do mnie
odzywać! - krzyknął Ron robiąc się czerwonym na twarzy.
- To po co się
pytasz?
- Draco, Ron -
wtrącił się Harry i stanął pomiędzy nimi.
- Co, Dra… Harry!
Przecież to Śmierciożerca! Syn Śmierciożercy… Wredna fretka… Dlaczego… Jak… -
dyszał Ron.
- Normalnie, ja…
- Ja wiem, że to jest
kolejny podstęp Ślizgonów. Oni to wszystko ukartowali i chcą cię zaciągnąć do
Sami-Wiecie-Kogo! - darł się bez przerwy Wesley. Hermiona, podobnie jak Ginny i
Luna zasłoniły sobie uszy dłońmi i poszły na drugi koniec pokoju. Chłopacy
zostali, żeby popatrzeć, czy za chwilę się nie pobiją. Wiedzieli, że Malfoy z
tego wyrósł, ale nadzieja zawsze była.
- Ron! - wydarł się
Harry uciszając na chwilkę rudzielca. - On nic…
- Pewnie cię
zaczarował, albo podał jakiś eliksir! To musiało być coś takiego! Przecież ty
nigdy… - Twarz Rona w tej chwili przybrała bardziej czerwony kolor, niż
ktokolwiek podejrzewałby za możliwe.
- Tak Ron. Jesteśmy
razem, bo się K-O-C-H-A-M-Y - powiedział wręcz drukowanymi literami Harry. -
Nikt mnie nie zaczarował, ani nie podał eliksiru. Prędzej ja bym kogoś
zaczarował - uśmiechnął się i mrugnął do Dracona. Ten odwzajemnił uśmiech i
także puścił mu oczko.
Blondyn odwrócił się,
kiedy za swoimi plecami usłyszał jęk zawodu.
- O co chodzi? -
zapytał zdezorientowany.
- Mieliśmy nadzieję,
że się pobijecie - westchnął Fred.
- Zaczęliśmy robić
zakłady - dodał George.
- Oczywiście ja
jestem faworytem - zaśmiał się Draco, odwrócił się i klepnął chłopaków po
plecach.
- Fred, George? -
spytał zdezorientowany Ron.
- Wybacz Roniaczku.
Jest lepszy od ciebie - zabrzmiało to dość dwuznacznie i kiedy bliźniacy
zorientowali się, że ich brat im się przypatruje z niedowierzaniem, postanowili
pocałować Dracona w policzki.
- Och, nie trzeba
było - powiedział stojąc tyłem do rudzielca i nie zdając sobie sprawy z tego,
po co bliźniacy to zrobili.
- Trzeba, trzeba. Za
to w nocy…
- …byłeś boski -
wyszeptał George na tyle głośno, żeby Ron także usłyszał. Chwilę później wisiał
na plecach Dracona i okładał go pięściami.
- Auu - wrzeszczał
Draco próbując uwolnić się od rozszalałego Gryfona. W końcu wylądował na ziemi.
Szybko przetoczył się na plecy i z satysfakcją stwierdził, że jest sam. Szybko
zaatakował przeciwnika i usiadł na nim.
- I co. Teraz też
będziesz taki odważny? - zapytał i uderzył go w nos. Ron zajęczał, ale próbował
trafić na oślep. Krew ze złamanego nosa brudziła podłogę i ubranie. - Uuu…
Słaby cel… - syknął z zadowoleniem Malfoy i uderzył znowu. Chciał uderzyć
trzeci, ale dopiero teraz dotarły do niego krzyki Harry’ego. Po chwili został
ściągnięty z Wesley’a i przytrzymany przy ziemi. Nie stawiał oporu i uścisk na
jego ramionach zelżał, ale nie na tyle, żeby mógł się wyrwać. Otworzył oczy i
zobaczył nad sobą wściekłego Pottera.
- Kotku, wyglądasz o
wiele przystojniej niż zwykle - wymruczał, ale przyniosło to efekt odwrotny do
zamierzonego. Z powrotem brunet przycisnął Dracona do podłogi i dodatkowo
zacisnął palce na jego ramionach.
Będą ślady - przeleciało mu przez myśl, ale jakoś się
tym za bardzo nie przejął. Bardziej skupił uwagę na brunecie, który wydawał się
uspokajać.
- Dlaczego? - Jedno
słowo wypowiedziane przez Gryfona ukazywało jak bardzo czuł się w tej chwili
bezradny.
- To on zaczął -
bronił się Draco zupełnie jak pięcioletnie dziecko.
- Ale dlaczego?
Wydawało mi się, że jesteś mądrzejszy.
- Jestem, ale obrażał
mojego ojca, po części twojego i Slytherin, a jako Prefekt mam prawo bronić
honoru domu. Nie zapominajmy, że urażona duma u Ślizgonów to za dużo.
- Faktycznie,
zapomniałem - westchnął Harry i odsunął się od Dracona. Ten usiadł i rozmasował
miejsca, w których jeszcze przed chwilą ściskał go Gryfon.
- Co mu? - zapytał od
niechcenia.
- Złamany nos. Nic
poważnego. Hermiona już go poskładała i wyczyściła.
- Draco! Wygrałem! -
usłyszał krzyk jednego z bliźniaków i w zasięgu wzroku pojawiły się dwie takie
same twarze z burzą rudych włosów.
- Cieszę, się. Poza
tym, musieliście go tak podpuszczać? O mało mi głowy nie odrąbał, a ten -
wskazał głową na bruneta - zabił mnie samym wzrokiem.
- Wiesz, czasem
trzeba się przysłużyć wyższym celom.
- Takim jak spranie
waszego brata? - wtrącił się Harry z lekkim uśmiechem na ustach.
- Na przykład.
- Jeżeli ty jedyny
wygrałeś - zwrócił się do Freda - to znaczy, że reszta głosowała na Roniaczka.
Możecie mi wytłumaczyć, dlaczego nie wierzyliście w moje zwycięstwo? - zapytał
Draco udając, że chlipie.
- To proste. Nigdy
nie widzieliśmy jak się bijesz, a u Rona jest to normalne. Poza tym jest dość
dobry - skomentował Seamus.
- No tak. Wybaczam
wam - uśmiechnął się Ślizgon i wstał.
- Dziękujemy łaskawco
- pozostali też się podnieśli i ukłonili przed Draconem.
- Dobra ludzie -
powiedział Harry uciszając wszelkie rozmowy. - Za jakąś minutę aktywuje się
świstoklik. Zapraszam wszystkich. Każdy się zmieści.
Wyciągnął rękę w
której trzymał swoją kurtkę. Była dostatecznie duża, żeby jedenaście osób
znalazło skrawek, za który mogliby złapać. Harry wypowiedział hasło i czekali.
Po kilku sekundach poczuli szarpnięcie w okolicy pępka, a świat zawirował i zwinął się.
***
Wylądowali dwie
przecznice od klubu.
- Nie rozłaźcie się,
bo policja lubi się czepiać! - krzyknął Potter i ruszył przed siebie. Po jego prawej
stronie momentalnie zjawił się Draco, a po lewej Hermiona. Po dziesięciu
minutach dotarli przed drzwi klubu. Harry otworzył drzwi i przepuścił kobiety i
Dracona i wszedł do środka. Przywitał się z ochroniarzem i poszedł w stronę
recepcji.
- Dobry Wieczór,
Margaret. Czy są już wyrobione karty dla Severusa Snape’a i Lucjusza Malfoy’a?
- Oczywiście, ale
panowie są w środku i czekają na pana.
- Miło wiedzieć -
mruknął do siebie, a na głos powiedział - Dziękuję bardzo Margaret. A i jeszcze
jedno. Mogłabyś mi podać karty, które leżą tam na szafce?
- Proszę - powiedziała
podając mu wskazane wcześniej karty.
- Dziękuję -
uśmiechnął się do niej i wrócił do grupy. - Proszę, o to wasze karty wstępu.
Możecie przychodzić tutaj kiedy chcecie. - Rozdał wszystkie i skierował się do
wejścia. - Severus i Lucjusz tutaj są - poinformował szeptem Dracona i
Hermionę. Oboje zrozumieli, że jest tutaj także niewtajemniczony Ron. -
Zachowujcie się względem Snape’a jak do profesora, a do Lucjusza na per pan - z
tym ostatnim zwrócił się do Hermiony.
- Oczywiście -
potwierdzili i odsunęli się od niego, żeby poinformować resztę.
Dotarli w tym czasie
na balkon i Harry zobaczył jaką sławą cieszy się dopiero co otwarty klub.
***
- Jeny, Harry, to
jest coś! - powiedział zafascynowany Ron.
- No. Pracowałem na
to przez cały rok. Coś mi się od życia należy… Zaszalejmy! - krzyknął i zszedł
na dół do baru. Kiedy wszyscy zajęli się zamawianiem drinków, poinformował
Dracona, że idzie na dół. Ten kiwną ręką i odwrócił się do baru, żeby
powiedzieć to Hermionie.
Harry tym czasem
schodził po schodach do zatłoczonego klubu ze striptizem. Na każdym
podwyższeniu tańczyła tancerka, nimfa albo wila. Pieniądze, które klienci
wciskali jej za majtki od razu znikały i pojawiały się w skarbcu podzielonym na
każdą dziewczynę. To co zarobi z napiwków jest jej. Harry skierował się w
stronę dwóch mężczyzn siedzących w końcu sali. Przy ich stoliku kręciła się
Keyna.
- Jak leci? - zapytał
się nimfy, kiedy przepchał się przez zatłoczoną salę.
- Dobrze Harry.
Klienci są bardzo hojni - odwróciła się i puściła oczko do Lucjusza.
- Witaj ojcze - Harry
zwrócił się do Severusa. - Witam Lucjuszu - kiwną głową drugiemu mężczyźnie.
- Odebraliśmy karty -
powiedział Snape.
- Wiem. Zdążyłem się
dowiedzieć - burknął i opadł obok ojca.
- Co ty taki nie w
sosie. Jakbym ja widział, że moja knajpa tak dobrze prosperuje, to skakał bym z
radości - uśmiechnął się Lucjusz.
- Ale jakbyś miał na
głowie Dracona i Rona razem, plus niezapowiedzianych gości to też nie byłbyś
tryskający optymizmem. Zaraz tu przyjdą, więc nie zdziwcie się, jak będziemy
bardzo oficjalni - poinformował ich Harry i wstał, kiedy dostał telepatyczny
sygnał od Hermi, że schodzą po schodach. Podniósł rękę, żeby mogli go zobaczyć
i zwrócił się do Lucjusza.
- Nawet o tym nie
śnij - mruknął ostrzegawczo widząc uśmiech na twarzy mężczyzny.
- Ale przecież ja nic
nie robię. - Lucjusz udawał niewiniątko.
- Ale chcesz.
- Gdzie? Ja…
Severusie, wytłumacz swojemu synowi, że ja nigdy…
- Nie pogrążaj się -
przerwał mu Snape i wypił do końca swojego drinka. - Harry machnij na kelnerkę,
żeby tu przyszła.
Potter zawołał Keynę
i poprosił, żeby przyniosła wodę z lodem razy dwa i dużą Ognistą. Kiwnęła głową
i poszła do baru. W tym czasie grupa z Hermioną na czele przedostała się do
Gryfona.
- Dzień Dobry -
przywitała się z mężczyznami jak na dobrze wychowaną dziewczynę przystało.
Uśmiechnęła się do mężczyzn pocieszająco i odsunęła się na bok robiąc miejsce
reszcie grupy. Draco podszedł jako drugi i uśmiechnął się promiennie.
- Ojcze - powiedział
i ukłonił się lekko. - Profesorze - także skłonił głowę i odsunął się do
Hermiony i Harry’ego. Następne przywitały się Luna i Ginny, potem podszedł
Neville, Seamus i Dean, którzy nadal nie czuli się, w przeciwieństwie do
dziewczyn, zbyt swobodnie w obecności mężczyzn. Na samym końcu szli bliźniacy,
którzy ciągnęli za sobą śliniącego się Rona.
- Roniaczek trochę za
bardzo… - zaczął George.
- …zapatrzył się na
pewną panią… - dokończył Fred.
- Musieliśmy go siłą
odciągać - mówili z uśmiechem bliźniacy. - Dzień Dobry - dodali, kiedy
zobaczyli profesora i Lucjusza siedzących przy stole.
- Dobry, dobry -
mruknął Severus patrząc znacząco na Rona. Ten zaczynał odzyskiwać panowanie nad
sobą i stanął o własnych siłach. Popatrzył się dookoła i zobaczył Mistrza
Eliksirów i starego Malfoy’a.
- Harry, co tu robi
Snape?
- Profesor Snape -
syknął nietoperz.
- Nie denerwuj się
Severusie. Widzisz w jakim stanie był pan Wesley chwilę temu. Może jeszcze nie
wszystko wróciło na swoje miejsce…
- Obawiam się, że
tego w ogóle tam nigdy nie było - mruknął Snape do Lucjusza i wybuchli
śmiechem. Banda próbowała się nie roześmiać, co było niezwykle trudne zważając
na to, jaki kolor przybrała twarz rudzielca.
- Śmierciożercy,
mordercy! - zaczął krzyczeć Ron.
- Draco, mógłbyś mi
wytłumaczyć, dlaczego on jeszcze żyje? - zwrócił się Senior do Juniora.
- Owszem ojcze. Żyje,
ponieważ w Hogwarcie nie pozwalają zabić z tak błahego powodu, a po drugie jest
to przyjaciel mojego chłopaka.
- Och. Może mógłby
zrobić choć raz wyjątek?
- Porozmawiaj z nim…
- zaproponował Draco, ale wtrącił się Severus.
- Ja z nim pogadam.
To nie dorzeczne, że mój syn zadaje się z takimi
ludźmi…
- Ekhem - chrząknął
Harry.
- Siedź cicho. On i
tak krzyczy, więc nas nie słucha - uciszył go Lucjusz i powrócił do cichej
rozmowy ze Snape’em.
- Myślisz, że
przydałoby się go uciszyć? - zapytał się Harry Dracona.
- Tak. Wydaje mi się,
że już wszyscy na niego spojrzeli, wystarczająco zwrócił na siebie uwagę. Na
dziś wystarczy - odpowiedział Draco i krótkie Silencio zakończyło sprawę. Zaklęcie krępujące pomogło im
powstrzymać szamotanie się rudzielca, a lewitujące pozwoliło znieść go do
jednego z pokoi.
- Fred, która
dziewczyna tak bardzo mu się spodobała? - zapytał z chytrym uśmieszkiem brunet.
- Ta pierwsza. Blond
włosy i różowy kostium.
- Dzięki - odparł i
skierował się do baru. Po krótkiej rozmowie z Keyną wrócił do swojego
towarzystwa. Wszyscy patrzyli na niego i czekali co powie.
- No co? Załatwiłem
mu towarzystwo na całą noc. Ta dziewczyna to jedna z nimf, które tu pracują.
Stu procentowa nimfa. Keyna właśnie zastępuje ją inną tancerką. Zaraz
zaprowadzi ją do Rona.
- Ale przecież nimfy…
- przeraziła się Hermiona.
- Nie bój się moja
droga. Ona mu nic nie zrobi. Może co najwyżej lekko pogryzie, ale go nie zje,
ani nie zaczaruje. Każda z tych dziewczyn podpisała magiczny kontrakt, którego złamanie
grozi śmiercią. W jednym z punktów zawarte było, że nie mogą zjadać, ani zabić
naumyślnie klienta. W obronie własnej mogą go ogłuszyć, ale nic więcej.
- Sprytne -
skomentował Draco.
- Wiem.
- Ale skromny -
wtrącił się Lucjusz.
- Uczyłem się od twojego
syna. On opanował tę sztukę do perfekcji.
- Szkoda, że tylko
tego… - mruknął Draco, za co dostał w głowę.
- Ej, co ja takiego zrobiłem?!
Harry profilaktycznie
nie odpowiedział. Posiedzieli jeszcze jakiś czas z Lucjuszem i Severusem przy
magicznie powiększonym stole i pili drinki. Dzisiaj mogli sobie na to pozwolić.
Rozmawiali o perspektywach lokalu i możliwościach przebudowy, w razie
przyszłego remontu.
Koło godziny piątej
nad ranem lokal zaczął pustoszeć, a blondynka wyszła z pokoju Rona.
- Panie Potter -
zwróciła się do niego, kiedy podeszła do stołu.
- Tak Kassandro?
- Pański kolega śpi.
- Dobrze, dziękuję.
A, czy mogłabyś tego pana wziąć do jednego z pokoi? - zapytał i wskazał na
Severusa, który spoglądał na nimfę.
- Oczywiście -
uśmiechnęła się drapieżnie i pociągnęła za sobą zadowolonego Snape’a.
- Coś mu się chyba
należy, jeżeli ma takiego syna, no nie? - mruknął, kiedy wszystkie oczy
zwróciły się na niego.
- W sumie tak -
odparł Lucjusz, który był niezadowolony, że jego przyjaciel coś dostał a on
nie.
- Nie przejmuj się
Lucjuszu - pocieszyła go Hermiona siedząca obok niego. - Myślę, że ty
dostaniesz następnym razem - powiedziała i popatrzyła znacząco w stronę
Dracona, który na szczęście zajęty był Harrym.
- No tak… -
uśmiechnął się Lucjusz.
- Myślę, że…
- …trzeba by było…
- …zobaczyć co u
Roniaczka.
- Mhmm - westchnął
Harry i wstał od stołu. Poszli do pokoju opatrzonego liczbą trzynaście.
- Ciekawe, czy miał
pecha - zaśmiał się Draco.
- Pewnie tak -
skwitowała Hermiona i otworzyła drzwi.
Ron leżał na łóżku w
samych bokserkach. Ręce miał związane nad głową i przyczepione do łóżka. Rzeczy
walały się po całej powierzchni pomieszczenia. Najprawdopodobniej nie będą
nadawały się do ponownego założenia.
Nad ich głowami
błysnął flesz. To Fred trzymał w rękach aparat i bawił się w fotoreportera.
- No co. Będzie do
albumu.
- Tak, tak, jeżeli
albumem nazywasz całą szkołę - mruknął Harry, ale uśmiechnął się do siebie.
- Trzeba by było go
zabrać - opanowała się Hermiona.
- No - zgodziła się
większość osób.
- Zostawcie to mnie - usłyszeli głos Dracona
zobaczyli jego uśmiech nie wróżący nic dobrego.