czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 11.

No i jest!
Dwa tygodnie minęły, więc wstawiam.
Całkowicie zapomniałam o blogu, ale na szczęście napisałam go wcześniej i nie będziecie musieli czekać ;p Poza tym, ostatnio mnie w ogóle w domu nie było... Ale wakacje. Następny pojawi się w drugim tygodniu września, tak myślę...
No, ale już nie marudzę ;)
Miłego czytania!
__________________________________________________
Rozdział 11. "Ron"
Draco dotarł do końca strony i zabrakło mu siły do przewrócenia kartki. Odchylił się na krześle i popatrzył na łóżko. Otworzył ze zdziwienia oczy i uznał, że lewitująca poduszka, to nie jest normalny widok. Powoli wstał i podszedł do łóżka. W ostatniej chwili złapał lecącą w jego stronę poduszkę. Złapał ją za koniec i uderzył w powietrze. Nie napotkała oporu. Draco za to został popchnięty i poleciał na łóżko. Momentalnie się odwrócił i zobaczył nad sobą twarz Harry’ego.
- Hej - powiedział i uśmiechnął się do zaskoczonego blondyna.
- Hej - odparł i także się uśmiechnął. - Czy mi się tylko wydaje, czy my byliśmy umówieni na jutro…
- Byliśmy… Ale nie mogłem wytrzymać i przyszedłem. Chociaż jeżeli nie chcesz, to mogę sobie pójść - powiedział Harry i odsunął się od Dracona.
- Nie. Ja też nie mogłem spokojnie myśleć. Nawet nie potrafiłem się skupić na zadaniu z Czarnej Magii.
- O czym piszesz? - zapytał od niechcenia brunet.
- O Klątwie Dusz…
- Wybrałem ten sam temat, ale napisałem referat dwa tygodnie temu, więc mam z nim spokój. Ja za to pisałem z eliksirów i pięć razy musiałem brać nowy pergamin, bo kleks sam pchał się na papier.
- Uuu… A ty o czym piszesz?
- O Dokenie.
- Jest wspomniana w podręczniku do Czarnej Magii w rozdziale o Klątwie Dusz. Możesz to wykorzystać.
- Faktycznie. Nie skojarzyłem. Dzięki za podpowiedź - uśmiechnął się i pocałował blondyna.
- Mógłbyś zawsze mi tak dziękować…
- Nie mogę cię za bardzo rozpuścić. A teraz zbieraj się, wychodzimy.
- Gdzie?
- Musisz nauczyć się animagii…
- Trudne to? - zapytał kiedy byli już na korytarzu przed Pokojem Życzeń.
- Tak. U ciebie będzie o tyle łatwiej, że wiesz czym jest twoja dusza.
- Aha. Ile zajęło ci nauczenie się zmiany?
- Jakieś dwa miesiące. Z pomocą Hermiony, Severusa i oczywiście zaklęcia.
- No tak - mruknął Draco.
Weszli do pomieszczenia i ich oczom ukazał się pokój wyłożony materacami.
- Po co ich tyle? - zapytał Malfoy.
- Jakbyś chciał mdleć - uśmiechnął się Harry i poszedł na środek sali. - Dobra, zaczynamy. Chodź do mnie bliżej i zdejmij koszulkę. Pozwolę ci zostać w samych spodniach - powiedział łaskawie i stanął za blondynem. - Rozluźnij się. Pomyśl o swoim zwierzęciu. Wyobraź sobie jak wygląda, jest duże czy małe, jakie ma futro, jaki kolor, czy jest miękkie, puszyste, przyjemne… Dotknij go. Pogłaszcz po pysku, przejedź ręką przez grzbiet. Wczuj się w niego, usłysz jego tętno, oddech, spójrz mu w oczy… Zgraj się z nim. Złącz się. Jakbyś był tym tygrysem… - Harry mówił cicho, ale stanowczo. Jego głos płyną i docierał w każde zakamarki umysłu i ciała.
Nagle Draco stracił przytomność i upadł na podłogę, na szczęście, wyłożoną materacami. Potter klęknął koło niego i położył sobie jego głowę na swoich nogach. Głaskał go po głowie czekając, aż blondyn odzyska przytomność.
Po około pięciu minutach Malfoy otworzył oczy i popatrzył na niego nieprzytomnie. Poruszył się lekko i skrzywił.
- Niewygodnie tutaj - mruknął, a Harry uśmiechnął się.
- No co ty nie powiesz...
- No.
- Jak się czujesz? - zapytał brunet.
- Źle. Kręci mi się w głowie… Zanim zemdlałem, to miałem wrażenie, że się zmieniam.
- Nic nie zauważyłem. Stałeś sobie przede mną, a chwilę potem leżałeś na ziemi. Nie zmieniłeś się. Najwidoczniej rdzeń się powoli przyzwyczaja.
Powtórzyli to jeszcze kilkanaście razy z różnym skutkiem. Kilka razy Draco zemdlał, dwa razy wyrósł mu ogon na chwilę, ale zaraz zniknął.
Koło godziny dziewiątej Harry zawołał Zgredka i poprosił, żeby przyniósł im coś do jedzenia. Skrzat z ochotą się zgodził i po chwili wrócił z tacą kanapek i dzbanem soku dyniowego. Po zjedzeniu kolacji Gryfon wysłał telepatyczną wiadomość do Hermiony, że siedzi w Pokoju Życzeń i jeżeli chce to może przyjść. Natychmiast otrzymał odpowiedź, że już idzie.
- Hermi zaraz tu będzie - oznajmił Draconowi, który aktualnie leżał oparty o jego klatkę piersiową, a Gryfon opierał się o ścianę z papierosem w ręce.
- Tylko ona? - Odwrócił głowę blondyn.
- Znając życie nie - odparł uśmiechnięty Harry.
Kilka chwil później do pomieszczenia wpadła wkurzona Hermiona. Włosy były w idealnym nieładzie, którego nie powstydziłby się nawet Gryfon, sukienka założona była na lewą stronę, ale wcale na tym nie traciła, buty niosła w ręce, za to makijaż był zrobiony idealnie w każdym calu.
- Harry Potterze! Oficjalnie obiecuję, że teraz zabiję cię… tym butem - wskazała na trampka, którego trzymała w lewej ręce.
- O nie! - przestraszył się Złoty Chłopiec i próbował się ochronić Draconem. Ten ze zbolałą miną podniósł ręce do góry i krzyczał.
- Nie po twarzy, nie po twarzy, byle nie w twarz - powtarzał zawzięcie, a ponad rękami widział zbliżającą się powoli do niech Hermionę. - To ja się zwijam - odwrócił się do Harry’ego i pocałował go na pożegnanie. - Zrobię ci taki pogrzeb, którego na pewno nie zapomnisz. Trumna czarna z… czaszkami… Tak, idealny pomysł - mówił oddalając się od zagrożenia. Kiedy był w bezpiecznej, bezhermionowej strefie kontynuował. - Jeszcze w środku wyłożę ją różowym pluszem, żeby było ci miękko, dobrze? Żebyś do niej pasował, ubiorę cię w odblaskowy, żółty garnitur…
Harry wyglądał jakby się dusił Hermiona stanęła na chwilę i popatrzyła się na przyjaciela. Powoli się uspokajał, więc Granger znowu zaczęła iść w jego stronę z zamiarem zabójstwa.
- Hermi, a kto ci będzie pomagał z motorem jak się zepsuje? Kto będzie odganiał od ciebie natrętów? Kto ci załatwi najlepszych chłopaków w klubie? No nie powiesz chyba, że ten wczoraj był zły - uśmiechnął się triumfalnie na widok rumieńców wypływających na twarz Hermiony.
- No powiedzmy… - zlitowała się nad brunetem. Ten odprężył się i wyprostował. - Ale jeżeli jeszcze raz uciekniesz mi z pokoju bez zrobionych zadań… To pożałujesz.
- Zapamiętam! - zasalutował i przywołał do siebie Dracona. Ten z niepewną miną przeszedł obok Hermiony i dostał od niej w pośladek.
- Au! - krzyknął. - Harry, ona mnie bije - poskarżył się na Gryfonkę. Ta zrobiła minę niewiniątka i udawała, że nie wie o co chodzi.
- Co? Ja? Nie… - potrząsnęła głową i wyciągnęła paczkę papierosów. - Ktoś chętny?
- A właściwie dlaczego jesteś sama? - zapytał Harry kiedy siedzieli we trójkę pod ścianą, a Hermiona spięła włosy poprawiła sukienkę i założyła buty.
- Reszta też chciała iść, nawet Ron, ale kiedy zobaczyli mnie pędzącą przez Pokój Wspólny w rozwianych włosach, sukience ubranej w pośpiechu i w dodatku bez butów przestraszyli się, że postradałam zmysły. Dopiero Ginny uspokoiła ich, że mam makijaż, więc nie może być tak źle. Chociaż wydaje mi się, że zaraz przyjdą, żeby posprzątać to, co z ciebie zostało.
- No to się lekko rozczarują - podsumował Malfoy i przytulił się do chłopaka.
- A Ron też przyjdzie? - spytał Harry niepewnie.
- Raczej tak. Jeżeli w końcu może, to nie przegapi takiej okazji.
- Ale ostatnio podobno coś krzyczał o szumowinach - przypomniał Harry.
- On nie jest w naszej grupie, prawda? - zapytał Draco w tym samym momencie.
- Nie, nie jest. Na szczęście. Tak, krzyczał, ale najwidoczniej zapomniał. W dodatku nie może cię dotknąć, chociaż może cię obrazić słownie.
- Nie martwi mnie to. Bardziej właśnie bałem się tego, że się na mnie rzuci - mruknął Ślizgon.
- O to się nie musisz martwić.
W czasie kiedy czekali na resztę wypili na trójkę jedną Ognistą. Trochę się rozluźnili i rozmawiali o wszystkim. Chwilę przed tym jak do pokoju weszła reszta, Harry wstał i pociągnął na nogi Hermionę i Dracona.
- Witam panie - przywitał się z Ginny i Luną całując je w policzek i przytulając. - Witam panów. - Z męską częścią przybyłego grona uścisnął sobie ręce. Widział kątem oka, jak Hermiona wita się z wszystkimi całusem w policzek, a z Ronem podała sobie ręce. Draco powoli witał się z Nevillem, Georgem, Luną, Ginny, Fredem, Seamusem, Deanem i… Wystawił rękę do Rona z wymuszonym uśmiechem na ustach.
- Co ty tu robisz, Malfoy? - warknął Wesley i stanął naprzeciwko blondyna w wojowniczej pozie.
- Aktualnie? Stoję i się na ciebie patrzę, a co? - odparł zaczepnie Draco.
- Nie waż się do mnie odzywać! - krzyknął Ron robiąc się czerwonym na twarzy.
- To po co się pytasz?
- Draco, Ron - wtrącił się Harry i stanął pomiędzy nimi.
- Co, Dra… Harry! Przecież to Śmierciożerca! Syn Śmierciożercy… Wredna fretka… Dlaczego… Jak… - dyszał Ron.
- Normalnie, ja…
- Ja wiem, że to jest kolejny podstęp Ślizgonów. Oni to wszystko ukartowali i chcą cię zaciągnąć do Sami-Wiecie-Kogo! - darł się bez przerwy Wesley. Hermiona, podobnie jak Ginny i Luna zasłoniły sobie uszy dłońmi i poszły na drugi koniec pokoju. Chłopacy zostali, żeby popatrzeć, czy za chwilę się nie pobiją. Wiedzieli, że Malfoy z tego wyrósł, ale nadzieja zawsze była.
- Ron! - wydarł się Harry uciszając na chwilkę rudzielca. - On nic…
- Pewnie cię zaczarował, albo podał jakiś eliksir! To musiało być coś takiego! Przecież ty nigdy… - Twarz Rona w tej chwili przybrała bardziej czerwony kolor, niż ktokolwiek podejrzewałby za możliwe.
- Tak Ron. Jesteśmy razem, bo się K-O-C-H-A-M-Y - powiedział wręcz drukowanymi literami Harry. - Nikt mnie nie zaczarował, ani nie podał eliksiru. Prędzej ja bym kogoś zaczarował - uśmiechnął się i mrugnął do Dracona. Ten odwzajemnił uśmiech i także puścił mu oczko.
Blondyn odwrócił się, kiedy za swoimi plecami usłyszał jęk zawodu.
- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Mieliśmy nadzieję, że się pobijecie - westchnął Fred.
- Zaczęliśmy robić zakłady - dodał George.
- Oczywiście ja jestem faworytem - zaśmiał się Draco, odwrócił się i klepnął chłopaków po plecach.
- Fred, George? - spytał zdezorientowany Ron.
- Wybacz Roniaczku. Jest lepszy od ciebie - zabrzmiało to dość dwuznacznie i kiedy bliźniacy zorientowali się, że ich brat im się przypatruje z niedowierzaniem, postanowili pocałować Dracona w policzki.
- Och, nie trzeba było - powiedział stojąc tyłem do rudzielca i nie zdając sobie sprawy z tego, po co bliźniacy to zrobili.
- Trzeba, trzeba. Za to w nocy…
- …byłeś boski - wyszeptał George na tyle głośno, żeby Ron także usłyszał. Chwilę później wisiał na plecach Dracona i okładał go pięściami.
- Auu - wrzeszczał Draco próbując uwolnić się od rozszalałego Gryfona. W końcu wylądował na ziemi. Szybko przetoczył się na plecy i z satysfakcją stwierdził, że jest sam. Szybko zaatakował przeciwnika i usiadł na nim.
- I co. Teraz też będziesz taki odważny? - zapytał i uderzył go w nos. Ron zajęczał, ale próbował trafić na oślep. Krew ze złamanego nosa brudziła podłogę i ubranie. - Uuu… Słaby cel… - syknął z zadowoleniem Malfoy i uderzył znowu. Chciał uderzyć trzeci, ale dopiero teraz dotarły do niego krzyki Harry’ego. Po chwili został ściągnięty z Wesley’a i przytrzymany przy ziemi. Nie stawiał oporu i uścisk na jego ramionach zelżał, ale nie na tyle, żeby mógł się wyrwać. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą wściekłego Pottera.
- Kotku, wyglądasz o wiele przystojniej niż zwykle - wymruczał, ale przyniosło to efekt odwrotny do zamierzonego. Z powrotem brunet przycisnął Dracona do podłogi i dodatkowo zacisnął palce na jego ramionach.
Będą ślady - przeleciało mu przez myśl, ale jakoś się tym za bardzo nie przejął. Bardziej skupił uwagę na brunecie, który wydawał się uspokajać.
- Dlaczego? - Jedno słowo wypowiedziane przez Gryfona ukazywało jak bardzo czuł się w tej chwili bezradny.
- To on zaczął - bronił się Draco zupełnie jak pięcioletnie dziecko.
- Ale dlaczego? Wydawało mi się, że jesteś mądrzejszy.
- Jestem, ale obrażał mojego ojca, po części twojego i Slytherin, a jako Prefekt mam prawo bronić honoru domu. Nie zapominajmy, że urażona duma u Ślizgonów to za dużo.
- Faktycznie, zapomniałem - westchnął Harry i odsunął się od Dracona. Ten usiadł i rozmasował miejsca, w których jeszcze przed chwilą ściskał go Gryfon.
- Co mu? - zapytał od niechcenia.
- Złamany nos. Nic poważnego. Hermiona już go poskładała i wyczyściła.
- Draco! Wygrałem! - usłyszał krzyk jednego z bliźniaków i w zasięgu wzroku pojawiły się dwie takie same twarze z burzą rudych włosów.
- Cieszę, się. Poza tym, musieliście go tak podpuszczać? O mało mi głowy nie odrąbał, a ten - wskazał głową na bruneta - zabił mnie samym wzrokiem.
- Wiesz, czasem trzeba się przysłużyć wyższym celom.
- Takim jak spranie waszego brata? - wtrącił się Harry z lekkim uśmiechem na ustach.
- Na przykład.
- Jeżeli ty jedyny wygrałeś - zwrócił się do Freda - to znaczy, że reszta głosowała na Roniaczka. Możecie mi wytłumaczyć, dlaczego nie wierzyliście w moje zwycięstwo? - zapytał Draco udając, że chlipie.
- To proste. Nigdy nie widzieliśmy jak się bijesz, a u Rona jest to normalne. Poza tym jest dość dobry - skomentował Seamus.
- No tak. Wybaczam wam - uśmiechnął się Ślizgon i wstał.
- Dziękujemy łaskawco - pozostali też się podnieśli i ukłonili przed Draconem.
- Dobra ludzie - powiedział Harry uciszając wszelkie rozmowy. - Za jakąś minutę aktywuje się świstoklik. Zapraszam wszystkich. Każdy się zmieści.
Wyciągnął rękę w której trzymał swoją kurtkę. Była dostatecznie duża, żeby jedenaście osób znalazło skrawek, za który mogliby złapać. Harry wypowiedział hasło i czekali. Po kilku sekundach poczuli szarpnięcie w okolicy pępka, a świat zawirował i zwinął się.
***
Wylądowali dwie przecznice od klubu.
- Nie rozłaźcie się, bo policja lubi się czepiać! - krzyknął Potter i ruszył przed siebie. Po jego prawej stronie momentalnie zjawił się Draco, a po lewej Hermiona. Po dziesięciu minutach dotarli przed drzwi klubu. Harry otworzył drzwi i przepuścił kobiety i Dracona i wszedł do środka. Przywitał się z ochroniarzem i poszedł w stronę recepcji.
- Dobry Wieczór, Margaret. Czy są już wyrobione karty dla Severusa Snape’a i Lucjusza Malfoy’a?
- Oczywiście, ale panowie są w środku i czekają na pana.
- Miło wiedzieć - mruknął do siebie, a na głos powiedział - Dziękuję bardzo Margaret. A i jeszcze jedno. Mogłabyś mi podać karty, które leżą tam na szafce?
- Proszę - powiedziała podając mu wskazane wcześniej karty.
- Dziękuję - uśmiechnął się do niej i wrócił do grupy. - Proszę, o to wasze karty wstępu. Możecie przychodzić tutaj kiedy chcecie. - Rozdał wszystkie i skierował się do wejścia. - Severus i Lucjusz tutaj są - poinformował szeptem Dracona i Hermionę. Oboje zrozumieli, że jest tutaj także niewtajemniczony Ron. - Zachowujcie się względem Snape’a jak do profesora, a do Lucjusza na per pan - z tym ostatnim zwrócił się do Hermiony.
- Oczywiście - potwierdzili i odsunęli się od niego, żeby poinformować resztę.
Dotarli w tym czasie na balkon i Harry zobaczył jaką sławą cieszy się dopiero co otwarty klub.
***
- Jeny, Harry, to jest coś! - powiedział zafascynowany Ron.
- No. Pracowałem na to przez cały rok. Coś mi się od życia należy… Zaszalejmy! - krzyknął i zszedł na dół do baru. Kiedy wszyscy zajęli się zamawianiem drinków, poinformował Dracona, że idzie na dół. Ten kiwną ręką i odwrócił się do baru, żeby powiedzieć to Hermionie.
Harry tym czasem schodził po schodach do zatłoczonego klubu ze striptizem. Na każdym podwyższeniu tańczyła tancerka, nimfa albo wila. Pieniądze, które klienci wciskali jej za majtki od razu znikały i pojawiały się w skarbcu podzielonym na każdą dziewczynę. To co zarobi z napiwków jest jej. Harry skierował się w stronę dwóch mężczyzn siedzących w końcu sali. Przy ich stoliku kręciła się Keyna.
- Jak leci? - zapytał się nimfy, kiedy przepchał się przez zatłoczoną salę.
- Dobrze Harry. Klienci są bardzo hojni - odwróciła się i puściła oczko do Lucjusza.
- Witaj ojcze - Harry zwrócił się do Severusa. - Witam Lucjuszu - kiwną głową drugiemu mężczyźnie.
- Odebraliśmy karty - powiedział Snape.
- Wiem. Zdążyłem się dowiedzieć - burknął i opadł obok ojca.
- Co ty taki nie w sosie. Jakbym ja widział, że moja knajpa tak dobrze prosperuje, to skakał bym z radości - uśmiechnął się Lucjusz.
- Ale jakbyś miał na głowie Dracona i Rona razem, plus niezapowiedzianych gości to też nie byłbyś tryskający optymizmem. Zaraz tu przyjdą, więc nie zdziwcie się, jak będziemy bardzo oficjalni - poinformował ich Harry i wstał, kiedy dostał telepatyczny sygnał od Hermi, że schodzą po schodach. Podniósł rękę, żeby mogli go zobaczyć i zwrócił się do Lucjusza.
- Nawet o tym nie śnij - mruknął ostrzegawczo widząc uśmiech na twarzy mężczyzny.
- Ale przecież ja nic nie robię. - Lucjusz udawał niewiniątko.
- Ale chcesz.
- Gdzie? Ja… Severusie, wytłumacz swojemu synowi, że ja nigdy…
- Nie pogrążaj się - przerwał mu Snape i wypił do końca swojego drinka. - Harry machnij na kelnerkę, żeby tu przyszła.
Potter zawołał Keynę i poprosił, żeby przyniosła wodę z lodem razy dwa i dużą Ognistą. Kiwnęła głową i poszła do baru. W tym czasie grupa z Hermioną na czele przedostała się do Gryfona.
- Dzień Dobry - przywitała się z mężczyznami jak na dobrze wychowaną dziewczynę przystało. Uśmiechnęła się do mężczyzn pocieszająco i odsunęła się na bok robiąc miejsce reszcie grupy. Draco podszedł jako drugi i uśmiechnął się promiennie.
- Ojcze - powiedział i ukłonił się lekko. - Profesorze - także skłonił głowę i odsunął się do Hermiony i Harry’ego. Następne przywitały się Luna i Ginny, potem podszedł Neville, Seamus i Dean, którzy nadal nie czuli się, w przeciwieństwie do dziewczyn, zbyt swobodnie w obecności mężczyzn. Na samym końcu szli bliźniacy, którzy ciągnęli za sobą śliniącego się Rona.
- Roniaczek trochę za bardzo… - zaczął George.
- …zapatrzył się na pewną panią… - dokończył Fred.
- Musieliśmy go siłą odciągać - mówili z uśmiechem bliźniacy. - Dzień Dobry - dodali, kiedy zobaczyli profesora i Lucjusza siedzących przy stole.
- Dobry, dobry - mruknął Severus patrząc znacząco na Rona. Ten zaczynał odzyskiwać panowanie nad sobą i stanął o własnych siłach. Popatrzył się dookoła i zobaczył Mistrza Eliksirów i starego Malfoy’a.
- Harry, co tu robi Snape?
- Profesor Snape - syknął nietoperz.
- Nie denerwuj się Severusie. Widzisz w jakim stanie był pan Wesley chwilę temu. Może jeszcze nie wszystko wróciło na swoje miejsce…
- Obawiam się, że tego w ogóle tam nigdy nie było - mruknął Snape do Lucjusza i wybuchli śmiechem. Banda próbowała się nie roześmiać, co było niezwykle trudne zważając na to, jaki kolor przybrała twarz rudzielca.
- Śmierciożercy, mordercy! - zaczął krzyczeć Ron.
- Draco, mógłbyś mi wytłumaczyć, dlaczego on jeszcze żyje? - zwrócił się Senior do Juniora.
- Owszem ojcze. Żyje, ponieważ w Hogwarcie nie pozwalają zabić z tak błahego powodu, a po drugie jest to przyjaciel mojego chłopaka.
- Och. Może mógłby zrobić choć raz wyjątek?
- Porozmawiaj z nim… - zaproponował Draco, ale wtrącił się Severus.
- Ja z nim pogadam. To nie dorzeczne, że mój syn zadaje się z takimi ludźmi…
- Ekhem - chrząknął Harry.
- Siedź cicho. On i tak krzyczy, więc nas nie słucha - uciszył go Lucjusz i powrócił do cichej rozmowy ze Snape’em.
- Myślisz, że przydałoby się go uciszyć? - zapytał się Harry Dracona.
- Tak. Wydaje mi się, że już wszyscy na niego spojrzeli, wystarczająco zwrócił na siebie uwagę. Na dziś wystarczy - odpowiedział Draco i krótkie Silencio zakończyło sprawę. Zaklęcie krępujące pomogło im powstrzymać szamotanie się rudzielca, a lewitujące pozwoliło znieść go do jednego z pokoi.
- Fred, która dziewczyna tak bardzo mu się spodobała? - zapytał z chytrym uśmieszkiem brunet.
- Ta pierwsza. Blond włosy i różowy kostium.
- Dzięki - odparł i skierował się do baru. Po krótkiej rozmowie z Keyną wrócił do swojego towarzystwa. Wszyscy patrzyli na niego i czekali co powie.
- No co? Załatwiłem mu towarzystwo na całą noc. Ta dziewczyna to jedna z nimf, które tu pracują. Stu procentowa nimfa. Keyna właśnie zastępuje ją inną tancerką. Zaraz zaprowadzi ją do Rona.
- Ale przecież nimfy… - przeraziła się Hermiona.
- Nie bój się moja droga. Ona mu nic nie zrobi. Może co najwyżej lekko pogryzie, ale go nie zje, ani nie zaczaruje. Każda z tych dziewczyn podpisała magiczny kontrakt, którego złamanie grozi śmiercią. W jednym z punktów zawarte było, że nie mogą zjadać, ani zabić naumyślnie klienta. W obronie własnej mogą go ogłuszyć, ale nic więcej.
- Sprytne - skomentował Draco.
- Wiem.
- Ale skromny - wtrącił się Lucjusz.
- Uczyłem się od twojego syna. On opanował tę sztukę do perfekcji.
- Szkoda, że tylko tego… - mruknął Draco, za co dostał w głowę.  - Ej, co ja takiego zrobiłem?!
Harry profilaktycznie nie odpowiedział. Posiedzieli jeszcze jakiś czas z Lucjuszem i Severusem przy magicznie powiększonym stole i pili drinki. Dzisiaj mogli sobie na to pozwolić. Rozmawiali o perspektywach lokalu i możliwościach przebudowy, w razie przyszłego remontu.
Koło godziny piątej nad ranem lokal zaczął pustoszeć, a blondynka wyszła z pokoju Rona.
- Panie Potter - zwróciła się do niego, kiedy podeszła do stołu.
- Tak Kassandro?
- Pański kolega śpi.
- Dobrze, dziękuję. A, czy mogłabyś tego pana wziąć do jednego z pokoi? - zapytał i wskazał na Severusa, który spoglądał na nimfę.
- Oczywiście - uśmiechnęła się drapieżnie i pociągnęła za sobą zadowolonego Snape’a.
- Coś mu się chyba należy, jeżeli ma takiego syna, no nie? - mruknął, kiedy wszystkie oczy zwróciły się na niego.
- W sumie tak - odparł Lucjusz, który był niezadowolony, że jego przyjaciel coś dostał a on nie.
- Nie przejmuj się Lucjuszu - pocieszyła go Hermiona siedząca obok niego. - Myślę, że ty dostaniesz następnym razem - powiedziała i popatrzyła znacząco w stronę Dracona, który na szczęście zajęty był Harrym.
- No tak… - uśmiechnął się Lucjusz.
- Myślę, że…
- …trzeba by było…
- …zobaczyć co u Roniaczka.
- Mhmm - westchnął Harry i wstał od stołu. Poszli do pokoju opatrzonego liczbą trzynaście.
- Ciekawe, czy miał pecha - zaśmiał się Draco.
- Pewnie tak - skwitowała Hermiona i otworzyła drzwi.
Ron leżał na łóżku w samych bokserkach. Ręce miał związane nad głową i przyczepione do łóżka. Rzeczy walały się po całej powierzchni pomieszczenia. Najprawdopodobniej nie będą nadawały się do ponownego założenia.
Nad ich głowami błysnął flesz. To Fred trzymał w rękach aparat i bawił się w fotoreportera.
- No co. Będzie do albumu.
- Tak, tak, jeżeli albumem nazywasz całą szkołę - mruknął Harry, ale uśmiechnął się do siebie.
- Trzeba by było go zabrać - opanowała się Hermiona.
- No - zgodziła się większość osób.
- Zostawcie to mnie - usłyszeli głos Dracona zobaczyli jego uśmiech nie wróżący nic dobrego.

3 komentarze:

  1. Na bloga natknęłam się dużo wcześniej, ale niestety dopiero wczoraj miałam czas przeczytać. Jak zaczęłam czytać tak skończyć nie mogłam, jak zaczęłam o zerowej tak skończyłam o 4 nad ranem. Nie mogłam się oderwać od lektury (jedynie sytuacje wyjątkowe zmusiły mnie do tego). Bardzo ciekawa fabuła, a pokazanie Gryfonów jako gangu. Po prostu Genialne! Bardziej można było się po Ślizgonach tego spodziewać, a tu proszę można by rzec, że nastała zamiana ról i to nie tylko pod względem zachowania obu tych domów, ale samego Draco i Harry'ego. Muszę przyznać, że to miła odmiana. Pokazałaś, że jak Gryfon chce, to Gryfon potrafi xd (choc osobiście wole Slytherin). Jeszcze raz napisze Genialny blog, z przyjemnością będę go odwiedzać.
    Życzę weny i czasu :3 // Narieen

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    hhaah z wkurzoną Hermioną się nie zadziera Ron mnie wkurzył, ciekawe na jaki pomysł wpadł Draco...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    no dobra... wspaniały rozdział zacznijmy od tego, o tak z Hermioną się nie zadziera, a Ron oç bardzo mnie wkurzył, zrobiła bym mu coś najchętniej... na jaki pomysł wpadł Draco?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń