środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 10.

Heyo ;)
Co tam u was? Jak wam mijają wakacje?
Mi całkiem dobrze. 
Napisałam dla was rozdział. Cieszycie się?
Miłego czytania!
_________________________________________________________________________________________
Rozdział 10. "Kłopoty w raju"
Granger bez ostrzeżenia uderzyła go w tył głowy.
- Auu - syknął z bólu.
- Należało ci się. A teraz idź i go ładnie przeproś - powiedziała i Draco chciał oponować, ale kiedy zobaczył błysk w jej oku wiedział, że nie powinien ryzykować swoim życiem.
Podniósł się z podłogi i podszedł do Harry’ego nadal będąc jedynie w bokserkach i koszuli.
- Harry - mruknął podchodząc do niego. - Przepraszam - wyszeptał i przygryzł jego ucho.
Brunet jednak nie zareagował i nadal pił Ognistą.
- No Harry - spróbował ponownie blondyn. - Przepraszam.
Polizał go po szyi zostawiając mokry ślad od ucha aż po kołnierz marynarki.
- Proszę, wybacz mi, bo Hermiona mnie zabije - jęknął z desperacji.
Gryfon nadal sączył drinka nie przejmując się Ślizgonem.
- Nie - odpowiedział kiedy odstawił szklankę na barze tylko po to, żeby znowu ją napełnić. - Mój instynkt mylił się. Nie pasujesz do mnie - powiedział zmęczonym głosem i wypił zawartość szklanki na raz.
Napełnił ją ponownie odstawiając z frustracją pustą butelkę na blat. Po chwili zastanowienia chwycił ją i rzucił o ścianę. Tam rozprysła się na tysiące kawałków, a Hermiona momentalnie pojawiła się przy przyjacielu i spojrzała ze złością na Dracona, jakby oskarżała go o całe zło świata.
- Harry? - zapytała z troską spoglądając na bruneta.
Gryfon siedział z nieobecnym wzrokiem wpatrując się w resztkę alkoholu, z rozbitej butelki, spływającą po ścianie.
- Jesteś tylko Ślizgonem, którego nie obchodzą inni. Nawet ja, a myślałem, że jest inaczej. Że w końcu znalazłem kogoś kto mnie wesprze, kto będzie mnie kochał, a ja jego pokocham, ale jak zwykle się myliłem. Nie Hermiona… - powiedział kiedy zobaczył, że przyjaciółka chce się odezwać. - Ja doceniam to, że mam was. Jesteście moimi przyjaciółmi i bardzo wam za to dziękuję, ale mi chodziło o kogoś takiego, kto będzie moim chłopakiem, potem narzeczonym, a następnie mężem. Z kim będę mógł mieszkać, kłócić się i godzić, u którego w spojrzeniu będę widział wsparcie i chęć ofiarowania pomocy. Bezgraniczne zaufanie. Śledziłem cię Malfoy od piątej klasy. Nawet nie zdawałeś sobie sprawy ile razy uratowałem ci tyłek, kiedy chodziłeś sobie korytarzami w nocy, albo urządzałeś eskapady do Zakazanego Lasu. Wiem o tobie więcej, niż ty sam. Wiem, że czasem w nocy śnią ci się koszmary, a czasem mamroczesz imię swojej matki. Wiem, że cenisz sobie Ślizgonów, ale zawsze zazdrościłeś mi przyjaciół. Wiem, że jesteś bardzo zapatrzony w siebie. Wiem, że twoje ulubione miejsca to jezioro i Wieża Astronomiczna nocą. Wiem, że masz Mroczny Znak na lewym przedramieniu. Wiem, że przypatrywałeś mi się. Wiem wiele rzeczy. Zdaję sobie sprawę, że na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Severus mnie nienawidzi… Ale tak jest tylko na lekcjach. O tym, że jest moim ojcem dowiedziałem się w dwa lata temu na początku wakacji. Spędziłem u niego dwa miesiące szkoląc się i ucząc ciekawych dziedzin magii takich jak telepatia, teleportacja, animagia, eliksiry, magia niewerbalna, bezróżdżkowa... Zaprosiłem Hermionę do Snape Manor na drugą połowę wakacji i jej pierwszej to powiedziałem, bo wiedziałem, że mogę jej zaufać. Postanowiła dać drugą szansę znienawidzonemu nauczycielowi i opłaciło się to. Dziś umiemy legilimencję, oklumencję i telepatycznie porozumiewamy się na znaczne odległości. Razem uczyliśmy się odkrywać nasze zwierzęce ja i zrobiliśmy sobie tatuaż. Snape nam w tym pomógł mówiąc, że to doskonały pomysł. Ronowi nadal nie zdradziłem kim dla mnie jest Mistrz Eliksirów. Wiem jakby zareagował. Reszcie bandy powiedziałem na początku tego roku szkolnego. Byli nieźle zdziwieni - usłyszał pomruk zgody, podniósł wzrok i zobaczył, że wszyscy stoją dookoła niego i Dracona. Wstał i usiadł w kole zapraszając resztę, żeby usiedli, po czym kontynuował. - Jesteś jedynym, który dowiedział się po tak krótkim okresie znajomości ze mną. Zwykle nie dopuszczam do siebie nikogo aż tak blisko, jak wpuściłem ciebie. Myślałem… Sądziłem… Kurcze. Ja wiedziałem, że mogę ci zaufać, bo bardzo chciałem to zrobić. Jednak myliłem się. Teraz żałuję - przerwał na chwilę jakby się zastanawiając, co teraz powiedzieć i czy w ogóle kontynuować. Odezwał się po dłuższej chwili, a jego głos był wyprany ze wszelkich emocji. Draco widział na twarzach jego przyjaciół, że słyszą tę historię nie po raz pierwszy, ale za każdym razem robi na nich wrażenie, i że lubią go słuchać. - Wracając do historii… w czasie tamtych wakacji poznałem twojego ojca. Przybył raz do rezydencji, kiedy akurat miałem trening z moim ojcem i się trochę z nim pożarłem. Stare sprawy. Jednak w tamtym dniu zaintrygował mnie. Zaprosiłem go po kilku dniach na rozmowę. Wyjaśniliśmy sobie wszystko dowiedziałem się, że inwestuje w lokale, magiczne kluby i pomaga w zdobyciu uprawnień i pozwoleń. Już w tedy planowałem coś takiego, a twój ojciec mi to umożliwił. Podpisaliśmy kontrakt i zaczęliśmy prace. W tamtym czasie powstało większość planów, a my pracowaliśmy całymi dniami. Mój ojciec się wściekał, ale kiedy wyjaśniłem mu, o co chodzi, z ochotą przystał na tą propozycję. On także wykupił akcje powstającej firmy i tym samym umocnił ją na rynku. Pomagał nam, aż w końcu musiałem wyłożyć pieniądze na zakup lokalu. Niestety nie miałem jeszcze wtedy dostępu do całego swojego konta po rodzicach i pożyczył mi je. Oddałem mu zaraz jak miałem z czego. Taka była nasza umowa. W czasie prac z Lucjuszem dużo mi opowiadał o tobie i jakoś tak obudził we mnie ciekawość i głód wiedzy na temat twojej osoby. Z czasem nauczyłem się zadawać mu pytania w taki sposób, żeby nie zorientował się, że wręcz wyciągam z niego tę wiedzę. A wiesz pewnie, że nie jest to łatwe. Wiele razy pytał się mnie, czy może cię wziąć ze sobą, ale za każdym razem uprzejmie odmawiałem. W końcu powiedziałem mu jak wygląda sprawa pomiędzy nami, ale nie wydawał się zdziwiony. Domyśliłem się, że musiałeś o tym wspomnieć. Zastanawiało mnie tylko w jakim celu… Po tamtej rozmowie Lucjusz ani razu nie zaproponował przyprowadzenia cię, ale jakby posmutniał lekko. Chyba miał nadzieję, że się pogodzimy i zostaniemy przyjaciółmi. Wiesz. Dwa stare rody razem… Coś w tym stylu. Pewnego dnia jednak podsłuchałem rozmowę mojego ojca z twoim. Gadali o małżeństwie i w tedy dowiedziałem się, że jesteś gejem. Lucjusz przekonywał Severusa, że powinien mnie nakierować na jego syna, że dwaj tak utalentowani czarodzieje ze starych rodów, to będzie dobre połączenie, ale Snape nie wydawał się zadowolony. Wiedział, że oficjalnie spotykałem się z Ginny, ale nie wiedział, że była to tylko przykrywka dla przelotnych romansów. Sama z resztą się zgodziła - uśmiechnął się do Ginny i Luny. - Ona miała w tedy sposobność spotykania się z Luną bez problemów, że ktoś je będzie podejrzewał. O to moja historia z Severusem Snape’em w roli głównej. Jakieś pytania?
- Dlaczego Snape traktuje cię tak… źle.
- No cóż. To raczej proste. Nikt, oprócz was nie wie, że on jest moim ojcem. Od pierwszej klasy pałał do mnie ogromną nienawiścią i nagle miałby to zmienić na uwielbienie i przymilanie się? Dlatego razem uzgodniliśmy, że będziemy zachowywać się jak zwykle.
- Jak się dowiedziałeś, że on jest twoim ojcem?
- Na początku wakacji po czwartej klasie dostałem list. Po przeczytaniu dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy na temat dyrektora i jego przekrętów. Od dawna nie byłem mu posłuszny, więc jeszcze bardziej utwierdziło mnie to w przekonaniu, że postąpiłem dobrze. Potem dostałem list od ojca, w którym prosił o spotkanie. Z braku innych możliwości przystałem na taką propozycję i znalazłem się w Snape Manor. On mi wszystko wytłumaczył i powiedział, że był związany przysięgą wobec dyrektora, że nie mógł mi nic powiedzieć. Albus nie miał jednak wpływu na to, że moja ukochana, zapobiegawcza matka zostawiła dla mnie list, który trafił do mnie właśnie wtedy. Snape został zwolniony z przysięgi, bo ja się dowiedziałem i mógł mi zapewnić opiekę. Dyrektor się trochę wkurzył, jak się dowiedział, ale nie mógł nic zrobić. Ja oczywiście nie zaufałem Snape’owi tak od razu. Mieliśmy parę większych i mniejszych kłótni, ale w końcu doszliśmy do porozumienia.
- Dlaczego wyglądasz jak James Potter?
- Zaklęcie Adopcyjne - odparł Harry. - Wszyscy myślą, że on był moim ojcem, więc powinienem wyglądać jak on.
- Jak stworzyłeś ten gang, klub czy jak to nazwać…
- W czasie wakacji pomiędzy trzecią a czwartą klasą przechadzając się po osiedlu spotkałem Hermionę jeżdżącą na motorynce. Bardzo mi się spodobała i zaimponowała mi. Z pieniędzy, którymi dysponowałem, kupiłem motorynkę i jeździłem z nią. Nawet przez jakiś czas była moją dziewczyną… - zamyślił się Harry. - W czasie szkoły jeździliśmy w Pokoju Życzeń, a z czasem kupiliśmy sobie większe motocykle, a następne były te co mamy teraz. Było to gdzieś pod koniec czwartej klasy. Ci wszyscy - potoczył ręką po przysłuchujących się osobach zatrzymując się na bliźniakach - oprócz tych dwóch, dołączali do nas w trakcie czwartego roku. Każdy słuchał mojej historii i nie chciał uwierzyć. Opowiedziałem im wszystko to, co tobie oprócz Snape’a, o którym nie wiedziałem i Lucjuszu, z którym się jeszcze w tedy nie spotkałem. Po tych wakacjach zaprosiłem wszystkich, przyjąłem bliźniaków i dopowiedziałem do swojej historii Snape’a oraz Lucjusza.
- Ostatnie. Dlaczego tak ostro zareagowałeś po tym moim pytaniu? - zapytał niepewnie Draco nie wiedząc, czy chce znać odpowiedź.
- To raczej proste. Jest moim ojcem. Po drugie jest to dla mnie najważniejsza osoba pomimo tego, że tak krótko go znam. Moje dzieciństwo u wujostwa to bicie, popychanie, wyżywanie się, głodówka, ciężka praca, a życie w magicznym świecie, to sława, bogactwo i znowu sława. Nikt nie wie i nikt nie chce wiedzieć jak się miewa ich wybawca… - wypluł to słowo jakby było esencją jadu. - …w czasie wakacji. Ważne, żeby dał się zabić i pokonał Voldemorta… Nic innego się nie liczy. Snape pokazał mi, że życie poza Hogwartem w cale nie musi być ciężkie, a może… przyjemne. Dał mi odczuć jak to jest mieć rodzinę, kogoś kto się martwi i troszczy.
Draco poczuł się jak idiota. Koszmarny, bezdenny debil, który zniszczył wszystko co miał.
Bo najlepsze rzeczy docenia się dopiero po stracie, czy jakoś tak - pomyślał ponuro. - Pięknie. Straciłem jego zaufanie. Pięknie, po prostu zajebiście!
Ślizgon ukrył twarz w dłoniach i westchnął.
- Przepraszam - wyszeptał. Na nic więcej nie było go stać. Nagle stał się słaby i jakby ważył z tonę. Ciężko mu było poruszać choćby ręką, a co dopiero oddychać lub mówić. Usłyszał jak Harry wstaje i wychodzi. Zarejestrował też kilka szumów i trzaskanie drzwiami, co znaczyło, że został sam.
Stalowa obręcz zacisnęła się na żebrach i zabierała oddech. Szloch wstrząsnął jego ciałem, a łzy pociekły po policzkach. Czuł każdą kolejną kroplę wypływającą spod jego powiek niczym z dziurawego kubka. Każda zaznaczała ślad nie do starcia. Wiedział, że ma całe czerwone i zapuchnięte oczy, ale nie obchodziło go to jak wygląda. Chciał tylko, żeby Harry był przy nim. Żeby wybaczył.
Słone krople paliły policzki i wwiercały się w duszę. Każda pojedyncza zostawiła szramę na jego duszy, na jego ciele. Chciał przestać, ale nie potrafił. Przywołał sobie nawet obraz ojca przed oczami, ale nie pomogło. Płakał jak małe dziecko. 
Próbował uspokoić oddech. 
Wdech, wydech, wdech, wydech - nakazywał sobie jednak z miernym skutkiem.
Czuł, że ma morką koszulkę, tak jak czuł, że od jakiegoś czasu obejmują go ramiona, ale ignorował je. Nie potrzebował litości. Czuł kobiece perfumy i domyślił się, że to Hermiona. Nikt inny by z nim nie został.
- Przepraszam. - Jego szept nie był głośniejszy od tchnienia wiatru. Żadnej reakcji ze strony dziewczyny. - Przepraszam - powtórzył trochę głośniej, ale nadal był to ledwo słyszalny szept. Przemógł się i powtórzył głośniej - Przepraszam, przepraszam - zaczął powtarzać w kółko jak mantrę. Modlitwę do nieznanego boga, który zwróci mu miłość jego życia.
W końcu nawet Hermiona poszła do siebie, a on został sam w koszuli i bokserkach. Trząsł się z zimna, ale nie chciał litości i nie poprosił pokoju o jakieś okrycie. Siedział na zimnej podłodze i myślał. O tym kim jest, kim chce być i przede wszystkim, kim dla niego jest Harry.
Doszedł do jednego wniosku. Jest skończonym kretynem, a Harry całym jego światem. Jest tlenem bez którego nie może oddychać, wodą, bez której umrze z odwodnienia, posiłkiem, który doda energii i snem, który zregeneruje siły po ciężkim dniu. Wiedział, że bez niego nie istnieje. Wiedział to odkąd się spotkali po raz pierwszy w pociągu, lecz tego nie zauważał. Byli jak Niebo i Ziemia, Bóg i Diabeł. Nie mogli bez siebie nawzajem funkcjonować. Po co się cały czas sprzeczali, kłócili, bili? Tylko po to, żeby mieć ze sobą kontakt. Skoro nie byli przyjaciółmi, to byli wrogami. Cienka granica jest pomiędzy nienawiścią a miłością i on, Draco Malfoy, bezpowrotnie ją przekroczył.
Ślizgon zmęczony w końcu zasnął. Śnił o ojcu. Nic więcej z tego snu nie zapamiętał. Tylko groźna postać ojca prosząca go o coś, ale o co?
Obudził się, powoli usiadł i rozejrzał się dookoła. Natknął się na zegar stojący obok łóżka (zaraz, obok łóżka?!) na którym się znajdował. Wskazywał on dokładnie szóstą zero dwie.
Czyli spałem ze dwie godziny - przeleciało mu przez myśl i rozglądał się dalej.
Na pewno był w Pokoju Życzeń. Bar stał tam gdzie wcześniej, a krąg z poduszek przypominał księżyc w pełni. Powiódł wzrokiem dalej i zobaczył plamę na ścianie. Wspomnienia uderzyły w niego ze zdwojoną siłą. Opadł na poduszki i spojrzał w lewą stronę. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Obok niego leżał Harry i po prostu spał. Ślizgon był w niebo wzięty. Mógłby skakać z radości, ale nie chciał obudzić Harry’ego. Zamiast tego ułożył się tak jak wcześniej i spróbował zasnąć. Nie było to takie ciężkie zważając na to, że był bardzo zmęczony przeżyciami dnia wczorajszego. Po zamknięciu oczu od razu zasnął.
Tym razem obudził go zapach jajecznicy. Wiedziony zapachem, z półotwartymi oczami powlókł się do stołu. Usiadł i po omacku znalazł talerz ze śniadaniem i zaczął jeść nie zważając na nic. Dopiero głośnie prychnięcie sprowadziło go na ziemię i zmusiło do otwarcia oczu. Przez Draconem, w całej okazałości siedział on. Bóg, ucieleśnienie wszystkich pragnień, marzeń i życzeń Ślizgona.
- Myślałem, że Malofy’owie mają chociaż tyle przyzwoitości, żeby się ubrać przed śniadaniem - powiedział Gryfon i znacząco spojrzał na ubiór Dracona. Ten miał na sobie jedynie bokserki. Chcąc wybadać grunt po jakim może się poruszać odpowiedział:
- Czyżby ci ten widok przeszkadzał?
Harry zarumienił się lekko, co według blondyna, wyglądało uroczo.
- Oczywiście, że nie… - przeciągnął sylaby w parodii Malfoy’a.
- To dobrze. A, Harry. Ja naprawdę przepraszam. Jestem tylko głupim Ślizgonem, który jest zbyt ciekawy i zbyt głupi, żeby zrozumieć niektóre rzeczy. Wybaczysz mi? - Zrobił słodkie oczka, na co Harry wzdrygnął się z obrzydzeniem.
- Nie rób tak, bo zejdę na zawał i będziesz miał mnie na sumieniu - zaśmiał się Potter.
- A więc mi wybaczysz? - zapytał z nadzieją blondyn.
- No raczej tak. Po tym jak Hermiona przyszła do Wieży Gryffindoru roztrzęsiona i opowiedziała nam o tobie… Przyszedłem tu później i zobaczyłem cię leżącego na tej zimnej podłodze w samej koszuli i bokserkach… Nie mogłeś zażyczyć sobie czegoś ciepłego do okrycia?!
- Nie chciałem. Uznałem, że nie zasługuję…
- Dobra, dobra. Zapomnijmy, dobrze?
- Dobrze - kiwną głową i usiadł okrakiem na Harrym. Ten złapał go za biodra i przyciągnął do siebie. Draco uśmiechnął się i zatoną w kształtnych ustach Pottera.
***
Jakiś czas później leżeli w łóżku przytuleni do siebie.
- Tak nie powinno być - mruknął Potter odsuwając się lekko, żeby zobaczyć twarz swojego chłopaka.
- Jak? - zapytał blondyn leniwie.
- No, że ja ci od razu wybaczam. Powinieneś się wykazać. Jakaś gitara, śpiewanie pod oknem, ballady, serenady i inne bzdety.
- Mogę ci zaśpiewać, ale nie umiem grać na gitarze, choć nie mówię, że nie mogę się nauczyć - uśmiechnął się i usiadł. Przeszukał w głowie katalog piosenek i zaczął nucić. Spojrzał w oczy Pottera, tak niesamowicie zielone i utoną bez reszty.

„Take me down to the river bend
Take me down to the fighting end
Wash the poison from off my skin
Show me how to be whole again

Fly me up on a silver wing
Past the black where the sirens sing
Warm me up in the nova's glow
And drop me down to the dream below

'Cause I’m only a crack
In this castle of glass
Hardly anything there
For you to see
For you to see

Bring me home in a blinding dream
Through the secrets that I have seen
Wash the sorrow from off my skin
And show me how to be whole again

'Cause I’m only a crack
In this castle of glass
Hardly anything there
For you to see
For you to see

'Cause I’m only a crack
In this castle of glass
Hardly anything else
I need to be

'Cause I’m only a crack
In this castle of glass
Hardly anything there
For you to see
For you to see
For you to see”*

Kiedy skończył jego głos jeszcze długo unosił się w powietrzu. Harry nie chciał mącić tego dźwięku więc cierpliwie czekał. Kiedy Draco otworzył oczy i zobaczył to, co chciał. Już wiedział.
Harry podniósł się powoli i niespiesznie całował szyję Malfoy’a nagradzany cichymi westchnieniami. Zbliżył się w końcu do ust i złączył je w najdelikatniejszym z pocałunków. Sekunda po sekundzie napierał jednak oraz bardziej, aż w końcu ostrożność ulotniła się zastępowana zaborczością i pożądaniem. Wiedzieli czego chcą i mieli to w zasięgu ręki. Wodzili rękami po drugim ciele odnajdując tyle samo podobieństw co różnic. Obaj mieli nadzieję, że tak już będzie zawsze. Że na wieczność będą razem. Takie było ich życzenie.
***
Rozstali się pod przejściem do Wieży Gryffindoru koło godziny dwunastej. Umówili się na następny dzień. Każdy z nich miał zadania i musiał je niestety wykonać na najbliższy tydzień. Sekundy zamieniały się w minuty, a minuty w godziny. Czas rozwlekał się, a oni wyczekiwali godziny spotkania.
- Harry! - zganiła go Hermiona. - Po raz piąty robisz kleksa na wypracowaniu z eliksirów! To że on jest twoim ojcem, nie znaczy, że da ci fory - syknęła mu do ucha.
- Wiem Hermiono, wiem - westchnął i sięgnął po kolejny pergamin. Skupił się na tyle na ile był w stanie i zaczął czytać.
„Liść Dokeny jest niezwykle rzadkim ziołem używanym w eliksirach przy antidotach na przykład na Veritaserum lub Amortencję (patrz rozdział 10 i 30). Jednak ze względu na swoje występowanie, antidota te uważa się za niemożliwe to uwarzenia. Dokena spotykana jest jedynie daleko na północy, przez trzy dni w ciągu całego roku. Inne zastosowanie, to jako lekarstwo na Czarodziejską Śpiączkę. (patrz rozdział 20 i 25) Wysuszoną roślinę kruszy się i obsypuje głowę pacjenta. Uzyskuje się w tedy obraz jego umysłu i można z łatwością wyprowadzić czarodzieja…” - słowa zlewały się w jednolitą papkę, mieszały się ze sobą i bawiły w kotka i myszkę. Złośliwie przeskakiwały na inne wersy umykając całości. Westchnął i mruknął do Hermiony, że źle się czuje i powlókł się do dormitorium.
***
Draco siedział przy biurku i smętnie wpatrywał się w swój pergamin. Kiedy dostał wyniki SUM-ów i dowiedział się, że będzie w tym roku taki przedmiot jak Czarna Magia, cieszył się niesamowicie. Wyobrażał sobie jak mogłyby one wyglądać. Nauczyciel Bastien Moriat przerósł jego najśmielsze oczekiwania. Był tajemniczy, ciekawie przedstawiał tajniki tej strony magii i już na pierwszych zajęciach obalił pogląd, który mówił, że magia dzieli się na białą i czarną. Pokazywał ciekawe ćwiczenia… Po prostu potrafił uczyć. Miał w sobie to coś co Lupin. No może nie był wilkołakiem, ale miał do tego dryg. Zadania domowe też były nadzwyczaj ciekawe i można powiedzieć, że wręcz same się robiły, ale dzisiaj Draco nie miał ochoty ślęczeć nad książkami. Z dwóch tematów wybrał sobie, według niego, ten ciekawszy o Klątwie Dusz.
„Klątwa Dusz, jak donoszą źródła, powstała już w średniowieczu. Używana była przy egzekucjach lub masowych morderstwach. Jest to zaklęcie bardzo silne i bardzo czarno magiczne. Nie wiadomo dlaczego nie jest ono niewybaczalne, ale podejrzewa się, że jeszcze niedawno Ministerstwo stosowało tę klątwę do egzekucji.
Działanie jest bardzo proste i zwykle nieszkodliwe dla stosującej je osoby, ale jeżeli czarodziej jest zbyt słaby magicznie, klątwa może wymknąć się spod kontroli.
Zaklęcie polega na tym, że wysysa duszę ofiary. Jest to bardzo ciekawa magia, ponieważ zaklęcia nie da się przerwać. Ofiara chodzi, myśli, żyje, pracuje normalnie mimo tego, że umiera. Zaklęcie działa, powoli wwiercając się w duszę oraz magiczny rdzeń. Trwa to około tydzień, a po upływie tego czasu idzie spać i się nigdy nie budzi. Nadal trwają prace nad próbą odwrócenia lub przerwania tej klątwy, ale jak na razie nie dają rezultatu.
Klątwę można wzmocnić poprzez podanie Eliksiru Dusz, który działa w podobny sposób, ale ofiara zapada w magiczną śpiączkę, z której nigdy się nie budzi. Na ten eliksir znaleziono antidotum. Żeby je uwarzyć trzeba jednak znaleźć Liście Dokeny, co jest dość trudnym zadaniem, ponieważ spotykana jest tylko daleko na północy i to w dodatku trzy dni w ciągu całego roku.”
Draco dotarł do końca strony i zabrakło mu siły do przewrócenia kartki. Odchylił się na krześle i popatrzył na łóżko. Otworzył ze zdziwienia oczy i uznał, że lewitująca poduszka, to nie jest normalny widok. Powoli wstał i podszedł do łóżka. W ostatniej chwili złapał lecącą w jego stronę poduszkę. 
___________________________________________________________________________________________________
* ” Zabierz mnie nad zakręt rzeki
Zabierz mnie tam, gdzie kończy się walka
Zmyj truciznę z mojej skóry
Pokaż mi, jak być znów kompletnym

Wznieś mnie na srebrnym skrzydle
Zabierz mnie z ciemności,
W której śpiewają syreny
Ogrzej mnie w blasku supernowej
I upuść mnie
Do snu poniżej

Bo jestem tylko pęknięciem
W tym zamku ze szkła
Zaledwie czymś, co
Trudno jest Ci zobaczyć
Trudno jest Ci zobaczyć

Zabierz mnie do domu w oślepiającym śnie
Przez sekrety, które widziałem
Zmyj smutek z mojej skóry
I pokaż mi, jak być znów kompletnym

Bo jestem tylko pęknięciem
W tym zamku ze szkła
Zaledwie czymś, co
Trudno jest Ci zobaczyć
Trudno jest Ci zobaczyć

Bo jestem tylko pęknięciem
W tym zamku ze szkła
Trudno jest być czymś więcej,
Czym potrzebuję być

Bo jestem tylko pęknięciem
W tym zamku ze szkła
Zaledwie czymś, co
Trudno jest Ci zobaczyć
Trudno jest Ci zobaczyć
Trudno jest Ci zobaczyć”

Linkin Park „Castle of Glass”

2 komentarze:

  1. Witam,
    fantastyczny rozdział, Draco w końcu zrozumiał kim jest dla niego Harry, może to było dość no nie wiem jak to określić, ale właśnie dzięki temu to zrozumiał...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    och rozdział wspaniały, bardzo mi się podobał, Draco w końcu zrozumiał kim dla niego jest Harry...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń