Wróciłam!
No i jest rozdział.
Stęskniliście się? Bo ja bardzo. Już nie mogłam się doczekać.
Więc już nie marudzę i miłego czytania ;)
________________________________________________
No i jest rozdział.
Stęskniliście się? Bo ja bardzo. Już nie mogłam się doczekać.
Więc już nie marudzę i miłego czytania ;)
________________________________________________
Rozdział 9. "Czasem lepiej jest się zamknąć..."
Pół godziny później wyszli w końcu ubrani z pokoju.
- Co tak długo? - zapytała Ginny, ale kiedy popatrzyła Harry’emu i Draconowi w oczy nie potrzebowała odpowiedzi. Iskierki w ich oczach tłumaczyły wszystko.
- A więc Harry…
Znikąd, obok nich pojawił się Snape i Lucjusz. Obaj byli weseli, co było pewnie zasługą obsługi lokalu.
- Jak zamierzasz wrócić do Hogwartu? - zapytał Severus.
- Tak, jak tu przyjechaliśmy - odpowiedział i wszedł na schody prowadzące do głównej sali.
- Rozumiem, że na motorze, tak?
- Oczywiście, ojcze.
- Pewnie zdajesz sobie sprawę, że jest dość późno, a mi i Lucjuszowi nie chce się iść taki kawał, żeby się spokojnie aportować do szkoły…
- I chciałbyś prosić o podwózkę - dokończył Harry trafnie odczytując zamiary ojca. - Dobrze, ale pamiętasz jak ostatnim razem skończyła się jazda ze mną? - zapytał brunet nie mogąc opanować zdradzieckiego uśmieszku wypływającego mu na usta.
- Ty gówniarzu! - krzyknął Snape, jednak było słychać, że nie mówi tego poważnie.
- Spokojnie, bo ci żyłka pęknie - mruknął Harry, jednak Severus doskonale go słyszał. W ostatniej chwili, dzięki zwinności szukającego, uchylił się przed lecącą w jego stronę ręką. - Ojciec, bo cię nie wezmę ze sobą! - krzyknął ostrzegawczo Potter.
- Mówiłem ci kiedyś, że jego wychowanie jest karygodne? - zapytał się Lucjusz Snape’a.
- Tak. Przynajmniej dwieście razy. Ale gdyby nie to, nie byłoby tego klubu, z którego czerpiesz niemałe zyski, o ile dobrze się orientuję - mruknął Severus.
Harry zaśmiał się i poszedł z przyjaciółmi po motory. Przyniósł także dwa kaski dla Malfoy’a i Snape’a. Na widok ich motocykli Lucjusz otworzył szeroko oczy i nie był w stanie nic powiedzieć.
- Piękne - wydukał.
- Dziękuję - uśmiechnął się czarująco Harry. - Większość sam wybierałem.
- Jak zwykle skromny - burknął Severus.
- Jak ci nie pasuje, to idź sobie na piechotę.
- Przecież ja nic nie mówiłem - Mistrz Eliksirów przybrał minę niewiniątka, która zdecydowanie do niego nie pasowała.
- Dobra. Ja biorę ojca, a z kim chcesz jechać Lucjuszu?
- Mogę z uroczą panną Granger.
- Oczywiście. - Kiwnęła głową na znak zgody.
- A nie ze mną? - zapytał Draco.
- Wiesz… Nie wiedziałem, że jeździsz na motorze, a jeżeli tak, to znaczy, że jeździsz od niedawna i najpewniej nawet nie masz prawa jazdy… - odczekał aż syn potwierdzi i kontynuował - Wybacz, ale widziałem, jak prowadzi Hermiona, więc wolę jechać z nią.
- Ok. - Draco wzruszył ramionami i wsiadł na swój motocykl nie zaszczycając ojca nawet jednym spojrzeniem.
Wsiedli na maszyny i pojechali. Podróż z powrotem trwała nieco dłużej, ponieważ Harry wiózł plecak i nie mógł za bardzo szarżować. Kiedy zajechali pod bramę Snape zszedł z motocykla cały szczęśliwy, że dotarł na miejsce w jednym kawałku. Hermiona skręciła wcześniej w stronę punktu aportacyjnego i tam wysadziła Lucjusza. Teraz właśnie podjeżdżała do reszty grupy.
- Mam nadzieję, że się panu podobało - zagadnęła profesora kiedy wszystkie motory zniknęły.
- Owszem, ale czekam na moją kartę członkowską - powiedział z naciskiem patrząc na swojego podopiecznego.
- Ojciec no, nie gniewaj się. Miałem takie zamieszanie z papierami, że zapomniałem. Mógłbyś raz odpuścić, co? Ale podobało ci się? - dopytywał się kiedy szli powoli do drzwi wejściowych.
- Bardzo miła atmosfera i obsługa - powiedział zdawkowo.
- Taa… obsługa. Wujku, nie musisz się wstydzić! - krzyknął rozbawiony Draco i wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata. - No co? To jest mój ojciec chrzestny, więc mogę chyba tak do niego mówić, co nie? - zapytał blondyn.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zwrócił się Harry w stronę Severusa.
- Nie uznałem za stosowne, żeby ci powiedzieć. Co by to zmieniło?
- Nie wiem. Może spróbowałbym wcześniej się z nim dogadać!
- Teraz ci się zebrało na wyrzuty?! Już cię przepraszałem! Nie wystarczy? Dla mnie też to było trudne. Zrozum. - teraz ton Snape’a był niemal błagalny.
- Rozumiem - powiedział i zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Podszedł i przytulił wrednego nietoperza. - Przepraszam - powiedział cichutko i poczuł ręce, które go obejmują.
- Dobra, dość tych czułości, bo jeszcze ktoś pomyśli, że mnie zaczarowałeś, albo coś…
- A gdzie tam. Będą bali się pomyśleć… - roześmiał się Harry.
- Tak, tak. A teraz do łóżek! Jest cisza nocna!
- Tak, panie profesorze - powiedzieli wszyscy razem.
- Ech, co ja z wami mam… - powiedział i poszedł do siebie.
- To co robimy?
- Idziemy spać - powiedziała Hermiona.
- Idziemy balować - powiedziała reszta w tym samym czasie.
- A więc przegłosowane. Ale Hermiono, jak byś chciała, to zapraszam cię na naszą skromną imprezę. Nikt cię nie wygania spać. Wiesz o tym…
- Wiem, wiem. Co ja z wami wam? - powiedziała identycznie jak Severus.
- Życie - uśmiechnął się Harry i pocałował ją w policzek. - A właśnie… Gdzie się podziewa Roniaczek?
- Nie chciał iść - odpowiedziała zbywająco Hermi. - Chciałam go nakłonić, ale jak się dowiedział, że idzie Draco, to zaczął coś wrzeszczeć o zdrajcach i szumowinach, więc uciszyłam go, związałam i wrzuciłam do jego dormitorium.
- Aha - skomentował Harry pod wrażeniem wyczynu swojej przyjaciółki.
- A czy przypadkiem to nie jest twój chłopak? - wtrącił Malfoy.
- Już nie. Zrobił się dziwny. - Widać było, że myślami jest daleko. Szli oczywiście do Pokoju Życzeń.
Harry trzy razy przeszedł pod ścianą na siódmym piętrze i ukazały się drzwi. Po wejściu do pomieszczenia zobaczyli, że są w nim wygodne poduszki ułożone w kółku na podłodze. Po środku stała szklana kula z kartkami w środku. Harry uśmiechnął się tryumfalnie i zajął jedno z miejsc. Powoli, jakby z pewnymi oporami reszta obsadziła całe kółko.
- Może mi ktoś wytłumaczyć, o co chodzi? - zapytał Seamus.
- Już właśnie tłumaczę. W mugolskiej wersji kręci się butelką i osoba, którą wskaże szyjka butelki wybiera prawdę lub wyzwanie i w zależności od wyboru osoba kręcąca postanawia, o co ją zapytać, lub co kazać zrobić. Ja zwykle gram na kartki, ponieważ są niezawodne i o wiele wygodniejsze niż butelka.
Machnął różdżką a na środku pojawiła się mała kulka.
- Fałszoskop pomoże nam zweryfikować wiedzę. No dobra. Zaczynamy. Ja jako organizator imprezy losuję pierwszy.
Włożył rękę do naczynia i wyjął jedną z kartek.
- Ginny.
- Prawda.
- Uuu… Ostro grasz - skwitował Harry. - No więc powiedz mi droga Ginny czy podoba ci się Hermiona.
Ginny zastanawiała się chwilę mierząc Granger wzrokiem. Kiwnęła w zamyśleniu głową i powiedziała.
- Ładna jesteś, ale nie podobasz mi się w tym sensie.
Fałszoskop nie zareagował.
- Ginny teraz twoja kolej.
Podał jej kulę. Włożyła rękę i wyjęła karteczkę.
- Hermiona.
- Wyzwanie.
- Hmmm… - zamyśliła się rudowłosa. - Pocałuj osobę, która najbardziej ci się podoba. Oczywiście z tego grona.
Hermiona bez namysłu wstała i pochyliła się nad Harrym i złożyła na jego ustach pocałunek. Draco patrzył na nich z zazdrością, ale uzmysłowił sobie, że nie ma o co być zazdrosnym. Uspokojony rozparł się jeszcze bardziej na poduszkach czując się panem świata.
Granger pochwyciła naczynie i wylosowała karteczkę.
- Seamus - wydała wyrok.
- Prawda.
- Czy kiedykolwiek podobał ci się Draco?
Seamus zaczerwienił się, ale kiwną głową na potwierdzenie. Patrząc usilnie w ziemię sięgnął po kulę i wylosował.
- Harry - powiedział niepewnie.
- Prawda.
- Z iloma chłopakami byłeś?
- Hmm… Z sześcioma, ale ten szósty nie może się równać z nikim innym.
Fałszoskop milczał jak zaklęty.
- No dobra. Na kogo wypadnie, na tego bęc. Dean.
- Wyzwanie.
- Pocałuj osobę, która najmniej ci się podoba.
- A w co?
- Chcesz sobie utrudnić? - zapytał ze złośliwym uśmiechem Harry.
Dean nie odpowiedział i podszedł do Neville’a i pocałował go w policzek.
- Sorry - powiedział cicho i wrócił na swoje miejsce po drodze chwytając karteczkę z puli. - Draco.
- Pytaj o co chcesz.
- Pomyślmy… Czy to prawda, że w Slytherinie, co tydzień urządzane są orgie?
Malfoy popatrzył po wszystkich i zaczął mówić.
- Tak. Co tydzień w sobotę, wszystkie dziewczyny i chłopaki ze Slytherinu powyżej czwartej klasy… Czasem też przychodzą inne domy…
Fałszoskop zrobił się czerwony i zaczął wyć. Banda zakryła uszy dłońmi i po paru chwilach urządzenie zaczęło się uspokajać.
- No dobra. Nie organizujemy czegoś takiego, ale bardzo bym chciał.
Wylosował karteczkę.
- Fred.
- Prawda.
- Co w tej prawdzie jest takiego fajnego?! - krzyknął sfrustrowany Draco. - Nieważne. Fred, czy kiedykolwiek spałeś z chłopakiem? - powiedział Draco śmiertelnie poważnym głosem.
- Oczywiście - odparł Fred grobowym tonem. Kilka osób nie wytrzymało i tarzało się po ziemi.
- Czy to był twój brat? - Draco zmrużył oczy żeby się nie roześmiać.
- No wiesz. Byliśmy mali i nasłuchaliśmy się strasznych opowieści i baliśmy się spać osobno - przyznał się do winy i padł jak długi krztusząc się ze śmiechu.
- Och. No tak. Źle sformułowane pytanie. No nic. Gramy dalej - wzruszył ramionami i przekazał naczynie bliźniakowi.
- No dobrze. Kogo my tu mamy… Luna. Moja kochana.
- Wyzwanie.
- Pocałuj chłopaka, który ma najładniejszy, według ciebie, motocykl.
Luna wstała, wygładziła wymiętą sukienkę i podeszła do Dracona. Pocałowała go lekko niczym powiew wiatru i wróciła na swoje miejsce. Blondyn zaliczył ten całus do kategorii przyjemnych. Z zamyślenia wyrwał go głos Neville’a, który wybrał prawdę.
- To może coś standardowego. Twój pierwszy raz. Z kim, kiedy, gdzie?
Na policzkach Neville’a wykwitł rumieniec, ale kiedy odpowiedział jego głos był pewny.
- Piąta klasa, łazienka prefektów, Milena Downer.
- Ta Krukonka?
- Nie źle Neville…
Longbottom wychylił się, żeby wziąć karteczkę i przeczytał na głos:
- George.
- Prawda.
- Twój ostatni raz. Z kim, gdzie, kiedy i jak było?
- Tydzień temu, Pokój Życzeń, Bastien Devanson, było nieziemsko. Moja kolej? Haarry. Mój drogi. Prawda czy wyzwanie.
- Prawda. Jesteś zbyt nienormalny, żeby dawać ci pole do popisu…
- Twój ostatni raz. Kiedy, gdzie, z kim i jak było.
- Dzisiaj w nocy, w moim klubie, z nim… - wskazał na Dracona, który przestał się dobierać do jego szyi i uśmiechnął się przepraszająco. - …nie da się tego opisać.
- Szkoda. Chętnie byśmy posłu… - nie dokończył, bo ręka Hermiony znalazła wspólny punkt z jego głową. - Auu… Hermi!
- To nie ja. To ona - wskazała palcem na prawą rękę.
- Wierzę - mruknął, ale odsunął się na bezpieczną odległość od dziewczyny.
- Hermiono, wybieraj - odezwał się Harry.
- Wyzwanie.
- Powiedz Ginny jedną rzecz, której nie powiedziałabyś jej nigdy.
- Okrutny jesteś.
- Wiem. Za to mnie kochają.
- Ale skromny - skomentowała Granger, ale wstała i uklęknęła przed Ginny. - Kocham cię - wyszeptała i pocałowała lekko. Potem wróciła na swoje miejsce.
- No to, kara śmierci została wylosowana dla Dracona.
- Wyzwanie.
- Zrób striptiz na rurze.
- Dobre - skwitował Harry i Draco w tym samym momencie. Potem popatrzyli na siebie i roześmiali się.
- No idź Smoku. Chcę to zobaczyć - szepną mu do ucha i popchnął w stronę baru.
Blondyn leniwie podszedł do wyznaczonego miejsca i wszedł na podwyższenie, z którego odchodziła solidna, metalowa rura. Sięgała ona samego sufitu. Powoli, zmysłowo ściągnął marynarkę, okręcił nią nad głową niczym lassem i rzucił Harry’emu na kolana. Ten pochwycił ją i przytulił się do niej jak do odzyskanego, wcześniej skradzionego misia i powrócił do oglądania swojego chłopaka. Draco jakby się zastanawiając chwycił pewną ręką metalu i wskoczył na niego jednocześnie kręcąc się wokół jego osi. Zjechał na sam dół i wstał ocierając się o przedmiot. Popatrzył na widownie i rozpiął koszulę. Ją jednak rzucił Hermionie. Uśmiechnęła się zalotnie i powróciła do oglądania show. Blondyn w samych spodniach, z pięknie wyrzeźbioną klatką jak u greckiego boga, wywijał na rurze. Po kilku skomplikowanych figurach ściągnął spodnie i został w samych bokserkach wywołując westchnienie nie tylko u żeńskiej części widowni. Zamknął oczy i dał się porwać swojemu instynktowi.
Po oszałamiających pięciu minutach show, Draco zszedł z podwyższenia wprost w ramiona Harry’ego. Będąc pod wpływem instynktu pochylił się o pocałował Pottera. Opadli razem na poduszki nie odrywając się od siebie. Jednak słysząc zdenerwowane chrząknięcie odsunęli się od siebie. Spojrzeli bez cienia skruchy na Hermionę, która patrzyła na nich zdecydowanie.
- Mamy grać, no nie?
- Tak, tak. Już - powiedział Malfoy i chwycił z jej ręki koszulę. - Dziękuję. - Uśmiechnął się rozbrajająco i siedząc w samej koszuli i bokserkach losował kolejną ofiarę. - Fred.
- Prawda.
- Znowu? - jęknął Malfoy. - Niech ci będzie. No więc… - zamyślił się blondyn. - Czy kiedykolwiek myślałeś o Snape’ie… - usłyszał jak większość osób wstrzymuje oddech i wiedział, że nie powinien kończyć pytania, ale Ślizgońska część jego natury wzięła górę i na wydechu powiedział: - w kontekście seksualnym.
- Ej - oburzył się Harry, ale Malfoy zakrył mu usta dłonią. - Mhmghłmghf… Pff - prychnął i skrzyżował ręce na piersi.
Hermiona sztyletowała go wzrokiem, ale on patrzył z satysfakcją na swoją ofiarę niczym dziecko wyrywające muchom skrzydełka.
- Eee… - zakłopotał się Fred. - Nie - opowiedział raczej mało pewnie czerwieniąc się jak burak.
Fałszoskop zrobił się czerwony i zawył.
- Chyba mamy kłamcę… - zaszczebiotał Draco i w końcu puścił Harry’ego posyłając mu przepraszający uśmiech. Brunet wzruszył ramionami, wstał i odszedł do baru.
- Wiesz, chyba się obraził - szepnęła teatralnie Hermiona.
- Nie no, co ty nie powiesz… - odparł Draco przeciągając sylaby.
Granger bez ostrzeżenia uderzyła go w tył głowy.
- Auu - syknął z bólu.
- Należało ci się. A teraz idź i go ładnie przeproś - powiedziała i Draco chciał oponować, ale kiedy zobaczył błysk w jej oku wiedział, że nie powinien ryzykować swoim życiem.
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Snape taki inny, choć zastanawia mnie dlaczego na lekcjach tak traktuje Harrego, ta gra w butelkę świetna...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, Severus taki inny, zastanawia mnie tylko dlaczego na lekcjach traktuje Harrego w taki sposób, ta gra w butelkę świetna...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga