Święta, święta i po świętach...
Zjadłam chyba z 10 kg jedzenia. A wy? Oczywiście ciasta najlepsze!
(Teraz trzeba zahaczyć o jakąś siłownię ;p)
Rozdział pisał się w bólach i wielkich cierpieniach. Nie wiedziałam,
co mam napisać, żeby akcja jako tako się potoczyła. Nic nie chciało się kleić.
Dopiero dziś rano wpadłam na to, co może w nim być. (Czyli Wen wrócił ze
świąt...)
Muszę jednak z wielkim bólem powiedzieć, że jest to ostatni rozdział.
Wielki finał!
Miłego czytania ;)
Rozdział 21. "Kto jest górą?"
Ostateczny plan był żałośnie prosty, ale jeżeli choć jedna rzecz
pójdzie źle, są ugotowani.
Najpierw Draco, Snape, Lucjusz i Hermiona w szatach Śmierciożerców
aportują się na zebranie. Następnie bliźniacy, Luna, Seamus, Dean, Neville i
Ginny postarają się aportować za nimi za pomocą tatuaży. Spróbują dezaktywować
zaklęcie antydeportacyjne nałożone na posiadłość. W tym czasie grupa wewnątrz
zajmie się ratunkiem Harry’ego. Jeżeli Gryfon będzie na tym spotkaniu w ramach
ofiary, będą mieli bardzo trudne zadanie. Jedno z nich rzuci się na środek po
dezaktywacji zaklęcia i zabierze Pottera, a reszta się aportuje za nią. Jeżeli
Gryfona tam nie będzie ostrożnie pójdą się rozejrzeć do lochów i dostać się do
jego celi. Wtedy nie będzie większego problemu, bo przy odrobinie szczęścia
będą mogli uciec do punktu aportacyjnego wszyscy razem.
Plan mieli wykonać przy najbliższym wezwaniu. Nie wiedzieli tylko ile
mają czasu. Na szybko Snape próbował połączyć się telepatycznie z Ginny bądź
Fredem. Muszą mieć w końcu kontakt między sobą. W przerwach Snape przeklinał
się, że nie kazał wcześniej nauczyć się tego wszystkim z bandy. Jednak nie
wszyscy potrafiliby złapać to tak szybko jak jego syn i Hermiona.
Poświęcili na przygotowania ponad dwa tygodnie i połączenie
przekazywało podstawowe słowa i było na tyle silne, że Ginny i Fred słyszeli
Snape’a nawet z dość sporej odległości.
Severus był zadowolony. Oczywiście daleko im do perfekcji i
delikatności Harry’ego, czy choćby umiejętności Hermiony, ale było
wystarczające na ten jeden raz.
***
Trudno było mu się zorientować ile czasu minęło od jego porwania. Był
wtedy koniec stycznia. Obstawiał, że mogły minąć dwa, może trzy tygodnie. Zatem
był środek lub koniec lutego.
Często zastanawiał się ile jeszcze pociągnie. Plan dnia był
identyczny. Rano dostawał dzbanek wody, chyba tylko po to, żeby się w niej
utopić, bo do picia się nie nadawała. Raz spróbował i wymiotował przez kilka
godzin. Potem tortury przez parę wybranych osób. Wśród nich byli Bellatrix,
Nott, Yaxley, a czasem nawet sam Voldemort. Następnie kilka eliksirów i znów do
celi. Powtórka bicia wieczorem czasem przez całą noc.
Starał się wypchnąć z pamięci wspomnienie tortur Yaxley'a. Gdy tylko
widział go wchodzącego do celi przypominał mu się jego ochrypły śmiech, mocne
pchnięcia i cięcia skalpelem po których na rękach zostały mu blizny. Miał teraz
fobię i przy każdym dotknięciu tracił przytomność. Starał się z tym walczyć
lecz był za słaby. Te chwile nieświadomości ratowały go pośród bólu i
cierpienia.
Nie był w stanie już mówić. Gardło szczypało go przy oddychaniu, które
było mimo wszystko bardzo bolesne. Połamane żebra, goiły się od eliksirów, ale
były łamane codziennie.
Harry całą swą magię koncentrował na ochronie dziecka. Przed
zaklęciami, przed biciem, przed wszystkim. Parę razy Tom próbował wedrzeć się
do jego głowy, ale na szczęście mu się to nie udało.
Potter ze smutkiem stwierdził, że ktoś zablokował możliwość rozmowy z
Hermioną i ojcem. Był sam w swoim umyśle i wcale mu się to nie podobało. Starał
się, ale nie wychodziło mu. Czuł delikatną, ale nad wyraz silną barierę dookoła
swojego umysłu.
Był zmęczony. Jednak nie chciał się poddać, nie chciał się złamać i
okazać słabości Voldemortowi. Walczył dla dziecka, dla Dracona, dla ojca, dla
Hermiony, dla Malfoy’ów, dla przyjaciół, dla lepszego życia. Nie walczył dla
świata, bo świat nigdy nie walczył dla niego.
Musiał być silny. Ta myśl codziennie dodawała mu sił i pozwalała
przeżyć kolejny dzień cierpień, poniżania i bólu.
Musiał przeżyć. Żeby pokazać kto jest górą.
***
Hermiona niemalże zamieszkała w Malfoy Manor. Spędzała tam większość
czasu. Uczyła się, bawiła z Serpem żeby choć trochę odciążyć Narcyzę. Niestety
musiała uczęszczać na lekcje do Hogwartu, lecz dzięki zmieniaczowi czasu nie
stanowiło to dla niej problemu. Mogła być w dwóch miejscach na raz.
Od czasu wypadku Ślizgona bardzo zbliżyli się do siebie. Można
powiedzieć, że byli nierozłączni. Tam gdzie była Hermiona można było się
spodziewać, że w pobliżu kręci się Draco. Zupełnie jakby był jej ochroniarzem,
ale nikt do końca nie wiedział kto kogo ochrania. Hermiona starała się nauczyć
Dracona telepatii. Wychodziło im nawet nie źle i gdy byli w towarzystwie, albo
nawet sami i nie chcieli przerywać ciszy, rozmawiali myślami. Uważali, że to
niezwykle wygodne. Nie dało się niczego ukryć, emocje, uczucia i najskrytsze
myśli były na widoku. Nie można było kłamać. Nie widzieli z resztą w tym sensu.
W Hogwarcie jednak trzymali się na dystans co było dla nich uciążliwe.
Oczywiście wymieniali myśli, emocje, ale nawet brak obecności drugiej osoby
obok im doskwierał. Dlatego tak ubóstwiali samotność w Malfoy Manor. Tam mogli
być sobą.
Narcyza obserwowała ich po cichu i była niezwykle zadowolona ze
swojego syna, że znalazł przyjaciółkę i że jest nią właśnie Hermiona. Narcyza
uważała, że jest to wyjątkowa osoba zasługująca na trochę szacunku. Od Severusa
wiedziała, jak jest traktowana w szkole i jak była traktowana przez Dracona.
Wcale mu się nie dziwiła. Został wychowany przez właśnie taką osobę i może
dlatego tak jej nienawidził. Teraz jednak jest inaczej. Są jak jeden organizm.
Czasem przyłapywała Dracona siedzącego w bawialni samemu, smutnego i jakby
zagubionego. W oczach widziała strach i ból, jednak kiedy pojawiała się
Hermiona, emocje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Pojawiała się radość,
spokój i pewność siebie.
Cyzia trochę się bała czy aby nie zbliżyli się do siebie za bardzo,
lecz nie zauważyła żadnych niepokojących ukradkowych spojrzeń, muśnięć ręki,
pocałunków. Ich miłość była czysto przyjacielska i jakby uzależniona od
Harry'ego. Gdyby nie on, tych dwoje nigdy nawet z własnej woli nie weszłoby do
jednego pomieszczenia oczywiście bez zamiaru zabicia się. Teraz działali w
idealnej harmonii, dopełniali się, dokańczali zdania.
Draco zdawał sobie sprawę jak jego zażyłość z Hermioną może wyglądać.
Cieszył się jednak, że nikt nie robił w ich stronę żadnych aluzji. Byli tylko
przyjaciółmi. Jednak rzeczą, którą mogła zaważyć na ich wizerunku było to, że
spali w jednym pokoju. Oboje miewali koszmary i pomimo zbudowania niemal
idealnego muru wokoło umysłu nie byli w stanie zablokować wizji. Tylko obecność
drugiej osoby dawała poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Draco budził
Hermionę, a ona Dracona. Dopełniali się i było im z tym dobrze. Niemalże spoili
się umysłami. Po czasie, który spędzili ze sobą niemal nie dało ich się
rozdzielić. Sami mieli wrażenie, że nie potrafią rozdzielić, które myśli są
ich, a które tej drugiej osoby.
Na razie im to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie podnosiło na duchu,
zapewniało choć trochę oparcia.
***
Całą sobotę, Hermiona i Draco spędzili w klubie. Hermiona musiała
załatwić parę papierowych spraw, a Draco pod pozorem tego, że nie chce jej
puścić samej, poszedł z nią. Tak na prawdę, nie chciał zostać sam z myślami.
Gryfonka zasiadła za biurkiem i z niechęcią spojrzała na piętrzące się
przed nią papiery. Sięgnęła po pierwszy arkusz. Było to rozliczenie kosztów i
zysków. Niewiele wzrosło od zeszłego miesiąca. Następne były zlecenia wypłat z
dwóch miesięcy. Przez porwanie Harry'ego dziewczyna nieco to zaniedbała. Zajęła
się następnym papierami, a Draco znudzony patrzeniem postanowił zejść na dół do
baru po coś do jedzenia i picia.
Barman przywitał go kiwnięciem głowy i wskazał wolne krzesło.
- Coś nowego?
- Nic. Wysiadam powoli -
mruknął sięgając po szklankę z bursztynowym płynem w środku, którą
barman postawił tuż przed nim. - Mógłbyś przygotować coś do jedzenia i picia na
dłużej. Będziemy z Hermioną siedzieć w biurze i potrzebujemy zaopatrzenia.
- Już się robi - barman na chwilę zniknął na zapleczu po czym wystawił
głowę i powiedział: - idź, przyniosę.
- Dzięki - powiedział i uśmiechnął się lekko.
Powoli zebrał się ze stołka i zaczął krążyć po sali ze szklanką w
ręce. Przez głowę przeleciała mu myśl, że mógłby zejść na dół, lecz nie ma tam
czego teraz szukać. Za dużo wspomnień.
Zdecydował, że wróci do Hermiony i w końcu na coś się przyda. Kiedy
przekroczył próg gabinetu zobaczył, że stos zmniejszył się o połowę.
- Widzę, że dobrze sobie radzisz.
- Muszę - odparła nawet nie podnosząc wzroku znad czytanego arkusza.
Draco rozwalił się na kanapie, a szklankę postawił na stoliku obok.
Położył rękę na oczach i dość szybko odpłynął w niebyt.
Hermiona z lekkim uśmiechem obserwowała Dracona. Zawsze wydawał jej
się niedostępny i jakby tajemniczy. Tak jak Harry'ego potrafiła przejrzeć na
wylot, to on stanowił dla niej zagadkę. Blond włosy arystokrata, dupek, bogacz.
Zawsze się wywyższał lecz nigdy nie było wiadomo o co mu tak na prawdę chodzi.
Oczy koloru burzowych chmur tak tajemnicze i niedostępne. Gryfonka nie
chciała tego przed sobą przyznać, ale pociągał ją. Ta jego drapieżność rysów,
upór i nonszalancja. Ale nie mogła tak o nim myśleć. To Harry był mu
przeznaczony. Byli zaręczeni. Nie mogła.
Szybko odgoniła myśli i skupiła się na kolejnych zamówieniach i
imprezach.
Po paru minutach usłyszała pukanie do drzwi. Wszedł przez nie barman z
tacą, na której była pizza i duża ilość alkoholu.
Draco jak na zawołanie ocknął się i przejął tacę od barmana.
- Pomyślałem, że jak będziemy tu siedzieć, to przydałoby się coś do
jedzenia i picia.
- Pizza pasuje, ale tyle alkoholu? Ja mam pracować - syknęła i rzuciła
w niego długopisem.
- Nie przesadzaj. Pewnie i tak ja wypiję większość - odparł kładąc
tacę na stoliku niedaleko kanapy. Kiwną głową barmanowi i patrzył za nim dopóki
nie zamknął drzwi. - Masz zamiar cały dzień pracować?
- Owszem. Jakbyś nie zauważył mam mnóstwo spraw do nadrobienia.
- Ale to jest takie nudne - jęknął.
- Trzeba było zostać w domu - warknęła odkładając kartkę na stos spraw
załatwionych i sięgając po kolejny pergamin.
- Nie chciałem cię zostawiać samej - burknął i nalał sobie alkoholu do
szklanki. Na znak, że rozmowę uważa za zakończoną siadł na kanapie tyłem do
Hermiony i zapatrzył się w obrazek wiszący na ścianie.
Malowidło przedstawiało Hogwart w lecie. Drzewa soczyście zielone,
trawa wręcz szmaragdowa, zupełnie jak jego oczy...
Stop! - krzyknął w myślach i przeniósł wzrok na szafkę.
Hermiona za to niemal mechanicznie podpisywała umowy, zlecenia, skargi
i pochwały. Jej myśli błądziły dookoła blondyna siedzącego niedaleko niej na
kanapie i bruneta, którego nie widziała miesiąc. Jej serce było rozdarte, a
umysł zniewolony przez koszmarne wizje przyszłości. Wiedziała jak będzie się
czuć, jeżeli okaże się, że nie zdążą uratować Harry'ego. Załamie się i będzie
nie do naprawienia. A jak zareaguje Draco? Ten z pozoru twardy i niezniszczalny
mężczyzna był w rzeczywistości małym wystraszonym chłopcem, który potrzebuje
miłości. Kiedy w końcu ją odnalazł, życie splunęło mu w twarz i rzuciło
piaskiem w oczy. Wiedziała, że wtedy Dracona lepiej będzie dobić. Nie będzie
się nadawał do niczego.
Wzięła następny pergamin i przebiegła wzrokiem po tekście. Była to
prośba do Harry'ego. Nie była w stanie zrozumieć chociażby słowa, więc zgniotła
kartkę i rzuciła do kosza. Podobnie zrobiła z dwudziestoma kolejnymi arkuszami.
W końcu Draco podszedł do niej i siłą pociągnął na kanapę.
Sama nie wiedziała kiedy zaczęła płakać. Czuła, że Ślizgon wręcza jej
do ręki szklankę. Automatycznie wypiła zawartość i podstawiła naczynie po
więcej.
- Draco? - szepnęła próbując złapać drugą ręką jego koszulę.
- Tak? - spytał nachylając się do niej.
Hermiona do końca nie wiedząc co robi podniosła lekko głowę i
odszukała swoimi ustami jego ust. Blondyn tak zaskoczony tym gestem nie odsunął
się, co ona wzięła jako zachętę. Mokre rzęsy muskały jego policzki, a Draco nie
wiedzieć czemu nie odepchnął jej od siebie, tylko objął i przyciągnął jakby
była kołem ratunkowym na środku wzburzonego oceanu.
Stopili się w jedno ciało, szklanka wyleciała z ręki Gryfonki i
stłukła się na parkiecie wydając nieprzyjemny odgłos, jednak żadne z nich nie
zwróciło na to uwagi. Oboje potrzebowali chwili zapomnienia.
Dłonie badały drugie ciało, usta pieściły każdy dostępny skrawek skóry
szukając nowych miejsc, oddechy mieszały się ze sobą.
Draco przez chwilę pomyślał o pewnym Gryfonie i poczuł wstyd, jednak
dłoń Hermiony pod jego koszulką szybko rozmyła wszelkie myśli. Pozostało
jedynie pożądanie tak wielkie, że przyćmiewało wszystko, a w szczególności
zdrowy rozsądek.
Liczył się tylko dotyk drugiej osoby, drugiego ciała. Nic nie miało
znaczenia.
Kanapa okazała się za mała, za to dywan na ziemi niezwykle wygodny.
Draco spojrzał na Hermionę, na rumieniec na policzkach, zamknięte oczy i tak
niewinną twarz. Przesunął palcami po wgłębieniu koło szyi wywołując
westchnięcie.
Nagle poczuł silne ukłucie w okolicy serca. Potrząsnął głową próbując
rozgonić mgłę zalegającą na jego umyśle. Wydało mu się nagle to bardzo nie w
porządku. Co on robił tutaj na podłodze opleciony przez Hermionę? Nie mógł
uwierzyć, że dał się porwać chwili.
Już miał się wyplątać z jej objęć, kiedy otworzyła oczy i spojrzała na
niego nieprzytomnie. Czekała na jego ruch. Draco zatrzymał się w miejscu i
także spoglądał na nią.
Czuł, że przegrywa z samym sobą. Nachylił się i skubnął dolną wargę.
Jęknęła zachęcająco rozchylając wargi. Oddech jej przyśpieszył, a wszelkie
wątpliwości zniknęły z umysłu Ślizgona. Począł znowu badać ciało Gryfonki.
Szybko pozbył się jej bluzki i spodni.
A Hermiona przeżywała jeden ze swoich snów, kiedy to blond włosy
arystokrata łamie się i daje jej to, czego tak w głębi duszy pragnęła. Wyrzuty
sumienia, że to narzeczony przyjaciela zostały zduszone na samym początku. Dla
niej było już za późno. Czuła na sobie to palące spojrzenie, ręce niespokojnie
przebiegające po jej brzuchu. Było w tym coś bardzo intymnego,
niepowtarzalnego. Nie liczył się rozum tylko chęć bliskości drugiej osoby.
Byli tylko oni.
***
Spali na dywanie spleceni w jedną całość. Nie było widać, gdzie
kończył się Draco, a zaczynała Hermiona. Było im dobrze, błogo. Nagle rozległo
się pukanie do drzwi. Z początku ciche, po chwili jednak zmieniło się w
bardziej natarczywe.
Pierwsza rozchyliła powieki Hermiona i widząc Dracona obok siebie
nagiego pomyślała, że nieźle się wpakowali. Rozglądnęła się po gabinecie i
dostrzegła swoje ubrania leżące w zasięgu ręki. Sięgnęła po nie jednocześnie
drugą ręką szturchając Dracona w ramię. Ten jęknął coś i przewrócił się na
drugi bok umożliwiając jej podniesienie się. Nałożyła na siebie bieliznę i
spodnie, kiedy pukanie powtórzyło się. Przeklęła cicho i szturchnęła chłopaka
mocniej. Otworzył oczy i rozglądnął się zdezorientowany. Jego wzrok napotkał w
połowie ubraną Hermionę. Jej mina wyrażała wszystkie jego myśli. Zerwał się na
równe nogi i rzucił po swoje ubrania.
Trzy minuty później Hermiona otworzyła drzwi, za którymi zobaczyła
Lucjusza i Severusa.
- Co tak długo? - spytał Snape przechodząc obok Hermiony.
- Zasnęło nam się na kanapie - odparła modląc się, żeby nic jej nie
zdradziło.
- No cóż. Tak ciężko pracowaliście... - przytaknął Lucjusz spoglądając
na stos papierów leżący na biurku.
- Było tego dwa razy więcej - broniła się Hermiona, jednak wolała
zamilknąć.
Czuła się strasznie. Wyrzuty sumienia dogoniły ją i teraz zjadały nie
pozostawiając nawet kosteczki. Miała wrażenie, że jest chora. Zaczęła ją boleć
głowa, a wzrok rozmazywał się. Usiadła na kanapie starając się nie spoglądać w
stronę Ślizgona. Wiedziała, że wtedy się nie powstrzyma i jej opanowanie legnie
w gruzach.
Draco czuł się podobnie. ból głowy Hermiony udzielał mu się. Wiedział
jaka burza targa wewnętrznie Gryfonką i musiał przyznać, że wyrzuty sumienia
także jego nie oszczędzają. Czył się, jakby z każdą sekundą malał i miał się
niedługo rozpaść. W całości trzymała go jedynie myśl, że jest tu jego ojciec, a
on może wychwycić każdą niepewność, każdą fałszywą nutkę w głosie syna.
- Długo wam tu jeszcze zejdzie?
- Trochę - odparła Hermiona.
- To my wracamy do Malfoy Manor. Tylko nie siedźcie po nocy. Zawsze
możecie tu wrócić jutro, po jutrze...
Kiedy mężczyźni wyszli, Hermiona i Draco odetchnęli z ulgą. Jednak
nadal, pełni wstydu, nie byli w stanie na siebie spojrzeć.
- Ja... nie wiem, jak to się stało - wybąkała Hermiona biorąc na
siebie ciężar prowadzenia rozmowy.
- Czy możemy... możemy uznać, że to nigdy się nie wydarzyło? - spytał
niepewnie Draco ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Nie chciał urazić Hermiony. Nie chciał jej stracić. To była
najważniejsza osoba w jego życiu. Znaczy, zaraz po Harrym.
- Tak. Myślę, że tak będzie nam najłatwiej. Puścić to w niepamięć,
zrzucić na hormony, po prostu głupi wybryk. Nic między nami się nie zmieni,
prawda? - zapytała spoglądając na niego ukradkiem.
- Nic. Będzie tak, jakby to się nie wydarzyło.
Hermiona przytaknęła i wzięła kawałek pizzy. Dzięki rzuconemu na nią
zaklęciu, wciąż była ciepła.
Musiała skończyć dziś sprawy papierkowe. Po zjedzeniu pizzy zasiadła
za biurkiem i z jasnym celem przed sobą nie zwracając uwagi na Dracona wzięła
się do pracy.
***
Przez kilka kolejnych dni unikali się chcąc sobie uporządkować pewne
sprawy. Narcyza nieco się zaniepokoiła widując ich ciągle osobno, ale każde z
nich zapytane o powód odpowiadało, że o chwilowe, że się sobą zmęczyli. Jednak
sypiali ciągle razem. Był to jedyny sposób na ucieczkę i ratunek z koszmarów.
Separacja nie trwała długo, bo po zaledwie czterech dniach znów byli
nierozłączni, a Narcyza uspokoiła się widząc ich znowu razem.
Nikt niczego się nie domyślił, oni próbowali zapomnieć, albo
przynajmniej nie zwracać na to uwagi. Byli przyjaciółmi. To było dla nich
najważniejsze.
***
Hermiona i Draco siedzieli w Wielkiej Sali i jedli kolację. Od ponad
półtora miesiąca Hogwart pogrążony był w mroku i nikt się nie śmiał. Wszyscy
żyli z przyzwyczajenia jak automaty. Wykonywali czynności, chodzili na lekcje,
odrabiali zadania domowe. Nie było mowy o imprezach, czy wyjściach do Miodowego
Królestwa.
Pewnego dnia jednak coś się zmieniło.
Podczas posiłku Draco poczuł ukłucie w lewym ramieniu. Podniósł szybko
szatę patrząc na wyraźny Znak. Przeszukał spojrzeniem Salę i spotkał się
wzrokiem z Gryfonką. Delikatnie kiwnął głową i wstał nie zważając na protesty
kolegów przy stole. Szybko opuścił Salę i spotkał się przed drzwiami z bandą.
Wszyscy byli gotowi i zdeterminowani. Niczym na skrzydłach pobiegli do gabinetu
Mistrza Eliksirów. Drzwi były otwarte, więc weszli szybko i założyli na siebie
przygotowane szaty Śmierciożerców. Nikt nic nie powiedział, ale spojrzeli sobie
głęboko w oczy przed założeniem maski. Musieli zapamiętać każdy szczegół
przyjaciół.
W pełni ubrani, Draco, Severus i Hermiona deportowali się za Znakiem.
Wylądowali w lesie. Odetchnęli lekko z ulgą i poczekali aż Snape da znak reszcie,
że mogą się deportować.
Kiedy pojawili się na polance, pojawił się także Lucjusz. Wraz z
synem, Snape’em i Hermioną udali się do środka Zamku, a reszta przyczaiła się w
krzakach, by móc wkroczyć do akcji.
Grupa wewnętrzna bez większych problemów dostała się do Sali Tronowej,
w której miało się odbyć zebranie. Stanęli trochę z tyłu, by się nie rzucać się
w oczy. Rozglądali się dyskretnie po sali szukając łatwej drogi ucieczki w
razie jakiejś wpadki.
Okna, drzwi, sufit. Trzy wyjścia. Wcale nie tak źle.
Po sali rozszedł się szmer, więc skupili swoją uwagę na środku.
Właśnie pojawiła się na nim osoba spowita w czerń niosąca coś na rękach. To coś
miało burzę ciemnych włosów i było ubrane w strzępy ubrań, które kiedyś mogły
być bardzo przyzwoitym garniturem.
Draco wciągnął powietrze, kiedy ofiara została położona na ziemi i
otworzyła intensywnie zielone oczy rozglądając się dookoła. Przez chwilę Harry
spotkał się spojrzeniem z Draco, ale widać było, że go nie rozpoznał, bo
obojętnie prześlizgnął się spojrzeniem po pozostałych osobach stojących w sali.
Nagle wszyscy uklękli pochylając i głowy przed Czarnym Panem.
Jednak Harry jako jedyny, krzywiąc się z bólu, z krzywym uśmieszkiem
na ustach wstał i trzymając się ręką za żebra, wyprostował się dumnie.
Przyrzekł sobie, że się nie złamie.
Tom widząc tą jawną prowokację podniósł jakby od niechcenia różdżkę i
rzucił Cruciatusa.
Potter nie wydał z siebie nawet jęku i opadł na kolana plując krwią.
Trząsł się jeszcze przez chwilę nim podniósł głowę i spojrzał z wyzwaniem na
wroga. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wydobyło się z nich żadne
słowo. Popatrzył z wściekłością i łapiąc spojrzenie Riddle’a przesłał mu dzięki
ich połączeniu, co chciał powiedzieć.
Tylko na tyle cię stać?
Voldemort ryknął ze złości i zaczął rzucać w niego zaklęcia jak
popadnie. Po paru minutach tej jednostronnej walki, Harry stracił przytomność.
Oddychał bardzo płytko, z ust sączyła mu się stróżka krwi. Wyglądał bardzo
biednie.
Draco musiał całą siłą woli powstrzymywać się, żeby nie rzucić się na
środek. Zacisnął pięści i ból spowodowany przebiciem paznokciami skóry dłoni
skutecznie go otrzeźwił.
Spojrzał w bok na Severusa. Lekko kiwnął głową dając znak, by spytał
się grupy zewnętrznej, jak im idzie.
Snape po chwili kiwnął głową dając znak, że są gotowi. Teraz
wystarczyło zabrać Harry’ego.
- Ciekawe ile jeszcze wytrzymasz.
Po pomieszczeniu rozszedł się syk. Wszyscy spojrzeli na Voldemorta,
wściekłego, z błyszczącymi furią, czerwonymi oczami, oraz Pottera klęczącego z
lekkim uśmiechem na ustach i kręcącego głową.
Nie będę musiał - powiedział w myślach do Toma obserwując chwilową
dezorientację i szok na jego twarzy. Trwało to jednak tak krótko, że myślał iż
się przewidział.
- Co to ma znaczyć? - syknął Lord zbliżając się do Pottera.
Absolutnie, zupełnie nic - pomyślał.
Na raz zdarzyło się kilka rzeczy. Severus usłyszał w swej głowie krzyk
Harry’ego, choć nie był w stanie go zrozumieć, a sam Gryfon ostatkami sił
podniósł się na nogi i odwracając się wybił w górę lecąc w stronę ojca i
Dracona. Nagle ktoś wyskoczył z tłumu i złapał Pottera w pół i zniknął z nim w
zielonym obłoku. Grupa wewnętrzna nie traciła czasu na szok, bo wiedziała, że
chwila zwłoki może zadziałać na ich niekorzyść. W każdej chwili mogli zostać
zdemaskowani. Deportowali się więc, a Snape wysłał wiadomość o odwrocie.
Wylądowali przy Malfoy Manor, a zaraz za nimi grupa zewnętrzna.
Wszyscy cali i zdrowi. Brakowało im tylko Harry’ego.
____________________________________________________________
To ostatni rozdział, ale już niedługo pojawi się drugi tom ;)
Do zobaczenia!
Całość super, hymmm nawet lepiej to było po prostu genialne. Fabuła świetnie rozwinięta nic dodać nic ująć. Już się nie cierpliwie kiedy następny tom, masz jakieś plany wobec tego kiedy się pojawi, mam nadzieje że jak najszybciej. Życzę weny przy pisaniu drugiego tomu :)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy może już niedługo... ;p Ale może ;)
UsuńNiedługo będzie pewna specjalna okazja, więc zastanowię się, czy Was nagrodzić w postaci nowego rozdziału.
Weny mi już nie brakuje ;)
Czekajcie z cierpliwością!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńEDIT :
UsuńJak on mógł!!!! kocham Dracona na serio, ale jak on mógł to zrobić aż mam ochotę kopnąć do w ten arystokratyczny zad !!! Grrrr jestem wściekła !! I do tego z Hermioną... szczerze troche wyszła na dz***e ponieważ najpierw z Harry'm teraz z Draco ..
Harry walczy o żywot swój choć głównie dziecka, a oni w tango lecą...
Takie rzeczy Draco niestety w tajemnicy nie pozostają długo....
U mnie zdrada jest nie wybaczalna, jak wspomniałam kocham Dracona, ale mam nadzieje, że Harry sie o tym dowie i może wybaczy po pewnym czasie.. Możliwe, że jestem okrutna, ale zdrada powinna być ukarana..
Oczywiście tym bardziej nie mogę doczekać się drugiego tomu. oraz powinnam mieć na ciebie focha ! Tak straszyć ludzi ostatnimi rozdziałami, ale cieszy mnie, że będzie następny tom.Jak mogłaś mnie tak poważnie wystraszyć ... taaa dlatego poprzedniego rozdziału nie skomentowałam xd
Pozdrawiam życzę weny oraz hucznego Sylwestra (to już jutro) i Szczęśliwego Nowego roku !!
Lilith vel Narieen
Może właśnie dlatego, że nie skomentowałaś ostatniego rozdziału, ten nie pojawiał się tak długo. Nie miałam weny i zastanawiałam się, co zrobiłam nie tak. Przyzwyczaiłam się do Twoich komentarzy. Nie rób mi tego więcej. Możesz napisać jedno słowo, ale napisz cokolwiek! ;p
UsuńDraco dostanie za swoje, nie martw się ;) Może nie na początku, ale już niedługo. Hermiona może tak wygląda, ale to co było pomiędzy nią a Harrym było głównie z winy Harry'ego. Nie, że ją bronie, ale ona sama była bezbronna. Chciała dla niego jak najlepiej. Do Dracona zawsze ją ciągnęło, tylko powstrzymywała się ze względu na to, że był wrogiem, a potem ze względu na Harry'ego. Jak myślisz, dlaczego go tak szybko zaakceptowała? W głębi duszy wiedziała, że on nie jest zły.
No już nie będę więcej pisać, bo to może się nadawać niedługo na rozdział XD
Wesołego Sylwestra, szczęśliwego nowego roku i tak dalej!
Postaram sie xd
UsuńJednak twierdzę,że Hermiona ma przecież swój własny rozum i mogła powiedzieć ''nie''. Tak że to nie tylko wina Harry'ego, ale i jej własna. Przecież z tego co pamiętam mimo, iż w swoich własnych myślach twierdziła, że nie powinna, a mimo wszystko ulegała i bierna nie była.
Cóż czuła do Dracona pożądanie, tym samym skomplikowała kilka spraw dając mu upust. Nie chce za bardzo na nią nagadywać ponieważ polubiłam ją w twoim opowiadaniu bo nie jest ''wiem to wszystko Grenger'' , ale nie mogę strawić tego faktu co oboje zrobili Harry'emu.
Taka już jestem xD .
Pozostaje mi czekać cierpliwie (na ile będę w stanie być cierpliwa) aż się wszystko wyjaśni, a mam nadzieje że mimo wszystko nie skończy się to kolejnym dramatem
Do prawdziwego końca mam nadzieje, że jeszcze daleko więc postaram się zaglądać tu jak najczęściej, a najlepiej jak byś mogła informować mnie o notkach byłabym wdzięczna.
Podaje swoje GG: 48990258
Lilith vel Narieen.
Ps. Muszę oduczyć sie pisania takiej ściany tekstu xd // LIlith
Usuńpodobają mi się Twoje ściany tekstu. Jest przynajmniej co czytać ;)
UsuńA tak mniej więcej kiedy można się spodziewać nowych rozdziałów, bo ja tu pół życia marnuje na spawdzanie czy jest nowy rozdział :* jakieś plany ?
OdpowiedzUsuńtak i zdradzę, że stosunkowo niedługo coś się powinno ukazać ;)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńświetne, dostali się na spotkanie śmierciożerców, ale kto zabrał Harrego, czyżby ten tajemniczy mistrz?i Harry wiedział, że oni się tam pojawili... czy próbował gdzieś dobiec, aby spróbować ucieczki...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńnaprawdę rewelacyjne, ocho dostali się na spotkanie śmierciożerców, ale ciekawi mnie kto zabrał Harrego, czyżby ten tajemniczy mistrz? no i Harry wiedział, że się tam pojawili... czy próbował dobiec, aby chociaż spróbować ucieczki?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga