Opowiadanko powstało na konkurs organizowany na FB przez stronkę "1001 ciekawostek o Harrym Potterze". Krótkie, bo miało zawierać max 2 strony czcionką 12. Mam nadzieję, że się spodoba ;) To tak w przerwie oczekiwania na rozdział.
Miłego czytania!
_____________________________________
"Bajki i Draco Malfoy"
Siedzę sobie w kuchni
i jem śniadanie. Nagle do pokoju wpada Draco w samych bokserkach i krzyczy, że
trzeba dzwonić na policję, bo zaginąłem. Marszczę brwi i wzdycham.
Byłem wczoraj na
imprezie i dopiero wróciłem. Głowa mnie boli, pić mi się chce, a ten krzyczy i
nie daje sobie wytłumaczyć, że siedzę przy stole.
W końcu jego wzrok
skupia się na mnie, a jego twarz rozświetla się w uśmiechu.
- Harry!
- Nie, kurde,
Gargamel. - Wzdycham i dopijam kawę. Nie zdaję sobie jeszcze sprawy z tego, że
wywołałem lawinę.
Podnoszę wzrok i widzę
jego skonsternowane spojrzenie, kiedy próbuje przetworzyć to, co powiedziałem.
Przez jego twarz przelatuje tysiące myśli i emocji, aż w końcu wygrywa
zmieszanie.
- Kto? - pyta cicho i
siada na krześle przygotowując się, że będę coś długo tłumaczył.
- Otóż, mój kochany,
Gargamel to jest taki zły gość ze Smerfów.
- Z czego? - Draco
wybałusza oczy i opiera łokcie na stole.
- Jakby ci to
wytłumaczyć… Powiedzmy, że ten Gargamel to Voldemort. A my, ludzie, jesteśmy
Smerfami. Pomijając, że nie jesteśmy niebiescy, to prawie wszystko się zgadza.
- Niebiescy?
- No, bo Smerfy z
dobranocki są niebieskie.
- Jakiś wariat
wymyślił bajkę (zdążyłem wytłumaczyć kiedyś mojemu ukochanemu, co to jest dobranocka),
w której chodzą niebiescy ludzie i jakiś zły gość Gargamel - tyle na razie
ogarnął.
- No nie do końca
ludzie. Gargamel jest człowiekiem.
- A Smerfy?
- Są małe i
niebieskie. Mają domki w grzybach w lesie. A Gargamel chce je złapać.
- Po co?
Już nie pyta mnie, jak
ktoś czy coś może mieszkać w grzybach. Trochę trwało nim wytłumaczyłem, że
bywają w bajkach rzeczy niespodziewane i dziwne. Na przykład, że misie,
tygryski, prosiaczki, sowy, kangury mogą mówić.
- Bo znalazł zaklęcie,
dzięki któremu może w rydzynie przetopić Smerfy na kamień filozoficzny.
Widzisz, jak to ładnie do Voldzia pasuje?
- Nie do końca, bo
Sam-wiesz-kto, nie chce złapać ludzi i przetopić ich na kamień filozoficzny.
- No tak. On od razu
nas zabija.
- A są tam jakieś
dziewczyny?
- A co cię to
interesuje? - pytam i ujmuję się pod boki. Jako, że siedzę, ta poza nie wygląda
zbyt władczo. Draco parska śmiechem i nachyla się nad stołem. Zbliżam się do
niego, a kiedy chce złożyć pocałunek na moich ustach odsuwam się, a on traci
równowagę i ląduje na stole.
Nie mogę przestać się
śmiać. Widząc naburmuszoną minę Malfoy’a wybucham jeszcze głośniejszym śmiechem
i wiem, że muszę uciekać.
Wpadam do salonu i już
za sobą słyszę jego kroki. Dopadam do włączonego laptopa i wklepuję pierwsze,
co przyjdzie mi na myśl. Od razu pokazuje się to na ekranie telewizora i Draco
na chwilę dekoncentruje się próbując odczytać napis.
- Smerfy?
- Chcesz oglądać?
Skoro już wiesz, co to jest, może chciałbyś poznać to lepiej?
Muszę chyba wspomnieć,
że mamy już za sobą takie bajki jak: Reksio, Lampa Alladyna, Ali-Baba i 40
rozbójników, Mulan, Pocahontas, 101 dalamtyńczyków, Kubuś Puchatek, Gumisie,
Bolek i Lolek, Przygody Koziołka Matołka i jeszcze kilka, których nie pamiętam.
Za każdym razem, gdy coś chlapnę, muszę mu wszystko tłumaczyć. Nie daje się
zbyć takimi słowami jak: „Później ci wyjaśnię.”, albo „Jestem zmęczony, chodźmy
spać.” Próbowałem. Po prostu on nie spał całą noc zastanawiając się, o co może
chodzić.
Sam nie pójdzie do
komputera i nie sprawdzi.
I chyba jedynym
sposobem, żeby go udobruchać, kiedy się pokłócimy, jest puszczenie bajki i
zaciągnięcie go na kanapę. Zapomina o całym świecie, a kiedy się skończy, nie
pamięta już o kłótni.
Draco jest jak duże
dziecko. Cieszy się z każdej małej rzeczy, z każdej obejrzanej bajki. Jedyne
czego żałuje to to, że nikomu oprócz mnie nie może się pochwalić, jaką to bajkę
ostatnio oglądał.
***
Dwa tygodnie i kilka
bajek później.
Jesteśmy na urodzinach
Rona. Jest dużo ludzi z Ministerstwa. Jestem z Draconem. Wydaje się trochę
spięty. Nie dziwię się. Gdyby wszyscy co chwilę na mnie zerkali, też nie
czułbym się komfortowo.
Ciągle donoszę mu
alkohol i wydaje się nieco rozluźnić.
Koło drugiej dużo osób
się ewakuowało. Zostali tylko ci najwytrwalsi oraz ci, którzy nie są w stanie
utrzymać się na nogach. Między innymi Draco. Pierwszy raz udało mi się go spić.
Zawsze chwalił się mocną głową. Ja też nie jestem do końca trzeźwy, więc
postanawiam, że zostajemy do rana.
Gdy dosiadam się do
Dracona on łapie mnie za rękę i patrzy mi w oczy tymi magnetyzującymi oczami
koloru burzowych chmur. Jest całkowicie poważny, uścisk pewny i gdyby nie to,
że lekko się kołysze powiedziałbym, że jest całkowicie trzeźwy. Wtedy pada
pytanie, przez które omal nie wybucham śmiechem:
- Co to była za bajka
z tymi małymi, fioletowymi misiami mieszkającymi w lesie?
Reflektuję się jednak
i zaczynam zastanawiać, czy niczym się nie naćpał.
- Chodzi ci o Gumisie?
- odpowiadam i udaje mi się zachować powagę, choć w środku jestem w rozsypce.
- Tak. - Jego twarz
rozjaśnia się w uśmiechu ulgi jakbym uratował mu życie, albo przyniósł papier
do toalety po tym, jak się skończył. - Potrzebuję początek piosenki.
- Jesteś pewien?
Wzdycha, przymyka na
chwilę powieki, a kiedy otwiera oczy widzę w nich zdecydowanie.
- Tak.
Nucę i cicho śpiewam.
On podchwytuje i na cały głos zaczyna śpiewać.
Na chwilę wstaję, idę
do drugiego stolika i wypijam duszkiem alkohol z butelki. Po paru minutach jest
mi wszystko jedno. Drugą butelkę biorę do naszego stołu i pijemy powoli
śpiewając piosenki z bajek.
Budzę się następnego
dnia pod stołem z głową na kolanach Dracona. O dziwo, jesteśmy w domu, w
kuchni. Nie mam pojęcia, jak się tu znaleźliśmy. Idziemy od razu do wanny,
razem, żeby nie marnować wody i kładziemy się spać dalej. Obowiązkowo na
stoliku nocnym ląduje butelka wody.
Budzi mnie stukanie w
okno. Sowa przyniosła nowe wydanie Proroka codziennego. Według zegarka jest
dziesiąta.
Rozwijam gazetę z
butelką wody w dłoni i widzę na pierwszej stronie nasze zdjęcie, a do tego
nagłówek: „Złoty Chłopiec jak z bajki.”
Obszerny artykuł głosi
o tym, że spacerowaliśmy głównymi ulicami Londynu śpiewając piosenki z bajek,
pijani.
Dobre jest to, że nie
byliśmy nadzy. Chyba pomyślałem to za szybko, bo kiedy przewróciłem na następną
stronę omal nie zakrztusiłem się wodą. Otóż stałem w samych bokserkach na
Trafalgar Square i coś krzyczałem, a Draco kąpał się w fontannie. Nago.
Jestem wstrząśnięty.
Przyrzekam sobie, że
nigdy więcej nie oglądniemy ani jednej bajki.
Już nigdy. Nie ważne,
jak bardzo się pokłócimy i jak Draco będzie smutny. Już nigdy nie obejrzę
bajki.
I on też.
Hahaha to było genialne xd W życiu się tak nie uśmiałam xd
OdpowiedzUsuńPorównanie Gargamela do Voldka - bezbłędne xd
Witam,
OdpowiedzUsuńboskie, już widzę nie ma bajki i koniec, tak, tak Draco trzeba wszystko wyjaśniać...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
45 yr old Dental Hygienist Bernadene McFall, hailing from Thorold enjoys watching movies like Joe Strummer: The Future Is Unwritten and Water sports. Took a trip to The Four Lifts on the Canal du Centre and drives a Ferrari 250 GT SWB "Competition" Berlinetta Speciale. link
OdpowiedzUsuń