Rozdział 4. "Honor, duma i Malfoy'owie."
- Co ty tu robisz? -
zapytał zbity z tropu Draco.
- Aktualnie? Stoję,
jeżeli nie widzisz - powiedział bezczelnie Harry nie przejmując się, że
znajduje się w gnieździe węży.
- Ale co robisz
tutaj, w moim pokoju? Czyżbyś mnie śledził? - odzyskał rezon Draco i się
odciął.
- Chyba już ci
powiedziałem, co tutaj robię. Czasem, Malfoy, umyj uszy. Przydatna umiejętność.
- Potter pokiwał głową z miną znawcy.
- Tak? Zapamiętam -
powiedział Draco zanim zdążył się powstrzymać. Naprawdę nie miał ochoty się
kłócić, a tym bardziej z Potterem będącym w jego pokoju. Zaraz też
przypomniał sobie ojca i jego rozkaz. Trybiki w jego głowie zaczęły obracać się
w zastraszającym tempie i już kiełkował w jego głowie plan. Postanowił zepchnąć
na dalszy plan swoją dumę i honor. Zrobi to, co chciał ojciec, ale mając z tego
jakieś korzyści dla siebie. Nie spodziewał się jednak takiego obrotu sprawy, który
za chwilę miał nastąpić.
- Tak w ogóle, to
czemu tak potraktowałeś swojego przyjaciela? - zapytał z ciekawością Harry.
- Co? - zdziwił się
Draco
- To co słyszałeś.
Dlaczego?
- Aż tak długo tutaj
siedziałeś… - bardziej stwierdził niż zapytał Draco, nagle robiąc się bardzo
zmęczonym.
- Dobra. Nie chcesz,
to nie mów - mówiąc to Harry zaczął iść w stronę drzwi. Malfoy w ostatniej
chwili złapał go za rękę i pociągnął zdecydowanie do siebie. Niestety zrobił to
za mocno. Potter wpadł na niego, obaj zatoczyli się do tyłu, Draco poleciał na
podłogę, a Harry na niego. Potter podniósł sugestywnie brew.
- To nie to co
myślisz… - zaczął się tłumaczyć Draco, a rumieniec wypływający na jego
policzki, przeczył jego słowom.
- Na pewno? Wcześniej
wydawało mi się, że słyszałem „Wolałbym pieprzyć Pottera, niż takie ścierwo jak
ty.” - zacytował obserwując twarz Ślizgona. Draco tylko jeszcze bardziej się
zmieszał, ale po chwili przypomniał sobie kim jest i zrzucił z siebie
zadowolonego Gryfona i wstał szybko.
Przemierzył pokój i
dopadł paczki fajek leżącej na stole. Wyciągnął jednego i odpali. Kiedy
zaciągnął się głęboko dymem, tak jak lubił najbardziej, popatrzył się ze
spokojem na podnoszącego się z podłogi Pottera.
Dopiero teraz
zauważył, jak Gryfon był ubrany. Stylowe rurki podkreślające jego szczupłe
nogi, na stopach czarne Conversy, koszulka z logiem Green Day’a i czarna bluza
zapięta na około dziesięć centymetrów. Draco stał oniemiały patrząc na
stojącego przed nim chłopaka z otwartymi ustami. Ten tylko spojrzał na niego jak
na wariata i powiedział:
- Malfoy, zamknij
buzię, bo nie wyglądasz zbyt... elokwentnie.
- Uuu… Potter nauczył
się trudnego słowa - sarknął Draco.
- No wiesz, twój
ulubiony nauczyciel zawsze się u mnie tego czepia, więc musiałem w końcu się
dowiedzieć, czego on ode mnie chce, prawda? - powiedział i wywrócił oczami. - A
tak z innej baczki. Ty palisz?
Myślałem, że Malfoy’owie brzydzą się wszystkim, co jest wynalazkiem mugoli.
- A nie widać? Ale
palę tylko w szkole, bo w domu jest ojciec i… - zamknął usta blondyn. Sam nie
wiedział, dlaczego odpowiedział gryfonowi. Wściekł się na siebie i wymierzył
mentalny policzek. Odetchnął głęboko i zobaczył utkwiony w sobie wzrok
koloru Avady.
- I… - powiedział
brunet czekając na ciąg dalszy, który niestety nie nastąpił.
- Nie ma żadnego i… -
powiedział ostro Draco. Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Policzył
cicho do dziesięciu i spojrzał na swojego wroga. - A ty palisz? - zapytał.
- Co u ciebie taka
zmiana w nastawieniu do mnie, co? Nie kłócisz się ze mną, nie wyzywasz mnie,
ani moich przyjaciół… Pytasz czy palę i pewnie jeszcze będziesz chciał mnie
poczęstować jeżeli powiem, że tak - jakby na potwierdzenie Draco wyciągnął do
niego rękę z paczką. Harry wziął jednego, grzecznie podziękował i odpalił go od
różdżki. Zaciągnął się, czym wprawił w osłupienie Ślizgona.
- Fiu-fiu… a
myślałem, że Złoty Chłopiec faktycznie jest Złoty i nic nie może. A tu proszę.
Taki wyzywający strój, koszulka z moim ulu… - przerwał, ale po chwili
kontynuował. - Papierosy… To może dowiem się za chwilę, że Potter pije, ćpa i
zalicza tak, jak to opowiadają w całej szkole - powiedział ze Ślizgońskim
uśmiechem Malfoy.
Harry wysłuchał go w
spokoju i pomyślał chwilę nad odpowiedzią. Podszedł do krzesła, przestawił je
naprzeciwko Malfoy’a i usiadł. Kiedy się odezwał jego głos był spokojny i
pewny.
- Domyśliłem się, że
to twój ulubiony zespół, kiedy zacząłeś śpiewać ich piosenkę, palę, piję
cholernie dużo, ale nikt o tym nie wie… Ćpać, nie ćpam, bo nie chcę sobie
zniszczyć życia… Wystarczą mi od tego Dursley’owie - ostatnie zdanie powiedział
tak cicho, że miał nadzieję, iż Draco tego nie dosłyszy, ale pomylił się.
Widział szok na twarzy blondyna, ale nie zadał on żadnego pytania. Brunet
zaciągnął się i kontynuował: - O tym zaliczaniu, to słyszałem, że jesteśmy
razem na pierwszym miejscu w rankingu…
- Jakim rankingu? -
wyrwało się znowu blondynowi. Tym razem Harry spojrzał na niego ze zdziwieniem,
ale nie skomentował.
- No, takim szkolnym…
- Aha…
- No właśnie. -
Pomiędzy nimi zaległa cisza. Jeden i drugi nie śmiał jej przerywać jakąś
błahostką.
Ta cisza nie ciążyła im, ale była przyjemna jak pomiędzy znajomymi,
którzy rozmawiali, aż w końcu skończyły im się tematy. Draco zgasił papierosa w
popielniczce i widząc, że Harry też kończy, podał mu ją. On popatrzył się na
niego dziwnie, ale przyjął naczynie. Po chwili odłożył je na stół i zadał
nurtujące go pytanie.
- Dlaczego jesteś dla
mnie taki miły? - Na to pytanie Draco prychnął, ale po krótkim zastanowieniu
udzielił odpowiedzi.
Nie zamierzał oczywiście wyznać prawdy, więc musiał
zmyślać. Na szczęście kłamanie wychodziło mu idealnie, więc nie miał powodu,
żeby martwić się o zdemaskowanie.
- W sumie nie wiem.
Chyba dorosłem - ze zdziwieniem zauważył, że Złoty Chłopiec uśmiechnął się na
to stwierdzenie, a w jego niesamowicie zielonych oczach zobaczył potwierdzenie.
- Ja chyba też -
dodał Harry.
- Widać.
- Świat się wali!
Malfoy prawi komplementy Złotemu Chłopcu!
- Tak. Powinni mnie
zamknąć w oddziale dla czubków. Jest jeszcze druga sprawa. Uratowałeś mi życie,
więc jestem ci winien Dług Życia, który jest wbrew woli mojej i twojej. Wiem,
że ci się to nie podoba, uwierz, że mi też. Stwierdziłem więc, że skoro
jesteśmy teraz na swój sposób połączeni, to nie będę się kłócić. Z resztą te
kłótnie straciły jakikolwiek sens… - Draco zauważył, że to, co powiedział, było
po części prawdą.
Prawdą, której nie chciał powiedzieć i nie chciał jej
zdradzić, ale już za późno. Skoro mieli być przyjaciółmi to trzeba było zacząć
przyzwyczajać się do tego, że mówi mu wszystko i raczej prawdziwie.
- Zgadzam się -
powiedział, a po chwili dodał - Przepraszam.
Draco podniósł
zdezorientowany głowę.
- Za co? - zapytał.
- Za to, co się
zdarzyło na początku pierwszego roku. Tak się czasami zastanawiam, jak by to
było, gdybym wtedy ciebie spotkał pierwszego, a nie Rona. Na pewno byłbym w
Slytherinie, a nie w Domu Lwa…
- Jak to? - zdziwił
się Draco.
- Normalnie. W czasie
przydziału poprosiłem Tiarę, żeby przydzieliła mnie do Gryffindoru razem z
Hermioną, a nie z tobą w Domu Węża.
- No pięknie. Złoty
Chłopiec Gryffindoru powinien być Srebrnym Chłopcem Slytherinu. No, no…
ciekawych rzeczy się dowiaduję. - Draco odchylił się na krześle. Wszystko szło
lepiej niż to sobie wyobraził.
- No widzisz. Coś
czuję, że za chwilę, nie tylko ty będziesz o tym wiedział. Pewnie cały
Slytherin tylko czeka na plotki o Harrym Potterze…
- A żebyś wiedział -
powiedział zamyślony Draco.
Głęboko się nad czymś zastanawiał, po czym wstał, podszedł
do szafy, pochylił się, żeby po chwili wrócić do stołu i postawić na nim
Ognistą i dwie szklanki.
- Skoro mówiłeś, że
dużo pijesz, to przekonajmy się jak dobry w tym jesteś - mówiąc to w oczach
Draco pojawił się niebezpieczny błysk…
- Dobrze. Mam nadzieję,
że masz mocną głowę.
- Jak każdy Malfoy -
oburzył się Draco słysząc wątpliwość w głosie Pottera.
- Zobaczymy…
Zaczęli powoli.
Pierwsza szklanka, rozmowa, druga szklanka, bruderszaft, rozmowa, trzecia, a
właściwie czwarta szklanka, rozmowa, śmiech, piąta szklanka, więcej śmiechu,
papieros i tak dalej. W pewnym momencie skończyła się Ognista. Oczywiście tylko
w tej butelce. Draco poinstruował Harry’ego gdzie ma iść, żeby wziąć drugą, a
najlepiej, jeżeli weźmie jedną na zapas. Złoty Chłopiec, stwierdził, że nie da
rady wziąć dwóch na raz, wrócił tylko z jedną butelką. Draco w między czasie
stwierdził, że gryfon ma całkiem zgrabny tyłek i seksowne nogi, jednak jeszcze
powstrzymał się przed głośnym komentarzem, choć wiedział, że jeżeli wypije
jeszcze trochę, to nie wytrzyma.
***
Alkoholu lało się
jeszcze trochę więcej i było wyraźnie widać, że Harry wygrywa. Draco ledwo co mówił,
i nie był w stanie usiedzieć prosto na krześle. Harry w końcu się nad nim
zlitował i przeniósł go na łóżko. Wrócił do stołu po papierosa i zapalił.
Usłyszał niezidentyfikowane jęki od strony blondyna i spojrzał w tamtą stronę.
Zobaczył Dracona, który usilnie starał się ustać bez pomocy ściany. Nie za
bardzo mu się to jednak udawało, więc Harry podszedł szybko do niego, złapał go
za tyłek i postarał się ustawić prosto. Malfoy wymamrotał coś jak dziękuję i
przyssał się do jego szyi. Potter przymknął oczy z przyjemności i zamruczał.
Ślizgon zachichotał i przestał opierać się o Gryfona. Nagle okazało się,
że jest totalnie trzeźwy.
- Draco! - krzyknął
oburzony brunet. - Przecież jeszcze przed chwilą nie byłeś w stanie samemu
ustać!
- I ty Gryfonku mi
uwierzyłeś… Oj, jaki ty naiwny. Za mało mnie znasz… - pokiwał z politowaniem
głową.
- Byłeś tak cholernie
przekonujący. Z resztą kiedy ci pomagałem mogłem nieopacznie złapać cię za
tyłek.
- No wiesz. Twój też
jest niczego sobie… - Na potwierdzenie swoich słów podszedł do niego i złapał
ręką za pośladek. - Mrr… Kociaku. Mam ochotę też sprawdzić czy twoje usta są
tak miękkie jak je zapamiętałem - powiedział i nie czekając na pozwolenie, lub
jakąkolwiek odpowiedź złączył ich usta.
Rozkoszował się tym uczuciem. Faktycznie
były tak miękkie i rozkoszne, jak w tedy nad jeziorem. Powoli językiem torował
sobie drogę, aż w końcu Harry uległ i rozchylił wargi. Smakował Ognistą i
papierosami, ale Draconowi to nie przeszkadzało. Sam pewnie smakował tak samo.
Kiedy oderwali się od siebie popatrzyli sobie nawzajem w oczy. Oczy koloru
chmur burzowych wpatrywały się w Avadę i na odwrót. Nie widzieli nic poza drugą
osobą. Byli tak blisko siebie, że ich oddechy się ze sobą mieszały.
To była magiczna
chwila zmącona przez pukanie do drzwi. Odskoczyli jak oparzeni. Spoglądnęli na
siebie zdezorientowani i dopiero po chwili dotarło do nich co się przed chwilą
stało. Wpatrywanie się w siebie znowu przerwało pukanie, tym razem bardziej
natarczywe.
- Nie odpuści -
wyszeptał blondyn do Harry’ego.
- Wiem - odszepnął
Gryfon.
Podszedł pod ścianę,
gdzie zostawił pelerynę i szybko założył ją na siebie. Kiedy Draco był pewny,
że Pottera nie widać poszedł otworzyć drzwi. Uchylił je lekko i zobaczył
Blaisa.
Że ten chłopak nie ma jeszcze dość upokorzenia jak na jeden dzień - pomyślał Draco, ale wpuścił go do środka. Blondyn przybrał na twarz
maskę Malfoy’a i popatrzył się z góry na chłopaka, który właśnie wszedł do
pokoju.
- Czego chciałeś? -
zapytał ostro Draco, a widząc strach w oczach Zabiniego uśmiechnął się wrednie.
- Prze-przeprosić.
- Po co?
- Żebyś mi wybaczył.
- Nie mam ci czego
wybaczać. To, że nie masz szacunku do mnie i do siebie to twoja sprawa. Nie
pogrążaj się jeszcze bardziej.
- Ale ja myślałem, że
może jednak… - Blaise rozglądnął się dookoła i jego wzrok padł na Ognistą
stojącą na stole. - Pijesz z rozpaczy? Gdybym wiedział, że jesteś taki smutny i
że pijesz sam… - nie dokończył, bo zobaczył na stole dwie szklanki wypełnione
do połowy.
- Właśnie nie piję
sam - odparł z chytrym uśmieszkiem i poczuł na swoim pośladku rękę Pottera.
Wpadł mu do głowy
pomysł, dzięki któremu mógłby wygrać konkurs na najbardziej szatański plan w
historii świata. Był to pomysł tak dobry, genialny i prosty, że Lucjusz Malfoy
sam by czegoś takiego nie wymyślił.
Draco sięgnął za
siebie, zdjął pelerynę z Gryfona, pociągnął go obok siebie i objął ramieniem w
pasie.
- Harry, to jest mój
były przyjaciel Blaise Zabini, z resztą opowiadałem ci o nim. Blaise to jest
Harry Potter, mój chłopak - blondyn przedstawił sobie chłopaków i obserwował
zmianę na twarzy Ślizgona. Było to warte nawet tego, że będzie teraz musiał
udawać parę z Potterem. Właściwie już go nie nienawidził, ale też go nie
kochał. Będzie ciekawie. Modlił się tylko, żeby Harry nie zaprzepaścił tego
będąc zdziwionym.
Harry jednak nie dał
po sobie poznać zaskoczenia i jak na dobrze wychowaną osobę przystało, podszedł
do oniemiałego chłopaka i wystawił rękę. Ten jednak popatrzył na nią jak na
odrażającego stwora i wyszedł z pokoju.
- Zrobiłem coś nie
tak? - zapytał Gryfon zdziwiony.
- Tak. Właśnie
zostałeś moim chłopakiem - uśmiechnął się jak wariat.
Harry wrócił do
swojego dormitorium koło trzeciej w nocy. Wcześniej jeszcze trochę pił z Draco i
rozmawiali.
Draco stwierdził, że
to była najlepsza noc jego życia. Mimo tego, że nie robili nic, to była ona
najlepsza. Dopiero dziś zobaczył jak to jest mieć przyjaciela, kogoś, kto cię
wysłucha i zrozumie. Nadal nie mógł uwierzyć, że po tym jak stracił nadzieję na
zrobienie czegoś w kierunku Pottera, udało mu się to w przeddzień wizyty w
Malfoy Manor. Nie wierzył, że można mieć takie szczęście. Tym razem fortuna
uśmiechnęła się do Malfoy’ów i oby nie opuściła ich już nigdy.
***
Następnego dnia,
kiedy Draco wchodził do Wielkiej Sali miał złe przeczucie. Myślał, że kiedy tylko
przekroczy jej próg, wszyscy spojrzą się na niego z mordem w oczach, ale nic
się nie stało. Nikt nic nie mówił, nikt się na niego nie patrzył. Czyli… Blaise
nikomu nie powiedział, co się wczoraj stało. Odetchnął z ulgą i ruszył do
swojego stołu. Po drodze nawiązał kontakt wzrokowy ze swoim niby chłopakiem i
uśmiechnął się do niego. On odpowiedział tym samym. Zaraz jednak Harry został
wzięty w krzyżowy ogień pytań dlaczego Malfoy się do niego uśmiecha. Ten tylko
spojrzał na Rona jak na wariata i powiedział, że pewnie mu się zdaje.
Draco niewzruszony
szedł w stronę swojego stołu. Usiał na swoim miejscu z satysfakcją zauważając,
że Zabini się przesiadł. Było mu to bardzo na rękę. Z tego miejsca miał idealny
widok na stół Gryfonów i siedzącego tam od początku szkoły Harry’ego, ale nigdy
nie przyznałby się, że przyglądał my się już od pierwszej klasy. Znowu Gryfon
spojrzał na niego, a w jego zielonych oczach było widoczne rozbawienie i coś
jak szczęście, a może tylko się Draconowi wydawało. Po zjedzeniu śniadania,
a właściwie jedynie wypiciu kawy, wstał i kiwną niezauważalnie do bruneta. Ten
jednak zrozumiał i spotkali się za drzwiami Wielkiej Sali. Mieli jedynie kilka
minut zanim szkoła zacznie wychodzić ze śniadania.
- Spotkajmy się nad
jeziorem za dziesięć minut - powiedział w pośpiechu Ślizgon.
Gryfon skinął głową i
puścił się biegiem w stronę Wieży Gryffindoru. Draco pokiwał z dezaprobatą
głową, ale też rzucił się jak szalony w stronę schodów. Szybko porwał ze
swojego pokoju kurtkę, różdżkę, zaklęciem zmniejszył swój ekwipunek i wybiegł z
Pokoju Wspólnego. Chwilę później już był na błoniach i szedł znaną mu drogą nad
jezioro. Jednak kiedy tam dotarł, nigdzie nie było śladu Harry’ego. Rozejrzał
się dookoła, ale go nie zobaczył. Nagle ktoś zasłonił mu oczy rękoma. Chwycił
nadgarstki drugiej osoby i odwrócił się z uśmiechem na ustach. Przez chwilę
patrzyli się na siebie, ale kiedy usłyszeli kroki, Harry nałożył na siebie
pelerynę i odsunął się krok od Dracona. Po kilku sekundach zobaczyli Blaise’a
idącego w ich stronę.
- No, no, no… Draco
Malfoy bez swojego ukochanego chłopczyka. Gdzie się podział twój sługa?
- Nie wiem. Nie
rozmawiałem z nim jeszcze dziś. Jakbyś nie zauważył dopiero co było śniadanie.
Z resztą, on nie musi mi się spowiadać z tego co robi. I to nie jest mój chłopiec na posyłki, tylko
osoba, którą kocham - kłamał Draco bez mrugnięcia okiem.
- No nie wiem, czy on
kocha cię tak, jak ty jego, bo przed chwilą widziałem jak całował się z Panną
Wiem To Wszystko - powiedziawszy to uśmiechnął się perfidnie widząc zaskoczenie
w oczach Malfoy’a, ale kiedy zamieniło się ono we wściekłość stracił całą swoją
pewność siebie.
- Blaise, Blaise,
Blaise… Czy ty niczego się nie nauczyłeś? Czy ty nie wiesz, że mnie nie można
okłamać? Jak Potter mógł całować się z tą głupią szlamą - kiedy powiedział to
słowo poczuł ból w miejscu, w które Harry go uderzył. Draco westchnął cichutko,
ale kontynuował. - Jak on mógł się z nią całować, jeżeli to jest gej? Nie
pomyślałeś o tym? A przepraszam, ty nie myślisz…
Draco nie spodziewał
się, że Zabini może się tak szybko poruszać, i że jest zdolny do zrobienia
czegoś takiego. Blaise wręcz doskoczył do niego i zdzielił Dracona w twarz. Ten
zatoczył się do tyłu, ale w ostatniej chwili oparł się na Harrym, który nie
wytrzymał. Poczuł jak magia opuszcza jego ciało, i kieruje się na Zabiniego.
Czarnoskóry chłopak popatrzył ze
strachem w oczach na bruneta, który nagle wyrósł zza Draco. Poczuł, że nie może
oddychać, a jego nogi nie dotykają ziemi. Zaczął się szarpać i jak przez
mgłę słyszał krzyki Dracona.
- Harry, proszę!
Zostaw go! Nie, Harry, on się dusi!
W końcu Zabini
znalazł się na ziemi ciężko dysząc. Dziękował Merlinowi, że jednak może
oddychać i popatrzył się z zawiścią na Pottera.
- Jeszcze zobaczysz,
co to znaczy zadzierać z Wężami - syknął. Szybko podniósł się z ziemi, otrzepał
ubranie i chwiejnym krokiem skierował się w stronę zamku. Zrobił kilka
kroków i przewrócił się, ale szybko wstał i ponownie ruszył w stronę szkoły.
- Wiesz Harry, że to
było głupie, prawda? - powiedział bardzo powoli Draco będąc nadal lekko w szoku
pod wpływem wyczynu Gryfona.
- Wiem. Bardziej się
teraz martwię co zrobi dyrektor.
- Dlaczego Dumbledore
ma coś zrobić?
- No, a Blaise nie
pójdzie do niego? - Harry zrobił głupią minę.
- To Ślizgon. Teraz
będzie chciał się zemścić na tobie, ale na pewno nie pójdzie do Dyrka. Ma swój
honor…
- Wy Ślizgoni… -
westchnął Potter.
- Bo wy Gryfoni
jesteście lepsi.
- No jasne -
uśmiechnął się jak wariat Harry i zarobił w głowę.
Śmiejąc się usiedli
na piasku.
- Właściwie dlaczego
mu to zrobiłeś - zapytał Draco z ciekawości.
- No bo… On cię
uderzył… - powiedział niepewnie Harry.
- Poradziłbym sobie.
U Ślizgonów urażona duma to za dużo…
- Wiem, ale nie
mogłem tego powstrzymać. Jak to zobaczyłem to się po prostu wściekłem i to nie
było do końca zależne ode mnie. Raczej w ogóle nie było… - Potter spuścił
głowę.
- Popatrz na mnie -
powiedział stanowczo Draco. Harry jednak nie miał zamiaru posłuchać. Malfoy
złapał go za podbródek i zmusił go do spojrzenia sobie w oczy.
- Pochlebia mi, że jak
on mnie uderzył, to tak zareagowałeś. To oznacza, że jednak coś tam… Ciii -
powiedział kiedy zobaczył, że Harry chce coś powiedzieć. - Teraz ja mówię i
słuchaj mnie uważnie, bo nie będę dwa razy powtarzać. Jednak coś tam dla ciebie
znaczę. Jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ nikt nigdy mnie nie bronił i
nikomu na mnie nie zależało. Zrozumiałeś? Jednak nie chcę, żeby tobie się coś
stało, a jeżeli byś go zabił, to byłby problem z ukryciem zwłok. Moja szafa już
więcej nie zmieści - nie mógł odmówić sobie lekkiego żartu, ale udało mu się
rozbawić Gryfona. - Lepiej? - zapytał.
- Tak. Dziękuję -
mruknął i przytulił się do Ślizgona. Draco lekko zaskoczony odwzajemnił
niepewnie uścisk. Obiecał też sobie, że zabije ojca za to, że musi robić z
siebie idiotę i kłamać cały czas. Przecież to nie przystoi Malfoy’owi.
Oczywiście ten ród opiera się na kłamstwie, ale w wyższych celach, a nie po to,
by zdobyć przychylność Pottera. Warknął w myślach, ale postanowił nie dać po
sobie znać, że coś jest nie tak. Postarał odsunąć od siebie ponure myśli i choć
raz korzystać z życia.
Przesiedzieli nad
jeziorem cały dzień i nikt im więcej nie przeszkadzał. W porze obiadu Harry
zawołał Zgredka, a skrzat był przeszczęśliwy mogąc zrobić coś dla Harry’ego
Pottera. Trochę niechętnie popatrzył na swojego dawnego pana, ale zapewniony
przez Gryfona, że Draco nic mu nie zrobi, odprężył się lekko i przyniósł
pachnący obiad. Po obiedzie Draco wyciągnął z kieszeni dwie szklanki, Ognistą i
paczkę papierosów.
- Fiu-fiu…
przygotowany jak widzę.
- Oczywiście -
blondyn uśmiechnął się jak wariat i zaczął rozlewać alkohol do szklanek…
***
- Chyba musimy wracać
- mruknął sennie brunet do leżącego obok niego na plecach blondyna.
- No, robi się trochę
zimno. - Jak na zawołanie zaczął wiać nieprzyjemnie chłodny wiatr.
- Ale mi się tak nie
chce - wyszeptał Harry.
- Mi też - mruknął
Draco.
Harry pogrzebał w
kieszeniach i wyciągnął różdżkę. Jednym zaklęciem ogrzał ich obu.
- Że też wcześniej
nie mogłeś tego zrobić - burknął Draco.
- Nie pomyślałem.
- I to jest wasz
problem jako Gryfonów. Wy nie myślicie. Najpierw działacie, a potem ponosicie
konsekwencje swoich czynów, ale nawet nie pomyślicie, że można było sobie
tego oszczędzić.
- Mówisz? - zapytał
się z diabelskim uśmiechem Harry i podniósł się z piasku.
- Co robisz? -
zapytał Draco kiedy zobaczył, że brunet podchodzi do brzegu.
Po chwili został
ochlapany lodowatą wodą. Szybko podniósł się z krzykiem. Harry za to tarzał się
po ziemi ze śmiechu patrząc na to co robi blondyn. Ten uspokoiwszy się, z
mściwym uśmiechem wziął butelkę Ognistej pełną do połowy i wylał wszystko na
Harry’ego.
- Hej! - wydarł się Gryfon i momentalnie ucichł.
- Jaka cisza -
ucieszył się Draco.
- No wiesz co? Jak ja
teraz wyglądam?
- Miss mokrego
podkoszulka - zawył Draco i zaczął uciekać widząc, że Harry bardzo powoli
wstaje z piasku z morderczym uśmiechem na ustach.
Ganiali się po
błoniach dobre dwadzieścia minut, aż w końcu Harry się zatrzymał, pochylił się
i oparł ręce na kolanach. Draco stanął w bezpiecznej odległości od niego i uśmiechał
się jak wariat.
- Co się szczerzysz?
- warknął Potter patrząc na blondyna.
- Tak po prostu.
- Nawet przeprosić
nie umiesz.
- Pff… A kto zaczął?
- Ale jest różnica
między wodą a Ognistą. Zdajesz sobie sprawę z tego ile alkoholu się
zmarnowało?!
- Oj nie marudź.
Draco powoli
podchodził do Harry’ego. Kiedy był już na wyciągnięcie ręki, brunet chwycił go
za ramię i przewróci na ziemię. Sam po chwili leżał na blondynie
uśmiechając się zwycięsko.
- Wygrałem!
- Wcale nie. Sam się
podłożyłem.
- Tak, tak. Może
jeszcze sam się przewróciłeś i ściągnąłeś mnie na siebie.
- Nie, ale… -
powiedział i obrócił ich tak, że teraz on leżał na brunecie. - Teraz ja jestem
na górze - dokończył z uśmiechem i pozwolił, żeby ich usta połączyły się w
pocałunku. Po chwili odsunęli się od siebie. To był ich drugi pocałunek.
Pierwszy był po pijaku i w sumie mało co z tamtego pamiętali. Ten był tak samo
elektryzujący i czuli się jakby to jakaś niewidzialna siła ich do siebie
przyciągała.
- Jesteś niewygodny -
mruknął Harry leżąc pod Draconem.
- Dlaczego. Mi jest
wygodnie - westchnął sennie Ślizgon.
- Twoje żebra wbijają
się w moje - stęknął i zrzucił z siebie niezadowolonego Malfoy’a.
- Hej! Nie godzi się
rzucać Malfoy’em!
- Jak to nie? -
zaśmiał się Harry, wstał i pomógł podnieść się Draconowi.
Pozbierali swoje
rzeczy i powoli ruszyli w stronę zamku.
- To gdzie chcesz
spędzić noc? - zapytał Draco z zadziornym uśmiechem.
- Myślałem o takim
przytulnym pokoju… W ciemnych kolorach… Na siódmym piętrze…
- Siódme piętro? Mówisz o Pokoju Życzeń? - zdziwił się Draco przystając i odwracając się do Harry'ego.
- Owszem. - Harry też przystanął i przyjrzał się blondynowi. - Byłeś tam kiedyś?
- No jasne! Nie myślałem tylko, że Gryfoni o nim wiedzą - powiedział szczerze Draco.
- Wiedzą i dość często z niego korzystają. - Uśmiech, który wypłynął na usta bruneta na
pewno nie był niewinny.
- Czyżbyście
urządzali całonocne orgie? - zapytał z pełną powagą Draco. W głębi ducha
próbował się nie roześmiać.
- A czy przypadkiem
to wy tego nie robicie? Nie śmielibyśmy zabierać wam w tym sławy. My po prostu
kulturalnie upijamy się do nieprzytomności, co tydzień w piątek. Dziwne, że
jeszcze nikt o tym nie wie poza Gryfonami…
- Aha - tyle zdołał
wykrztusić zaskoczony Draco. - Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać.
__________________________________________________________________
Jest dziś, jako że jest początek weekendu ;)
Nie wiem czy dam radę wstawić następny za tydzień, ale postaram się.
Co sądzicie o rozdziale?
Może ktoś wstawi komentarz i podzieli się swoimi uwagami? Będzie mi bardzo miło ;)
Pozdrawiam i do zobaczenia!
Draco Dormiens